Reklama

Świadectwo wdzięczności Bogu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Początek jego życia osnuty jest mrokiem tajemnicy. Mimo wielu starań nie udało mu się ustalić prawdziwej daty urodzenia, a nawet miejsca, gdzie przyszedł na świat. Nie wie więc ile dokładnie ma lat i czy jego korzenie są polskie czy też nie. Nie zna także swoich rodziców. Jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji stało się przyznanie mu z urzędu fikcyjnych danych. Zygmunt Romanowski, bo o nim mowa, wie jednak na pewno, że do życia powołał go Bóg, któremu jest wdzięczny za wszystkie dary i koleje życia i losu.
„Zostałem prawdopodobnie porzucony przez rodziców i to wówczas, kiedy najbardziej potrzebowałem ich miłości, wsparcia, opieki. We wczesnym dzieciństwie przebyłem nieuleczalną ludzkimi metodami chorobę - wirusowe zapalenie rdzenia kręgowego (poliomyelitis). Doszło do paraliżu rąk i nóg na okres prawie trzech lat. Musiałem być wtedy podłączony do urządzeń podtrzymujących życie. Były to m.in. sztuczne płuca, które pomagały mi oddychać, aby nie doszło do samouduszenia, wprowadzono mi także rurki do żołądka, przez które podawano pokarm, gdyż nie potrafiłem samodzielnie połykać. Groziło mi także, że nigdy nie będę mógł mówić, ponieważ odłączenie tej aparatury, aby uczyć się mówić, zagrażało życiu” - wyznaje Zygmunt.

Stał się cud!

Najistotniejsza jednak była dla niego świadomość, że mimo iż rodzice go porzucili i nigdy nie powrócili, to jednak Bóg go nie opuścił... W jego słabości mocą był i jest Bóg... I aby mocniej mu to uświadomić postanowił cofnąć nieuleczalny metodami ludzkimi paraliż, pozostawiając do chwili obecnej trwający niedowład lewej nogi. Musiało to być ogromnym zaskoczeniem dla lekarzy, że wybrnął w niewytłumaczalny sposób ze śmiertelnej choroby... Stał się cud! „Po przebytej chorobie zostałem jednak niemową i wszystko wskazywało na to, że pozostanę nim do końca życia. Bóg jednak postanowił ofiarować mi dar mówienia. Stało się to w dość dziwnej sytuacji, w ochronce prowadzonej przez siostry zakonne, gdzie przebywałem kilka lat” - wyjaśnia Romanowski. Dzieci w rożny sposób dokuczały mu wiedząc, że nie może się bronić ani skarżyć. Jedną z takich zabaw było grupowe załatwianie się do jego łóżka, za co otrzymywał lanie. „Któregoś dnia płacząc z powodu tak wielu smutków, krzyknąłem, co wprawiło siostrę w osłupienie, za co natychmiast zostałem obdarowany olbrzymią ilością cukierków” - wspomina. Nauki mówienia nie rozpoczął jednak, jak inne dzieci, od słów... mama… tata…, ale od słów modlitwy. Miał wówczas 7 lat.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Niezwykły dowód

Patrząc na tego Człowieka aż trudno uwierzyć w to, że jego ciało kilka lat było sparaliżowane, gdyż Zygmunt naturalnie porusza rękami, dość dobrze chodzi, rysuje, śpiewa w różnych językach, a nawet gra na gitarze. Bóg przewidując niedowierzanie ludzi w tej historii pozostawił niezwykły dowód. Jest nim pozostałość po chorobie w postaci całkowitego niedowładu lewej nogi. Dla tych, którzy chodzą, może nie jest to niczym ciekawym, że można chodzić, ale ci, którzy mają paraliż nóg wiedzą, że nie można stanąć na niewładnej nodze, a już tym bardziej nie można chodzić mając niewładną nogę. Dla Zygmunta większym cudem Bożym jest to, że może chodzić mając jedną niewładną nogę, niż gdyby miał dwie zdrowe nogi. Dzięki temu, że jedna noga pozostała niewładna ludzie mogą uwierzyć, że miał on paraliż całego ciała. Gdyby Bóg całkowicie uzdrowił Zygmunta nie pozostawiając żadnego wiarygodnego dowodu jego choroby w postaci trwałego kalectwa, to ludzie mogliby myśleć i mówić, że nie był on sparaliżowany, że może przekupił lekarzy i ewentualnych świadków, co mogłoby przyczyniać się do coraz bardziej bolesnego ośmieszania jego świadectwa wdzięczności Bogu i nawet do zablokowania jego dobroczynności. Jego cierpienie byłoby wtedy znacznie większe i zapewne wynikałaby z tego mniejsza chwała Bogu. Dodatkowo dzięki temu, że jedna noga pozostała niewładna, Zygmunt nauczył się chodzić też tak, by utrzymywać nogi ok. 10 cm od posadzki kościelnej i może tak przejść ok. 20 m; bezwładna noga pomaga mu utrzymać równowagę przy takim chodzeniu, bo utrzymuje ona pion ciała. Osoby pełnosprawne nie mogą tego powtórzyć, bo do tego potrzebna jest odpowiednia niepełnosprawność. „Ćwiczenie to - z pomocą kul ortopedycznych - jest znacznie trudniejsze od chodzenia na szczudłach; ćwiczą się wtedy wszystkie mięśnie ciała na raz, a ludzie obserwując je szukają dobrych pomysłów na przezwyciężanie swoich słabości, budując w sobie radość i przekonanie, że z krzyżem Chrystusowym cierpienie jest łatwiejsze do zniesienia. Każde cierpienie, zwłaszcza cierpienie niezawinione ma też sens, bo także Jezus bardzo cierpiał i tym samym uświęcił cierpienie. Cierpienie nie tylko oddala człowieka od grzesznego trybu życia, ale także pomaga szukać dobrych pomysłów do niesienia ulgi w cierpieniu, zmusza do tęsknoty za stanem lepszym. Cierpienie nie wyzwala w drugim człowieku przemocy względem cierpiących, lecz wyzwala chęć niesienia pomocy, bezinteresownego miłosierdzia, które przykrywa wiele grzechów. Jeśli jest to czynione w imię Jezusa to jest to też wielka pomoc w drodze do uświęcania dusz” - twierdzi Romanowski.
Być może nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielkim dobrem Bożym jest to, że możemy chodzić, poruszać rękami, widzieć, słyszeć, mówić… Często bowiem te Boże dary są wykorzystywane do złych celów. „Przykładowo dar zdrowych rąk i nóg jest wykorzystywany po to, by katować drugiego człowieka, albo dar mówienia jest wykorzystywany do przeklinania, do obrażania drugiego człowieka, czy nawet obrażania samego Boga” - uważa Zygmunt, który doświadczył tej niemocy i dlatego teraz przekazując swoje świadectwo życia np. dzieciom czy młodzieży stara się zachęcać wszystkich do szanowania darów Bożych. „Dla mnie to takie niewytłumaczalne, że ludzie są zdrowi i podejmują trud, aby to zdrowie sobie po prostu zniszczyć, palą papierosy, piją nadmiernie alkohol, dołując nie tylko swoje życie i doprowadzając do różnych dramatów życiowych albo zażywają narkotyki czy jakieś dopalacze, szukając ratunku tam, gdzie go nie ma, zamiast szukać ratunku w tym, który wszystko może, w Bogu” - uważa.

Reklama

Ambasador Bożej radości

Radości z łaski cierpienia Zygmunt doświadcza od chwili, gdy przebaczył swoim rodzicom porzucenie go w czasie niemocy, w okresie dzieciństwa, gdy ich najbardziej przecież potrzebował. „Jednak Pan Bóg przemienił ten smutek w radość, która wciąż jest w mojej duszy, co dodatkowo przyczyniło się do mojego wewnętrznego uzdrowienia” - wyznaje Romanowski.
Samotność i cierpienie u Zygmunta pozostały, co jest wystarczającym powodem na to, by pogrążyć się w rozpaczy. Jednak podczas długotrwałej modlitwy różańcowej Zygmunt szukał sposobu na wypełnianie dobrem swojego życia, które dał mu Bóg za darmo, ale chyba nie na darmo. Jego dusza wypełniała się coraz większą wdzięcznością do Boga dzięki pomocy sióstr zakonnych i Ojców Karmelitów Bosych. Podczas modlitwy różańcowej pojawiła się odpowiedź, że najlepszą formą dziękowania Bogu za tak wiele łask będzie włączanie się w pomoc dziełom miłosierdzia prowadzonym przez Kościół katolicki w świecie. Z wdzięczności Bogu za tę wielką, niezwykłą przemianę życia - z beznadziejnego stanu do wewnętrznej duchowej radości - postanowił wspierać dzieła w służbie ludziom cierpiącym i Kościołowi katolickiemu na świecie. Od wielu lat w kościołach, domach dziecka, szkołach, sanatoriach, domach pomocy społecznej, więzieniach, ośrodkach azylowych, czy domach prywatnych i innych placówkach całego kraju dzieli się z innymi świadectwem wdzięczności Bogu i śpiewa na chwałę Bożą i radość ludziom. Za jego przyczyną wspartych zostało ponad 20 inwestycji. Zygmunt przyczynił się do budowy 5 kościołów. Mając też świadomość, jak ważne jest niesienie ulgi w cierpieniu i godne przechodzenie na drugą stronę życia, Zygmunt wspomagał swoimi koncertami w różnych krajach hospicja dla ludzi cierpiących w podeszłym wieku i szkołę terapeutyczną dla dzieci niepełnosprawnych, Dom Samotnej Matki w Polsce Południowej. Najpiękniejsze dzieło to pomoc w sfinansowaniu budowy Sanktuarium Miłosierdzia Bożego na misjach w Republice Południowej Afryki, gdzie udało mu się zagrać dla ok. 10 tys. tamtejszej Polonii. Cegiełkami miłosierdzia na te zbożne dzieła czynione z wdzięczności Bogu są jego płyty CD, DVD i autobiograficzna książka pt. „Ku Bogu i człowiekowi”, która jest, jak podkreśla, „wielkim dziękczynieniem Bogu za Jego nieustające Miłosierdzie”. To wymodlone na Różańcu cudowne powołanie wsparte specjalnym błogosławieństwem Papieża spowodowało, że Zygmunt stał się świadkiem Bożej dobroci i ambasadorem Bożej radości.

Żywy przykład dobroci Boga

Występ w Castel Gandolfo zwieńczony specjalnym błogosławieństwem Jana Pawła II otworzył mu drzwi do wielu krajów świata. Zygmunt często podkreśla: „Jestem żywym przykładem dobroci Boga. Bóg wciąż czyni bezinteresowne dobro dla wszystkich swoich stworzeń, choć mógłby niczego nie czynić i każdy z nas na Jego podobieństwo i na miarę swoich możliwości może to dobro kontynuować unikając zła, w celu podtrzymywania radości Bożej w nas”. Zygmunt Romanowski zdał maturę w poznańskiej szkole dla niepełnosprawnych. Naukę kontynuował w Krakowie na Akademii Górniczo-Hutniczej i Akademii Ekonomicznej. Jednak jego pasją stało się muzykowanie na chwałę Bożą i na radość ludziom. Jeszcze podczas studiów zaczął pisać teksty piosenek i komponować do nich melodie. Świetnie opanował grę na gitarze. Uczestnicy jego koncertów zawsze wpadają w zachwyt i zdumienie, bo są świadkami niezwykłego spotkania, a raczej zwykłego spotkania z niezwykłym człowiekiem.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Meksyk: 18 pielgrzymów zginęło w wypadku autobusu

2024-04-29 11:17

[ TEMATY ]

Meksyk

Adobe Stock

Co najmniej 18 osób zginęło , a 12 zostało rannych w wypadku autobusu 28 kwietnia w Meksyku. Według lokalnych mediów większość ofiar, to pielgrzymi z Guanajuato, którzy udawali się na pielgrzymkę do sanktuarium w Chalma.

Po bazylice Matki Bożej z Guadalupe w Mieście Meksyk, Chalma jest najczęściej odwiedzanym miejscem pielgrzymkowym w kraju. Każdego roku pielgrzymuje tam ok. dwóch milionów ludzi, aby oddać cześć ukrzyżowanemu "Czarnemu Chrystusowi".

CZYTAJ DALEJ

Boży szaleniec, który uczy nas, jak zawierzyć się Maryi

[ TEMATY ]

Ludwik de Montfort

wikipedia.org

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort jako człowiek oddany Duchowi Świętemu wzrastał w osobistej świętości, „od dobrego ku lepszemu”. Wiemy jednakże, że do tej przygody zaprasza każdego.

Oto o jakich misjonarzy prosi Pana w ekstatycznej Modlitwie płomiennej: „o kapłanów wolnych Twoją wolnością, oderwanych od wszystkiego, bez ojca i matki, bez braci i sióstr, bez krewnych według ciała, przyjaciół według świata, dóbr doczesnych, bez więzów i trosk, a nawet własnej woli. (...), o niewolników Twojej miłości i Twojej woli, o ludzi według Serca Twego, którzy oderwani od własnej woli, która ich zagłusza i hamuje, aby spełniali wyłącznie Twoją wolę i pokonali wszystkich Twoich nieprzyjaciół, jako nowi Dawidowie z laską Krzyża i procą Różańca świętego w rękach (...), o ludzi podobnych do obłoków wzniesionych ponad ziemię, nasyconych niebiańską rosą, którzy bez przeszkód będą pędzić na wszystkie strony świata przynagleni tchnieniem Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Redaktor naczelny „Niedzieli”: wiara wymaga od nas odwagi

2024-04-29 15:54

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Niedziela

apel

Ks. Jarosław Grabowski

B.M. Sztajner/Niedziela

– Wiara obejmuje zmianę zachowania, a nie tylko powielanie pobożnych praktyk – powiedział ks. Jarosław Grabowski. Redaktor naczelny Tygodnika Katolickiego „Niedziela” poprowadził 28 kwietnia rozważanie podczas Apelu Jasnogórskiego.

– Maryja uczy nas, że wiara to nie tylko ufność, to nie tylko zaufanie Bogu, to nie tylko prosta prośba: Jezu, Ty się tym zajmij. Wiara ogarnia całe życie, by móc je przemienić. To postawa, sposób myślenia i oceniania. Wiara angażuje w sprawy Jezusa i Kościoła – podkreślił ks. Grabowski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję