Reklama

Kościół naszym domem - również dla małżeństw niesakramentalnych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysiu! Pokaż swój rysunek i opowiedz co narysowałeś? - zachęcał kapłan-katecheta jednego z uczniów. - To jest nasz dom - opowiadał chłopczyk. Przez przezroczyste ściany domu widać poszczególnych członków rodziny. Mama gotuje obiad - tłumaczył - Tato buduje jedną ścianę do naszego pokoju. A to ja i brat. Bawimy się klockami lego. - A kto to jest ten człowiek na podwórku? - To mój pierwszy tatuś. On z nami nie mieszka. To on mi dał klocki na I Komunię św. - wyjaśnia Krzysiu.
Kościół w bieżącym roku duszpasterskim pozwala odkrywać naszą tożsamość przez pryzmat rodzinnego domu. Jak piękna i ważna jest rzeczywistość domu dla każdego człowieka zarysowuje to dziecięce opowiadanie. Pokazuje ono równocześnie jak owa rzeczywistość domu jest złożona, a nawet skomplikowana. Opowiedziana przez Krzysia sytuacja obrazuje też bolesny w Kościele fakt istnienia związków niesakramentalnych. Życie mówi, że tworzą je ludzie, których decyzja o skomplikowaniu sobie życia ma bardzo różne podłoże.

Każda historia jest inna

- Cóż to za pobożni ludzie, ci nasi sąsiedzi - mówią mi w czasie wizyty duszpasterskiej mieszkańcy bloku. - Codziennie rano śpiewają Godzinki i co niedziela chodzą do kościoła. Gdy ośmielony tą opinią kapłan zachęca ich do włączenia się w którąś ze wspólnot parafialnych i do częstszej, poza niedzielą, Eucharystii i Komunii św., ludzie ci odpowiadają zawstydzeni, że nie mogą. - Bo widzi ksiądz. Po wojnie nie odnaleźli się nasi małżonkowie. Nie otrzymaliśmy zawiadomienia o ich śmierci, ani listu, że żyją. I tak poskładaliśmy sobie wspólnie życie. Ciężko nam tylko, bo nie możemy iść do spowiedzi i Komunii św.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wymówki i wybory

Ksiądz, np. w czasie kolędy, spotyka wiele zamkniętych drzwi. Ich mieszkańcy tłumaczą się wstydem lub niechęcią do wyjaśniania swojej skomplikowanej sytuacji życiowej. Nawet, gdy nie ma formalnych przeszkód, często kapłan słyszy rozmaite wymówki. Bywa i tak, że ksiądz w rozmowie ze swoim ubiegłorocznym uczniem-maturzystą słyszy butne: „to nasze życie i zrobimy z nim co będziemy chcieli, niech ksiądz nas nie zmusza do sakramentu”. Bywa i agresywna postawa. Bywa oskarżanie i obwinianie kapłana i Kościoła o bezduszność, o niezrozumienie ludzkich losów, itd. „Mamy pogrzeb bliskiej osoby - mówią, więc mógłby ksiądz dać rozgrzeszenie i pozwolić na Komunię św.”. „Przecież nic się nie stanie jak jeden raz, przy okazji I Komunii św. naszego dziecka, i my ją przyjmiemy. Bo jak nie, to co ludzie powiedza? - naciskają inni.
Wiekszość jednak rozumie konsekwencje swojej decyzji. Przyprowadzają dzieci do kościoła, sami uczestniczą w Eucharystii, posyłają potomstwo na katechezę, angażują się w życie parafii, budują świątynię, łożą na jej utrzymanie, itp. Należałoby więc zauważyć, że każdy z tych przypadków jest inny i domaga się indywidualnego rozpatrzenia.

Reklama

Statystyka i życie

Słusznie zaczęto mówić w Kościele o pladze rozwodów. Już co piąte małżeństwo posiada charakter tylko czasowy, znacznie odbiegający od sensu roty przysięgi małżeńskiej: „ślubuję ci, że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Trudno jednak opierając się na danych o rozwodach obliczać ilość niesakramentalnych związków. Zawiązują się one bowiem nie tylko pomiędzyrozwiedzionymi, ale także w relacji rozdzielony - wolny, oraz pomiędzy ludźmi wolnymi, a więc zupełnie nie mającymi przeszkód do zawarcia sakramentu. Tu zresztą także można wymienić tych, którzy zawarli jedynie ślub cywilny i tych, którzy nie uregulowali formalnie swego statusu, a chcą w oczach społecznych, w tym kościelnych, uchodzić za pełnoprawnych małżonków. Ta sytuacja zdradza wielką dechrystianizację w sercach i umysłach ludzi ochrzczonych, a także pragmatyzm życia, które chce się przeżyć wygodnie i po swojemu.

Kościół nieobojętny

Nietrwałość związków małżeńskich rodzi wiele zagrożeń nie tylko dla samych małżonków. Większe jeszcze niebezpieczeństwa dotykają dzieci. Dla nich bowiem trwałość rodziny jest fundamentem rozwoju psychicznego, osobowościowego i religijnego. Stanowi to wielkie wyzwanie dla Kościoła, który często w atmosferze niezrozumienia zewnętrznego, a bywa, że i niezrozumienia ze strony swoich członków, wezwany jest by w każdym czasie odkrywać przesłanie Ewangelii: „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mt 9, 12).
W diecezjach powstają więc duszpasterstwa związków niesakramentalnych, co daje szansę na głębsze rozczytanie bolesnych dramatów wielu ludzi. Wobec tych osób Kościół nigdy nie przyjmował i nie chce przyjmować postawy obojętnej.
Wielkim głosem współczesnego Kościoła w tej sprawie była m. in. wydana 1980 r. adhortacja apostolska Jana Pawła II „Familiaris consortio”. Papież pisał: „Razem z Synodem wzywam gorąco pasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, do podejmowania z troskliwą miłością starań o to, by nie czuli się oni odłączeni od Kościoła, skoro mogą - owszem, jako ochrzczeni powinni - uczestniczyć w jego życiu”. Także Papież Benedykt XVI w adhortacji apostolskiej „Sacramentum caritatis” pisze, że „Osoby rozwiedzione, które zawarły ponowne związki, nadal - pomimo ich sytuacji - przynależą do Kościoła, który ze szczególną troską im towarzyszy w ich pragnieniu kultywowania, na tyle, na ile to jest możliwe, chrześcijańskiego stylu życia przez uczestnictwo we Mszy św., choć bez przyjmowania Komunii św., słuchania Słowa Bożego, adorację eucharystyczną, modlitwę, uczestnictwo w życiu wspólnotowym, szczerą rozmowę z kapłanem czy ojcem duchownym, oddawanie się czynnej miłości, dziełom pokuty oraz zaangażowaniu w wychowanie dzieci”.

Reklama

Jeśli służą Kościołowi, są darem dla Kościoła

Inną, wartą zauważenia wypowiedź dał Benedykt XVI 2 czerwca br., podczas Światowego Spotkania Rodzin w Mediolanie. Podkreślił, iż problemy osób rozwiedzionych, które zawarły ponowne związki małżeńskie, są jednym z wielkich wyzwań współczesnego Kościoła. Wezwał do towarzyszenie rodzinom, aby nigdy nie były same. Natomiast osoby, które żyją w związkach niesakramentalnych, powinny widzieć i odczuwać miłość Kościoła. Ojciec Święty dookreślił, że środowiskiem odpowiedzialnym za wyrażenie tego dążenia Kościoła jest parafia. Tu, w parafii, ludzie ci mają odczuć, że są kochani i akceptowani. Nie są poza Kościołem, choć nie mogą otrzymać Eucharystii i rozgrzeszenia. Muszą wiedzieć, że także w tej sytuacji w pełni są cząstką Kościoła. Warto podkreślić i to, że Ojciec Święty zasugerował, aby osoby znajdujące się w takiej sytuacji miały kontakt z duszpasterzem czy kierownikiem duchowym. „Jeśli służą Kościołowi, są darem dla Kościoła” - podsumował Benedykt XVI.
Sobór Watykański II uznał sprawy małżeństwa i rodziny za szczególnie wymagające naświetlenia promieniami światła przychodzącego od Chrystusa, by chrześcijanie i inni ludzie dobrej woli mogli znaleźć właściwe rozwiązanie tylu powikłanych problemów ludzkich (por. KDK 46). Słowa te nabierają konkretnego kształtu na poziomie diecezji i parafii.

Reklama

W diecezji sandomierskiej

Na szczeblu Kurii bp Krzysztof Nitkiewicz, w ramach Duszpasterstwa Rodzin, powołał stanowisko diecezjalnego duszpasterza kobiet i mężczyzn żyjących w związkach niesakramentalnych. Kapłanem pełniącym tę funkcję jest ks. Wiesław Surma, z którym możemy nawiązać kontakt pod telefonem (+48) (15) 832-10-27, lub drogą elektroniczną, wieslawsurm@sandomierz.opoka.org.pl oraz w Internecie: www.rodzinasandomierz.eu.
W parafiach naszej diecezji, np. w parafii Chrystusa Króla w Tarnobrzegu, działają wspólnoty, które spotykają się na modlitwę oraz poszukują różnych form duszpasterskiego zaangażowania. Przede wszystkim spotkania te dają większą możliwość wysłuchania, zrozumienia i wsparcia w kwestii problemów związanych z niesakramentalnym charakterem małżeńskiego życia.
W Sandomierzu, w Domu Katolickim przy ul. Mariackiej 12, w każdą ostatnią sobotę miesiąca o godz. 9.30 odbywają się spotkania modlitewno-informacyjne (również indywidualne).
Ponadto pomoc potrzebującym w tym względzie powinni nieść nie tylko kapłani, czy instruktorzy poradni rodzinnych, ale każdy katolik. Istnieje bowiem wielka możliwość zaangażowania w apostolstwo i współpracę z kapłanami ludzi świeckich. Przez modlitwę przekazywanie informacji, zachętę i okazywanie akceptacji dla drugiego człowieka, można zbliżać i zjednywać Chrystusowi ludzi dotkniętych bólem odsunięcia od sakramentów pokuty i Eucharystii. Ludzie ci przeżywają nieraz swoisty bunt, a wobec kapłana przejawiają chłód, a nawet agresję, co uniemożliwia kontakt, wsparcie, pogłębianie wiary i otrzymanie pomocy w Kościele. Każdy zatem gest przygotowujący ich do wewnętrznego nawrócenia i tworzenia właściwszego środowiska wiary we własnych naturalnych rodzinach jest cennym wkładem w to duszpasterstwo także na poziomie ludzi świeckich.

Reklama

Świadectwo

Maria 43 lata, od 11 lat w związku cywilnym, daje świadectwo swojej drogi: „Nie jestem w stanie wyrazić dyplomatycznymi słowami złości i bólu, który spotkał mnie niemal dokładnie w 7. rocznicę małżeństwa. Wtedy z inną kobietą odszedł mój mąż. Jeszcze bardziej brakuje mi słów, kiedy przypominam sobie sytuację, którą przeżywałam po latach alkoholowej gehenny; wpierw alkoholizmu mojego męża, a potem mojego opilstwa, w którym topiłam smutki z powodu ruiny małżeńskiego i rodzinnego życia. Oto znalazł się inny mężczyzna, z którym wszystko zaczęło mieć kształty miłości. Cała w skowronkach poszłam po latach do spowiedzi i usłyszałam, że w mojej sytuacji - związku z drugim mężczyzną, który także nosił w sercu piętno nieudanego małżeństwa, nie ma dla mnie rozgrzeszenia, ani Komunii św. Jeszcze raz świat zawalił mi się pod nogami, a Kościół zaczęłam uważać za bezduszną instytucję. Chyba ktoś wymodlił mi łaskę, że nie zamknęłam drzwi przed moim proboszczem, który w konfesjonale był dla mnie zwiastunem złej, a nie dobrej nowiny. A na pewno zachęciła mnie do rozmowy moja koleżanka, która nie raz słuchała moich żalów. I po rozmowie z kapłanem przyszło zrozumienie bałaganu w naszym życiu i pokorna zgoda. Ale to sprawiła nadzwyczajna postawa cierpliwości i życzliwości mojego proboszcza. Jestem Bogu wdzięczna za takiego kapłana. I za światło dla mojego serca bym mogła zrozumieć, że to moje życie nie jest bez sensu. Jak ważny jest drugi człowiek, który otworzy oczy”.

* * *

Modlitwa osób żyjących w związkach niesakramentalnych

Panie Jezu, który najlepiej znasz ludzkie serca, Ty wiesz, jak bardzo brak mi Chleba żywego i jak wielki jest ten głód odczuwany przez dni, miesiące, lata... Ty znasz dramat mego sumienia, wiesz, ile we mnie wątpliwości, niepokoju, pytań... Wiesz także, jak bardzo pragnę pojednania z Tobą.
Szukam nieustannie dróg prowadzących do Ciebie, szukam prawdy o sobie, o drugim człowieku, bo chcę więcej rozumieć i właściwie odczytać sens mego życiowego doświadczenia. Nie mogę przystąpić dziś do Twego stołu, ale budzę w moim sercu pragnienie bycia przy Tobie, Boże w najświętszej Eucharystii. Jednoczę się z Tobą i z tymi, którzy przyjęli Cię teraz sakramentalnie. W tej szczególnej chwili mocno odczuwam, że Ty Jezu, oddałeś za wszystkich ciało swoje i wylałeś krew swoją. Obejmij i mnie Twoją miłosierną miłością. Amen.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Św. Katarzyna ze Sieny

Niedziela łowicka 41/2004

[ TEMATY ]

św. Katarzyna

Sailko / pl.wikipedia.org

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

25 marca 1347 r. Mona Lapa, energiczna żona farbiarza ze Sieny, urodziła swoje 23 i 24 dziecko, bliźniaczki Katarzynę i Joannę. Bł. Rajmund z Kapui napisał we wstępie do życiorysu Katarzyny: „Bo czyż serce może nie zamilknąć wobec tylu i tak przedziwnych darów Najwyższego, kiedy patrzy się na tę dziewczynę, tak kruchą, niedojrzałą wiekiem, plebejskiego pochodzenia...”.

Rezolutność i wdzięk małej Benincasy od początku budziły zachwyt wśród tych, z którymi się stykała. Matka z trudnością potrafiła utrzymać ją w domu. „Każdy z sąsiadów i krewnych chciał ją mieć u siebie, by słuchać jej rozumnych szczebiotów i cieszyć się jej dziecięcą wesołością”

CZYTAJ DALEJ

Papież do kanosjanów i gabrielistów: kapituła generalna to moment łaski

2024-04-29 20:12

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

Franciszek przyjął na audiencji przedstawicieli dwóch zgromadzeń zakonnych kanosjanów i gabrielistów przy okazji przeżywanych przez nich kapituł generalnych. Jak podkreślił, spotkanie braci z całego zgromadzenia jest wydarzeniem synodalnym, fundamentalnym dla każdego zakonu, i stanowi moment łaski.

„Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość spotykają się na kapitule przez wspominanie, ewaluację i pójście naprzód w rozwoju zgromadzenia” - mówił Franciszek. Wyjaśniał następnie, że harmonia między różnorodnością jest owocem Ducha Świętego, mistrza harmonii. „Jednolitość czy to w instytucie zakonnym, czy w diecezji, czy też w grupie świeckich zabija. Różnorodność w harmonii sprawia, że wzrastamy” - zaznaczył Ojciec Święty.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję