Liberalny rynek finansowy nie jest miejscem bezpiecznym dla ludzi, którzy nie potrafią się na nim sprawnie poruszać. Żeby być precyzyjnym - ostatni kryzys finansowy udowodnił, że nie jest to miejsce bezpieczne dla nikogo, w tym również, a może przede wszystkim, dla tych, którzy dotąd radzili sobie na nim doskonale, a z wolnego rynku uczynili ikonę i wartość najwyższą. To właśnie w najbardziej liberalnej gospodarce świata - w USA - najszybciej skompromitowały się te idee ekonomiczne, według których niewidzialna ręka rynku miała być receptą na wszystko. I choć polska gospodarka wypadła w tym kryzysie całkiem nieźle na tle krajów „starego” Zachodu, nie oznacza to, że jesteśmy u siebie bezpieczni.
Ma to swój wymiar zarówno w skali makro - we wciąż niepewnej stabilności finansowej całego kraju, jak i w skali mikro - w poczuciu bezpieczeństwa pojedynczego obywatela. W zderzeniu z wielką korporacją, taką jak bank, ów obywatel bywa wręcz bezbronny. Bank zaś - zwłaszcza w dobie kryzysu - nie da klientowi taryfy ulgowej. Nie raz i nie dwa banki komercyjne dowiodły, że w walce o własne dochody nie cofną się przed manipulacją, podstępem czy nawet oszustwem. Trzeba zatem wiedzieć, jak sobie w tej konfrontacji radzić, czego unikać, na co bacznie zwracać uwagę i komu naprawdę można zaufać.
Na szczęście klient, nawet ten czujący się w świecie finansów obco, nie jest sam - może bowiem liczyć na pomoc instytucji, których celem nie jest wyłącznie maksymalizacja komercyjnego zysku. Są firmy, dla których słowo „inwestycja” nie wiąże się z zyskiem za wszelką cenę, ale z koniecznością pozostania wiernym pewnym zasadom. Są instytucje finansowe odwołujące się w swej codziennej praktyce do etyki i są instytucje non profit, gdzie interesy instytucji finansowej nie muszą górować nad niczyim dobrem, ani być załatwiane niczyim kosztem. Są ludzie gotowi - bezinteresownie dzieląc się własnym doświadczeniem - wskazać dobrą drogę innym, którzy z finansami radzą sobie gorzej. Są wreszcie sposoby, by odnaleźć się w świecie biznesu o własnych siłach - choćby odwołując się do niesłusznie zdeprecjonowanej w minionej epoce idei spółdzielczości - i udowodnić, że nikt nie musi być dożywotnio skazany na wykluczenie z rynku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu