Reklama

Zawsze przychodzi za wcześnie...

Kochać to pragnąć, by kochana przez nas osoba żyła zawsze i by zawsze była z nami. Największym cierpieniem dla kogoś, kto kocha, jest rozstanie z ukochanym człowiekiem. Gdy rozstanie to jest jedynie chwilowe, wtedy przeżywamy bolesną tęsknotę. Gdy rozstanie to jest ostateczne w perspektywie doczesności, wtedy przeżywamy żałobę, która jest czymś o wiele bardziej bolesnym niż najboleśniejsza nawet tęsknota

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

I nieważne, czy śmierć nadeszła nagle, czy długotrwała choroba pozwoliła ją przewidzieć - zawsze jej nadejściu towarzyszy zaskoczenie i niedowierzanie, zawsze wydaje się, że przyszła zbyt wcześnie. Przyjęcie prawdy o śmierci wywołuje wstrząs, przed którym człowiek podświadomie broni się, za wszelką cenę próbując oddalić jej realność. Konieczność zajęcia się pochówkiem pomaga przejść przez najtrudniejsze stadium rozstania. W rytuale pogrzebowym kryje się chęć godnego pożegnania ukochanej osoby, zaakcentowania jej znaczenia w naszym życiu. Widok składnej do grobu trumny potwierdza nieodwołalność śmierci. Pozwala uświadomić sobie, że przeszłości w żaden sposób nie można przywrócić. Po pogrzebie uczucie bólu nasila się. To czas przeżywania bardzo intensywnych emocji: żalu, gniewu, smutku, lęku... Jednak z upływem czasu napięcie znika i powoli przeradza się w smutek i rezygnację. Wtedy nawet codzienne obowiązki sprawiają wiele kłopotu. Więzi emocjonalne, jakie łączyły nas z umarłym, nie dają się łatwo przenieść na inne relacje. Rodzina i przyjaciele starają się złagodzić cios: „wyjdziesz z tego”, „pogodzisz się z tą stratą”, „trzeba żyć, bo życie toczy się dalej”... Niektórzy uważają, że żałoba nigdy się nie kończy. Bez wątpienia jednak w miarę upływu czasu ból staje się mniej dotkliwy, jednak niejednokrotnie trwa przez całe życie.

Czas łagodzi rany

Reklama

Zwykło się mówić, że czas goi rany, jednak dla rodziców i rodzeństwa 9-letniej Asi z Sosnowca stare jak świat powiedzenie powinno brzmieć: czas łagodzi rany, ale ich nie goi. „Od śmierci naszej córeczki minęło 18 lat, ale nasz dramat trwa. Z jej stratą nie możemy się pogodzić, choć łatwiej przychodzi nam, teraz, po latach, mówienie o niej” - drżącym, cichym głosem, z ciężkim oddechem wypowiada pierwsze słowa matka dziewczynki, p. Grażyna. Asia była trzecim i najmłodszym dzieckiem państwa Grażyny i Andrzeja. Wesoła, szybka, ale cicha i skromna. Niezwykle uzdolniona. Ślicznie malowała. W wieku 6 lat wykonywała rachunki matematyczne, które przewidziane są dla uczniów drugiej klasy szkoły podstawowej. W mig opanowała także czytanie, jednak najbardziej lubiła słuchać bajek na dobranoc, które „najlepiej na całym świecie opowiadał tata”. Od początku była wątłego zdrowia. Często chorowała, ciągle coś się z nią działo. W pierwszych dwóch latach nie było tygodnia, żebyśmy nie zaliczyli jakiegoś lekarza” - wspominają rodzice. „Jednak myśleliśmy, że kryzys minie. Tymczasem wciąż rosły w jej organizmie białe ciałka krwi. Zaczynało nas to coraz mocniej niepokoić. Dziecko gasło na naszych oczach. Najlepsi jak na owe czasy specjaliści, dobra klinika i fachowa opieka - nic nie pomogło” - koszmar sprzed lat wspomina ojciec dziewczynki. Wszyscy byli bezradni. Wyniki badań specjalistycznych potwierdziły obawy lekarzy. To białaczka... Dziecku zostało niewiele życia. „Dzisiaj wiemy, że od diagnozy do śmierci zaledwie 9-letniej Joasi nie minęło nawet 6 miesięcy” - z bólem opowiada mama dziewczynki. „Odeszła od nas w przeddzień świąt Bożego Narodzenia, 18 lat temu. Ciągle to liczę, ale teraz miałaby 27 lat. Przez jej ostatnie dni nie wychodziłam ze szpitala. Właściwie tam zamieszkałam. Nie obchodziło mnie nic i nikt. Przecież cuda się zdarzają... ciągle miałam tę nadzieję. Była już w agonii, a ja wypłakiwałam oczy przy jej łóżku i w szpitalnej kaplicy. Trudno jest pogodzić się ze śmiercią każdego człowieka, a chyba najtrudniej jeśli to swoje dziecko - małe, niewinne, przed którym otwiera się życie. Przez kilka lat tonęłam we łzach po jej stracie. Wiem, że zaniedbywałam przez to moje starsze dzieci - Grzesia i Anię. Oni też to czują, ale nie potrafiłam inaczej” - wyznaje kobieta. „W naszym domu nigdy już nie będzie dawnej radości. Wraz z naszym dzieckiem coś umarło na wieki. Nie można tego w żaden sposób przeskoczyć ani zmienić” - dodaje ojciec dziewczynki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dziękujemy ci, Boże

Grażyna i Andrzej dorobili się ładnego, niewielkiego domku na peryferiach miasta, mają swój interes, który całkiem nieźle prosperuje. Są już dziadkami, ale w ich luksusowo urządzonym domu nie ma radości, jakby nie było tam życia... Ich twarze próbują wykonać coś w formie uśmiechu, ale nie wychodzi, odczuwa się gorycz i żal. Na szczęście nie zatracili wiary, choć przez pewien czas buntowali się przeciw Bogu. „To był wielki kryzys, trwał 3, może 4 lata. Miałam pretensje do Boga - czym sobie zasłużyliśmy?! Jednak stopniowo przychodził czas wyciszenia, choć do końca naszych dni rana będzie krwawić... Była bardzo dobrym dzieckiem, nieraz podchodziła cichutko do mnie i szeptała: Mamo, ja ciebie kocham, wiesz? Ot tak, po prostu. Jedyną pociechą w chwilach rozpaczy była myśl, że Bóg tak pokierował naszymi losami, że posłaliśmy ją rok wcześniej do szkoły. Dlatego też pół roku przed śmiercią przystąpiła do I Komunii św. Przyjęła Jezusa do serca tu na ziemi, by za chwilę ujrzeć Go w niebie. Boże, dziękujemy Ci za to!” - mówi p. Grażyna.

Ty wiesz…

Biblijny Kohelet uczy nas, że istnieją różne chwile w życiu. Potrzebujemy czasu rodzenia, czasu umierania, czasu radości i czasu smutku, czasu szukania i zgubienia. Potrzebujemy, aby odnaleźć sens swojego istnienia, aby szukać i znaleźć Boga. Nie jesteśmy w stanie pojąć wielu ludzkich tragedii, wielu śmierci, nie jesteśmy w stanie pojąć ich celowości, ale możemy i powinniśmy powiedzieć: Boże, Ty wiesz... Z Twoich rąk nic się nie wymyka i nic Ciebie nie przerasta.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kalendarz Adwentowy: Gdy rodzi się posłaniec łaski

2025-12-22 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Karol Porwich/Niedziela

• Ml 3, 1-4. 23-24 • Łk 1, 57-66
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

2025-12-21 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Szkoła Carlo Cignani, Madonna z Dzieciątkiem/ commons.wikimedia.org

• 1 Sm 1, 24-28 • Łk 1, 46-56
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Maryjny wieczór uwielbienia

2025-12-23 16:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Maryjny wieczór uwielbienia w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia na łódzkich Chojnach

Maryjny wieczór uwielbienia w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia na łódzkich Chojnach

W Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia na łódzkich Chojnach odbywają się comiesięczne Maryjne Wieczory Uwielbienia. Ostatni Maryjny Wieczór Uwielbienia animowany był przez uczestników warsztatów liturgiczno-muzycznych prowadzonych w Sulejowie.

Zespół muzyczny i chór pod batutą dyrygenta i muzyka Huberta Kowalskiego, włożyli całe serce, by jak najpiękniej oddać chwałę Panu i uczcić Niepokalane Serce Maryi. Najważniejszym elementem spotkań jest adoracja Najświętszego Sakramentu oraz możliwość spowiedzi, przy śpiewie zespołu scholii rodzinnej. - Nasze wieczory prowadzimy już od 9 lat. Po kilku latach przybrały one formę pierwszych sobót Maryjnych. Nasz kościół to jednocześnie Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, a jak wiadomo pierwsze soboty poświęcone są naszej Mamie. Zamysłem wieczorów jest, by gromadzić się na modlitwie i uwielbieniu Pana Boga, Jezusa i Maryi. W tym czasie mamy możliwość podziękować, przeprosić i poprosić o to co mamy w sercu. Każdy z nas przychodzi ze swoimi intencjami, podczas każdego wieczoru przechodząc wokół obrazu możemy zanieść Matce wszystko co przynieśliśmy tego konkretnego dnia. Każdy wieczór jest inny. Jedyne co niezmienne to nasza obecność i modlitwa – tłumaczy Agnieszka Podgórska, inicjatorka Maryjnych Wieczorów Uwielbienia w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia i warsztatów liturgiczno-muzycznych. W murach zabytkowej świątyni zabrzmiały takie utwory jak „Ojcze prowadź nas”, „Jeshua” czy „Z dawna Polski Tyś Królową”. Zorganizowane w Sulejowie zostały warsztaty liturgiczno-muzyczne oparte na adwentowych pieśniach dawnych i współczesnych. Tegoroczne warsztaty miały dwa szczególne momenty. Pierwszy to prowadzony przez uczestników warsztatów Maryjny Wieczór Uwielbienia w parafii św. Wojciecha w Łodzi, podczas którego wielu ludzi dało obraz swojej wiary. Drugi to msza kończąca warsztaty w parafii św. Floriana w Sulejowie, której przewodniczył biskup Piotr Kleszcz. Po mszy odbył się krótki koncert przygotowanego przez uczestników spotkania materiału.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję