Reklama

Splamione ornaty

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Zbigniew Suchy: - Socjologowie komentujący wyniki sondażu przeprowadzonego ostatnio przez Gallup International Association, w którym pytano m.in. o poparcie dla hierarchii, przyczyn tego - tylko 10-procentowego poparcia upatrują w politykowaniu na ambonie, domaganiu się, aby ocena z religii liczyła się do średniej ocen, lustracji itp...

Abp Józef Michalik: - I oczywiście oczekują większego otwarcia, ba, akceptacji biskupów w sprawach trudnych, niewygodnych, zmuszających do rewizji przyzwyczajeń i sumienia. Ale na tym polu warto się narażać, bo z perspektywy czasu ta wierność zasadom przyniesie owoc. Trudniejszą sprawą jest przyznanie się do porażek, zaniedbań i win czy nieumiejętności.

- Wymowna jest tutaj pełna poetyckiej wprost metaforyki wypowiedź pana doktora z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, który przyczynę tego nikłego poparcia widzi także w Radiu Maryja. Zacytujmy ten literacki passus: „Działalność toruńskiego kaznodziei to największa plama na ornatach polskich biskupów”.

- Komentując może nieco złośliwie to stwierdzenie, warto zauważyć, iż szkoda, że wybitny socjolog nie obwinił nas, biskupów, za niesprawiedliwe płace pielęgniarek, nieuczciwe prywatyzacje kopalń, cukrowni i hut, korupcję, antyklerykalizm i antypolonizm całego pokolenia „autorytetów” prasowych.
Ta wypowiedź to typowy przykład szantażu skierowanego do biskupów, z pogróżką w podtekście: ruszajcie się, róbcie coś, bo stracicie popularność, bo się odwrócimy od was, jeśli nie zamkniecie niewygodnej dla nas radiostacji. Cóż, widać, że inkwizytorów nigdy nie brakuje.
Kiedy Jan Paweł II mianował mnie biskupem, uważałem za stosowne natychmiast skierować do moich nowych diecezjan gorzowskich pierwszy list. Był bardzo szczery, wprost spontaniczny, a powiedziałem w nim, że chcę być radykalnie wierny Prawdzie, ale po pierwszej refleksji dopisałem jeszcze słowa: w miłości. Twierdzenie, którym profesor Uniwersytetu „obdarza” kapłana, jest w moim przekonaniu pozbawione prawdy i miłości.
Przecież Radio Maryja i TV Trwam - dzieła Ojca Dyrektora „Kaznodziei toruńskiego” mimo niedociągnięć czy ludzkich niedoskonałości pełnią ważną, potrzebną i pozytywną funkcję formacyjną, którą można i trzeba doskonalić, ale nie wolno krzywdzić dyskwalifikacją, fałszywą oceną i decyzjami. Pomijając inne pozytywne aspekty Radia Maryja, trzeba zwrócić uwagę na okoliczność, że jako niezależne realizuje funkcję pomocniczą i to bardzo ważną w demokratycznym społeczeństwie, reprezentując krytyczny punkt widzenia. Jego nieszczęściem będzie zawsze chęć bycia „obok” oficjalnej duszpasterskiej linii Kościoła czy związanie się z jakąś partią, co biskupi od zawsze wypisują „na swoich ornatach”, bądź przekroczenie zasad wierności wierze i etyce Kościoła, czego Radiu Maryja dotychczas nikt nie zarzucał.
Realizowanie społecznej nauki Kościoła jest związane z czynną obecnością świeckich, ale i duchownych w życiu społecznym i w polityce. To jest zresztą obowiązek, który podejmuje cały Kościół, a także Radio Maryja. Cały wysiłek oponentów skoncentrowany jest na tym, aby wpływowe środki przekazu były po „mojej” stronie, popierały „moją” partię, a przynajmniej jej nie krytykowały. Wyważyć te sprawy nie jest łatwo, choć trzeba. Spokojny dialog pomaga dojrzewać nam i „im” i może pozwoli udoskonalić relacje między twórcami, zwolennikami, przyjaciółmi i przeciwnikami Radia Maryja.

- Może to dobra okazja, żeby zwerbalizować to, co krąży wśród wiernych. Ta metaforyczna plama to - zdaniem wielu wierzących - lęk hierarchii przed toruńskimi mediami. Mówi się wprost, że to media biskupów emerytów. Czy boicie się ujawnić swoje poparcie?

- Jeśli mogę nie dziwić się ludziom, to nie mogę tej ulgi zastosować wobec Księdza Redaktora. Wiele razy rozmawialiśmy już na ten temat i jak widać - nadal są rozbieżności. Więc raz jeszcze powtórzę: Nie, nie boimy się tych mediów i nie zabraniamy im obecności w różnych miejscach naszych diecezji. Nie dyskryminujemy księży, którzy te media zapraszają, chociaż doceniamy dyskrecję duszpasterzy i lojalność w wysiłku pełnego ueklezjalniania i Radia Maryja, i „Tygodnika Powszechnego”, czy innych zbyt „niezależnych” grup. Nie możemy jednak, co sugeruje to pytanie, powielać komunistycznej mentalności unifikacji postaw, tworzenia „jedynie słusznych” środków społecznego komunikowania. Radio Maryja i TV Trwam są mediami Zgromadzenia Redemptorystów. Powstały w czasach społecznego „głodu” na katolickie media, w okresie kiedy istniejące media nie satysfakcjonowały wielkiego, społecznego zapotrzebowania naszych wiernych. Stąd stanowią dziś miejsce spotkania wielu milionów ludzi, którzy nie odnaleźli się w natłoku komercyjnej rzeczywistości, w której i ja się odnaleźć niekiedy nie mogę, dla której ważniejszy od prawdy, interakcji, szacunku dla słowa jest marketing zdobywania słuchacza czy widza za wszelką cenę. Ci nieodnalezieni to bynajmniej nie - jak się próbuje wmówić - prostacy, ale w zdecydowanej większości ludzie inteligentni, myślący, szanujący ten otrzymany od Boga dar, to ludzie wrażliwi na chrześcijański świat wartości, i wreszcie często ofiarni patrioci, przeżywający boleśnie niszczenie sprawdzonych, tradycyjnych wartości świata w sercach rodaków.
Biskupi są pasterzami, dla których ważni są wszyscy ludzie - zarówno wierzący, jak i szukający wiary, a także niewierzący, ludzie dobrej woli, uporczywie poszukujący swojego miejsca w świecie. Bezkrytyczne, może nawet emocjonalne zaangażowanie się w jedno medium może grozić zmarginalizowaniem, a nawet utratą wrażliwości na tych najbardziej potrzebujących. Stąd nasza cierpliwa i życzliwa obecność przy mediach toruńskich, ale i cierpliwość duszpasterska wobec innych środków przekazu podających się za związane z Kościołem. Uważam tę sytuację za zwyczajną i korzystną. Nie „uzależniając” się od „imperium” kaznodziejów z Torunia, Krakowa, Warszawy czy Gdańska, możemy wiele pomóc, zasugerować, czasem skrytykować. Wszyscy oni są potrzebni Kościołowi doskonalsi i doskonalący się, i to zarówno w swej fachowości, jak i wierności.
Nie wiem, czy Ksiądz śledził medialne relacje na temat rzekomego sceptycyzmu nowego prowincjała Redemptorystów wobec Radia. Zanim on sam się wypowiedział, już spekulowano, a tak naprawdę „podpowiadano”, ujawniano, jakie oczekiwania mają liberałowie i co powinien zrobić, aby znaleźć ich łaskawe poparcie. Prowincjał nie dał się uwikłać i udzielił wywiadu stonowanego i życzliwego zarówno dla Radia i Telewizji, jak i dla całej wielkiej akcji edukacyjnej, którą też trzeba dostrzec i widzieć w niej wielką szansę.
Konkluduję: nie boimy się toruńskich mediów. Jako biskup muszę jednak widzieć także tych, którzy tych mediów nie lubią, czy wręcz nienawidzą, i mieć nadzieję, że czas pomoże im wszystkim dojrzewać, a życzliwy dystans zmobilizuje katolickie media do większej aktywności ewangelizacyjnej, która powinna odbywać się w miłości.
Poza tym ludzie są myślący i wiedzą, że chęć udoskonalenia biskupów, kapłanów, katolików świeckich i ich postaw, a także Radia Maryja pochodzi od Ducha Świętego („Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48), zaś walka z Radiem zrodziła się z innych motywacji, a styl nienawiści nigdy nie charakteryzuje ludzi Kościoła i to mądremu powinno wystarczyć, i nie trzeba tu dodatkowych pouczeń biskupów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: zaproszenie na uroczystość Królowej Polski

2024-04-29 12:48

[ TEMATY ]

Jasna Góra

uroczystość NMP Królowej Polski

Karol Porwich/Niedziela

Na Maryję jako tę, która jest doskonale wolną, bo doskonale kochającą, wolną od grzechu wskazuje o. Samuel Pacholski. Przeor Jasnej Góry zaprasza na uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski 3 maja. Podkreśla, że Jasna Góra jest miejscem, które rodzi nas do wiary, daje nadzieję, uczy miłości, a o tym świadczą ścieżki wydeptane przez miliony pielgrzymów. Zachęca, by pozwolić się wprowadzać Maryi w przestrzeń, w której uczymy się ufać Bogu i „wierzymy, że w oparciu o tę ufność nie ma dla nas śmiertelnych zagrożeń, śmiertelnych zagrożeń dla naszej wolności”.

- Żyjemy w czasach, kiedy nasza wspólnota narodowa jest bardzo podzielona. Myślę, że główny kryzys to kryzys wiary, który dotyka tych, którzy nominalnie są chrześcijanami, są katolikami. To ten kryzys generuje wszystkie inne wątpliwości. Trudno, by ci, którzy nie przeżywają wiary Kościoła, nie widząc naszego świadectwa, byli przekonani do naszych, modne słowo, „projektów”. To jest ciągle wołanie o rozwój wiary, o odrodzenie moralne osobiste i społeczne, bo bez tego nie będziemy wiarygodni i przekonujący - zauważa przeor. Jak wyjaśnia, jedną z głównych intencji zanoszonych do Maryi Królowej Polski będzie modlitwa o pokój, o dobre decyzje dla światowych przywódców i „byśmy zawsze potrafili budować relacje, w których jesteśmy gotowi na dialog, także z tymi, których nie rozumiemy”.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Byśmy byli jedno

2024-04-29 10:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Instytut Pamięci Narodowej przygotował widowisko słowno-muzyczne poświęcone historii Kościoła w czasach komunizmu. Inscenizacja miała miejsce w kościele pw. Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus i Świętego Jana Bosko w Łodzi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję