Reklama

Miejski haracz

Powoli schodzi ze ,,społecznej wokandy" burzliwa dyskusja dotycząca abolicji podatkowej czy deklaracji majątkowych. W międzyczasie, oczekując na nowe propozycje ministerstwa finansów systematyzujące wiedzę na temat naszych zaległości względem Fiskusa, zastanówmy się, czy przypadkiem od lat nie jesteśmy płatnikiem dość osobliwego podatku, nie wykazywanego w żadnym rejestrze, ani deklaracjach PIT-u podatku od życia w stolicy, tudzież w innych metropoliach zwanego miejskim haraczem (w skrócie MH).

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Według Leksykonu Politologii pod redakcją Andrzeja Antoszewskiego i Ryszarda Herbuta podatki to "bezzwrotne przymusowe świadczenia pieniężne nałożone na obywatela oraz na podmioty prowadzące działalność gospodarczą przez państwo lub organ samorządu terytorialnego". W sensie politologicznym są one rodzajem wymuszonego poparcia dla systemu politycznego i umożliwiają realizację jego zadań: zapewnienie bezpieczeństwa, utrzymanie aparatu państwowego oraz systemu politycznego. Z reguły wspomniane obciążenia są jawne i wiążą się z naszym statusem społecznym oraz trybem życia. Już w średniowieczu mieszkańcy dużych osad musieli brać pod uwagę dodatkowe koszty związane z wyborem miejsca zamieszkania.
- Ludzie doskonale zdawali sobie sprawę, że duże skupiska miejskie będą służyły tylko tym, którzy potrafią stosować zasadę kompromisu i przyjmą za słuszne kształtujące się tu normy, w tym podatkowe - analizuje prof. Tomasz Gruszecki z Instytutu Ekonomii KUL.

Lokalne obciążenia

Reklama

Jak wyglądają współczesne normy podatkowe w stolicy? Na tak postawione pytanie można odpowiedzieć jedynie: "Wyglądają kiepsko, a kosztują słono". Przekonują się o tym codziennie wszyscy warszawiacy, zarówno posiadacze domków jednorodzinnych jak i mieszkańcy blokowisk, właściciele samochodów solidarnie z użytkownikami środków komunikacji miejskiej.
I tak podatek lokalny, którego maksymalne stawki zostały określone w stosownej ustawie oblicza się od powierzchni zajmowanego gruntu przez nieruchomość oraz w oparciu o jej wielkość. Stawki obowiązujące w warszawskich gminach są najwyższe w Polsce. Każdy wolny metr kwadratowy w stolicy ma swoją cenę. Nie przez przypadek zatem rząd zrezygnował z dodatkowych wpływów z tego tytułu i zaproponował, aby od przyszłego roku wspomniane stawki zwiększyć jedynie o poziom inflacji.
- Nie widzę w tym nic dziwnego, aby posiadacz domu jednorodzinnego na Mokotowie uiszczał z tego powodu wyższy podatek - analizuje prof. Gruszecki. To zrozumiałe. Nareszcie zmuszono nas do racjonalnego zarządzania gruntami. Miniona epoka nauczyła nas marnotrawstwa pod tym względem. Dowodem na poparcie tej tezy jest Ursynów z dziwną zabudową oraz brakiem należytego wykorzystania przestrzeni.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Quasi podatki

Bywają jednak quasi podatki, a raczej codzienne wydatki jak chociażby opłaty parkingowe, których nikt rozsądny nie zaliczyłby w poczet miejskich stałych obciążeń. W przeciwieństwie do wcześniej analizowanej definicji nie zasilają one kasy miejskiej i nie wspierają aparatu władzy w realizowaniu polityki społecznej a jedynie powiększają stan konta prywatnych przedsiębiorstw. Z opłat pobieranych przez Wapark do budżetu Warszawy trafia zaledwie co trzecia złotówka. Jeszcze gorzej jest z wyegzekwowanymi karami nałożonymi na kierowców, którzy nie posiadają kwitów parkingowych. Wspomnianymi "mandatami" firma obsługująca parkingi warszawskie również nie zamierza się dzielić. Dlaczego tak się dzieje? Warszawski samorząd nie jest udziałowcem Waparku, dlatego zmuszony jest tolerować tego typu zachowania monopolisty.
Na szczęście wykładnia prawa stara się poprawiać co bardziej absurdalne zapisy. Dzięki temu od niedawna osoby zameldowane na stałe w Gminie Centrum, a których samochody zostały zarejestrowane na tym terenie nie muszą płacić za postój w strefach płatnego parkowania. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że nie ma podstaw prawnych jednorazowo pobierana opłata 20 zł za identyfikatory umożliwiające bezpłatne parkowanie pod domem.

MH-utajony

Reklama

Jednak według prof. Gruszeckiego o wiele gorszą formą opodatkowania miejskiego są utajnione opłaty związane z eksploatacją lokali mieszkalnych. Wspomniane opłaty wzrastają w zastraszającym tempie i nie bez podstaw nazwane są przez zdesperowanych płatników haraczem miejskim.
Mieszkańcom popularnych blokowisk sen z powiek spędza wysokość czynszu, który jak informują wskaźniki statystyczne wzrósł o 14% w roku 2001, przy poziomie inflacji ok. 5%. Opłata za eksploatację mieszkania nie należy do katalogu wyszczególnionych podatków, ale ci, którzy co miesiąc regulują tego typu płatności odnoszą wrażenie, że skrupulatnie wyliczane koszty użytkowania lokali, opłat za zimną wodę, kanalizację, wywóz śmieci nie mają praktycznego uzasadnienia. Niemal 40% czynszu stanowią opłaty dla SPEC.
- Grozi nam monokultura narzucona - ocenia prof. Gruszecki. Dotąd nie można doprosić się instalacji wodomierzy czy mierników centralnego ogrzewania. A jeśli już nawet są, to zła infrastruktura i koszty dodane, sprawiają, że i tak musimy uiszczać wyższe opłaty.
Niedawno posiadaczy balkonów zelektryzowała wiadomość, iż o ich stan techniczny muszą troszczyć się sami, gdyż jak stanowi prawo balkon przylegający do danego mieszkania jest odrębną nieruchomością. Koszty koniecznego remontu mają zatem obciążać właściciela mieszkania a nie wspólnotę mieszkaniową.

Przyszłość rysuje się różowo

Pomysłodawcy miejskich podatków nie spoczęli na laurach i co jakiś czas występują z nową propozycją przypominającą mieszkańcom wielkich miast o wykorzystywanym przez nich przywileju życia w mieście.
Obowiązkowe ubezpieczenie mieszkania od katastrof to pomysł, na jaki wpadła Komisja Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych. Roczna składka w porównaniu z innymi obciążeniami nie należy do dużych, od 50 do 100 zł. Grunt, że w ten sposób z państwa zostanie zniesiony kolejny obowiązek - opieki nad ofiarami katastrof.

Klasa S, czyli życie w stolicy

Przyzwyczajono nas do tego, że życie w dużych miastach kosztuje, a szczególnie w stolicy, do której od kilku lat przybywają najwięksi inwestorzy. Warszawiacy płacą europejskie podatki i należą się im w związku z tym europejskie usługi - przekonywał jeden z kandydatów na stanowisko prezydenta Warszawy w ostatnich wyborach samorządowych. Europejskie podatki nie ułatwiają jednak życia w stolicy.
- Przez ponad rok mieszkałem w Londynie i widziałem, że wysokie koszty, jakie płacą mieszkańcy nie są wyrzucane w próżnię - wspomina prof. Tomasz Gruszecki z Instytutu Ekonomii KUL. - Co prawda płaciłem comiesięczny podatek w wysokości 90 funtów od zamieszkiwania w klasie drugiej w jednej z lepszych dzielnic Londynu, ale w zamian za to mogłem bezpłatnie korzystać ze wspaniale wyposażonej biblioteki miejskiej. Dobrze utrzymane metro oraz czyste ulice to wizytówka Londynu. Do tego typu prac porządkowych byli zatrudniani bezrobotni. U nas ulice wyglądają tak, jakby współczynnik bezrobotnych był bardzo niski.

Przeprowadzki

Do niedawna wysokie koszty utrzymania w Warszawie rekompensowało procentowo wyższe wynagrodzenie płacowe w stosunku do innych rejonów Polski. Dzisiaj sytuacja nie wygląda już tak różowo. Firmy, które posiadają przedstawicielstwa w całym kraju wyrównują "średnią płacę warszawską" do średniej krajowej, ewentualnie wdrażają nowe rozwiązania:
- W celu redukcji kosztów zaproponowano nam przeniesienie się do Krakowa - mówi pracownik departamentu marketingu jednego z banków mających swoje oddziały w Warszawie. - Tam czekały na nas już służbowe mieszkania i pensje niższe o 40%. Zarząd banku w ten sposób redukował dodatkowe koszty związane z utrzymaniem biura w stolicy. Alternatywą było pozostanie bez żadnej pracy, dlatego większość z nas zgodziła się na takie przejściowe rozwiązanie, byle dalej od Warszawy.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dlaczego godzina dziewiąta jest godziną piętnastą?

Niedziela lubelska 16/2011

Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia. Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka. Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
CZYTAJ DALEJ

Trzeba nam za przykładem Jezusa być gotowym na swoją Getsemani

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Grażyna Kołek

Rozważania do Ewangelii J 18, 1 – 19, 42.

Piątek, 18 kwietnia. Wielki Piątek
CZYTAJ DALEJ

Baranek pokonał nasze oddalenie od Boga

2025-04-18 22:17

Magdalena Lewandowska

Punktem kulminacyjnym liturgii była adoracja krzyża.

Punktem kulminacyjnym liturgii była adoracja krzyża.

– Jezus jest świątynią, ofiarą, arcykapłanem. To On rozwiązuje podstawowy problem człowieka, naszego wielkiego oddalenia od Boga – podkreślał podczas liturgii Wielkiego Piątku bp Maciej Małyga.

Liturgii Wielkiego Piątku w katedrze wrocławskiej przewodniczył bp Maciej Małyga – to jedyny dzień w roku, kiedy Kościół nie sprawuje Eucharystii. Razem z nim modlił się metropolita wrocławski abp Józef Kupny, bp Jacek Kiciński, kapłani, siostry zakonne i wierni. Punktem kulminacyjnym liturgii była adoracja krzyża.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję