Reklama

"Witomy Wos doma!"

Niedziela Ogólnopolska 36/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kilka tysięcy górali z całego świata przyjechało 12 sierpnia do Zakopanego na I Światowy Zjazd Górali Polskich. Zaprosili ich: Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, Związek Podhalan i Urząd Miasta Zakopane. "Czekaliśmy na ten dzień 20 lat" - mówił nie bez wzruszenia ks. Mirosław Drozdek, kustosz sanktuarium fatimskiego. "Przyjechali napić się ślebody (wolności) i ubogacić ducha - wtórował mu Andrzej Gąsienica-Makowski - prezes Związku Podhalan i starosta tatrzański. "Górale są jedną wielką rodziną, a rodzina musi się czasem spotkać w całości- dodaje Maria Mateja-Torbiarz, kierowniczka referatu kultury Urzędu Miasta Zakopane.

Góralska parada

Reklama

Górale mają swój własny sposób życia, bycia i pobożności. Nic nie robią byle jak, do niczego nie można ich zmusić. Jeśli świętują, to z fantazją, tak że iskry lecą. Gdy przyjechała do Zakopanego góralska brać z USA, Kanady, Austrii i Francji, witali ich jak najbliższą rodzinę ziomkowie z całego skalnego Podhala. Nikomu nie pozwolono zamieszkać w hotelu. Górali, których familia w Polsce wymarła, przyjmowali pod dach sąsiedzi i przyjaciele. W sobotnie upalne popołudnie 12 sierpnia wszyscy zebrali się pod Wielką Krokwią, skąd wyruszył orszak konnych banderii, czyli Parada "Pytacko-Tatrzańska", ku sanktuarium Matki Bożej na Krzeptówkach. Orszak ten wzbudził sensację na ulicach Zakopanego. Koniki smukłe i lśniące, pobrzękujące miedzianymi uprzężami, a na nich młodzi górale w "kapelusach" na bakier, dzierżący w dłoniach flagi narodowe i Związku Podhalan. 12 takich trójek szło z gracją jak po sznurku, poprzedzając kilkadziesiąt umajonych dorożek, w których siedzieli przedstawiciele najznamienitszych rodów Podhala. Gaździny w zamaszystych "wizytkach" - stroju przynależnym wyłącznie mężatkom - w olbrzymich koralach, dziedziczonych po prababkach, które należy trzymać w woreczku z czerwonej wełny (wtedy nie stracą koloru - zdradzają nam swój sekret kobiety), panny rumiane, w kwiecistych spódnicach, haftowanych "kosulach" i gorsetach do figury oraz wąsaci gazdowie w góralskich portkach z parzenicami, w kierpcach. Wielki tłok uczynił się pod sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, gdy to odświętne towarzystwo po godzinnej paradzie zajechało przed świątynię. Skonfundowany Kustosz sanktuarium polecił ponoć, by do środka kościoła wpuszczać tylko ludzi w góralskich strojach. Cepry zostały na zewnątrz...

Górale zawierzają się Matce Bożej

Reklama

Zagrała kapela Maśniaków - jedna z najstarszych na Podhalu. Góralom zza Wielkiej Wody zaszkliły się oczy, kiedy kapelan Związku Podhalan - ks. Tadeusz Juchas, otwierając Zjazd, przypomniał, że ma on miejsce w 2000 roku chrześcijaństwa, w 1000-lecie biskupstwa krakowskiego, w 600-lecie kultu Matki Bożej Ludźmierskiej. Jęknęła posadzka świątyni na Krzeptówkach, gdy lud Podhala runął na kolana i tak słuchał w wielkiej ciszy Aktu Zawierzenia Górali Matce Bożej.
"Błogosławiona Dziewico! Matko Boga przeczysta! Jak ongiś po szwedzkim najeździe król Jan Kazimierz Ciebie za Patronkę i Królową Państwa obrał i Rzeczpospolitą Twojej szczególnej opiece i obronie polecił, tak w tę dziejową chwilę my, dzieci narodu polskiego, stajemy przed Twym tronem w hołdzie miłości, czci serdecznej i wdzięczności. Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu poświęcamy siebie, naród cały i wskrzeszoną Rzeczpospolitą, obiecując Ci wierną służbę, oddanie zupełne oraz cześć dla Twych świątyń i ołtarzy. (...).
Pani i Królowo nasza! Pod Twoją obronę uciekamy się; macierzyńską opieką otocz rodzinę polską i strzeż jej świętości. Natchnij duchem nadprzyrodzonym i pobożnością nasze parafie i diecezje (...). Narodowi polskiemu uproś stałość w wierze, świętość życia, zrozumienie posłannictwa. Złącz go w zgodzie i bratniej miłości. Daj tej polskiej ziemi, przesiąkniętej krwią i łzami, spokojny i chwalebny byt w prawdzie, sprawiedliwości i wolności. Rzeczypospolitej bądź Królową i Panią, natchnieniem i patronką.
Potężna Wspomożycielko Wiernych! Otocz płaszczem opieki Papieża oraz Kościół święty. Bądź mu puklerzem w czas prześladowania. Wyjednaj mu świętość i żarliwość apostolską, swobodę i skuteczne działanie. Powstrzymaj zalew bezbożnictwa (...).
Władna świata Królowo! Spojrzyj miłościwym okiem na troski i błędy rodzaju ludzkiego. (...) Wskaż im drogę powrotu do Boga...".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Góralska Wigilia w sierpniu

Reklama

W chwilę potem, gdy w procesji wszyscy przeszli z kościoła pod papieski ołtarz z 1997 r., który stoi obok świątyni na Krzeptówkach, wśród tatrzańskich smreków, rozpoczęła się Wigilia górali. Mimo ciepłego, letniego popołudnia, pod ołtarzem zjawiły się kosze białych opłatków, a od ołtarza popłynęły jedne z najpiękniejszych słów o przebaczeniu - fragment Krzyżaków Henryka Sienkiewicza. Od tej chwili wzajemne przebaczenie win stało się motywem przewodnim Zjazdu. Przy dźwiękach kapeli nastąpiło wielkie jednanie. Maria Mateja-Torbiarz twierdzi, że górale polscy, także ci rozsypani po świecie, są na co dzień mocno skłóceni. Wiadomo, że to naród hardy, o twardym karku, czuły na honorze, dlatego trudno mu puścić w niepamięć wzajemne krzywdy. "Jednak górale czują się jedną rodziną - mówi pani Mateja-Torbiarz - a nie ma bardziej rodzinnego, skłaniającego do przebaczenia dnia niż polska Wigilia".
Przebaczanie zajęło góralom tak wiele czasu, że opóźniło to następny punkt zjazdowego programu. Dopiero wieczorem orszak trafił pod najstarszy zakopiański kościółek i położony obok cmentarz "Na Pęksowym Brzyzku", gdzie na grobach dwóch wielkich piewców Podhala - Kazimierza Przerwy-Tetmajera i Władysława Orkana złożono kwiaty - symbol pamięci i wdzięczności. I gdy słońce zeszło już za góry, na Krupówkach, niedaleko karczmy "U Sabały", miał się odbyć Bal Górali. Szykowali się na to widowisko szczególnie ceprzy, krążący po największym na południu Polski deptaku i czujnie wyglądający góralskich zespołów muzycznych. Planowano bowiem, że tej nocy całe Zakopane rozbrzmiewać będzie góralską muzyką i śpiewem. Rozbrzmiewały jednak tylko potężne grzmoty. Burza, która rozpętała się nagle, jak to w górach bywa, solidnie polała po równi i ceprów, i górali.

"Dobrze, że my tu som"

Reklama

Następnego dnia wyznaczono sobie spotkanie na Hali Gąsienicowej. Wczesnym rankiem z Kuźnic wyruszyła kolumna kilkuset osób, by tam, w górach, odprawić Mszę św. "w kościele, który wybudował dla nas Bóg" - jak pięknie powiedział ks. Drozdek. W trzydziestostopniowym upale wędrówka na Halę trwała ponad dwie godziny. Niektórzy, ledwo łapiąc oddech, wspominali czasy, gdy "chybali po tyj pyrci jak kozice". Inni, wyraźnie wzruszeni, wołali do siebie: "Jędrek, pamiętosz, jak tym źlebem zimom prali my na dół na miednicach?". Jędrek patrzył w dół i odpowiadał: "A teroz aż strach patrzeć". Wędrówka - dla niektórych nostalgiczna podróż w przeszłość - skończyła się pod rodowym krzyżem Gąsieniców na Hali noszącej ich miano. Krzyż ten postawiono w 1914 r. i wtedy też odprawiona została tu pierwsza Msza św. Familijny nastrój, który towarzyszył wspinaczce, szybko zmienił się w powagę należną Eucharystii. Niedawni turyści szybko przebierali się w odświętne góralskie stroje. Na Halę przyszło także wielu przypadkowych ludzi z całej Polski. Nam najbardziej zaimponował góral, który dotarł pod krzyż, choć niedawno przeszedł operację ratującą życie i wielu jego ziomków uważało jego wspinaczkę za szaleństwo. "Nie usiedzem doma" - tłumaczył uparcie mężczyzna.
Punktualnie o 11.00 rozpoczęła się Eucharystia. (Msze św. odprawiano nie tylko na Hali Gąsienicowej, ale także na Rusinowej Polanie, w Beskidach, Pieninach i Gorcach - wszędzie, gdzie zjechali ze świata polscy górale). Mszy św. koncelebrowanej w intencji górali i polskich gór przewodniczył dziekan dekanatu zakopiańskiego - ks. Stanisław Olszówka. Dziękował on kustoszowi sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej - ks. Drozdkowi, że jest "szaleńcem Bożym", bo tylko człowiek o takiej osobowości mógł zorganizować ten Zjazd. Kazanie wygłosił Kustosz fatimskiego sanktuarium i było to kazanie powiedziane po góralsku, choć nie gwarą - ale twarde, prawdziwe, bez owijania w bawełnę.

Ciebie prosimy...

Mówił bowiem ks. Drozdek o trudnym do rozwiązania problemie zwrotu przez państwo góralom ziemi zawłaszczonej bezprawnie przez komunistów. "To Bóg przywiódł nas tu, na górę - wołał Kaznodzieja. - I chcemy zawierzyć mu swój dar wolności. A wolność nie jest nam dana, jak mówi Jan Paweł II, ale zadana. I od nas zależy, jak tę wolność wykorzystamy. Bo wolność może być i błogosławieństwem, i przekleństwem. Stoimy tutaj, pod krzyżem, jedni z lewej, drudzy z prawej strony, a na środku toczy się wojna. Jedni pod tym krzyżem modlą się, inni grają w kości o szatę Chrystusa, o jakieś dobro materialne. Trochę z tej ewangelicznej sytuacji dotyczy także nas i ziemi, na której stoimy. Ojciec Święty prosił, by krzyż na Giewoncie jednoczył ludzi. A zdarza się, że nawet tu, na Podhalu, gdzie tak kocha się Jana Pawła II, nie rozumie się tych słów (...).
Całe życie idziemy do ziemi obiecanej - mówił dalej ks. Drozdek. - Ta wędrówka prowadzi też przez Morze Czerwone i można się w tym morzu ubrudzić. Pamiętajmy, że póki nie zawierzymy Bogu, będą wśród nas demony i zdrajcy. Idąc do ziemi obiecanej, idziemy też przez pustynię. Trzeba nam pamiętać o dwóch rzeczach: o prawdziwej własności tej ziemi i o Bożym prawie. Bez oddania ziemi nie ma naprawienia krzywd, nie ma Jubileuszu Chrześcijaństwa. W tej walce o wolność i prawa ludzi, w tym prawa ludzi gór, trzeba pamiętać o Bożym prawie. I teraz, tutaj, musimy zadać sobie pytania: Czy mamy Bożą prawdę w sercu? Czy nie naprawiamy Boga w polityce i gospodarce? Ojciec Święty mawia, że nazywamy wolnością złotego cielca, a to gorsze niż totalitaryzm. Jesteśmy więc dziś poddani próbie wiary. Jak z niej wyjdziemy? Czy jej sprostamy?".
Słowa Kaznodziei jedni przyjmowali z opuszczoną głową, inni szeptem aprobowali ich treść. Szczególnym więc momentem stało się przekazanie znaku pokoju. I chwilami widać było, jak ci ludzie honoru z trudem przełamywali się, by podejść do siebie, uścisnąć dłoń i powiedzieć: "Pokój z Tobą". Komunia św. zjednała na koniec wszystkich. Wspaniały to widok, gdy do ołtarza podchodziły trzy pokolenia góralskich rodów, jak ojcowie z malutkimi dziećmi na rękach przyjmowali Komunię św. czy jak, na chwilę tylko przerywając grę, czynili to muzykanci z kapeli. A ponad wszystkimi, ponad góralami i ceprami, ponad zieloną Halą niósł się jasny i czysty głos Henryka Krzeptowskiego, który śpiewał:
Pobłogosław Boże z wysokiego nieba,
Coby w całej Polsce nie zabrakło chleba.
Nie zabrakło chleba, nie zabrakło gruli
Ani tej miłości do Twojej Matuli.
Andrzej Gąsienica-Makowski, najbardziej chyba utytułowany przedstawiciel rodu, mówił: "Dobrze, że my tu som! Przyśli my tu, coby pedzieć Panu Bogu, że bedziemy wierni...".
Dwóch kilkunastoletnich chłopców tłumaczyło te słowa na angielski swoim amerykańskim kolegom. Chłopcy przyjechali z USA całą rodziną. Organizacje polonijne twierdzą, że na 5-milionową rzeszę polonusów w USA aż milion przyznaje się do góralskich korzeni. Wielką rolę odgrywa w życiu amerykańskich górali wiara. Kapelan Związku Podhalan w USA - o. Wacław Lech, karmelita z Munster, Indiana, pod Chicago, zwanego amerykańskim Ludźmierzem, twierdzi, że w Ameryce religia jest fundamentem związków z Ojczyzną. Ponad 2-tysięczna grupa, która przyjechała na Zjazd, to m.in. potomkowie emigrantów z początku naszego wieku. Nadal mówią piękną gwarą i z dumą prezentują misternie haftowane stroje góralskie. O tym, że znają też ludowe pieśni, historię Polski i "piknie potrafią gwarzyć", przekonali się uczestnicy wieczornego spotkania na Siwej Polanie, gdzie zapłonęła góralska watra i popłynęła góralska muzyka "hej, spod samiuśkich Tater".

Choć nie góral, góralskie mo serce...

Ks. Drozdek, którego górale darzą niekłamanym podziwem i szacunkiem, twórca jednego z najmłodszych, ale i największych sanktuariów maryjnych w Polsce, zabiegał o ten Zjazd 20 lat nie bez przyczyny. Na Krzeptówkach stanął piękny kościół pw. Matki Bożej Fatimskiej, jako wotum za ocalenie życia Ojca Świętego z zamachu w 1981 r. Co roku przybywa tutaj 1, 5 mln pielgrzymów. Świątynię wybudowali głównie górale, także ci mieszkający poza krajem. "Ich obecność tutaj, to nie tylko powrót na ukochane skalne Podhale, nie tylko powrót do rodzinnego domu. To przede wszystkim powrót do domu Matki" - mówi ks. Drozdek.
Ten powrót skończył się 17 sierpnia w Ludźmierzu. Polonusi w góralskich strojach czekają już na następne światowe spotkanie. I z właściwym sobie humorem dodają.
- Czyli niedługo, za jakieś 10 lat...

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: XVII niedziela zwykła

2025-07-25 12:09

[ TEMATY ]

bp Andrzej Przybylski

BP KEP

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedzielę w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

Bóg rzekł do Abrahama: «Głośno się rozlega skarga na Sodomę i Gomorę, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie. Chcę więc zstąpić i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie, które do Mnie doszło, czy nie; dowiem się». Wtedy to dwaj mężowie odeszli w stronę Sodomy, a Abraham stał dalej przed Panem. Podszedłszy do Niego, Abraham rzekł: «Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają? O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu! O, nie dopuść do tego! Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie?» Pan odpowiedział: «Jeżeli znajdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych, przebaczę całemu miastu przez wzgląd na nich». Rzekł znowu Abraham: «Pozwól, o Panie, że jeszcze ośmielę się mówić do Ciebie, choć jestem pyłem i prochem. Gdyby wśród tych pięćdziesięciu sprawiedliwych zabrakło pięciu, czy z braku tych pięciu zniszczysz całe miasto?» Pan rzekł: «Nie zniszczę, jeśli znajdę tam czterdziestu pięciu». Abraham znów odezwał się tymi słowami: «A może znalazłoby się tam czterdziestu?» Pan rzekł: «Nie dokonam zniszczenia przez wzgląd na tych czterdziestu». Wtedy Abraham powiedział: «Niech się nie gniewa Pan, jeśli rzeknę: może znalazłoby się tam trzydziestu?» A na to Pan: «Nie dokonam zniszczenia, jeśli znajdę tam trzydziestu». Rzekł Abraham: «Pozwól, o Panie, że ośmielę się zapytać: gdyby znalazło się tam dwudziestu?» Pan odpowiedział: «Nie zniszczę przez wzgląd na tych dwudziestu». Na to Abraham: «Niech mój Pan się nie gniewa, jeśli raz jeszcze zapytam: gdyby znalazło się tam dziesięciu?» Odpowiedział Pan: «Nie zniszczę przez wzgląd na tych dziesięciu».
CZYTAJ DALEJ

Orędzie Leona XIV na Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych

2025-07-27 07:58

[ TEMATY ]

orędzie

osoby starsze

Papież Leon XIV

Vatican Media

„Błogosławiony, kto nie stracił nadziei” (por. Syr 14, 2) – tak brzmi temat V Światowego Dnia Dziadków i Osób Starszych i orędzia przygotowanego przez papieża Leona XIV na tę okazję. Dzień ten – ustanowiony przez papieża Franciszka – będzie obchodzony w Kościele katolickim w niedzielę, 27 lipca tego roku.

„Chrześcijańska nadzieja zawsze pobudza nas do większej odwagi, do myślenia z rozmachem, do niezadowalania się status quo. W tym przypadku: do zaangażowania na rzecz zmiany, która przywróci osobom starszym szacunek i miłość” - akcentuje Papież.
CZYTAJ DALEJ

Reformę należy zacząć od siebie [Felieton]

2025-07-27 13:00

ks. Łukasz Romańczuk

Proces synodalny trwa, a Stolica Apostolska oczekuje dalszej transformacji Kościoła. Bardzo często słyszy się dziś opinie, że Kościół przeżywa kryzys i że jest potrzebna reforma. Na czym ta reforma ma polegać?

W każdej epoce były takie kryzysy dlatego, że walkę dobra ze złem każde pokolenie podejmuje na nowo. Każde pokolenie i każdy człowiek musi podejmować tę walkę ze złem, dlatego ten kryzys będzie obecny zawsze. Kościół musi się stale reformować, ale prawdziwa reforma Kościoła nie polega na zmianie struktur, bo to jest drugorzędna sprawa. Podstawową sprawą jest nawrócenie ludzkich serc. I tę reformę należy zacząć od siebie, od swojego życia duchowego i fizycznego, od swojego stosunku do bliźnich, od swojego stosunku do żywych obowiązków, do społeczeństwa, do kultury, do polityki, do posiadania i używania dóbr doczesnych. Każdy musi zacząć reformę od siebie – nie żądać od papieża czy biskupa, by zmieniał obowiązujące w Kościele zasady. Potrzebne jest dziś bowiem nawrócenie wszystkich – polskich rodzin, by byli prawdziwymi naśladowcami Jezusa Chrystusa. Potrzebne jest nawrócenie naszej polskiej młodzieży - ideowo i moralnie. Potrzebne jest też nawrócenie naszych polityków, aby myśleli kategoriami „dobra wspólnego” - tzw. „bonum commune” [łac] - w kontekście filozofii i etyki, odnosi się do korzyści i pomyślności, które dotyczą całej społeczności, a nie tylko jednostek. Pojęcie to ma głębokie korzenie w historii i jest fundamentalne w prawie kanonicznym oraz świeckim. Potrzebne jest nawracanie pracowników, urzędników, lekarzy, duchownych, nauczycieli i wszystkich innych. Nawrócenie potrzebne jest każdemu z nas.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję