Reklama

Przyjaciółka wykluczonych

Anna nie planowała sobie życia. Ufała, że będzie prowadzona przez Opatrzność i Ona wskaże jej drogę. Wciąż tego doświadcza - pomagając bezdomnym, organizując podstawy pomocy społecznej w Kielcach, działając w Towarzystwie Dobroczynności, śpiewając w katedralnym chórze, czy modląc się kanonami Taizé

Niedziela kielecka 29/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siostra cioteczna jej mamy była szarytką, która pracowała w kilku domach pomocy społecznej. W latach burzliwej młodości, to modlitwa s. Marii i jej obecność miały ogromne znaczenie dla przyszłego postrzegania świata przez Annę. Anna wiedziała, że jest ktoś, kto nieustannie pamięta o niej, modli się i ofiaruje swoją ciężką służbę właśnie w jej intencji. Tę modlitewną pamięć czuła szczególnie wtedy, gdy s. Maria została posłana do pracy na Jasnej Górze.
Po studiach podjęła pierwszą pracę w Elektromontażu, był czerwiec 1976 r., nosiła pod sercem pierwszego syna Piotra. Odmówiła udziału w manifestacji przeciwko „warchołom radomskim”. Komunizm szalał, a ludzie walczyli o prawdę i chleb. Potem, gdy wybuchły strajki sierpnia 1980 r., była w ciąży z drugim synem. Zaangażowała się w organizację „Solidarności” w miejscu pracy. Wybucha stan wojenny, Anna oczekuje kolejnego dziecka.
Wychowanie patriotyczne w jej rodzinnym domu było rzeczą naturalną. Jako młodzi ludzie wiedzieli o bohaterstwie wujków, pomaganiu partyzantom przez tatusia czy tajnym nauczaniu mamy. W domu czuło się polskość i w tym klimacie się wzrastało. Wieczorami słuchali opowieści o wujku, który ocalał z transportu jadącego do Katynia. Ciężko było żyć w socjalistycznej szarzyźnie i zakłamaniu. Rodzinny dom był ostoją pokoju i miłości, miejscem, do którego tęskniło się i wracało z radością.

„Przypadek”

Do pracy zawodowej wróciła po 9 latach spędzonych na wychowywaniu czwórki dzieci. Dojrzewała do pracy z osobami potrzebującymi pomocy. Pewnego dnia otrzymała propozycję pracy w Urzędzie Wojewódzkim. Miała organizować pomoc społeczną. Była w swoim żywiole. Dziś, gdy upłynęło 20 lat od wyjścia z domu, może powiedzieć, że ten czas pracy zawodowej to piękne i ważne lata. Poznała wielu ciekawych, wartościowych ludzi, kapłanów, wspaniałych wolontariuszy, ideowców.
Do wspólnoty Ekumenicznej Taizé trafiła wydawałoby się przypadkiem. Ówczesny wojewoda Józef Płoskonka nie mógł pojechać do Francji, a bilety były kupione, więc pojechała ona. Rekolekcje, które tam przeżyła, zaważyły na jej dalszym życiu. Wyjeżdżając z Taizé, otrzymali na rozesłanie cytat: „czy jesteś gotów zostawić wszystko i zacząć od nowa”? Teraz wie, że życie należy wciąż rozpoczynać od nowa.
Pod koniec lat 90. trafiła do Mediugorje. Czuła, że jest to jakieś specjalne zaproszenie. Pobyt w tym miejscu radykalnie zmienił jej codzienną modlitwę. Ufając Gospie, czytając jej comiesięczne orędzia, rozwija praktykę życia duchowego na co dzień. Modlitwa jest jej codziennością i dzieją się cuda.
Życie to nie tylko słoneczne dni, czasami nieprzyjemnie zaskakuje. To boli, bardzo boli. Gdy najmłodszy syn sięgnął po narkotyki, ziemia zatrzęsła się pod nogami. Był strach, rozpacz, niedowierzanie. Ratunek był w modlitwie. Maryja nie zawiodła. - Wszystkie okoliczności zdrowienia syna potwierdzają towarzyszenie Królowej Pokoju jemu i jej - mówi.
Jest człowiekiem Kościoła. Czuje się związana z życiem parafialnym i wspólnotami, które działają na terenie Kielc. Przez lata pracy miała okazję zobaczyć z bliska życie w tych wspólnotach, ich zaangażowanie na rzecz dobra wspólnego. Wokół tego dobra wspólnego stara się gromadzić wielu ludzi. - To dobro wspólne powinno nas wszystkich łączyć. Dzisiaj, gdy tylu ludzi ucierpiało podczas powodzi, musimy być z poszkodowanymi, by nie stracili nadziei.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Drogami o. Wrzesińskiego

Wśród osób, które są ważne w jej życiu, jest jedna, która w Polsce nie jest dobrze znana: to o. Józef Wrzesiński. Urodzony we Francji w rodzinie Polaka i Hiszpanki, żyjąc w ogromnej nędzy całe swoje dorosłe życie poświęcił ubogim, którzy żyli w obozie pod Paryżem.
Jego postać stała się dla Anny wzorem do naśladowania. Zrozumiała, że osoby potrzebującej pomocy nie wolno traktować jak petenta czy odbiorcę pomocy. Każdy człowiek, nawet ten najbiedniejszy, ma swoją godność i nie wolno go jej pozbawiać. Zafascynowana osobą o. Wrzesińskiego wraz z przyjaciółmi stworzyła w Kielcach grupę ATD Czwarty Świat. Uczą się jak stwarzać przyjazne relacje z osobami bezdomnymi, ubogimi, a wypisując na brzozowym krzyżu stojącym przed dworcem PKP nazwiska osób, którym się nie dało, którzy przegrali swoje życie, pamietać i o nich. - Staramy się walczyć o prawa tych, którzy żyją między nami i mają prawo do godnego życia. W 2007 r. dla upamiętnienia tej walki odsłonięta została na końcu ul. Sienkiewicza przed dworcem PKP replika płyty z Paryża, na której widnieją słowa o. Józefa Wrzesińskiego: „Tam gdzie ludzie są skazani na życie w nędzy, prawa człowieka są łamane”. - Wiem, że nie ocalimy całego świata, ale trzeba zapalać płomyki nadziei i miłości w sercach bliźnich, to już jest powód do szczęścia. Światu brakuje miłości.

Reklama

W sercu słowa Papieża

Wprawdzie nie układała sobie życia, ale przecież miała jakieś plany. Czas wszystko zweryfikował. Przeżyła operację ratującą jej życie. Wymiana zastawki sercowej, rekonwalescencja i chwila refleksji: czy jej misja na ziemi wkrótce się nie zakończy. A przecież jeszcze jest tyle do zrobienia. Wzruszająca była świadomość, że wiele osób wiedząc o jej chorobie pamiętało o niej w modlitwie. Jest im za to ogromnie wdzięczna i zaciągnięty dług spłaca również modlitwą.
Będąc dyrektorem Domu Pomocy Społecznej przy ul. Jagiellońskiej, wspólnie z pensjonariuszami przeżywała śmierć Ojca Świętego Jana Pawła II. Towarzyszyli Papieżowi modlitwą Apelu Jasnogórskiego w godzinie odejścia do domu Ojca. Przed oczami przewinęły się chwile, których nigdy nie zapomni.
Byli w podróży. Jechali na Festiwal Pieśni Maryjnej do Frascatti. Był rok 2001. Sala Klementyńska, okres Bożego Narodzenia, kolędy, chór absolwentów Duszpasterstwa Środowisk Twórczych ks. Julisława Łukomskiego i zmarły niedawno prof. Rosiński. Gdy śpiewali wraz z góralami kolędy, Ojciec Święty Jan Paweł II laseczką wystukiwał rytm. Przeżywali chwile radości i wzruszenia. Słowa polskich kolęd rozbrzmiewały w watykańskich salach, a Papież uśmiechał się, śpiewając wraz z nimi.
Doskonale pamięta tamto spotkanie, ale w jej serce głęboko zapadło inne, to na ziemi świętokrzyskiej. Często słyszy podniesiony głos Ojca Świętego, który mówiąc o IV przykazaniu grzmiał: „Te sprawy nie mogą was nie obchodzić. Bo to jest moja matka ta ziemia”. Zapamiętała te słowa. Wszystko to, co dotyczy Ojczyzny, jej też dotyczy.
Te słowa wzięła sobie do serca, i trzeba przyznać, że w ciągu ostatnich 20 lat ziemia świętokrzyska zmieniła się. Powstało wiele miejsc „przytulenia” dla osób niezaradnych, biednych, chorych czy bezdomnych. To również jej zasługa. Do dziś mieszkańcy Miechowa wspominają czasy jej i Marka Sceliny, kiedy to na początku lat dziewięćdziesiątych powstało Centrum Caritas, cały zespół usługowy dla potrzebujących. Była wtedy dyrektorem Wojewódzkiego Zespołu Pomocy Społecznej. To przedsięwzięcie i wiele innych udało się zrealizować z kielecką Caritas. Dzięki jej staraniom w Domach Pomocy Społecznej wydzielone zostały kaplice. Osobom starszym i schorowanym stworzono warunki do modlitwy. Wielkim orędownikiem tych przedsięwzięć był jej przyjaciel śp. bp Mieczysław Jaworski. Druga wielka przygoda to Towarzystwo Dobroczynności, które zakładała z przyjaciółmi. Myśleli, że nie dadzą rady, że pomysł nie wypali, że się nie uda. Dziś Towarzystwo Dobroczynności jest znane w Kielcach i nie tylko. Gromadzi wielu ludzi oddanych sprawom potrzebujących. Czasami trzeba wyznaczyć sobie cel i uwierzyć w swoje siły. Tak było i wtedy, gdy wspólnie z ks. Edwardem Skotnickim szukali pieniędzy na wykupienie domu przy ul. Cedro Mazur w Kielcach, w którym obecnie znajduje się ośrodek „Rafael”. Udało się zdobyć te pieniądze i dom służy osobom potrzebującym wsparcia.

Reklama

„Syrenką” przez świat

Cierpi bardzo z powodu pracy za granicą swoich dwóch synów i czeka na rząd, który uszanuje prawa młodych do zakładania rodziny i wsparcia jej. Wyjazdy do obcych krajów powinny trwać krótko. Warto zobaczyć inne państwa, ale trzeba wracać do gniazda. - Praca za granicą przez lata, to dramat dla rodzin, widzimy skutki tych wyjazdów. Dzieci wychowywane bez matek, ojców to osoby, które nie będą miały siły dźwigać odpowiedzialności za swoje przyszłe rodziny - mówi. Przecież „ta ziemia to twoja matka”.
Lubi czytać: biografie, literaturę związaną z objawieniami Maryjnymi. Takie książki umacniają ją w wierze. Interesuje się polityką, historią, a najbardziej lubi prowadzić samochód i chętnie by podróżowała. - To jest taka frajda - mówi z uśmiechem. Prawo jazdy zrobiła w dwudziestym roku życia. Była jedną z nielicznych kobiet, które w tym czasie zasiadały za kierownicą. Jeździła syrenką. „Królową polskich szos” pojechała w świat. Zwiedziła Niemcy, Austrię, Szwajcarię i Francję. Szybko zatęskniła za Polską. - Ciekawość świata jest we mnie ogromna i dzieci mi to troszkę wypominają. „My też chcemy, ty też tak podróżowałaś” - słyszy.
Wiele radości sprawia jej śpiew. Kiedyś żartowała, że jak pójdzie na emeryturę czy rentę, to zapisze się do chóru. Tymczasem zaproszenie przyszło niespodziewanie wcześniej, dzięki przyjaciółce, którą poznała podczas pierwszego wyjazdu do Mediugorje. W parafialnym chórze w kieleckiej katedrze śpiewa od lat. Po operacji miała rok przerwy. Wkrótce zacznie śpiewać od nowa. Wzruszają ją pieśni odgrzebywane z mroków średniowiecza, pieśni kościelne i patriotyczne. Wszak, „kto śpiewa dwa razy się modli”.

Reklama

Otwarta na Boże propozycje

Na jej drodze życiowej było wiele zakrętów, problemów, cierni, ale i wiele radości z posiadania czterech synów, dzielnego męża. Tak niedoceniany przez prawo czas przebywania w domu i wychowywania dzieci uważa za naprawdę cenny. Starała się najlepiej robić to, co potrafiła. Czyniła wszystko ze świadomością, że jej rodzice byliby z niej dumni.
Dziękuje Panu Bogu za to, czego doświadczyła, za chwile dobre i złe. - Nadal jestem dłużnikiem Pana Boga i długo nim będę. Zawsze ufałam Bożej Opatrzności i nigdy się nie zawiodłam. Pan Bóg ocalił mnie z najtrudniejszych opresji, których w życiu też trochę było. Myślę, że Pan Bóg ma dla mnie jeszcze wspaniały plan. Jestem otwarta na Jego propozycje.



- Anię bliżej poznałem w 1991 r. Wtedy zupełnie niespodziewanie zaproponowano mi stanowisko jej zastępcy w Wojewódzkim Zespole Pomocy Społecznej. Naszym zadaniem było zbudowanie w województwie świętokrzyskim, w praktyce od nowa, pomocy społecznej. W tym czasie moja ówczesna szefowa prawie bez reszty oddała się sprawie „uczłowieczenia” domów pomocy społecznej. A było co robić. Domy przejęte od służby zdrowia były w opłakanym stanie. I Ania pokazała, na co ją stać. Zabiegała o pieniądze na remonty, dokonywała zmian kadrowych, organizowała szkolenia dla pracowników. W centrum wszystkiego, co robiła i o co walczyła, stał człowiek, jego podmiotowość i godność. Przestaliśmy mówić o pacjencie, pojawił się mieszkaniec - bo w domu nie leczy się, lecz mieszka; nie jest się podopiecznym, a właśnie mieszkańcem. W jej działaniu był entuzjazm, którym zarażała wszystkich wokół. Pilotażowym wdrożeniem nowych idei i rozwiązań stał się Dom Pomocy Społecznej im. Malskiej. Niebawem stał się wzorcem dla innych.
Drugą „sprawą życia” Ani stał się ruch ATD Czwarty Świat. Pewnie dlatego, że zawsze niezwykle bliska była jej idea pytania, co jest najważniejsze dla człowieka, idea towarzyszenia człowiekowi w odkrywanium jego wewnętrznej siły, potrzebnej do pokonywania problemów i przezwyciężania klęsk. Ruch buduje więzi pomiędzy ludźmi z wielu środowisk, poczynając od największych autorytetów tego świata po najbiedniejszych i najbardziej upokorzonych, aby wspólnie budować rzeczywistość wolną od skrajnej nędzy. Wiele w tym, w mojej ocenie, idealizmu, ale dlatego ATD jest tak bliskie Ani. Bo ona przecież jest idealistką. Człowiekiem wiary. Wiary, która zobowiązuje do zmieniania świata na lepszy i sprawiedliwszy.
Anka zawsze pozostanie przykładem, jak pociągać za sobą ludzi, uruchamiać ich wyobraźnię, tak aby przyjmowali idee jako własne i osobiście angażowali się w ich realizowanie. Jest jedną z nielicznych osób, jakie znam, obdarzonych prawdziwą charyzmą.
Marek Scelina, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski - plan obchodów na Jasnej Górze

2024-05-03 09:01

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Matka Boża

Karol Porwich/Niedziela

Dziś na Jasnej Górze, 3-go maja, uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Suma odpustowa odprawiona zostanie na Szczycie o godz. 11.00, poprzedzi ją program słowno-muzyczny: „W oczekiwaniu na beatyfikację sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej” o godz. 10.00. W czasie Sumy ponowiony zostanie Milenijny Akt Oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Maryi, Matce Kościoła za Wolność Kościoła Chrystusowego. O godz. 19.00 Mszę św. odprawi metropolita częstochowski, abp Wacław Depo. Uroczystości zakończy Apel Jasnogórski.

- Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski związana jest ze ślubami lwowskimi Jana Kazimierza - wyjaśnia o. Michał Bortnik, rzecznik prasowy Jasnej Góry. Śluby te były wyrazem wdzięczności za cudowną obronę Jasnej Góry i ocalenie Ojczyzny. Jan Kazimierz obrał wtedy Maryję Królową i Matką swoją i swoich poddanych, całego królestwa. - Ciekawą rzeczą jest to, że Maryja sama wybrała sobie ten tytuł, bo w 1608 r. objawiła się mieszkającemu w Neapolu włoskiemu misjonarzowi, o. Juliuszowi Manicinelli z zakonu jezuitów, który był czcicielem polskich świętych - dodał o. Bortnik. Włoski misjonarz podczas modlitwy zastanawiał się nad najpiękniejszym tytułem, jakim uhonorować można Matkę Bożą. Ukazała mu się wtedy sama Maryja pytając, dlaczego nie nazwie Jej Królową Polski. Maryja uzasadniła swoją prośbę tym, że jest to naród, który sobie wybrała, naród, który Ją czci. Kiedy w 1610 r. o. Manicinelli przyjechał do Polski i odprawiał Mszę św. w katedrze na Wawelu kolejny raz objawiła mu się Matka Boża ponawiając swoje życzenie.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: moja Matka Jasnogórska tak mnie uzdrowiła

2024-05-02 20:40

[ TEMATY ]

świadectwo

uzdrowienie

Karol Porwich/Niedziela

To Ona, moja Matka Jasnogórska, tak mnie uzdrowiła. Jestem Jej niewolnikiem, zdaję się zupełnie na Jej wolę i decyzję.

Przeszłość pana Edwarda z Olkusza pełna jest ran, blizn i zrostów, podobnie też wygląda jego ciało. Podczas wojny walczył w partyzantce, był w Armii Krajowej. Złapany przez gestapo doświadczył ciężkich tortur. Uraz głowy, uszkodzenie tętnicy podstawy czaszki to pamiątki po spotkaniu z Niemcami. Bili, ale nie zabili. Ubowcy to dopiero potrafili bić! To po ubeckich katorgach zostały mu kolejne pamiątki, jak torbiel na nerce, zrosty i guzy na całym ciele po biciu i kopaniu. Nie, tego wspominać nie będzie. Już nie boli, już im to wszystko wybaczył.

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: nie było żadnych wątpliwości, kto powinien otrzymać awans generalski

2024-05-03 09:32

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

WOT

PAP/Paweł Supernak

Nie było żadnych wątpliwości, kto powinien otrzymać awans generalski, kto powinien zostać mianowany na te najważniejsze stanowiska dowódcze w wojsku polskim - podkreślił prezydent Andrzej Duda w swoim wystąpieniu po wręczeniu nominacji na stanowisko dowódcy generalnego RSZ i na stanowisko dowódcy WOT.

Prezydent Andrzej Duda wręczył w piątek akty mianowania gen. broni Markowi Sokołowskiemu na stanowisko dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych i gen. bryg. Krzysztofowi Stańczykowi na stanowisko dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję