Trzeba wierzyć, bo w wierze jest ratunek, pomoc w trudnych momentach życia, np. w chorobie. Modlitwa bardzo mi pomaga. Nie trzeba narzekać. Jestem wdzięczna pani Wiesławie za pomoc w dotarciu do kościoła – wskazuje na towarzyszkę rozmowy Genowefa Tazbir. – Swoją sąsiadkę zabieram po drodze, bo nie ma własnego pojazdu – uśmiecha się Wiesława Bartłomiejczyk, parafianka od dwóch lat, i dodaje: – Postrzegam miejscową społeczność jako zorganizowaną. Ja się tutaj dobrze czuję. Nie jestem anonimowym człowiekiem, jak to często bywa w parafiach miejskich. Podobne odczucia ma Dorota Bukowiec: – Każdy się tutaj zna i nikt się nie ukryje, również ksiądz proboszcz, który jest przez nas szanowany także jako mieszkaniec Chrzanowic.
Budowanie
Reklama
Parafia Najświętszej Maryi Panny Nieustającej Pomocy w Chrzanowicach została wydzielona z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Kamieńsku na początku lat 80. XX wieku. Najpierw było miejsce modlitwy w prywatnym domu, a potem wikariat. – Byłam dzieckiem, kiedy parafia się tworzyła. Pamiętam ten stary dom, pamiętam, jak kładziono fundamenty. Większość pracy wykonano w ramach – jak to się kiedyś mówiło – czynu społecznego – opowiada Dorota Bukowiec. – Wiarę się wynosi z domu. Pamiętam, jak mama chodziła pięć kilometrów do kościoła w Kamieńsku. Zebraliśmy się w komitet budowy kościoła i po wielu staraniach udało się sformalizować sprawy budowy świątyni – wspomina Lucyna Krawczyk. – Systematycznie budowaliśmy naszą świątynię. Chodziliśmy po domach, prosząc o pomoc. Wynajęci byli budowlańcy, ale mężczyźni z naszej wioski byli najważniejsi, bo bez nich budowa nie posuwałaby się tak szybko – dopowiada. – Fachowcy budowali, a my pomagaliśmy. Z każdej wyznaczonej ulicy przychodziło do pracy dziesięciu, piętnastu „chłopa”. Nie było materiałów budowlanych, wszystko trzeba było załatwić. Ja, mój ojciec i mój syn zrobiliśmy podmurówkę obecnej zakrystii – mówi z satysfakcją Włodzimierz Krawczyk.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Fundamenty
Ksiądz Robert Foryś jest proboszczem od 12 lat. Uważa się za kontynuatora pionierskiej tradycji parafii. – Ksiądz Zenon Haraziak jako pierwszy zorganizował miejscową społeczność. Był duszpasterzem i organizatorem z krwi i kości. Parafianie serdecznie go wspominają. Został proboszczem i po roku zmarł. Ówczesne władze przeszkadzały w budowie. Którejś nocy milicjanci zabili deskami wszystkie drzwi do kościoła – ks. Foryś przywołuje realia stanu wojennego i zaznacza: – Na fasadzie kościoła jest tablica pamiątkowa poświęcona pierwszemu proboszczowi. Mamy też ulicę ks. Zenona Haraziaka i kaplicę jemu dedykowaną. Pamiętamy o nim w drugą niedzielę wielkanocną, kiedy przypada rocznica jego śmierci. Ksiądz Zenon zmarł 8 kwietnia 1984 r.
W tym roku zakończyła się w kościele wymiana posadzki, która pięknie współgra z odnowionym prezbiterium z ciekawym freskiem poświęconym tajemnicom życia Matki Bożej. W planach jest jeszcze remont atrakcyjnej, wolno stojącej dzwonnicy. Zapewne pierwszy budowniczy życzliwie akceptuje wszelkie prace na rzecz upiększenia i udoskonalenia miejsca kultu.
Praca i modlitwa
Reklama
– Wiara i Msza św. jest czymś, co mnie dopełnia. Nie ma nic, co mogłoby mi zastąpić niedzielne nabożeństwo – nie ma wątpliwości Dorota Bukowiec. – Przychodzę do kościoła, a wychodzę lżejszy i spokojniejszy – zwierza się Włodzimierz Krawczyk. Jerzy Flaszka pomagał przy budowie kościoła, m.in. przy zbrojeniu wieży-dzwonnicy, i jak zaznacza jego żona, Jadwiga, chodzą razem do kościoła, bo tak zostali wychowani. – Wiara jest dla nas ważna, bo na niej oparliśmy nasze życie, ona nas bardzo umocniła. Chwile dobre i złe powierzamy Bogu – przekonują Urszula i Rafał Więcek. Pan Rafał był ministrantem w parafii prawie dwadzieścia lat. – Z dziada pradziada jesteśmy wychowani w wierze i w niej są wychowywane wnuki. Pamiętam, kiedy kilka kilometrów chodziło się do kościoła w Kamieńsku, i nie było wymówek, że nie ma się siły, że się nie chce, że wiatr, deszcz i upał – wspomina niegdysiejszą gorliwość Maria Makowska i dodaje: – Nie mogłabym żyć bez wiary. Od 19 r. życia odmawiam Różaniec. Matka Boża mnie uzdrowiła i mam za co dziękować. Praca i modlitwa czynią człowieka. Organista Sławomir Tokarek podkreśla, że tutaj się czuje modlitwę wiernych: – W Chrzanowicach jest lepszy klimat do modlitwy niż w mieście, np. Łodzi, gdzie bywam u mamy. Tam wszyscy są anonimowi, a tutaj społeczność jest zorganizowana, zwłaszcza na modlitwie.
Parafianie ujmują proboszcza modlitwą i swoim samodzielnym śpiewem, kiedy nie ma organisty. – Patrząc na ich modlitwę i wiarę, można się wiele nauczyć. To wierni uczą nas gorliwego wypełniania obowiązków chrześcijanina. Czasami my, kapłani, odpuszczamy sobie, a wierni potrafią trwać przy Kościele i sakramentach – cieszy się swoimi podopiecznymi ksiądz proboszcz. Dostrzega też jednak braki: – W naszym kościele jest ładnie, ale są widoczne dziury – puste miejsca w ławce, luki po kimś, kto powinien z nami być; czekamy na niego. Spacerując czy jeżdżąc rowerem po terenie parafii, zatrzymuję się przy domach i rozmawiam z wiernymi – a mam ich ok. 900 osób. Po prostu pragnę wypełnić swoje powołanie. Dlatego jako kapłan wymagam. Nie mogę uczyć tylko dziewięciu przykazań, muszę mówić o wszystkich.
Wspólnota serca i rozumu
Reklama
– Wiadomo, że parafia to ludzie, a nie budynek, ale chrzanowiczanie wiele zrobili, by stworzyć dla siebie miejsce modlitwy i wychowania. Szkoła ma chyba największy, obok rodziny, wpływ na wychowanie dzieci i młodzieży, a Kościół nie uczy nic innego, jak odróżniać dobro od zła. Wiemy, że współczesny świat zamazuje te podziały. Rodzice i szkoła oraz parafia działają zatem na wspólnej płaszczyźnie uniwersalnych wartości. Uważam, że nasza parafia we współpracy z rodzicami i szkołą przez te czterdzieści lat pomagała skutecznie wychowywać swoich obywateli i wiernych – dzieli się swoimi przemyśleniami Klara Więcek, była dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Chrzanowicach.
– Młodzież jest kochana, ale ona ma dzisiaj jakieś inne priorytety. Jestem przekonana, że młodzi wrócą do Kościoła w odpowiednim czasie, by swoje życie przemyśleć w ciszy świątyni – mówi jakby w uzupełnieniu uwag dyrektorki Lucyna Krawczyk.
Na jubileusz
– Swego czasu dużo pisałam do Niedzieli – śmieje się Anna Klimas i dodaje: – Rozpoczęliśmy już przygotowania modlitewne do 40-lecia istnienia parafii, który to jubileusz będziemy obchodzić w przyszłym roku. – Wierni, jeśli się ich dobrze zachęci, mocno angażują się na rzecz parafii – cieszy się Anna Motylska, od 22 lat prezes parafialnej Akcji Katolickiej. – Jest nam tu razem bardzo dobrze. Parafia jest wspólnotą tradycyjną, dobrą, z zasadami, funkcjonującą na peryferiach archidiecezji częstochowskiej – śmieje się ks. Foryś i winszuje: – W związku z przyszłorocznym jubileuszem parafii życzyłbym moim wiernym umacniania wiary i stałej obecności w świątyni.