Reklama

Źle się dzieje Polakom na Litwie

Tocząca się od lat dyskusja na temat relacji polsko-litewskich i roli, jaką w tych relacjach pełni polska mniejszość na Litwie, uległa w ostatnich dniach znacznemu zaostrzeniu

Niedziela Ogólnopolska 38/2011, str. 38-39

Archiwum Stowarzyszenia Wspólnota Polska

Ostra Brama w Wilnie

Ostra Brama w Wilnie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rola prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, w jakiej przyszło mi od pewnego czasu zabierać głos w sprawach Polonii i Polaków żyjących poza granicami Polski, pozwala na utrzymanie optyki nieco odmiennej od oficjalnych rzeczników instytucji państwowych, daje także możliwość utrzymania opinii niezależnej od aktualnych tendencji w polityce zagranicznej i bardziej gruntownego uwzględnienia stanowiska najbardziej zainteresowanych, mianowicie Polaków na Litwie.

Cienie przeszłości

Wypada stwierdzić, że rzeczywiście przez lata funkcjonowaliśmy w przekonaniu, iż relacje polsko-litewskie należą do fundamentalnych w polityce obydwu państw. Wynikało to zarówno z intensywności bieżących kontaktów, deklaracji polityków, przekonania elit o wspólnocie interesów wobec państw „starej” UE i Rosji, jak i z dwóch czynników częściowo wymykających się chłodnej, dyplomatycznej analizie - wspólnej historycznej przeszłości oraz obecności licznej polskiej mniejszości na Litwie. Owa wspólna przeszłość, utrwalona w zbiorowej świadomości raczej literaturą i sztukami wizualnymi niż rzetelną wiedzą historyczną, powoduje, że Polacy przyjęli całe dziedzictwo Rzeczypospolitej Obojga Narodów w głębokim przekonaniu, że ich stosunek do tego tworu politycznego i spadku po nim podzielają z nimi pozostałe, zamieszkujące rozległe ziemie I Rzeczypospolitej narody - Litwini, Białorusini i Ukraińcy. Zapominamy często o kosztach poniesionych przez owe narody, zarówno politycznych, jak i kulturowych, o urazach i kompleksach, które na kształt polityki wpływają podobnie jak z rozmysłem kalkulowane interesy.
Wracając do uchodzącego dotąd za pewnik sformułowania o strategicznym partnerstwie, bierzemy pod uwagę właśnie owe kalkulacje oraz własne emocje, pomijając litewskie urazy wyniesione z czasów wspólnej państwowości i z trudnych do zaakceptowania przez Litwinów początków XX-wiecznej państwowości obydwu narodów.
Wydaje się, że Polska, dostrzegając i ceniąc ową strategiczną wspólnotę interesów, wykazywała wiele dobrej woli, starając się brać pod uwagę litewskie emocje, i nie używała dotąd form ultymatywnych w rozmowach na temat problemów dotyczących polskiej mniejszości na Litwie. Na pewno trudno, przy założeniu dobrej woli, traktować ustanowienie Karty Polaka jako wrogie i nacechowane imperializmem posunięcie polskiej dyplomacji. Karta nie jest wymierzona w cokolwiek, jest jedynie poświadczeniem wielu uprawnień, dla których celem nadrzędnym jest pomoc w kultywowaniu tożsamości narodowej Polaków na Wschodzie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Sprawy, które nas dzielą

Problemy dzielące Polskę i Litwę to - obok pisowni imion i nazwisk w języku polskim, polskiej pisowni nazw miejscowości i ulic oraz kontrowersyjnej ustawy o szkolnictwie - także mająca fundamentalne znaczenie kwestia zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie. Przy czym, o ile mówimy o trzech pierwszych spornych tematach, to trzeba przyjąć, że są one wyrazem długofalowej polityki litewskiej, której celem jest stopniowe pozbawianie mniejszości przywilejów pomagających utrzymywać tożsamość narodową i doprowadzenie do rozłożonej na kilka pokoleń lituanizacji tutejszych Polaków. Część litewskich polityków mówi nawet w tym przypadku o przywróceniu zbłąkanych Litwinów na łono macierzy. Nieco innej natury jest spór dotyczący zwrotu ziemi. Mamy tu do czynienia z próbą uczynienia Polaków przedmiotem praw czy też specjalnych praktyk urzędniczych, wykluczających równe traktowanie wszystkich obywateli w kwestii reprywatyzacji ziemi w Wilnie i okolicach. Oczywiście celem tej polityki jest ekonomiczne osłabienie Polaków na Wileńszczyźnie i wymuszona zmiana stosunków demograficznych, z korzyścią dla etnicznych Litwinów.
Żaden z tych problemów nie jest nowy. Próby ich rozwiązania podejmowano także w przeszłości. O pisowni nazwisk i nazw miejscowych, a także o pozbawianiu Polaków z Wileńszczyzny dziedzictwa materialnego pisano już wielokrotnie. Odniosę się tutaj do pojawiającego się twierdzenia, że jedyny nowy problem w relacjach polsko-litewskich to przepisy ustawy o szkolnictwie. Ustawa w istocie jest nowa, natomiast procesem wieloletnim jest konsekwentna polityka litewskich władz oświatowych zmierzająca do osłabienia polskiego szkolnictwa na Wileńszczyźnie, do obniżenia jego atrakcyjności w oczach rodziców i uczniów, do umniejszania w procesie kształcenia roli języka polskiego jako wykładowego. Nowa ustawa jest jedynie kolejnym krokiem zaostrzającym kurs realizowany od kilkunastu lat. Wystarczy wspomnieć, że cały proces inwestycyjny w szkołach polskich na Litwie został przerzucony na barki samorządów lokalnych, w których większość mają Polacy, oraz na państwo polskie, które za pośrednictwem Senatu RP i „Wspólnoty Polskiej” wyremontowało i zmodernizowało już chyba wszystkie polskie szkoły na Litwie. W tym samym czasie, gdy władze litewskie odmawiały przyznania funduszy na działalność inwestycyjną w szkołach polskich, realizowano budowy nowoczesnych litewskojęzycznych szkół w miejscowościach w większości zamieszkanych przez Polaków. Celem tej działalności było przeciągnięcie polskich dzieci do szkół litewskich i zamknięcie, z braku uczniów, szkół polskich. Wiadomo, że nakłady na jednego ucznia w szkołach mniejszościowych muszą być nieco wyższe niż w pozostałych. Jest to naturalne wszędzie tam, gdzie dba się o wyrównanie statusu szkół i poziomu nauczania. Władze litewskie nie przyjmują tego do wiadomości, przerzucając ciężar wspierania tych szkół na polskie organizacje pozarządowe i budżet polonijny Kancelarii Senatu RP.

Przykręcanie śruby

Obserwując politykę litewską wobec polskiego szkolnictwa, trudno zgodzić się z wyrażanym niekiedy przekonaniem, że w innych spornych sprawach - pisowni nazwisk i nazw miejscowych - istniała po stronie litewskiej rzeczywista wola załatwienia tych spraw w duchu poszanowania praw mniejszości narodowych. Minione kilkanaście lat, poczynając od przywoływanej umowy z kwietnia 1994 r., to ciąg niespełnianych deklaracji i obietnic, którym towarzyszy równoczesne stopniowe i konsekwentne przykręcanie śruby. Przedmiotem tych praktyk był nie tylko prezydent Lech Kaczyński. Wszystkie oficjalne wizyty polskie - na szczeblu prezydentów, marszałków i premierów - zawierały zawsze pakiet spraw dotyczących Polaków na Litwie. Efekty składanych podczas rozmów zapewnień zdążyliśmy już poznać. Odrzucenie przez sejm litewski ustawy o pisowni nazwisk zgłoszonej przez rząd Andriusa Kubiliusa, odrzucenie między innymi głosami partii tworzącej rząd, wpisuje się w cały szereg wydarzeń, które w ciągu lat stopniowo pogarszają status polskiej mniejszości na Litwie. O ile można przyjąć, że w istocie cele i priorytety w polityce zagranicznej Litwy ulegają zmianie, o tyle trudno się zgodzić, że w ślad za tym zmienia się polityka wobec polskiej mniejszości. Polityka ta od lat jest konsekwentna i zmierza do jednego celu, zmianie uległa jedynie forma: z „pełzającej” na całkowicie jawną. Litwa przestała postrzegać Polskę jako strategicznego partnera, państwowym relacjom polsko-litewskim nadała inny niż w przeszłości status, zrezygnowała zatem ze stosowania swoistego znieczulenia w realizacji swej polityki wobec polskiej mniejszości. Zmieniły się również priorytety polskie. Nie można zaakceptować pojawiającego się na Litwie stwierdzenia, że obydwa państwa przestały walczyć z Rosją i dlatego ich sojusz się rozpadł. Litwa i Polska walczyły nie z Rosją, a o prawo do własnej podmiotowości w polityce międzynarodowej, o ochronę własnej przestrzeni ekonomicznej i zachowanie kontroli nad strategicznymi gałęziami gospodarki. I walczą o to nadal, jedynie inaczej i w różny sposób zdefiniowały środki wiodące do celu. W moim głębokim przekonaniu, zmiana ta nie przyniosła w efekcie zmiany statusu Polaków na Litwie - uczyniła go jedynie lepiej widocznym, by nie rzec - dla wszystkich bardziej oczywistym. Pozostaje pytanie, czy w polityce polskiej idea „jagiellońska” została zastąpiona przez „piastowską” i jak ta zmiana wpłynęła na mniejszość polską na Litwie. Zmiana kierunków w istocie nastąpiła, zapowiadał to zresztą minister Radosław Sikorski w ogłoszonym swego czasu w „Gazecie Wyborczej” tekście. Zmiana taka jednak, sama w sobie, nie implikuje chłodu w relacjach z Litwą. Chłód ten na wielu płaszczyznach - choćby sprawa mniejszości polskiej czy inwestycji Orlenu - istniał już wcześniej i wynikał z innych uwarunkowań. Obydwie strony w istocie zaczęły inaczej reagować na stare problemy. Nie można przyjąć tezy, mówiącej, jakoby Polska budowała w przeszłości dobre relacje z Litwą kosztem polskiej mniejszości na Wileńszczyźnie. Bardziej zasadne jest tutaj twierdzenie, że ciepłe relacje z Litwą były, w opinii polskich polityków, korzystne dla żyjących tam Polaków i stopniowo powinny doprowadzić do pozytywnego dla nich rozwiązania wszystkich spornych spraw. Nie stało się tak, ponieważ, jak już wspomniałem, polityka litewska w tym względzie nie uległa większym zmianom, a obecne władze litewskie uczyniły ją jedynie bardziej jawną. O ile można autorom polskiej polityki wobec Litwy zarzucić w przeszłości pewną naiwność, o tyle przymykanie oczu na dzisiejsze oczywiste w wymowie posunięcia litewskie byłoby już ostentacyjnym wyrazem braku troski o los rodaków na Litwie. To oczywiste, że obydwu narodom niezbędna jest, prowadzona przez uczonych, a nie polityków, dyskusja o wielu odmiennie interpretowanych wydarzeniach z przeszłości, być może nawet o tak karkołomnym pomyśle, jak polska autonomia na Litwie uzgodniona jakoby przez Jaruzelskiego i Gorbaczowa. Nie można jednak przyjąć tezy, że dopiero dyskusja taka da w efekcie poprawę statusu Polaków na Litwie i odmieni w tym względzie politykę litewskich władz. Podobnie jak powstanie na Litwie i w Polsce narodów obywatelskich. Z racji historycznych uwarunkowań nie nastąpi to prędko ani w Polsce, ani na Litwie, i odsunięcie do tego czasu spełnienia oczekiwań polskiej mniejszości na Litwie nie wróży jej długiego trwania.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież: bł. Rajmund Llull uczył, jak służyć Panu i być szczęśliwym

2024-05-03 16:49

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

Również i ten, kto zostaje papieżem, musi nadal dążyć do spotkania z Panem, do pełnego oddania się służbie Bożej - przyznał Franciszek na audiencji dla członków Fundacji Blanquerna z Uniwersytetu Rajmunda Llulla. Papież odniósł do postaci patrona tego barcelońskiego uniwersytetu. Bł. Rajmund Llull żył na przełomie XIII i XIV w. Był katolickim filozofem, matematykiem i pisarzem.

Tytułowym bohaterem jego napisanej w języku katalońskim powieści był Blanquerna, który zmagając się z różnymi problemami i pokusami dąży do chrześcijańskiej doskonałości. Zostaje też papieżem i reformuje Kościół.

CZYTAJ DALEJ

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski - historia zawierzenia Matce Bożej

[ TEMATY ]

Matka Boża

3 Maja

zawierzenie

Krzysztof Świertok

Klementyńskie korony (replika) nałożone na Obraz Jasnogórski, 28 lipca 2017 r.

Klementyńskie korony (replika) nałożone na Obraz Jasnogórski, 28 lipca 2017 r.

Kościół katolicki w Polsce 3 maja obchodzi uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Uroczystość ta została ustanowiona przez Kościół na prośbę biskupów polskich po odzyskaniu niepodległości po I wojnie światowej. Nawiązuje do istotnych faktów z historii Polski - ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza, zawierzenia Polski Matce Bożej na Jasnej Górze przez prymasa Wyszyńskiego oraz nowego Aktu Zawierzenia Narodu Polskiego Matce Bożej, którego dokonał obecny przewodniczący KEP z okazji 1050-lecia chrztu Polski - abp Stanisław Gądecki.

W czasie najazdu szwedzkiego, 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej, przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej, król Jan Kazimierz złożył uroczyste śluby, w których zobowiązywał się m.in. szerzyć cześć Maryi, wystarać się u papieża o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, a także zająć się losem chłopów i zaprowadzić w państwie sprawiedliwość społeczną.

CZYTAJ DALEJ

Drogi miłości

2024-05-03 20:56

ks. Jakub Nagi

Brat

Brat

Jak podkreśla ks. Krystian Winiarski, prefekt WSD w Rzeszowie, film rzeszowskich alumnów ma służyć najpierw refleksji nad życiowym powołaniem, które dla chrześcijan jest przede wszystkim powołaniem do świętości. W życie każdego człowieka wpisane jest także powołanie szczegółowe: do małżeństwa, kapłaństwa, życia konsekrowanego, a może do samotności, które też wymaga rozeznania, odkrycia i decyzji, by tą konkretną drogą iść przez życie.

„Pytania, emocje, rozterki, lęk przed podjęciem decyzji. To wszystko towarzyszy młodemu człowiekowi, który zastanawia się jaką życiową drogę wybrać, czy odpowiedzieć na powołanie, także to do kapłaństwa. O tym chcieli opowiedzieć swoim kolegom klerycy, którzy rozpoczynają swoją formację w seminarium” – wyjaśnia ks. Krystian Winiarski.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję