Przeszedłem wraz z przyjacielem pieszo ok. 500 km najstarszym szlakiem pielgrzymkowym Europy – Camino Francés do grobu św. Jakuba Apostoła w hiszpańskim Santiago de Compostela. Szlak ten, na odcinku przynajmniej 100 km pieszo, bądź 200 km rowerem, przebyło w ubiegłym roku 240 tys. osób z całego świata; w tym roku pewnie jeszcze więcej.
Na szlak wyruszyliśmy 7 lipca z hiszpańskiego Burgos. Kiedy o godz. 6 rano wyruszaliśmy na pierwszy, ponad 40-kilometrowy etap marszu, dystans niespełna 500 km dzielących nas od grobu św. Jakuba wydawał się czymś nierealnym, szalonym pomysłem, który w naszych głowach tkwił od lat i właśnie zaczynał się materializować.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Szliśmy wzdłuż ruchliwych dróg, polnymi ścieżkami i górskimi szlakami; przez malutkie wioski, zabytkowe miasteczka, przedmieścia i dzielnice dużych miast, cały czas podążając za żółtymi strzałkami i muszlami – symbolami Camino de Santiago. Na takiej trasie – w 40-stostopniowym upale, zmuszającym do wyruszania przed świtem, z 10-kilogramowym plecakiem, z dziennym dystansem rzadko krótszym niż 30 km, noclegami w zatłoczonych salach – człowiek redukuje swoje potrzeby do tych najbardziej podstawowych: jedzenie, pranie, mycie, sen. Pozostawia to ogromną przestrzeń, na którą rozlewają się potrzeby duchowe – odkrywanie Boga w swoim życiu i swojej drodze, w pięknie przyrody, w uśmiechu mijanych osób, w modlitwie, w chwilach kompletnej bezsilności i braku sił oraz nagłego ich przypływu. „Wystarczy ci Mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” – nie przypadkiem usłyszeliśmy te słowa z Listu św. Pawła w niedzielę poprzedzającą wędrówkę...
Camino to po hiszpańsku „droga”. Tak przecież Jezus mówił o sobie – „Ja jestem drogą” (por. J 14, 6). Komentując ten fragment Pisma Świętego, kard. Stanisław Dziwisz zwracał uwagę, że „drogi nie można nigdy wyprzedzić. Można iść szybciej, ale zawsze droga będzie jeszcze przed nami. (...) Jezus jest drogą! To znaczy, że muszę zrozumieć, że nie wolno mi pokazywać Mu, dokąd ma pójść, że nie wolno mi kierować Nim, że nie wolno mi przekonywać Go o tym, co jest najlepsze dla mojego życia”. Podporządkowanie się Jezusowi – drodze, to prawdziwa wartość i nauka. Przebycie camino, przejście jakiejkolwiek pielgrzymki pozwala uporządkować te prawdy i wartości. Warto pielgrzymować pieszo, warto modlić się własnym wysiłkiem i obolałymi nogami. Wysiłek fizyczny okazuje się niczym wobec wysiłku duchowego całego życia – drogi do Boga, który (jako droga) jest ciągle z nami, a zarazem ukazuje się nam jako cel.
22 lipca przed godz. 7 na placu katedralnym w Santiago uwijali się jedynie technicy przygotowujący wielki multimedialny spektakl z okazji uroczystości św. Jakuba. Nieco dziwnie patrzyli (a może już przywykli?) na dwójkę pielgrzymów, którzy stojąc przed świątynią śpiewają dziękczynne „Ciebie, Boga wysławiamy”. Chwilę później byliśmy w katedrze – niemal sami, swobodnie i bez pośpiechu mogąc podziękować Bogu, Maryi i św. Jakubowi, że pozwolił nam przeżyć te dwa tygodnie tak intensywnie, że cało i bezpiecznie dotarliśmy tu, aby przed relikwiarzem powierzyć przemożnemu Orędownikowi bagaż intencji swoich oraz powierzonych nam przez bliskich. 25 lipca, w uroczystość św. Jakuba, byliśmy już w Polsce, jednak chcieliśmy uczcić ten dzień modlitwą przy jego relikwiach – tych zagłębiowskich, w Sączowie. To była pointa naszej wędrówki, która teraz kwitnie i wydaje owoce. Wierzymy, że nie tylko w nas, ale także we wszystkich omadlanych, jak i tych, którzy modlitwą wspierali naszą pielgrzymkę.