Reklama

Katechizacja czy horror?

Jaka jest dziś rola katechety? Czy powinien pracować tak, jak każdy inny nauczyciel, czy raczej jak misjonarz wśród ludzi nie znających Boga?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Szkoła większości kojarzy się teraz z chaosem, o dzieciach i młodzieży mówi się najczęściej w aspekcie negatywnym - niewychowani, chamscy, bez aspiracji. Bycie nauczycielem dla wielu to czysty masochizm, który naturalnie nie ma najmniejszego sensu. Jeszcze gorzej w naszych oczach wygląda sytuacja z nauczycielami religii: wiecznie smutni, zaniedbani, niezadowoleni ze swojej pracy i wojujący: z dyrekcją o krzyże, z rodzicami o brak zaangażowania w religijne wychowanie dzieci, a z uczniami o brak dostatecznej wiary.
Stereotyp katechetki to kobieta bez makijażu, ubrana w worek pokutny, której nie powiodło się w życiu, dlatego opowiada o miłości Boga. Młodzi katecheci, z którymi rozmawiałam, starają się przełamać te stereotypy i pokazać nowy, bardziej otwarty model katechizacji. Nie chcą już walczyć o krzyże czy „chodzenie do Kościoła”, ale o każdego młodego człowieka, by mógł wygrać swoje życie.

Cel katechizacji

Reklama

Zaczynając uczyć trudno było mi się połapać w programach nauczania religii, przez pierwszy rok próbowałam sobie odpowiedzieć na pytanie: „co moi uczniowie mają wynieść z tych lekcji?”. Program ich bardzo nudził, a ja chciałam ich zachęcić do odkrywania Boga, a nie zniechęcić do przedmiotu. Staram się im pokazać jak żyć, swoim życiem i życiem innych osób, które zapraszam na swoje lekcje. Chcę, aby moi uczniowie byli dobrymi i szczęśliwymi ludźmi - mówi pani Anna. Większość nauczycieli religii narzeka właśnie na programy nauczania, które niewiele mają wspólnego z życiem uczniów.
Wydaje mi się, że teraz katechizacja powinna bardziej przypominać pracę na misjach. Misjonarz, pojawiając się w nowym miejscu, nie mówi od razu o Bogu, najpierw pokazuje tym ludziom, jak żyć - pomaga zdobywać pokarm, wodę, organizuje szpitale i szkoły. To samo powinien teraz robić katecheta, pokazywać uczniom, jak można pięknie żyć. Wiele osób pochodzi z rozbitych rodzin, boryka się każdego dnia z ogromnymi problemami, jeśli ja im powiem od razu „Bóg was kocha”, to spotkam się ze śmiechem. Ja muszę być przy nich, towarzyszyć im i pomagać, jak tylko umiem - wtedy na pewno spotkają Boga i będzie to autentyczne spotkanie, który zostawi ślad w ich sercu - dodaje pani Justyna.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Katecheta - nauczyciel gorszej kategorii?

Wielokrotnie słychać głosy, że katecheci są źle traktowani przez dyrekcję czy innych nauczycieli. Czują się jak nauczyciele gorszej kategorii, bo nie mają własnych sal czy pomocy dydaktycznych, często rozpoczynają dyskusję na tematy religijne, przez co wielokrotnie dochodzi między nimi a innymi nauczycielami do konfliktów. W szkole pani Agnieszki jednak takich problemów nie ma: Dyrekcja traktuje nas raczej obojętnie, jawnie twierdzi, że nie jest za tym, żeby religia była w szkole, ale żadnej wrogości nie odczuwam. Reszta grona traktuje mnie normalnie, wszyscy są koleżeńscy i pomocni. Podobnego zdania jest pani Maja, która zupełnie gdzie indziej upatruje przyczynę takiego traktowania katechetów: Myślę, że dyrektorzy i nauczyciele nie skreślają z góry katechetów (przynajmniej nie wszyscy). To, że katecheci są czasami „trochę inaczej” traktowani, to wina samych katechetów. Jeśli ktoś przychodzi do pracy i podczas każdej rozmowy z innymi pracownikami wchodzi tylko na grunt wiary, często oceniając beznadziejną kondycję duchową rozmówcy, brak sal czy krzyży na ścianach odczytuje jako atak na swoją osobę i całą religię. I jeśli dyrektorzy czy nauczyciele mają do czynienia z kimś takim, to nie dziwię się, że katecheci są „inaczej” traktowani.

Wizerunek katechety

Reklama

W dzisiejszym świecie wygląd zewnętrzny jest bardzo ważny, to po wyglądzie oceniamy ludzi. Krążące stereotypy o katechetach na pewno nie pomagają nam w naszej pracy, jednak gdy zaczynam pracę w nowej szkole, zawsze perfekcyjnie się do tego przygotowuję. Makijaż, ładna fryzura i ubranie mogą zdziałać cuda! Na pierwsze lekcje przychodzi komplet uczniów, z ciekawości oczywiście, ale dzięki temu mam szansę w ogóle ich zatrzymać i pokazać, że na religii nauczą się wielu ważnych rzeczy. Gdybym na początku roku pokazała się jako szaro-bura osoba to nawet nie dostałabym takiej szansy - uczniowie od razu by mnie skreślili - podkreśla pani Marta. Moje rozmówczynie podkreślały, że trzeba wykorzystać każdą możliwość, by móc dotrzeć do uczniów. Zawsze starają się być otwarte, pomagają uczniom w rozwiązywaniu ich problemów. Taka „otwartość” pomaga im także w relacji z przełożonymi i kolegami z pracy, nie oceniają czyjejś wiary czy niewiary, chętnie biorą udział w dyskusjach, ale nie narzucają swojego światopoglądu. Koledzy z pracy widzą, że jestem szczęśliwą, wierzącą osobą i to jest najlepsza „reklama” wiary - mówi pani Justyna.

Trudności w pracy katechety

Katecheci starają się nie skupiać na brakach sal przedmiotowych czy pomocy dydaktycznych, bo z takimi problemami muszą borykać się wszyscy nauczyciele. Głównym problemem jest program nauczania, który ciągle powtarza te same treści i dla uczniów jest bardzo nudny. Czasem muszę się nieźle nagimnastykować, żeby przeprowadzić dziesiątą z kolei katechezę o tym samym w sposób ciekawy - mówi pani Ania. Głównym problemem programu jest brak powiązania go z życiem uczniów. Na wsiach większość uczniów chodzi na niedzielne Msze św., w mieście zaledwie kilka osób chodzi systematycznie do Kościoła, dlatego treści muszą być przekazywane w zupełnie inny sposób, a program zakłada, że wszyscy są religijni, uczestniczą w Eucharystiach i modlą się każdego dnia.

Ekstremalne sytuacje

Reklama

Praca katechety nie składa się oczywiście z samych miłych chwil, zdarzają się chwile zwątpienia i wołania o pomoc. W ostatniej szkole wielokrotnie miewałam ciężkie chwile. Miałam kilku tzw. trudnych uczniów, którzy skakali po ławkach, uciekali z sali i obrażali mnie. Trudno było mi mówić o Bogu, bo zajmowałam się głównie tym, aby jakoś przetrwać. Inni niewiele korzystali z moich lekcji, które w większości polegały na utrzymywaniu dyscypliny. Jeden z tych trudnych uczniów przyszedł do mnie pod koniec roku, by zdać wszystkie modlitwy - byłam strasznie dumna. Wielkiej przemiany nie było, bo potem podarł swoje ćwiczenia, ale jednak coś w nim drgnęło i wierzę, że w końcu zacznie się zmieniać - opowiada ze śmiechem pani Justyna. Każdy nauczyciel ma w swoich wspomnieniach wiele takich trudnych chwil i „trudnych uczniów”, którzy najdłużej pozostają w pamięci. Bo każda, nawet najmniejsza zmiana w ich zachowaniu czy myśleniu cieszy katechetów i zapowiada jakąś głębszą przemianę w przyszłości.

Katechizowanie dla wybranych

Sytuacja na oświatowym rynku pracy w ostatnich latach znacznie się pogorszyła, nauczyciele często nie mają szansy na etaty. Tak samo wygląda sytuacja katechetów, jest znacznie więcej chętnych do pracy niż wolnych miejsc w szkołach. Pani Justyna przed każdym rokiem szkolnym szuka pracy, najczęściej zastępuje koleżanki udające się na urlop macierzyński: Czasem udaje mi się przepracować cały rok szkolny, najczęściej jednak nie zaczynam pracy od września, przez co nie mam szans na robienie stopni awansu zawodowego. Niedawno znalazłam pracę, zwolnił się etat, jednak w ostatnim momencie okazało się, że jednak trzeba zatrudnić wikarego. Pani Anna dodaje: W parafii, w której pracuję zmienił się właśnie wikary, poprzedni miał zaledwie kilka godzin, obecny chce mieć więcej. Dyrekcja obcięła mi godziny, przez co moja pensja wystarcza zaledwie na opłacenie przedszkola dla dzieci. Takie głosy żalu słychać bardzo często z ust świeckich katechetów, w wielu szkołach pierwszeństwo w zatrudnieniu mają księża, przez co bardzo trudno znaleźć im pracę. Chciałabym pokazywać Boga innym, myślę że mam wiele do zaoferowania i mam nadzieję, że uda mi się na dłużej zostać w jakiejś szkole - dodaje pani Justyna.

Małe i wielkie sukcesy

Katecheci bardzo chętnie mówią o swoich sukcesach zawodowych, bo to one mobilizują ich do dalszej pracy i pozwalają przetrwać trudne chwile. Wszyscy zgodnie podkreślają, że największym sukcesem jest to, że młodzi ludzi przychodzą do nich po lekcjach, ufają im, opowiadają o trudnych sprawach i proszą o radę. Młodzi ludzie pod wpływem dyskusji zaczynają szukać sensu w swoim życiu, a także otwierają się na Boga i innych ludzi. Uczniowie mają także szansę pogłębiania swojej wiary poprzez pomaganie innym, co zawsze przynosi pozytywne efekty. Do jednej z moich rozmówczyń podszedł kiedyś uczeń i powiedział, że myślał, że o Bogu mogą mówić tylko księża, ale skoro taka ładna katechetka tak pięknie mówi o Bogu to i on spróbuje Go głosić w swoim życiu codziennym.

Sens pracy katechety

Wielokrotnie wydaje nam się, że praca katechetów nie przynosi żadnych efektów, jednak czytając przytoczone powyżej sukcesy nie można się zgodzić z tą opinią. Oczywiście są nauczyciele religii, którzy są niezadowoleni ze swojej pracy i ciągle szukają powodów do narzekań, ale moi rozmówcy bardzo lubią swoją pracę i starają się ją wykonywać najlepiej jak potrafią. W mojej pracy podoba mi się to, że pracuję z ludźmi, w dodatku młodymi, czyli pełnymi energii, życia, świeżości! Uwielbiam się z nimi spotykać, rozmawiać, słuchać jak przeżywają swoją religijność, życie. Lubię na nich patrzeć, obserwować. Po prostu lubię z nimi być, zarówno w czasie lekcji jak i na wycieczkach. Cieszę się też z tego, że opracowanie lekcji dla młodzieży wymaga ode mnie przygotowania, ciągłego zdobywania wiedzy, poszukiwania sposobów na zainteresowanie uczniów. Podoba mi się też to, że moja praca polega na tym, że tak naprawdę dzielę się tym, czym sama staram się żyć - tzn. Bogiem, przeżywaniem Jego obecności w życiu. Uważam to za ogromne wyróżnienie - z radością opowiada pani Maja.
Choć głoszenie dobrej nowiny często zamienia się w horror czy w walkę z wiatrakami, to moi rozmówcy nie zrażają się, każdego dnia pokazują swoim przykładem, jak bardzo kochają Boga. Kiedy zadaję im na koniec tytułowe pytanie, czy katecheza to horror czy głoszenie dobrej nowiny, bez zastanowienia odpowiadają, że mimo wszystkich problemów katecheza to dobra nowina.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Biskupi: wzywamy do troski o ochronę prawną małżeństwa i rodziny

2025-12-27 19:20

[ TEMATY ]

rodzina

małżeństwo

biskupi

Konferencja Episkopatu Polski

ochrona prawna

BP KEP

Biskupi podczas rekolekcji na Jasnej Górze w listopadzie 2025 r.

Biskupi podczas rekolekcji na Jasnej Górze w listopadzie 2025 r.

Wzywamy do troski o ochronę prawną małżeństwa i rodziny. To właśnie małżeństwa i rodziny tworzą najlepszą przestrzeń wzrostu dla dzieci i bezpieczne wsparcie dla starszych rodziców - napisali biskupi w Liście Pasterskim Konferencji Episkopatu Polski na Święto Świętej Rodziny pt. „Bóg marzy o rodzinie, która jest domem dla miłości”, które przypada w tym roku 28 grudnia.

Biskupi podkreślili w Liście, że „będąc dziećmi Bożymi, wszyscy jesteśmy powołani do głębokich relacji”. Dodali, że mimo, iż tak bardzo potrafimy się od siebie różnić, mamy jednak wspólne potrzeby.
CZYTAJ DALEJ

Wino św. Jana

[ TEMATY ]

św. Jan Apostoł

Kościół parafialny w Oleszycach – mal. Eugeniusz Mucha/fot. Graziako

„Wino, które pobłogosławił św. Jan, straciło swoją zabójczą moc, zatem ma ono nas uzdrawiać od zła, złości, która w nas jest i grzechu. Ma nas także zachęcać do praktykowania gorącej miłości, którą głosił św. Jan” – wyjaśnia w rozmowie z KAI ks. dr Joachim Kobienia, liturgista i sekretarz biskupa opolskiego. 27 grudnia w Kościele błogosławi się wino św. Jana.

– To bardzo stara tradycja Kościoła, sięgająca czasów średniowiecza. Związana jest z pewną legendą, według której św. Jan miał pobłogosławić kielich zatrutego wina. Wersje tego przekazu są różne. Jedna mówi, że to cesarz Domicjan, który wezwał apostoła do Rzymu, by tam go zgładzić, podał mu kielich zatrutego wina. Św. Jan pobłogosławił go, a kielich się rozpadł.
CZYTAJ DALEJ

Bóg stał się człowiekiem

2025-12-27 19:04

Paweł Wysoki

Ruszmy do Betlejem jak pasterze, aby odnaleźć Boga, który z miłości do nas stał się człowiekiem – wezwał abp Stanisław Budzik.

W kaplicy Zmartwychwstania Pańskiego w Domu Księży Emerytów w Lublinie „pasterka” celebrowana była wyjątkowo wcześnie, bo już o godz. 20.00. Przewodniczył jej abp Stanisław Budzik. Wraz z metropolitą Mszę św. sprawowali starsi i schorowani kapłani, mieszkańcy domu przy ul. Bernardyńskiej. Kilka godzin wcześniej wszyscy, wraz z biskupami pomocniczymi, siostrami ze Zgromadzenia Uczennic Boskiego Mistrza oraz świeckimi pracownikami, połamali się opłatkiem, złożyli sobie życzenia i zasiedli do wieczerzy wigilijnej. – Dziękuję za przyjęcie zaproszenia do naszej wspólnoty, by tajemnicę Bożego Narodzenia przeżywać razem w tę szczególną noc i dzielić z nami radość, że Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami – powiedział w powitaniu ks. Grzegorz Musiał, dyrektor domu księży emerytów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję