Reklama

Kościół

Każdy poszukuje miłości

O tym, co ma stomia do kolędy, dlaczego dzisiaj tak potrzebna jest modlitwa przed jedzeniem, i o tym, że największym zabójcą jest samotność, z prof. dr. hab. Krzysztofem Bieleckim rozmawia Krzysztof Tadej.

Niedziela Ogólnopolska 6/2024, str. 6-9

[ TEMATY ]

rozmowa

Dzień Chorego

chory

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysztof Tadej: Pan Profesor – jak widzę – w doskonałej formie.

Prof. dr hab. Krzysztof Bielecki: To aktywność trzyma mnie przy życiu, a mam przecież już 86 lat!

I energię życiową 30-latka!

Śpiewam w dwóch chórach, co roku uczestniczę w spływach kajakowych, prowadzę wykłady dla ratowników medycznych i nadal przyjmuję pacjentów. Staram się być użyteczny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

I ciągle jest Pan uśmiechnięty!

Jestem uczniem ks. Jana Twardowskiego. Ten wybitny poeta napisał kiedyś: „Tylko miłość i śmiech mogą nas uratować!”. Tym kieruję się w życiu.

Nie wszystkim jest jednak do śmiechu...

O tak. Proszę spojrzeć na ludzi czekających na przystankach. Smutni, źli, znerwicowani, podenerwowani. Nieraz podchodzę do kogoś i pytam: „Dlaczego pani taka smutna?”. „A co to pana obchodzi?!” – słyszę. Wtedy tłumaczę, że jestem lekarzem i niepokoi mnie jej ponury wyraz twarzy. Pytam: „Dlaczego pani się nie cieszy?”. „Panie, a z czego tu się cieszyć?!” – odpowiada oburzona. A ja na to: „Przeżyła pani noc. W Polsce umiera prawie tysiąc osób w ciągu doby. Tysiąc osób! A pani żyje. Czy to nie wspaniałe?”. Wtedy dopiero pojawia się uśmiech na jej twarzy.

Myślę, że dzień nie będzie stracony, jeśli każdemu uda się pobudzić do śmiechu przynajmniej trzy osoby. To, oczywiście, jest wyzwanie. Tak jak przesłanie, o którym ostatnio ciągle myślę. Wypowiedziała je śp. Wanda Półtawska: „Uczyń każdą minutę swojego życia darem dla drugiego człowieka”.

Pan Profesor stara się tak żyć, ale metody, które Pan stosuje wobec pacjentów, są dosyć niekonwencjonalne.

Jak ktoś przychodzi do gabinetu, to nigdy nie zaczynam od pytania: „Co panu dolega?”. Nie chcę narazić się na odpowiedź: „Panie, jakbym wiedział, tobym do pana nie przyszedł!”. Pytam o pracę, o to, czy ktoś jest samotny, czy ma dzieci. Chcę poznać środowisko, w którym znajduje się chory. A potem mówię: „Znam tylko pana nazwisko, PESEL i miejsce zamieszkania. Nic więcej. To pan jest ekspertem od samego siebie. Ja znam się na medycynie, więc proponuję połączenie naszej wiedzy i współpracę dwóch ekspertów”. Po takim wstępie pacjent czuje się dowartościowany. Wie, że nie jest dla mnie kolejnym przypadkiem przysłanym z recepcji. Od razu staram się też zaprzyjaźnić z pacjentem.

Reklama

Nieraz Pan Profesor podkreślał, że w relacji lekarz – pacjent najważniejsze jest pierwsze 25 sekund po wejściu chorego do gabinetu.

Tego nauczył mnie znajomy psycholog. Nie jest to jednak łatwe. Kiedyś przyszła do gabinetu starsza pani. Od wejścia powiało grozą. Była zła, wkurzona, po prostu istna chmura gradowa. Uśmiech i dobre słowo nie zadziałały. W myślach odliczałem sekundy, które upływały, i byłem bliski załamania. Nagle spojrzałem na jej włosy. Były takie szpakowate jak moje i pana. Zerwałem się z krzesła, spojrzałem jeszcze raz na jej siwiznę i pytam: „A gdzie pani takie pasemka sobie zrobiła?!”.

No to odważnie Pan Profesor powiedział.

Stanęła jak wryta. Zbaraniała. Po chwili krzyknęła: „Co też panu do głowy przyszło!”. Ja na to: „Właśnie to mi przyszło do głowy! Właśnie to!”. Wtedy się uśmiechnęła i zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Albo inny przykład. W okresie Bożego Narodzenia znajoma aktorka przyprowadziła do gabinetu swoją mamę. Ta pani była bardzo cierpiąca, miała stomię, czyli sztuczny odbyt. Niestety, były powikłania, pojawiło się zakażenie i tylko operacyjnie można było sytuację poprawić. Pacjentka bardzo cierpiała, a po wejściu do gabinetu zauważyłem, że jest negatywnie nastawiona do jakichkolwiek działań z mojej strony. Wszystko było „na nie”. Nie wiedząc, co dalej robić, spytałem: „Jaką kolędę pani lubi?”. „A wszystkie mi się podobają” – odpowiedziała. „To zaśpiewajmy Wśród nocnej ciszy” – poprosiłem. I zaczęliśmy śpiewać.

Reklama

Dziwna sytuacja.

Delikatnie Pan to ujął, bo co ma stomia do kolędy? Poza tym przychodzi pacjent do lekarza i zaczyna z nim śpiewać? Przecież to absurd! Jakieś wariactwo! Ale wie Pan, co się później stało? Po czwartej zwrotce pacjentka powiedziała: „Panie profesorze, teraz niech pan robi ze mną, co pan chce!”. I o to właśnie mi chodziło.

Bycie lekarzem to zawód czy powołanie?

Można kogoś nauczyć medycyny, ale lekarzem trzeba się urodzić. Lekarz powinien być przede wszystkim dobrym człowiekiem. Mieć w sobie życzliwość, ciepło, a nie zachowywać się jak nieczuły automat. Teraz wchodzi Pan do gabinetu i z reguły lekarz wpatrzony jest w ekran komputera. Nawet nie spojrzy na pacjenta. To straszne. A przecież trzeba przywitać chorego, spojrzeć mu w oczy, spokojnie go wysłuchać i wczuć się w jego sytuację. I dopiero postawić diagnozę. Każdy człowiek jest inny. Ma inną osobowość. Nieraz mówię na wykładach, że jedną z cech lekarza powinna być zasada: „Pilnuj się, żebyś nie wpadł w rutynę. Traktuj każdego chorego tak, jakby był pierwszym pacjentem w twoim życiu”.

Wszystkiego nie da się przewidzieć w medycynie. Lekarz może mówić o prawdopodobieństwie, czym zakończy się leczenie, ale np. opowiadanie o tym, jaki będzie wynik skomplikowanej operacji, jest nieporozumieniem. Prawdziwy ekspert nieraz mówi po prostu: „nie wiem”. Niektórzy przywiązują szczególną wagę do statystyk. Na przykład jednym z najcięższych nowotworów jest nowotwór trzustki. Szanse pacjenta na przeżycie 5 lat wynoszą mniej niż 5%. A wie Pan, co się ostatnio zdarzyło? Zadzwonił do mnie pacjent, który miał raka trzustki, i przypomniał, że operowałem go 10 lat temu!

Reklama

Znany kardiolog prof. Piotr Suwalski opowiadał w Niedzieli, że „miłość do drugiego człowieka jest zawsze dla chorego podstawowym lekiem. Bezpłatnym, niewymagającym recepty. Takim, który może ofiarować każda bliska mu osoba. To miłość wyrażana nawet w drobnych gestach, w uśmiechu, w zainteresowaniu się chorym”.

Pięknie powiedziane. Często ludzie są pozbawieni miłości. Na przykład starszy pan miał przy sobie telefon komórkowy, który nigdy nie dzwonił. Poszedł do punktu napraw i poprosił o sprawdzenie aparatu. Fachowiec to zrobił i powiedział, że wszystko jest w porządku, że telefon nie jest zepsuty. „Co pan powie?” – powiedział ten starszy pan. „To dlaczego moi synowie do mnie nie dzwonią?” – zapytał.

W takich sytuacjach serce się kraje. Wiele razy widziałem w szpitalu samotność ludzi. Nikt ich nie odwiedzał, nikt się nimi nie interesował. Samotność to jeden z najgorszych stanów, które mogą dotknąć człowieka.

Papież Franciszek w orędziu na Światowy Dzień Chorego w 2024 r. przypomina słowa z Biblii: „Nie jest dobrze, by człowiek był sam”, i dodaje, że „pierwszą formą opieki, jakiej potrzebujemy w chorobie, jest bliskość pełna współczucia i czułości”.

Nieraz się mówi, że pomimo wysiłków lekarzy pacjent zmarł. Jestem lekarzem już ponad 60 lat i widzę, że to właśnie ludzie samotni często umierają. Są pozbawieni nadziei. A nadzieja przychodzi wraz z drugim człowiekiem.

Samotność może być też – jak mówił ks. Jan Twardowski – „na własne życzenie”. Nieraz to my odchodzimy od ludzi, a przecież wszędzie można nawiązać bliskie relacje, bo każdy poszukuje miłości. Jeśli odsuwamy się od ludzi, to nie powinniśmy mieć później pretensji, że nas nie kochają. Oczywiście, człowiek prawdziwie wierzący nigdy nie jest sam. Zawsze jest przy nim Bóg. Współczuję tym, którzy nie wierzą.

Reklama

Często spotyka Pan Profesor w szpitalu osoby niewierzące?

To się zdarza. Ale mam swoją definicję ateisty. To osoba, która nagle zmienia poglądy i zapatrywania w momencie śmierci lub ciężkiej choroby. Wielokrotnie to obserwowałem.

Ostatnio noszę przy sobie niewielki metalowy krzyżyk. Gdy jestem w hospicjum w Busku-Zdroju, z którym współpracuję, i mam tam kogoś umierającego, to wyjmuję krzyżyk i pytam, czy pan/pani chce go dotknąć, żeby nie być sam(a). Nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś nie chciał go dotknąć.

Modli się Pan Profesor za pacjentów?

To oczywiste, bo jestem osobą wierzącą. Modlę się za pacjentów wszędzie, gdzie mogę. A w domu pacierz zaczynam od słów: „Panie Boże, zachowaj mnie w zdrowiu, żebym mógł pomóc innym”. A wie Pan, że teraz szczególnie potrzebna jest modlitwa przed jedzeniem?

Tak? Dlaczego?

Bo często jedzenie jest okropne i może się stać przyczyną wielu chorób. Jako lekarz widzę to na co dzień. Na przykład bardzo dużo osób cierpi na zaparcia. Dożyliśmy czasów, że dla wielu szczytem szczęścia jest normalne wypróżnianie się! Ludzie przestali gotować w domu i takie są efekty. Proste jedzenie, które przyrządzały nasze babcie, było najzdrowsze.

Pan Profesor nadal walczy z fast foodami?

Jeśli Pan jedzie np. z Warszawy do Krakowa i coś zje w „fast foodzie”, to nie ma problemu. Ale jeśli stale się Pan tam odżywia, to zaczyna się dramat. W tych potrawach są często tłuszcze zwierzęce, głównie długołańcuchowe kwasy tłuszczowe i kwas glutaminowy, który jest bardzo szkodliwy. Ten kwas poprawia apetyt i dlatego ludzie ciągle wracają do tych miejsc. W naszej diecie powinniśmy uwzględniać tłuszcze krótkołańcuchowe, które znajdują się w tłuszczach roślinnych i rybnych. Ostatnio oszalałem na punkcie kiszonek, które są naturalnym probiotykiem. Zalecam pacjentom picie „setki”, oczywiście, z soku z kiszonych ogórków lub kapusty!

Reklama

Niedawno oburzył się Pan Profesor, gdy na jednym ze spotkań mówiono o osobach w podeszłym wieku i wyznaczono granicę lat – 65+.

Nie ma prawdziwej definicji podeszłego wieku. Światowa Organizacja Zdrowia wyznaczyła, że jest to przekroczenie 65. roku życia, ale ja się z tym nie zgadzam. Może lepszym określeniem byłoby zdanie, że podeszły wiek jest wtedy, gdy wartość świeczek na torcie urodzinowym przekracza wartość tego tortu?

Oburza mnie nie sam wiek, ale postrzeganie ludzi jako starych, mało użytecznych. Oni są przecież narodowym skarbem! Można mieć ogromną wiedzę, skończyć akademię medyczną albo muzyczną, ale nie być mądrym. Mądrym jest ten, który wykorzystuje swoją wiedzę w praktyce. Wiedza plus doświadczenie równa się mądrość. Doświadczenie nie powinno wyprzedzać wieku. Osoby, które mają doświadczenie, są u nas niedoceniane, a to błąd. Przykładowo – po tylu latach pracy mam wiele pomysłów na poprawę służby zdrowia. Starałem się opowiadać o tym różnym politykom, ale nikogo to nie interesuje.

Jednym z problemów jest np. oczekiwanie na operację. W państwowej służbie zdrowia można czekać nawet kilka lat. Nieraz ten sam lekarz proponuje skorzystanie z prywatnej kliniki. Tam termin jest nawet za 2 tygodnie, ale trzeba dużo zapłacić.

To skandaliczne, oburzające. Znam to, bo sam pracuję w prywatnych lecznicach. Ten prywatny sektor rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie. Ale co mają zrobić ludzie, których na to nie stać? Przecież 90% ludzi płaci składki na ZUS i należy im się bezpłatne leczenie! Niedawno rozmawiałem z matką dziecka, które było leczone w Centrum Zdrowia Dziecka. Tam powiedzieli jej, że nie będą dalej leczyli dziecka, i dali plik skierowań na badania. Kobieta miała poradzić sobie z tym sama. W prywatnej przychodni badania wykonane byłyby w ciągu 2-3 tygodni. Ale co ta kobieta ma zrobić, jak nie ma pieniędzy?

Reklama

Co jest najtrudniejsze w zawodzie Pana Profesora?

Przegrana z chorobą, czyli śmierć pacjenta. Kilka razy pacjenci umierali mi na stole operacyjnym. Do dzisiaj nie mogę się po tym otrząsnąć. Przecież to moje ręce operowały... Niewielkim pocieszeniem jest to, że zrobiłem wszystko, co mogłem. Później wiadomość o śmierci trzeba było przekazać rodzinie. To bardzo trudne. Nie rozumiem lekarzy, którzy rozmawiają o tym na korytarzu, gdzieś przy windzie. To barbarzyństwo! Ja zawsze otwierałem gabinet, proponowałem herbatę czy kawę. I dopiero po jakiejś chwili mówiłem, że niestety, przegraliśmy. I przytulałem ludzi.

Inne trudne sytuacje to odpowiadanie na pytanie osoby umierającej, ile zostało jej jeszcze życia. Zawsze kierowałem się tym, co napisał Czesław Miłosz: „Człowiekowi trzeba mówić prawdę, ale taką, która go nie zabije”. Trzeba się najpierw zorientować, czy pacjent udźwignie prawdę o stanie swojego zdrowia. Jeśli chce znać całą prawdę i jest mocny psychicznie, to mówię. Ale dodaję: nie jestem Panem Bogiem. To On zdecyduje.

Jakie ma Pan Profesor zalecenia medyczne dla czytelników Niedzieli?

Chciałbym, żeby wszyscy akceptowali to, co mają. Zgodnie z zasadą: „Naucz się doceniać to, co masz, zanim czas sprawi, że docenisz to, co miałeś”. No, teraz musimy kończyć. Biegnę do domu na obiad, a potem mam kolejny wykład.

Panie Profesorze, nie czas już odpocząć?

Nie, jeszcze nie. Jeszcze chcę zrobić coś dla innych. Na tamten świat zabierzemy przecież tylko dobre uczynki. Nic więcej.

Prof. dr hab. Krzysztof Bieleckijest lekarzem od ponad 60 lat. Specjalizuje się w chirurgii ogólnej i onkologicznej. Znany jest z licznych artykułów naukowych i programów telewizyjnych. Od lat występuje m.in. w Sprawie dla reportera w TVP. Przez 20 lat kierował Kliniką Chirurgii Ogólnej i Przewodu Pokarmowego Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. Był ordynatorem oddziału chirurgii Szpitala Bielańskiego.

2024-02-05 19:29

Ocena: +8 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dziękczynienie za sakrament namaszczenia chorych

[ TEMATY ]

Dzień Chorego

Światowy Dzień Chorego

Beata Pieczykura/Niedziela

Czy masz odwagę pokochać dary Boga?

„Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” – te słowa z 1. Listu do Koryntian (4,7) towarzyszyły wspólnocie parafialnej dziękującej Bogu za dar życia i Jego miłość obejmującą wszystkich ludzi, a szczególnie dotkniętych słabością i cierpieniem czy samotnością. Wyrazem tej miłości jest sakrament namaszczenia chorych, który specjalnej łaski udziela chrześcijaninowi doświadczającemu trudności związanych ze stanem ciężkiej choroby lub starości. Jezus bowiem jest lekarzem, którego potrzebują chorzy. Ma moc uzdrawiania, a także moc przebaczania grzechów. Przyszedł, by uleczyć całego człowieka, duszę i ciało. Dlatego odpowiedzią na Bożą miłość było dziękczynienie za sakrament chorych. Odbywało się ono w parafii pw. św. Jana Berchmansa w Gorzkowie – Trzebniowie, gdzie ołtarz Pański (w którym jest umieszczona płaskorzeźba przedstawiająca ostatnią Komunię św. Jana Berchmansa) otoczyli wierni, którzy przez 10 lat istnienia parafii w tej wspólnocie przyjęli sakrament chorych, oraz rodziny chorych, którym ten sakrament otworzył drogę do nieba. 10 lutego, w przeddzień wspomnienia Matki Bożej z Lourdes, dziękczynną Mszę św. celebrował oraz homilię wygłosił proboszcz ks. kan. Bogumił Kowalski. – Pokochajmy ten sakrament. Miejmy odwagę pokochania tego daru od Boga, tej mocy Ducha Świętego, bo ten sakrament jest przeznaczony nie tylko dla tych, którzy znajdują się w ostatecznym niebezpieczeństwie utraty życia – mówił Ksiądz Proboszcz. Przypomniał, że ten sakrament można przyjmować wielokrotnie i zachęcał, aby wierni z ufnością przyjmowali sakrament chorych na wzór świętego patrona parafii, który umierał pojednany z Bogiem i zaopatrzony sakramentami, oraz św. Dominika Savio, bowiem 2. niedziela miesiąca to dzień ze św. Dominikiem Savio, który modlił się za swoją chorą mamę, odwiedził go i podarował cudowny medalik Matki Bożej, a Maryja uprosiła dla niej u Syna cud.

CZYTAJ DALEJ

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

2024-04-26 11:09

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Człowiek nierzadko boi „odsłonić się” w pełni, pokazać, kim w rzeczywistości jest, co myśli i w co wierzy, co uważa za słuszne, czego chciałby bronić, a co odrzuca. Obawia się, że ewentualna szczerość może mu zaszkodzić, zablokować awans, przerwać lub utrudnić karierę, postawić go w złym świetle itd., dlatego woli „się ukryć”, nie ujawniać do końca swoich myśli, nie powiedzieć o swoich ukrytych pragnieniach, zataić autentyczne cele, prawdziwe intencje. Taka postawa nie płynie z wiary. Nie zachęca innych do jej przyjęcia. Chwała Boga nie jaśnieje.

Ewangelia (J 15, 1-8)

CZYTAJ DALEJ

10. rocznica kanonizacji dwóch Papieży – czcicieli Matki Bożej Jasnogórskiej

2024-04-27 15:16

[ TEMATY ]

Jasna Góra

rocznica

Adam Bujak, Arturo Mari/„Jan Paweł II. Dzień po dniu”/Biały Kruk

Eucharystię młodzieży świata na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło nocne czuwanie modlitewne, podczas którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż, ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

Eucharystię młodzieży świata
na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło
nocne czuwanie modlitewne, podczas
którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż,
ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

10. rocznica kanonizacji dwóch wielkich papieży XX wieku, która przypada 27 kwietnia, jest okazją do przypomnienia, że nie tylko św. Jan Paweł II był człowiekiem oddanym Matce Bożej Jasnogórskiej i pielgrzymował do częstochowskiego sanktuarium. Był nim również św. Jan XXIII.

Angelo Giuseppe Roncalli, późniejszy papież Jan XXIII, od młodości zaznajomiony z historią Polski, zwłaszcza poprzez lekturę „Trylogii”, upatrywał w Maryi Jasnogórskiej szczególną Orędowniczkę. Tutaj pielgrzymował w 1929 r. Piastując godność arcybiskupa Areopolii, wizytatora apostolskiego w Bułgarii ks. Roncalli 17 sierpnia 1929 r. przybył z pielgrzymką na Jasną Górę. Okazją było 25-lecie jego święceń kapłańskich. Późniejszy papież po odprawieniu Mszy św. przed Cudownym Obrazem zwiedził klasztor i sanktuarium, a w Bibliotece złożył wymowny wpis w Księdze Pamiątkowej: „Królowo Polski, mocą Twojej potęgi niech zapanuje pokój obfitości darów w wieżycach Twoich”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję