Spotkania mają miejsce w gmachu Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Eucharystii na rozpoczęcie przewodniczył i homilię wygłosił ks. mgr inż. Mariusz Wyrostkiewicz.
Nawiązał do fragmentu Ewangelii o rozmnożeniu chleba. Podkreślił, że zanim Jezus rozmnożył chleb, już dziękował Ojcu za dokonany cud. – Istotny dla nas w tej Ewangelii jest również inny gest Jezusa. Oto bowiem Ten, który jest w stanie stworzyć z niczego, przywołuje swoich uczniów i pyta ich: Ile macie chlebów? On bowiem bazuje na tym, co posiada – mówił ks. Wyrostkiewicz, nawiązując do tematu głoszonej nauki: „Przekaz wiary we współczesnym świecie”. Podkreślił, że Bóg w życiu każdego człowieka działa inaczej. Ma wiele dróg dotarcia do niego a najbardziej pewna jest ta, która prowadzi do ludzkiego serca. Jezus potrafił zdobywać ludzkie serca, głosząc Ewangelię i robiąc cuda.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– My takich cudów robić nie potrafimy, ale możemy podzielić się tymi, które On uczynił w naszym życiu. Wiara bowiem rośnie – jak mówił Benedykt XVI – gdy przeżywana jest jako doświadczenie otrzymanej miłości i kiedy jest przekazywana jako doświadczenie łaski i radości. Doświadczenie Bożej miłości jest bowiem tym, co nadaje sens, odpowiada na różne pytania. Wielu ludzi podkreśla, że prawdziwie uwierzyli dopiero w dniu, gdy poczuli, że Bóg naprawdę ich kocha – mówił kapłan.
Reklama
Zaznaczył, że często nie rozumiemy różnych wydarzeń z naszego życia. Dopiero po czasie odkrywamy, że Boża logika jest pełna miłości. A kiedy tego doświadczymy, zrozumiemy, że ten dar Bożej miłości jest nie tylko moją własnością, ale również czymś, czym powinniśmy obdarowywać innych.
– Wielu naszych wychowanków nie poznało jeszcze tej miłości. Poszukują więc światła, które nada sens ich życiu. A zatem my, którzy sami otrzymujemy, jesteśmy powołani do tego, by dawać. Obdarowując, trzeba jednak być cierpliwym i o tę cierpliwość prosić Boga. Jeśli nie masz cierpliwości, to znaczy, że nie masz miłości – przekonywał ks. Wyrostkiewicz i podkreślał, że aby zaistniała miłość, potrzebne są trzy elementy: obecność, cierpliwość i pracowitość.
– Argument to coś, co przekonuje i pociąga do danej sprawy. Zwykle jest to jakieś prawne stwierdzenie, uczynione dobro, uznany fakt, odpowiednie wydarzenie. Ale w szczególnym sensie argumentem może być także człowiek. Doświadczamy tego w codziennym życiu – mówił ks. Wyrostkiewicz i podkreślał, że początkiem chrześcijaństwa był argument Osoby, spotkanie z Osobą. Ewangelia pokazuje, że Ci którzy spotkali Jezusa i widzieli Jego czyny, zaczynali wierzyć.
Reklama
– Analogicznie argumentem za wiarą są ludzie zjednoczeni z Bogiem poprzez naśladowanie Jezusa. Są oni świadkami, ponieważ poprzez swoje człowieczeństwo pokazują Kogoś innego. (…) Są dla nas przykładem, że można, umacniają naszą wiarę, a ich trudy i porażki pokazują, że świętość jest drogą dla niedoskonałych. Warto zatem w naszym nauczaniu argumenty nie tylko mieć, ale jednym z nich autentycznie być. Kiedy ja takim argumentem się stanę a kiedy nie? Większość młodych ludzi przyjdzie na lekcję, gdy uznają, że ten, kto ją prowadzi, to sensowny gość, którego warto posłuchać – przekonywał kapłan i podzielił się przykładami z własnego doświadczenia katechizacji w szkole i spotkań z młodymi ludźmi.
W drugiej części spotkania dr hab. Monika Przybysz z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie mówiła na temat Smartphonów w rodzinie i w szkole, pokazując w ciekawy sposób realne zagrożenia płynące z wirtualnego świata a ks. Mariusz Szypa, dyrektor Wydziału Katechetycznego przedstawił nową rzeczywistość nauczania religii i katechizacji. Zebrani zapoznali się też z propozycją Akademii Wartości.
Słowo do zebranych skierował bp Maciej Małyga. – Wiemy, że tłumy, do których jesteśmy posłani, nie zdają sobie sprawy ze swojego głodu, co jest dla nas często wielką trudnością. To znaczy, że Pan dał nam chleb, są ludzie głodni, ale po ten chleb mało kto wyciąga rękę. Ale z drugiej strony jest wielką nadzieją dla nas, że chleb, który dajemy jest Chlebem życia i że ten lud naprawdę jest głodny i naprawdę czeka na miłosierne spojrzenie naszego Pana. A to spojrzenie dokonuje się przez człowieka. Każdy z nas chce być takim znakiem nadziei. Pragnę wam bardzo podziękować za wasz trud. To jest misja szczególna, bardzo trudna. Jej owoców nie widzimy tu i teraz. Owoce należą do Pana i one są – mówił ksiądz biskup i życzył: – Życzę wam bardzo dużo nadziei. Dzisiejsza Ewangelia też o niej mówi. Gdy Pan Jezus bierze chleb i nie prosi Ojca o cud, tylko dziękuje, bo wie, że to się stało, albo stanie za chwilę.