Po pierwsze, Pan ukazuje się jako człowiek podobny do innych ludzi. Razem z uczniami odbywa drogę do Emaus, pozwala Tomaszowi dotykać swych ran, a nawet - według Łukasza - każe sobie podać kawałek ryby do zjedzenia, ażeby dowieść prawdziwości swego ciała.
Według tych samych opowiadań, nie jest jednak takim samym człowiekiem, jakim był przed śmiercią. Uderza przede wszystkim fakt, że uczniowie w pierwszej chwili nie rozpoznają Go. Jest tak nie tylko w wypadku dwóch uczniów z Emaus, lecz także w spotkaniu z Marią z Magdali, a potem ponownie nad jeziorem Genezaret: „A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus” (J 21, 4). Dopiero kiedy Jezus kazał im ponownie wypłynąć na głęboką wodę, poznał Go umiłowany uczeń: „Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!»” (J 21, 7). Jest to, można by powiedzieć, rozpoznawanie od wewnątrz, które jest jednak nadal spowite tajemnicą. W rzeczy samej, po połowie, gdy Jezus zaprasza ich do jedzenia, panuje dziwna atmosfera obcości. „Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan” (J 21, 12). Wiedzieli od wewnątrz - nie z racji Jego wyglądu ani dlatego, że uważnie Mu się przyjrzeli.
Tej dialektyce poznawania i niepoznawania odpowiada sposób ukazywania się. Jezus przychodzi przez drzwi zamknięte, staje niespodziewanie pośrodku nich. I w ten sam sposób niespodziewanie odchodzi - tak właśnie zakończyło się spotkanie w Emaus. Jest kimś w pełni cielesnym. Jednakże nie jest związany prawami, którym podlegają ciała, prawami przestrzeni i czasu. W tej zaskakującej dialektyce tożsamości i odmienności, rzeczywistej cielesności i wolności od uwarunkowań ciała, przejawia się szczególna, tajemnicza istota nowej egzystencji Zmartwychwstałego. Prawdą jest jedno i drugie: Jest takim samym cielesnym Człowiekiem, i jest kimś Nowym, tym, który przeszedł do nowego rodzaju egzystencji.
Ta dialektyka, należąca do istoty Zmartwychwstałego, jest w tych opowiadaniach przedstawiona wręcz nieporadnie i w tym właśnie ukazuje się jej prawda. Gdyby Zmartwychwstanie trzeba było wynaleźć, wtedy cały akcent zostałby położony na wymiar pełnej cielesności, na bezpośrednią rozpoznawalność, a nadto wymyślono by może jakąś szczególną moc, jako znak rozpoznawczy Zmartwychwstałego. Jednak w charakteryzującym wszystkie teksty zestawianiu kontrastów doświadczanej rzeczywistości, w tajemnym współistnieniu odmienności i tożsamości, przejawia się nowy rodzaj spotkania, który z perspektywy apologetycznej wydaje się raczej niewygodny, niemniej tym łatwiej wyczuwamy w nim autentyczny opis przeżywanego doświadczenia.
Fragment książki autorstwa papieża Benedykta XVI pt. „Jezus z Nazaretu”, część 2, str. 282n, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2011.
Pomóż w rozwoju naszego portalu