Ludzie się tak zachowują, jak my im na to pozwalamy i jak ich traktujemy. Każde pokolenie tworzy własną kulturę wzajemnych odniesień - bardziej lub mniej ambitną, bardziej lub mniej tandetną.
Jak to jest w naszych czasach?
Żyjemy w kulturze tu i teraz, w kulturze, którą nie obchodzi, co było wczoraj - ważna jest teraźniejszość, aktualność, liczy się, aby zaczynać stale od początku, od nowa.
W klimacie niedojrzałości, udając, że chodzi o coś świeżego, odkrywczego, zasługującego na najwyższy podziw i zachwyt.
Pospieszny komentarz próbuje zastąpić wykład. Ludziom bardziej zależy na komentarzach niż na wiedzy. Nie potrzebują mądrości. To, czego pragną, to odpowiedzi na pytanie: co mają sądzić.
Trochę to przeraża. Na pocieszenie możemy przywołać opinię z końca XVIII wieku jednego z członków Kuźnicy Kołłątajowskiej, który napisał: „W każdym wieku i w każdym narodzie były głowy, główki i półgłówki ”.
Dramat naszych czasów polega na tym, że godzimy się na to, by umieszczano nas w tej drugiej i trzeciej grupie.
Nieustannie spada na nas taka lawina danych, że czasami myślimy: szczęśliwi ci, którzy nie wiedzą. Więc przestajemy myśleć, czytać, wystarczy nam to, co myślą inni. Wystarczają nam okrągłe zdania publicystów telewizyjnych.
Tymczasem literatura i wiadomości dziennika telewizyjnego to są różne rzeczy. Literaturą jest piękno poezji Norwida, mądrość „Czarodziejskiej góry” Manna, głębia dramatów Szekspira, a nie komunikaty z frontu wojny irackiej czy paragrafy umowy z Unii Europejskiej. Co więcej - w miejsce tworzenia rozwija się mania nazywania. Nazwy zamiast dzieł. Te nazwy to tylko protezy, wymyślane, wstawiane lub używane w miejsce rzeczywistych wartości.
Nieustannie jesteśmy zachęcani do tego, by robić więcej i więcej. Nasza kultura uwielbia nieustanny ruch. Sugeruje nam, że powinniśmy wciąż więcej działać i więcej robić.
Cała nasza nadaktywność.
Tylko nikt nie stawia pytań: Po co? Co to jest warte?
Dobry gust, wrażliwość na piękno, na kunszt i artyzm są dziś rzadkością. Człowiek przeciętny wybierze kicz, który przyciągnie go większą jaskrawością, dosłownością, łatwością, tanim sentymentalizmem.
Nasi przodkowie ratowali dusze, my - swoje figury.
Nasi ojcowie budowali katedry, my budujemy kliniki odnowy biologicznej.
Nasi przodkowie zginali kolana, my - tułów w czasie gimnastyki.
Dlaczego aż tyle o tym zamieszaniu w kulturze?
Bo najpierw trzeba zdać sobie sprawę z zamętu, zanim przystąpimy do przywracania porządku.
Człowiekowi dana jest możliwość rzeczy, ale nie rzecz sama. Tę ostatnią musimy dopiero zdobywać, musimy do niej dochodzić, często z trudem największym.
Temu służy kultura duchowa. To o niej ktoś napisał:
„Kocham Cię za to, bo pomagasz mi ze starych gratów mojego życia
urządzić nie oberżę, lecz świątynię.
Z moich dzikich myśli nie wyrzut, lecz modlitwę”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu