Narzekamy na wszystko (pewnie słusznie). Liczba bezrobotnych
będzie rosła. Liczba urodzeń jeszcze bardziej zmaleje. Sporo zakładów
zapowiada masowe zwolnienia. Znajomi sklepikarze niewiele sprzedają,
głównie skupiając wysiłek na pilnowaniu towaru przed złodziejami.
Jest źle, będzie gorzej. Jeżdżę po kraju podczas tej bajkowej, śnieżnej,
ale bardzo mroźnej zimy i głód mogę zobaczyć gołym okiem. Nawet w
samym centrum Warszawy, na dworcu czy przed kościołem obok rezydencji
Prymasa - starcy i bezrobotni wystają z miskami w rękach po gorącą
strawę, i nie są to wcale statyści grający w filmie o Wielkim Kryzysie.
Ten sam widok, z udziałem tej samej "klienteli", odnotowałem
w Paryżu. W samym jego sercu, w pobliżu placu Concorde, przy ekskluzywnej
ulicy Saint-HonoreM mieści się Polska Misja Katolicka. Charytatywna
pomoc ks. Stanisława Jeża pozwala przeżyć rodakom znad Wisły, którzy
są co prawda silni i młodzi, lecz nad Sekwanę przyjechali "bez głowy" (
czyli bez liczącego się zawodu, bez pozwolenia na pracę itp.), więc
żebrzą. Jest źle, będzie jeszcze gorzej.
Już się rozpłynęły obietnice przedwyborcze o mającym
wkrótce nastąpić raju. Swoje pięć minut demagodzy zawsze przegrywają
prędzej czy później. Zaczyna się robić strasznie, gdy ich hasłom
ulega naród. Zaczyna się robić jeszcze ciemniej, gdy wrzask i krzyk
przyjmowane są jako ratunek. Stało się ponuro, gdy najwyższe urzędy
obciskiwały kogoś, na kim ciążą wyroki, ale postanowiono nim zagrać.
Potem on zagrał na ich nosie, tak jak przez wiele lat kpił z Polski,
z premierów, liderów, tyle że tamtej, poprzedniej opcji. Jeśli się
stawia na zło, przegrywają wszyscy - poza złem.
Polska znalazła się w punkcie krytycznym nie tylko dlatego,
że głodno i bez pracy. Alarmują niezależni publicyści, że już tylko
krok dzieli nas od faszyzmów i komunizmów. Kto ich słucha?! To głosy
wołające na puszczy.
We współczesnym świecie nie trzeba zostać podbitym czołgami,
aby stracić suwerenność. Jeśli tak dalej będziemy kroczyć, podbijemy
się sami. Wymachiwanie biało-czerwoną i śpiewanie hymnu - to za mało,
aby mówić o własnej potędze. Potęga wypływa z tożsamości. Ta bierze
się z pamięci. Naród bez pamięci jest narodem na papierze. Jest narodem
skazanym na porażkę. Nawet taki jak nasz. Z bohaterskimi czynami.
Z życiorysami do lektur szkolnych. Dziś, w XXI wieku, czas pędzi
tak szybko jak nigdy. Jeśli pędzić będziemy, jak obecnie, bez własnej
tożsamości - nie będzie nas. A może już nas nie ma i dlatego podobne
przestrogi trącą myszką?
Wspomina o tym bp Adam Lepa (Rzeczpospolita z 20 grudnia
2001 r.), pisząc o braku pamięci dotyczącej stanu wojennego. Pisze
o nowej mitologii, micie nieuchronności stanu wojennego, micie ocalenia
narodu przez stan wojenny. Ileż mitów fundują nam obecni liderzy.
Nawet słyszano o micie mówiącym o wyższości piątków nad niedzielami.
Brak pamięci to tylko krok do wyhodowania niby-człowieka, niby-Polaka,
niby-Europejczyka. Pamięć, zwłaszcza o sobie samym, nie musi być (
wiem o tym doskonale) radosna i wesoła. Ale bez niej - pozostajemy
żywymi trupami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu