Reklama

Jak żyć po aborcji

Życia po aborcji nie da się opisać. Wypełnia je gorycz, żal, poczucie winy, płacz na widok rozkrzyczanych dzieciaków. Albo kolejne spowiedzi, w których prosi się o rozgrzeszenie z tego samego grzechu: zabicia własnego dziecka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Magda ma duże, brązowe oczy, szerokie brwi, gładką twarz. Nie wygląda na swoje 25 lat. Niepewnym krokiem zmierza do poradni w centrum Warszawy. Po chwili w jednym z gabinetów kładzie się na fotel w pozycji ginekologicznej. Przed nią stoi lekarz w białym fartuchu i w dużych, okrągłych okularach. Pochyla się. Natychmiast dostrzega szyjkę macicy i rozwijające się trzymiesięczne dziecko. - Mam wprawę, dziesięć minut i będzie po wszystkim - mówi. I przystępuje do „zabiegu”.
Po rozszerzeniu szyjki macicy wprowadza do niej specjalne kleszcze. Chwyta nimi główkę dziecka. Miażdży ją, rozrywa i wyciąga. Potem łapie narzędziami inne części ciała: rączkę, nóżkę, kawałek klatki piersiowej, nosek... Wrzuca je do klozetu, spuszcza wodę i myje ręce. - Może się pani ubrać - oznajmia pacjentce. Dziś tak wspomina ona tamtą chwilę: - Leżałam sztywna, kręciło mi się w głowie. Trzymając się ściany, wyszłam z gabinetu, a potem z trudem dotarłam na przystanek.
W domu dostała krwotoku. Wtedy podniosła słuchawkę telefoniczną i wykręciła numer swego chłopaka: - Marek, jest już po wszystkim, ale ze mną coś nie tak... - wyszeptała.
- Każda tak mówi, to pierwszy zabieg, dlatego panikujesz. Następne będą łatwiejsze - usłyszała od niego. I zamarła z przerażenia.
O możliwości powikłań lekarz nie powiedział jej ani słowa.
Gdy minęły dwa lata, wiedziała, że sama dalej sobie nie poradzi. Coraz częściej miała koszmary nocne, depresje, wciąż bolała ją głowa, straciła apetyt. Kiedy na ulicy patrzyła na małe dzieci, dostawała drgawek, zdarzało się, że mdlała. W końcu zgłosiła się do psychiatry i zaczęła terapię.

Uśmierciłem tysiąc dzieci

Reklama

Takich historii jest wiele. Bo wiele kobiet, kiedy jest już „po wszystkim”, cierpi na tzw. syndrom poaborcyjny. Mają potworne poczucie winy, załamania nerwowe, tracą odporność, a przez to częściej chorują, przeżywają wstyd i frustrację, niekiedy tracą poczucie sensu życia.
- Aborcja jest doświadczeniem granicznym, dotyczącym życia i śmierci, człowiek uświadamia sobie, że przekroczył pewną barierę, która sięga poza świat ludzki - wyjaśnia psychoterapeutka Ewa Osóbka z Warszawy. - Nieraz problemy zaczynają się dopiero po kilku, a nawet kilkunastu latach, gdy na przykład coś przypomina kobiecie aborcję albo gdy są urodziny żyjących dzieci - dodaje Elżbieta Sobkowiak, która prowadzi terapię w Poznaniu. Potwierdzają to kobiety, które zdecydowały się kiedyś na „zabieg”: - Kiedy poznałam rodzinę mojej synowej, uświadomiłam sobie, że jej brat ma tyle lat, ile miałoby teraz moje nienarodzone dziecko. Rozleciałam się wtedy na pół - wyznaje Grażyna Chmiel. Inna z kobiet dopiero na emeryturze uświadomiła sobie, że to przez aborcję nie nauczyła swych pozostałych dzieci najważniejszego: kochać. Siostry, brata, rodziców - nikogo. Teraz, gdy dzieci odchodzą już z domu w dorosły świat, choćby najlepszy, nic nie przywróci w ich sercach straconej miłości. Do końca życia będą tzw. ocaleńcami, żyjąc ze świadomością, że ocalały od aborcji. Że przeżyły, choć one także mogły być „usunięte”. Albo żyją w poczuciu bycia dzieckiem „zastępczym”.
Syndrom poaborcyjny zatem dotyczy całej rodziny, nie tylko kobiety, która zdecydowała się na zabicie dziecka. Wpływa na zaburzenie więzi między rodzicami. Często przejawia się również w nieadekwatnych oczekiwaniach wobec żyjących dzieci, w tworzeniu im nadmiernie dobrych warunków albo też w braku akceptacji, co może powodować, że dziewczynka wychowywana jest jak chłopiec albo odwrotnie. Ciekawe jest, że nawet ci, którzy tylko asystowali przy aborcji, w pewnym momencie zaczynają mieć problemy natury psychologicznej. Syndrom poaborcyjny nie omija personelu medycznego. - Uśmierciłem ok. tysiąca dzieci. Zanim zobaczyłem, że jest to zabijanie, minęło kilka lat. To przewartościowało moje życie. Zrozumiałem, że jestem im coś winien. I nie mogę już milczeć - wyznaje Bolesław Piecha, lekarz ginekolog, obecnie wiceminister zdrowia.
Zdaniem prof. Bogdana Chazana, wieloletniego krajowego konsultanta ds. położnictwa i ginekologii, obecnie dyrektora Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. Świętej Rodziny przy ul. Madalińskiego w Warszawie, każda aborcja prowadzi do śmierci człowieka i nigdy nie jest bezpieczna. Zagraża bowiem zdrowiu i życiu kobiety także w sferze somatycznej, może spowodować m.in. krwotok, zakażenie, łączy się ze zwiększonym ryzykiem raka piersi w przyszłości, trudnościami z donoszeniem kolejnej ciąży, a nawet niepłodnością.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zwykła spowiedź już nie wystarcza

- Objawy syndromu poaborcyjnego nasilają się szczególnie u ludzi wierzących lub wrażliwych na życie - przekonuje Ewa Osóbka. Stąd kobiety, które przystępują potem do spowiedzi, zazwyczaj czują się odrzucone i potępione. Bardzo często też ciągle spowiadają się z tego samego grzechu, nie wierzą, że Bóg może im wybaczyć. - W takiej sytuacji nie skutkuje już „zwyczajna” spowiedź czy pociecha duchowa - mówi o. Dariusz Kowalczyk SJ, teolog dogmatyczny. I zaleca dłuższą rozmowę z penitentką. - Ważne jest też, by księża mieli kontakty ze specjalistami i by odsyłali do nich kobiety, które przychodzą po aborcji do spowiedzi. - A nie zawsze tak jest. Zdarza się, że trafi się jakiś nieprzygotowany nerwowy ksiądz, mówiący, że kobieta jest morderczynią, która musi ponieść karę. A to najgorsze, co może być.
- Bo udzielenie rozgrzeszenia nie zależy przecież od ciężaru grzechu, lecz od żalu za niego - tłumaczy ks. dr Jan Szubka, specjalista od prawa kanonicznego w warszawskim seminarium. - Jeżeli ktoś szczerze żałuje za swe winy, Bóg zawsze przebacza. Ale trzeba też pamiętać, że kobieta, która zabiła własne dziecko, i mężczyzna, który w tym współuczestniczył (namawiał, dał pieniądze), jak również lekarz wykonujący tzw. zabieg niejako automatycznie objęci zostają ekskomuniką, czyli wykluczeniem ze wspólnoty Kościoła. Gdy ktoś taki przychodzi do spowiedzi, najpierw trzeba z niego zdjąć karę ekskomuniki, a dopiero potem można udzielić rozgrzeszenia. Mogą to uczynić tylko biskupi albo wyznaczeni przez nich kapłani. W archidiecezji warszawskiej na przykład jest to ksiądz, który ma więcej niż trzy lata kapłaństwa. W innych diecezjach mogą to być tylko proboszczowie albo księża spowiadający w czasie misji lub rekolekcji. Takie ograniczenie wynika stąd, że grzech aborcji jest jedną z największych win. Chyba nawet większą niż zabójstwo człowieka dorosłego, bo dorosły może się bronić, a nienarodzone dziecko jest całkowicie bezbronne.
Jak można zadośćuczynić za aborcję? Niekiedy księża zalecają złożenie ofiary na dom dziecka lub samotnej matki. Albo pracę w takim ośrodku na zasadzie wolontariatu, np. w czasie urlopu. Można też zobowiązać się do pomocy w wychowaniu konkretnego dziecka w jakiejś rodzinie czy podjąć duchową adopcję.

Szansa na nowe życie

Syndrom poaborcyjny można zatem przełamać, ale potrzebna jest pomoc z zewnątrz. Temu właśnie służy konfesjonał. Ale i rozmaite terapie. Bo trzeba wyraźnie rozróżnić terapię od spowiedzi, jedno bowiem nigdy nie zastąpi drugiego. Dlatego też coraz częściej kapłani i terapeuci współpracują dzisiaj ze sobą, by uzdrowić całego człowieka - zarówno na poziomie duchowym, jak i psychicznym.
Terapia pozwala nazwać swe uczucia, powoduje, że kobieta zaczyna o nich mówić, wreszcie - pomaga właściwie przeżyć żałobę po dziecku: nadać mu imię, dokonać symbolicznego pogrzebu. A potem jeszcze matka musi pojednać się z dzieckiem, ale i z sobą. Musi przebaczyć sobie, aby dalej normalnie żyć.
Po dobrze przeżytej terapii człowiek odradza się i ma szansę rozpocząć nowe życie. Jedna z kobiet wyznaje: - Pamiętam, że na ostatnim spotkaniu, po dwóch latach terapii, całkiem się spociłam. A potem w domu całą noc się modliłam. Czułam, że Pan Bóg po coś to moje życie powywracał do góry nogami. I teraz wiem, że jestem Mu potrzebna. I że w niebie czeka na mnie moje nienarodzone maleństwo.

Historie i nazwiska dwóch kobiet są zaczerpnięte z filmu dokumentalnego Izabeli Drobotowicz-Orkisz pt. „Życiu zawsze TAK. Dramat aborcji”.

2007-12-31 00:00

Oceń: +1 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wyciekły dane pochówków z zakładu pogrzebowego. Okoliczności są zdumiewające

2025-04-15 14:10

[ TEMATY ]

pochówek

Puławy

zakład pogrzebowy

wyciek danych

Adobe Stock

Kara dla zakładu pogrzebowego w związku z wyciekiem danych

Kara dla zakładu pogrzebowego w związku z wyciekiem danych

Prezes UODO Mirosław Wróblewski nałożył 33 tys. zł kary na zakład pogrzebowy z Puław, który nie wdrożył odpowiednich zabezpieczeń dla danych osobowych w dokumentach dotyczących pochówku. Doszło przez to do incydentu z utratą danych – poinformował we wtorek ten urząd.

Zakład nie zgłosił tego do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych choć miał taki obowiązek, bo wtedy dzięki pomocy urzędu można zminimalizować skutki wycieku danych i wdrożyć odpowiednie postępowanie naprawcze. Teraz prezes UODO zobowiązuje zakład pogrzebowy do wdrożenia w 30 dni środków minimalizujących zagrożenie dla danych.
CZYTAJ DALEJ

Oleśnica: Dziecko zabite w 9. miesiącu ciąży

2025-04-07 13:15

[ TEMATY ]

aborcja

Adobe Stock

Pro-liferka, dziennikarka, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, doradca życia rodzinnego, współautorka serii podręczników do wychowania do życia w rodzinie Magdalena Guziak-Nowak opisuje wstrząsającą relację ze szpitala w Oleśnicy.

ZABILI DZIECKO W 9 MIES. CIĄŻY. Gotowe do samodzielnego życia, prawie noworodka. Tak, w Polsce.
CZYTAJ DALEJ

Wybrani pomimo zdrady. Modlitwa i ekspiacja za kapłanów

2025-04-16 19:05

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Karol Porwich/Niedziela

"Wybrani pomimo zdrady. Modlitwa i ekspiacja za kapłanów" – taki tytuł nosi mała książeczka napisana przez bp. Andrzeja Przybylskiego, wydana niedawno przez Edycję Świętego Pawła w Częstochowie oraz siostry honoratki.

Na tle mistycznych relacji Służebnicy Bożej Hilarii Główczyńskiej autor opisuje niezwykłe powołanie tej pokorne siostry honoratki do modlitwy i ekspiacji za grzechy kapłanów. Książka zaczyna się do tajemnicy Wielkiego Czwartku. "W ślad za prośbą Jezusa, abyśmy wzajemnie obmywali sobie nogi zdarza się, że do obmycia nóg zaprasza się ubogich, bezrobotnych, emigrantów czy więźniów. To piękny gest, ale nie wolno nam zapomnieć, że Jezus zaczął umywanie nóg od swoich najbliższych uczniów – od Piotra, którego przygotowywał do papieskiej godności, od Jana, który zasłynie jako umiłowany uczeń Mistrza i od innych apostołów, którzy przecież staną u początków sukcesji apostolskiej wszystkich ich następców, czyli biskupów. To nie jest tylko mały szczegół, ale coś o czym nie wolno nam w Kościele zapomnieć. Czystość najbliższych uczniów Chrystusa, czyli papieża, biskupów i ich współpracowników kapłanów wydaje się być dla Jezusa priorytetowa". – zaznacza autor książki. Dalsza jej część jest szczególnym wołaniem o modlitwę, pokutę i ekspiację za grzechy księży.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję