Jan Milun urodził się krótko przed wybuchem II wojny światowej w Dowgidańcach, gdzie ojciec był sołtysem. Gdy wspomina tamte lata, myśli przede wszystkim o rodzicach, którzy trzem synom przekazywali wiarę i szacunek do pracy. Wszyscy bracia byli uzdolnieni artystycznie, obdarzeni pięknymi głosami. Przez pewien czas rodzina uważała nawet, że Jan zostanie księdzem. Co prawda, zrezygnował z tego zamiaru, ale przez wiele lat był ministrantem w kościele koleśnickim. W miasteczku Ejszyszki był dom kultury, w którym żaden festiwal czy koncert nie mógł się odbyć bez braci Milunów. Był to czas, kiedy młody człowiek po ukończeniu szkoły musiał przez dwa lata pracować w kołchozie. Dla p. Jana ten okres był znacznie krótszy, bowiem za zorganizowanie wyjazdu kołchozowymi samochodami do Kalwarii wyrzucono go z pracy z adnotacją w papierach: „wierzący, o przesądach religijnych”. Taka opinia zamykała wiele drzwi, dlatego dopiero po długich poszukiwaniach został przyjęty do szkoły muzycznej w Wilnie na wokalistykę i dyrygenturę, należał także do zespołu „Wilia”, śpiewał w chórze w Ostrej Bramie. W 1959 r. wraz z wieloma innymi rodzinami Milunowie wyjechali do Polski. Tutaj Jan Milun podjął studia na Akademii Muzycznej w Krakowie i na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiował języki słowiańskie. W 1971 r. wyemigrował do USA.
Za oceanem trzeba było zarabiać na chleb i doskonalić znajomość języka, dopiero gdy „stanął na własnych nogach”, mógł poświęcić się temu co ukochał od dawna - działalności muzyczno-kulturalnej. Drogowskazami na dalsze życie były spotkania z ks. Karolem Wojtyłą, jeszcze jako kardynałem, a później Papieżem Janem Pawłem II. Pierwsze miało miejsce w 1976 r., kiedy kard. Wojtyła uczestniczył w Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii, a potem przyjechał do Bostonu. Po 30 z górą latach Jan Milun wspomina słowa, które wówczas od niego usłyszał: „Proszę Pana, nic nie jest wieczne, także ten ustrój w Polsce. Jego dni są policzone i jeszcze będzie Pan wracał…”. Słowa te stały się wielką pociechą, a postawa Kardynała, wewnętrzna siła i chrześcijańska miłość, którą promieniował, dodały sił. Wkrótce narodził się pomysł, aby w Bostonie założyć Towarzystwo Muzyczne im. Stanisława Moniuszki.
Listę najważniejszych przedsięwzięć otwierają zorganizowane w Bostonie koncerty dla uczczenia pierwszej i piątej rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II, które miały bogatą oprawę i rozmach. Na koncert dla uczczenia 10-lecia pontyfikatu, który odbył się w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku, przewieziono z kościoła św. Stanisława BM na Manhattanie obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Z Polski przyjechał zespół Opery Bytomskiej w pełnym składzie: z solistami, baletem, chórem i orkiestrą. Wśród pięciotysięcznej publiczności byli: Sekretarz Generalny Narodów Zjednoczonych, prezydent Bush, senior, i wielu kardynałów. 10 lat później, 18 października 1998 r. także w Nowym Jorku odbył się - transmitowany przez TV Polonia - równie wspaniały koncert z okazji 20. rocznicy pontyfikatu. Jubileusz 25-lecia pontyfikatu Jana Pawła II Jan Milun uczcił w bazylice Mariackiej w Gdańsku koncertem, w którym wzięło udział ok. 700 wykonawców.
Wielkimi wydarzeniami i sukcesami były też koncerty w Bostonie: w 1. rocznicę stanu wojennego, kiedy to zebrano 15 tys. dolarów na pomoc charytatywną dla Polaków, oraz koncert z okazji 100. rocznicy urodzin prymasa Wyszyńskiego, w 2001 r.
Niedawno Jan Milun odwiedził „Niedzielę”. Było to w drodze powrotnej z koncertu, który 20 maja br. zorganizował w Wilnie. Koncert dedykowany pamięci Jana Pawła II, przygotowany, jak zawsze, z wielkim rozmachem, odbył się w historycznej świątyni - kościele Świętych Janów i został przyjęty z aplauzem. Jan Milun myśli już o kolejnych koncertach, których ideę streścił w jednym z wywiadów: „Za pomocą muzyki staramy się przekazywać naszą miłość i oddanie Janowi Pawłowi II. Choć zabrakło Go na tym świecie, nie ustaję w rozsławianiu Jego imienia i osobowości”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu