Reklama

Sursum corda

O Bogu w rodzinie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jesteśmy pod wrażeniem przebiegu Światowego Spotkania Rodzin oraz wizyty Benedykta XVI w hiszpańskiej Walencji - w kraju, który zalegalizował związki homoseksualne. 1,5-milionowa rzesza Hiszpanów i ludzi z całego świata bardzo spontanicznie i gromko reagowała na wystąpienia Benedykta XVI, który przypominał o podstawowej i tradycyjnej funkcji małżeństwa i rodziny. Ojciec Święty bardzo wnikliwie wsłuchiwał się również w wypowiedzi poszczególnych przedstawicieli rodzin, dających świadectwo swojego życia i miłości. Smutkiem napawać może tylko fakt, że Hiszpania, kraj katolicki, tak bardzo zaangażowała się we wszystko, co nie jest chrześcijańskie, co nie jest zgodne z prawem naturalnym. Nie rozumiemy, co stało się w tym kraju i w jakim kierunku zmierza. Jednocześnie zauważyliśmy, że podczas spotkania z Papieżem społeczeństwo hiszpańskie niejako deklarowało swoją wolę bycia społeczeństwem normalnym. Sądzę, że wizyta Benedykta XVI przyniesie swoje błogosławione owoce, tak jak to było w Polsce, gdy przybywał Jan Paweł II.
Wsłuchując się w świadectwa przedstawicieli rodzin, dochodzimy do wniosku, że zbyt mało uwagi poświęcamy małżeństwu i rodzinie. Jest bowiem rodzina podstawową komórką życia społecznego. Dwoje ludzi, którzy wiążą się ze sobą, przyjmując sakrament małżeństwa, jednocześnie tworzy zalążek życia, które nie tylko daje szczęście im samym, ale rodzi nowe życie, również obdarzając je szczęściem i wyposażając w niezbędne do szczęśliwego życia predyspozycje. Małżeństwo przyjmowane jako sakrament zawiera w sobie nie tylko miłość ludzką, ale także miłość Boga, który przychodzi do zapraszających Go do swego życia ludzi. Bóg-Miłość kieruje wtedy wszystkim tak - oczywiście, jeśli człowiek tego chce - że życie ludzkie staje się miłością.
Śmiało powiedzieć więc można, że w życiu wszystko zaczyna się w rodzinie: tu rodzi się miłość między małżonkami, tu z miłości poczyna się życie i tu w miłości rozwija się człowiek - zarówno ten maleńki, jak i dorosły. Ma to swój wymiar personalistyczny, ale i międzyosobowy, a potem społeczny - przeradza się w dalsze związki międzyludzkie - ale nitką, która przewija się przez te wszystkie powiązania, jest miłość doznana w rodzinie.
W Walencji mówiono o rodzinie jako kolebce miłości, ale i o rodzinie jako tej, która stanowi bazę dla przekazu wiary. Cały bowiem późniejszy stosunek człowieka do Boga ma swoje źródło w rodzinie - w relacjach dziecka z matką i ojcem oraz w doświadczeniu ich miłości. Z tego też powodu rodzina winna być podmiotem troski Kościoła zarówno na płaszczyźnie duszpasterskiej, jak i prorodzinnych działań społecznych.
Rodzina jest bazą dla ewangelizacji, dla głoszenia Królestwa Bożego. W swoim „nukleum” - w zarodku, w zawiązku - zawiera bowiem potencjalne możliwości dobrego ukształtowania człowieka, uświadamiając mu potrzebę przyjęcia pewnych wartości. Największą wartością dla człowieka jest zbliżenie go do Boga, który jest dla niego niezwykłym, bo nadprzyrodzonym oparciem. Człowiek potrzebuje tego oparcia, żeby móc stanąć pewnie na grząskim ziemskim gruncie. To mocne podłoże daje wiara.
Nie wolno więc nam tracić sprzed oczu ani virtus religionis - cnoty religijności, ani cnoty miłości Bożej i wiary w Bożą Opatrzność. One stanowią fundamenty dla ludzkiego życia. Słudzy szatana lub ludzie lekkomyślni i niefrasobliwi chcą oderwać człowieka od tego pewnego punktu i pozostawić go w próżni, w egzystencjalnej pustce, która - jak widzimy - towarzyszy dziś wielu ludziom i każe im szukać różnych dziwnych namiastek tego oparcia.
Wiedzmy, że oparcie w rodzinie i w nauce Bożej to mocne oparcie, które jest najlepszym punktem wyjścia do kształtowania osobowości, charakteru, do wychowania jednostek. Mówi o tym m.in. idea Kościoła domowego, formująca rodziny ludzkie na wzór Świętej Rodziny, jednocześnie mająca wymiar trynitarny (przypominająca naukę o Trójcy Świętej: o miłości Bożej, posłaniu Bożego Syna i istnieniu Ducha Świętego, który rozwija człowieka w rodzinie), a także misyjny, jak Kościół. Misyjność i trynitarność są podstawowym wymiarem, by właściwie i w miłości kształtować prawdziwe życie rodziny chrześcijańskiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dzieweczko Lipska, módl się za nami...

2024-05-03 20:00

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Od wieków żywa i nieustanna miłość do Matki Najświętszej sprawiła, że 2 lipca 1969 roku doszło do koronacji „Maryi Lipskiej w maleńkiej posturze”. Dokonał jej Prymas Polski, Stefan Kardynał Wyszyński.

Rozważanie 4

CZYTAJ DALEJ

Kim był św. Florian?

4 maja Kościół wspominał św. Floriana, patrona strażaków, obrońcy przed ogniem pożarów. Kim był św. Florian, któremu tak często na znak czci wystawiane są przydrożne kapliczki i dedykowane kościoły? Był męczennikiem, chrześcijaninem i rzymskim oficerem. Podczas krwawego prześladowania chrześcijan za panowania w cesarstwie rzymskim Dioklecjana pojmano Floriana i osadzono w obozie Lorch k. Wiednia. Poddawany był ciężkim torturom, które miały go zmusić do wyrzeknięcia się wiary w Chrystusa. Mimo okrutnej męki Florian pozostał wierny Bogu. Uwiązano mu więc kamień u szyi i utopiono w rzece Enns. Działo się to 4 maja 304 r. Legenda mówi, że ciało odnalazła Waleria i ze czcią pochowała. Z czasem nad jego grobem wybudowano klasztor i kościół Benedyktynów. Dziś św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
Do Polski relikwie Świętego sprowadził w XII w. Kazimierz Sprawiedliwy. W krakowskiej dzielnicy Kleparz wybudowano ku jego czci okazały kościół. Podczas ogromnego pożaru, jaki w XVI w. zniszczył całą dzielnicę, ocalała jedynie ta świątynia - od tego czasu postać św. Floriana wiąże się z obroną przed pożarem i z tymi, którzy chronią ludzi i ich dobytek przed ogniem, czyli strażakami.
W licznych przydrożnych kapliczkach św. Florian przedstawiany jest jak rzymski legionista z naczyniem z wodą lub gaszący pożar.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 5.): Ile słodzisz?

2024-05-04 22:24

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

W czym właściwie Maryja pomogła Jezusowi, skoro i tak nie mogła zmienić Jego losu? Dlaczego warto się Jej trzymać, mimo że trudności wcale nie ustępują? Zapraszamy na piąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że czasem Maryja przynosi po prostu coś innego niż zmianę losu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję