Reklama

Pan Jezus pod wojskowym namiotem

Niedziela warszawska 29/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

RAFAŁ CHROMIŃSKI: - Kilka miesięcy temu powrócił Ksiądz Major z Bośni, gdzie pełnił służbę kapelana wraz z polskimi żołnierzami, w ramach pokojowych sił zbrojnych. Czy była to niebezpieczna misja?

KS. MJR KRZYSZTOF KARPIŃSKI: - To misja stabilizacyjna, ale, jak każda misja pokojowa, której główne zadanie polega na staniu na straży pokoju - narażona jest na wiele niebezpieczeństw. Trzeba mieć świadomość, że jeszcze nie tak dawno toczyła się tam wojna, a jej ślady są widoczne gołym okiem. Zanim znikną, minie wiele lat. Jest jeszcze wiele kwestii do końca nie wyjaśnionych, które dzielą ludzi, i myślę, że jeśli nie zostaną one rozwiązane, konflikty między zwaśnionymi stronami, tj. Chorwatami, Serbami i muzułmanami, będą trwać.

- Jakie zadania stały przed polskimi żołnierzami stacjonującymi tam w okresie służby Księdza?

- Główne zadanie to stabilizacja pokoju, przez wprowadzanie i czuwanie nad przestrzeganiem praw człowieka, ładu i porządku między stronami konfliktu. Zadania te polegały na patrolowaniu terenu, za który byliśmy odpowiedzialni. Było to też monitorowanie pewnych zdarzeń, które wpływały na destabilizację sytuacji na tym terenie. Zadania te dotyczyły też wskazywania zwaśnionym stronom rozwiązań typowo pokojowych, bez użycia siły, a więc rozmów, mediacji z szerokim udziałem naszych żołnierzy. Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że żołnierz udający się na misję musi być wszechstronnie przygotowany, i to nie tylko pod względem wojskowym, czyli umieć posługiwać się odpowiednim sprzętem bojowym, być w dobrej kondycji fizycznej, ale również jego stan ducha powinien być na właściwym poziomie. Musi być zdolny do podejmowania decyzji w sytuacjach ekstremalnych, w których bardzo często się znajdzie. Wcale mnie to nie dziwi, że tak szczegółową weryfikację przechodzą kandydaci do służby na misjach wojskowych. Na ludziach kwalifikujących żołnierzy do takich wyjazdów spoczywa wielka odpowiedzialność.

- Jaki był stosunek tamtejszej ludności do żołnierzy kontyngentu?

- Uważam, że ludność ta jest przede wszystkim zmęczona wojną. Oni doświadczyli wielu cierpień, jakie każda wojna niesie ze sobą. Aktualnie stoi przed nimi ogrom pracy, aby odbudować wyniszczoną gospodarkę, a tym samym poprawić warunki życia obywateli. Z moich obserwacji wynika, że nastawienie ludności do żołnierzy stacjonujących w ramach sił pokojowych było bardzo pozytywne. Naszych żołnierzy darzono ogromną życzliwością.

- To oczywiste, że na takim zapalnym odcinku szczególnie trudne jest prowadzenie pracy duszpasterskiej z żołnierzami. Jaki był charakter tej posługi?

- Wiadomo, że wyjazd na misję wiąże się z rozłąką z najbliższymi, oddaleniem od Ojczyzny, czego konsekwencją jest tęsknota, pewne stresy, na które byli narażeni nasi żołnierze. Jednym z ich podstawowych zadań były patrole przeprowadzane w niebezpiecznych rejonach - tam, gdzie można było się spodziewać zagrożenia minowego oraz napadu pewnych grup wrogich wobec naszej misji. Rolą kapelana było rozładowanie tych napięć przez rozmowę. Razem z żołnierzami odbywałem patrole. Bardzo ważnym "czynnikiem łagodzącym" była modlitwa; powiedziałbym nawet, że najbardziej łagodzącym napięcia. W tym miejscu chcę powiedzieć, że zdecydowana większość żołnierzy misji to ludzie wierzący, uczestniczący regularnie we Mszach św., w rekolekcjach zarówno przed świętami Bożego Narodzenia, jak i przed Wielkanocą. Wszystko to wpływało na łagodzenie pewnych sytuacji, które mogłyby okazać się stresowe, rodzić nostalgię oraz powodować niewłaściwe wykonanie zadania i doprowadzać do sytuacji niebezpiecznych.

- Czy podczas patroli operacyjnych był Ksiądz świadkiem sytuacji niebezpiecznej, mogącej zagrozić zdrowiu i życiu patrolujących żołnierzy?

- W Bośni sytuacji niebezpiecznych było mniej, natomiast gdy byłem w Kosowie, nasz batalion - Polski Kontyngent Wojskowy Odwodu Strategicznego, stacjonował w Mitrovicy - najbardziej zapalnym punkcie Kosowa. Jest to miasto podzielone między dwie nacje: serbską i albańską. Te dwa narody są oddzielone mostem i rzeką. Nieraz musieliśmy wychodzić na ulicę z naszymi żołnierzami, aby zaprowadzić porządek i nie dopuścić do starcia się tych ludzi ze sobą. Trzeba powiedzieć, że na ulicach było bardzo niebezpiecznie. Patrolowaliśmy Mitrovicę również w nocy. Wtedy to okazywała się ona miastem bardzo tajemniczym, za każdym rogiem czyhała na nas jakaś "niespodzianka". Wiadomo, że przez Kosowo przechodzą szlaki narkotykowe, mafijne, i działanie międzynarodowych oddziałów KFOR było niektórym ludziom nie na rękę, bo przeszkadzaliśmy innym w prowadzeniu nieczystych interesów.

- Był Ksiądz obserwatorem tamtejszych konfliktów. Proszę powiedzieć, co, zdaniem Księdza, jest przyczyną tych waśni? Czy chodzi o kwestie religijne, etniczne, terytorialne?

- Konflikt bałkański to sprawa bardzo złożona. Ma korzenie w historii tego regionu. Bałkany zamieszkałe są przez różne mniejszości narodowe, przeważnie słowiańskie, ale dzieli je kultura, różnorodność źródeł historycznych oraz przekonania religijne. Ja jednak uważam, że religia nie jest źródłem tej wojny. Bardzo często słyszę przekłamania, że religia stanowi czynnik powodujący ten konflikt. To nieprawda. Powodem wojny jest to, co tkwi w sercach i w mentalności tych ludzi, którzy przez lata komunizmu nie zostali odpowiednio przygotowani do wzajemnego współistnienia.

- Jak, według Księdza, żołnierze, szczególnie młodzi, znoszą trudy tych "frontowych" warunków?

- Jako odwód startegiczny - 10 Batalion Zmechanizowany ze Świętoszowa - mieliśmy bardzo trudne warunki socjalne. Mieszkaliśmy cały czas pod namiotami. W ciągu kilku miesięcy naszej służby byliśmy kilkakrotnie przemieszczani. Rozpoczęliśmy działania operacyjne od ćwiczenia Dynamic Respons w marcu. Mieszkaliśmy w hali fabrycznej, działaliśmy w ramach brygady niemieckiej. Później przemieszczono nas do Kliny, również do hali fabrycznej. Kolejnym miejscem, dokąd nas przeniesiono, była Kosowska Mitrowica - wioska, w której mieszkaliśmy pod namiotami w upał, deszcz i błoto. Warunki były bardzo trudne, ale taki jest los żołnierza: musi być on przygotowany do wykonywania zadań w różnych warunkach. Musi też pozytywnie odpowiadać na pewne wyzwania i wykonywać to, co przede wszystkim jest jego obowiązkiem. A naszym obowiązkiem była ochrona miejscowej ludności.

- Czy tam, gdzie Ksiądz stacjonował, były jakieś kaplice, gdzie mógłby Ksiądz celebrować Msze św.?

- Wszelkie spotkania odbywały się pod namiotem, również Msze św. Często też zdarzało się, że kiedy nie dysponowałem namiotem, odprawiałem Eucharystię pod gołym niebem, w szczerym polu, np. na tle bojowego wozu piechoty.

- Jak wyglądały święta i jak przeżywali je żołnierze?

- Chcieliśmy, aby miały one charakter polski, powiem więcej - narodowy. Wiemy dobrze, jaką wagę w Polsce przywiązujemy do świąt Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy. W Boże Narodzenie 2001 r. rozbiliśmy specjalny namiot, w którym znalazł się nawet żłóbek przypominający posterunek: Pan Jezus otoczony workami z piaskiem, koncertiną - czyli drutami kolczastymi - i złożony na sianku. Na Pasterkę zgromadzili się żołnierze nie tylko polscy. Stanął wtedy cały kontyngent, oprócz oczywiście tych, którzy wyjechali na patrole lub pełnili inne zadania niezbędne dla funkcjonowania kontyngentu oraz tych szczęściarzy, którzy wyjechali na urlopy do swoich rodzin w kraju. Wśród żołnierzy na Pasterce znaleźli się protestanci, którzy byli urzeczeni atmosferą, jaka panowała w tej dziwnej kaplicy, zbliżonej do warunków, w jakich przyszedł na świat Pan Jezus. Bardzo im się podobał zwyczaj dzielenia się opłatkiem, składania życzeń oraz piękne polskie kolędy śpiewane przez naszych żołnierzy. Na Pasterkę przyszli Amerykanie, Szwedzi, Łotysze, Litwini. Namiot był wypełniony żołnierzami różnych narodów i wyznań. Otuchy dodał nam telefon od Biskupa Polowego, jaki otrzymaliśmy w czasie Pasterki. W dzień Zmartwychwstania Pańskiego podczas wspólnego śniadania święciliśmy pokarmy, ale przedtem rannym świtem obchodziliśmy uroczystą Rezurekcję, na której zgromadzili się również nasi policjanci z Sarajewa i Tuzli.

- Jak się układała współpraca między kapelanem, a dowództwem kontyngentu?

- Bardzo dobrze. Życzyłbym, aby w każdej parafii wojskowej, a nawet cywilnej, tak układała się współpraca między duszpasterzem, a wiernymi. Wymienić chciałbym płk. Franciszka Kochanowskiego oraz płk. Sławomira Florka, dowódców z Kosowa, którym serdecznie dziękuję za ich świadectwo wiary i za to, że bardzo rozumieli konieczność i potrzebę posługi kapelana. Wspomnieć też chciałbym o tzw. NSA - komórce zajmującej się zaopatrzeniem, z płk. Markiem Szymońskim na czele. Serdeczne Bóg zapłać za wszystko.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

[ TEMATY ]

post

3 Maja

Karol Porwich/Niedziela

Udział we Mszy św. obowiązuje katolika w każdą niedzielę oraz w tzw. święta nakazane.

W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, 3 maja, choć wskazany jest udział we Mszy św., nie jest obowiązkowy, gdyż nie jest to tzw. święto nakazane.

CZYTAJ DALEJ

Niech miłość do Maryi będzie sprawdzianem polskiego ducha

2024-05-03 23:18

[ TEMATY ]

Jasna Góra

abp Wacław Depo

uroczystość NMP Królowej Polski

Karol Porwich / Niedziela

– Maryja, Królowa Polski, to tytuł, którym określił Bogarodzicę 1 kwietnia 1656 r. król Jan Kazimierz podczas ślubów lwowskich, by dramatyczne wówczas losy Ojczyzny i Kościoła powierzyć Jej macierzyńskiej opiece – przypomniał na rozpoczęcie wieczornej Mszy św. w intencji archidiecezji częstochowskiej o. Samuel Pacholski, przeor Jasnej Góry. Eucharystia pod przewodnictwem abp. Wacława Depo, metropolity częstochowskiego. oraz Apel Jasnogórski z udziałem Wojska Polskiego zwieńczyły uroczystości trzeciomajowe na Jasnej Górze. Towarzyszyła im szczególna modlitwa o pokój oraz w intencji Ojczyzny.

Witając wszystkich zebranych, o. Pacholski przypomniał, że „Matka Syna Bożego może być i bardzo chce być także Matką i Królową tych, którzy świadomym aktem wiary wybierają Ją na przewodniczkę swojego życia”. Przywołując postać bł. Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który tak dobrze rozumiał, że to właśnie Maryja jest Tą, „która zawsze przynosi człowiekowi wolność, wolność do miłowania, do przebaczania, uwolnienie od grzechu i każdego nieuporządkowania moralnego”, zachęcał wszystkich, by te słowa stały się również naszym programem, który będzie pomagał „nam wierzyć, że zawsze można i warto iść ścieżką, która wiedzie przez serce Królowej”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję