Bez Boga ani do proga” - tak mawiała Maria Rusiecka - śp. mama przyszłego księdza, która niemal każdy dzień przeplatała modlitwą różańcową, dla której czymś oczywistym, normą - było życie wiarą.
Zawsze chciał być księdzem
Ks. Tomasz, urodzony w 1949 r., dorastał w Książnicach Wielkich w ówczesnym powiecie Kazimierza Wielka, w parafii bogatej w powołania (dziesięciu żyjących księży pochodzi z Książnic). Rodzice - Maria i Antoni, trójkę swoich dzieci: Annę, Barbarę i Tomasza wychowywali z dużą serdecznością, w duchu świadomego praktykowania wiary. - Tata, żeby nie wiem jak był zmęczony, klękał do pacierza, wsparty o łóżko, tak samo i mama. Nie tylko nigdy nie zaniedbała modlitwy, lecz nas do niej mobilizowała, a niedzielna Msza św. była bezwzględnie przestrzegana. Rodzice mieli swoje stałe miejsca w kościele - opowiada.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Odkąd pamięta, zawsze chciał być księdzem. Koledzy bawili się w wojsko - on w księdza, sprawującego liturgię. Już jako 5-latek służył do Mszy św., a w ks. Michale Leśniaku, opiekującym się ministrantami, widział wzór kapłański, autorytet.
Rodzice mieli gospodarstwo, Tomasz - jedyny syn był naturalnym spadkobiercą, niemniej państwo Rusieccy z ogromną sympatią obserwowali wzrastające powołanie syna. - Podobało im się moje coraz poważniejsze myślenie o kapłaństwie, mama modliła się w intencji mojego wytrwania, widziałem jej radość z tego powodu - wspomina ks. Tomasz.
Reklama
Mówi o sobie: „zwyczajny uczeń” - i cały czas ministrant - to odniesienie do szkoły podstawowej w Książnicach Wielkich. Z estymą i szacunkiem wspomina m.in. Mariana Kukułkę - wychowawcę, wielki autorytet. W czasach LO w Kazimierzy Wielkiej nie zaprzestał służby przy ołtarzu, wracając po tygodniu nauki i mieszkania w internacie - do rodziców, do rodzinnej parafii. Był niezłym matematykiem i fizykiem (nauczyciele tych przedmiotów sugerowali mu nawet studia w tym kierunku), a niezapomniana polonistka - erudytka, wspaniały człowiek - prof. Emilia Molska zaszczepiała zainteresowania humanistyczne, wyczulała na piękno języka polskiego. Jednak ani matematyka, ani polonistyka. Po maturze w 1967 r. Tomasz Rusiecki złożył papiery do Seminarium w Kielcach.
W Seminarium - jak w domu
Najpierw rozmowa z niezapomnianym wicerektorem ks. Mieczysławem Jaworskim (późniejszym biskupem), potem z rektorem ks. St. Włudygą. - Dobrze mi było w Seminarium, od razu poczułem się jak w domu - wspomina Ksiądz Prałat. Młodego kleryka wciągała formacja intelektualna, duchowa - tak właśnie miało być, tak sobie wymarzył swój los. Każdy miesiąc, tydzień, dzień traktował jako krok zbliżający do wymarzonego dnia święceń. Na roku stanowili zgraną grupę, a przyjaźnie przetrwały do dzisiaj (księża - koledzy z roku ks. Rusieckiego często się spotykają). - Ks. rektor Włudyga wydawał się surowy i zasadniczy, ale w bezpośrednim kontakcie stawał się ciepłym, wrażliwym człowiekiem - wspomina ks. Tomasz.
Czas dorocznych wakacji także był elementem konsekwentnie budowanej układanki - realizowanej drogi do święceń, do kapłaństwa. - Wypoczywałem w domu rodzinnym, czytałem literaturę piękną, poezję, sporo czasu spędzałem na plebani u proboszcza. To wszystko stanowiło pewną całość - wyjaśnia.
Święcenia otrzymał 3 czerwca 1973 r. przez posługę bp. Jana Gurdy w rodzinnych Książnicach Wielkich.
W dobrej kapłańskiej szkole
Reklama
Blisko 3 lata pod okiem ks. prał. Bolesława Zelka w parafii w Bukownie (wówczas diecezja kielecka, obecnie sosnowiecka) było dobrą szkołą i praktyką dla debiutującego kapłana. - Rozumieliśmy się z proboszczem, miałem do niego ogromne zaufanie, choć lubił mnie wrzucać na głęboką wodę... i to było bardzo dobre.
Ledwo młody ksiądz zainstalował się w parafii, a tu wezwanie do chorego (a był to wyjątkowo drastyczny przypadek krwotoku, na chorym ciele nie było wręcz miejsca dla złożenia ostatniego namaszczenia). Na katechezę do kilku szkół jeździł rowerem, zawsze w sutannie; szczególnie jedna z tych szkół, przez pewien okres czasu nieobjęta katechizacją, wymagała solidnego przygotowania, zaangażowania. Wielką pasją - dla młodzieży i prowadzącego - stał się młodzieżowy zespół muzyczny. Już nieco inne warunki pracy, wynikające ze specyfiki parafii, były w kieleckiej katedrze - to kolejne 2 lata. A następne kilka lat młodemu księdzu upłynęło wśród studentów z Duszpasterstwa Akademickiego. - Bywało gęsto, grup utworzyło się sporo, w DA skupiała się młodzież z WSI, potem Politechniki Świętokrzyskiej, z WSP, ze szkół policealnych. Mieliśmy dużo pracy i ważkie wyzwania - ks. Łukomski, ks. Panek, ks. Olejnik i ja - opowiada ks. prał. Rusiecki. Ciepło wspomina choćby czas chodzenia po kolędzie w akademikach, strajki na uczelni, kiedy to księża sprawowali Eucharystię. - Przekonywałem się, jak bardzo w takich sytuacjach potrzebny jest kapłan niosący nadzieję - nie tę tanią, ale taką, która pochodzi od Boga - tłumaczy. I dodaje: - Ksiądz jest posłany z tym, w co został wyposażony przez Boga, przez sakrament święceń, na tym opiera się piękno i sens naszej posługi.
Reklama
W DA ks. Tomasz był do czerwca 1981 r.
Z „duchem ojcowskim”
Od 1981 r. jest prefektem alumnów, od 1982 - ojcem duchownym w Seminarium. Bycie ojcem duchowym wynika bezpośrednio z założenia, że posługa kapłańska opiera się o „ducha ojcowskiego”. Jest to więc „prowadzenie alumnów drogami Bożymi poprzez obecność wśród nich, głoszenie im Słowa Bożego, rozmowy, które z nimi się prowadzi, posługę sakramentalną, modlitwę za nich i z nimi, a wszystko po to, aby Chrystus mógł w łatwiejszy sposób do nich docierać i prowadzić ich do kapłaństwa”. Ojciec duchowny pomaga w rozeznaniu autentyzmu powołania kapłańskiego, ale nie wolno mu decydować za kogokolwiek. Każdy z młodych ludzi, wkraczając na drogę kapłaństwa, niesie ze sobą swoją całą historię - prywatne życie, wydarzenia w Polsce, na świecie - a ojciec duchowny jest po to, aby pomóc mu włączyć ten bagaż doświadczeń w kapłańską drogę.
„Kto kocha, szuka możliwości, kto nie kocha - wymyśla trudności” - tę mądrą zasadę nie raz stosował do rozeznania powołania u powierzonych swemu kierownictwu młodych ludzi.
W kręgu spraw osób konsekrowanych
Reklama
Od 1994 r. ks. Rusiecki jest wikariuszem biskupim ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Mówi o „ubogacającym doświadczeniu” wynikającym z tej funkcji spełnianej po to, aby „życie konsekrowane trwało w diecezji, aby podtrzymywać ducha powołań dla diecezji i aby zakonnicy i siostry zakonne z różnych stron Polski czy świata żyli także duchowością diecezji kieleckiej”. A zatem: troska o duchowość posługujących w zakonach i zgromadzeniach. Bardzo przydały się w tej pracy studia w zakresie duchowości, odbyte w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Ks. Tomasz Rusiecki obejmuje kapłańską opieką i troską ponad 300 sióstr i ok. 100 zakonników w diecezji oraz 24 osoby ze Świeckiego Instytutu Chrystusa Króla. Dla nich wszystkich organizowane są dni skupienia (np. dla sióstr raz w miesiącu w seminarium), rekolekcje. Warto także zwrócić uwagę na rozwijające się prężnie od ok. 10 lat indywidualne formy życia konsekrowanego. W niedzielę 4 listopada przypada duża uroczystość dla tego środowiska - konsekracja trzech wdów w Miechowie. - W naszej diecezji są cztery dziewice konsekrowane, cztery wdowy oraz jeden wdowiec, jedyny w Europie! - podkreśla Ksiądz Prałat. Z kolei do konsekracji przygotowują się trzy wdowy i trzy dziewice, a ks. Rusiecki pełni rolę kierownika duchowego tych osób. - Ten rodzaj powołania to szczególny symptom naszych czasów i poszukiwania przez wielu ludzi radykalizmu w życiu. Trzeba widzieć ich szczęście w dniu konsekracji, gdy poświęcają siebie Bogu - mówi ks. Rusiecki.
Są czytelni - a świat potrzebuje czytelnych postaw. - Kiedy jesteśmy czytelni? Gdy jesteśmy wierni i tę wierność manifestujemy - chodzi oczywiście o wierność Bogu. Temu, któremu się ślubowało - wyjaśnia Ksiądz Prałat.
W Unii Apostolskiej Kleru
Reklama
Ks. T. Rusiecki jest od 2006 r. dyrektorem krajowym Unii Apostolskiej Kleru Najświętszego Serca Jezusowego. Polskie obchody 150-lecia Unii przypadają wkrótce, 12-13 listopada. Zadaniem Dyrektora jest scalanie działań diecezjalnych Unii i reprezentowanie Unii Krajowej na forum międzynarodowym (takie forum miało miejsce 22-26 październia br. w Rzymie). Celem UAK jest pomoc księżom w ich dążeniu do świętości, w przeżywaniu kapłaństwa w braterskiej wspólnocie kapłanów i w jedności z biskupem, wzbudzanie odpowiedzialności za braci kapłanów oraz pomoc księżom w dziedzinie duchowej, duszpasterskiej, materialnej i in. - Posłannictwo księdza nie może być realizowane w pojedynkę, ale w jedności z innymi kapłanami i z biskupem - podkreśla ks. Rusiecki. - Jest to sposób na kształtowanie kapłańskiej tożsamości, braterstwa, współodpowiedzialności, solidarności.
W Polsce do Unii należy ok. 800 osób, w diecezji kieleckiej 28 księży.
Ks. Tomasz Rusiecki jest także ojcem duchownym kapłanów diecezji kieleckiej, obejmującym opieką księży do 15 roku w kapłaństwie, a także zajmującym się formacją dekanalnych ojców duchownych.
Jak formować w Roku Wiary?
Ks. Rusiecki, specjalista od zagadnień duchowości, długo waży słowa konkretyzujące najważniejsze wyzwania w Roku Wiary, szczególnie te, które stoją przed kapłanami. I mówi: - Kapłan musi być kimś, kto nosząc Jezusa Chrystusa w sercu, staje po stronie człowieka. Zapadły mi w pamięci słowa bł. Jana Pawła II, że ksiądz ma być przy człowieku po kapłańsku. W tego Chrystusa ma wierzyć całym sobą: umysłem, sercem, wolą.
Benedykt XVI nie raz mówił, że wiara otwiera przed człowiekiem przyszłość. Przyszłością człowieka jest Bóg, który jest celem jego życia. Jeśli wiara nie jest kryterium myślenia i działania, to jest tylko teorią. Wiara nie zwalnia z myślenia, lecz domaga się go, domaga się pogłębionej i pogłębiającej refleksji. Wiara nie jest sprawą prywatną czy dodatkiem do życia, lecz jako kryterium myślenia i działania ma przenikać całego człowieka, wszystko, co czyni i do czego dąży.
Reklama
Kapłaństwo dobrze widać tylko przez „okulary wiary”. Bez wiary na temat kapłaństwa zazwyczaj opowiada się niedorzeczności. Dlatego Rok wiary może pomóc w otwarciu oczu, aby na całą rzeczywistość móc patrzeć tak, jak patrzy Bóg. Dlatego kapłan wierzący w Chrystusa nigdy nie jest sam. Jest z nim Chrystus i on ma być z Chrystusem.
- A my, ludzie świeccy? - Sakrament chrztu rozpoczyna drogę wiary w Boga objawionego przez Jezusa Chrystusa, która kończy się z chwilą naszej śmierci. Choć kończy się wraz ze śmiercią droga wiary, nie kończy się jednak życie, w które nas wiara wprowadziła, życie Boże i życie w Bogu. Medytacja słowa Bożego, studium Katechizmu Kościoła Katolickiego i dokumentów Soboru Watykańskiego II pomoże zgłębić treść wiary, czyli odpowiedzieć na pytanie, dlaczego, jak wierzę i w co wierzę. Punktem wyjścia jest zawsze spotkanie z Chrystusem na różne sposoby żyjącym i działającym w Kościele, w świecie i człowieku. Żeby wiara nie była teorią, musi się przekładać na czyny miłości, na motywację, na decyzje. Do tego potrzebna jest modlitwa, jako dialog z Bogiem - wyjaśnia.
* * *
W wolnych chwilach ks. Tomasz albo sięga po lekturę, albo słucha muzyki, najlepiej jedno z drugim. Słynie z zamiłowania do czytelnictwa i zakupu książek znacznie powyżej średniej krajowej. - A wie pani, jaki jest klucz przy kupowaniu książek? Wybieram te, które kierują ku Bogu i pomagają odnaleźć odpowiedzi na trudne pytania - wyjaśnia. A więc komentarze biblijne, pozycje z dziedziny biblistyki, duchowości, teologii (zawsze robi sobie prezent z podróży do Włoch w postaci ulubionych książek). Lubi polską, wielką literaturę z ukochanym od młodości Sienkiewiczem, chętnie sięga po poezję: ks. Pasierba, ks. Szymika, ks. Wójtowicza, ulubionym autorem pozostaje także wciąż Saint-Exupéry. Prawdziwą ucztę duchową i najlepszy relaks stanowią właśnie ci autorzy w połączeniu z muzyką symfoniczną - klasyczną, piękną, z przesłaniem - jak mówi Ksiądz Prałat. Bo w życiu i w odpoczynku liczy się to, co człowieka zbliża do Boga; nie ma sensu karmić się bylejakością, bo i po co? - podsumowuje.
W następnym numerze sylwetka s. Hanny Płatek z Referatu Katechetycznego Kurii Kieleckiej