Reklama

Tu na razie jest... nadzieja

Kilka tygodni temu w parafii, o której chcemy dzisiaj napisać parę słów, uczestniczyłem w uroczystości ślubów wieczystych dwóch sióstr serafitek. Sporo czasu zajęło mi odnalezienie świątyni. Nie obyło się bez pomocy dzieci. Ten trud poszukiwawczy zrodził we mnie sentymentalne wspomnienia

Niedziela przemyska 36/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przed wielu laty odwiedzałem ulicę Reymonta, przywożąc spod Stalowej Woli płody ziemi dla domu prowincjonalnego. Nie myślałem, że kiedyś tu wrócę. A jednak. Kilka lat temu wróciłem w te miejsca przez ulicę Zaciszną. I oto teraz, stojąc przy ołtarzu wpatrzony we wzruszone oblicza rodziców i samych bohaterek dnia, myślałem o niezbadanych wyrokach Bożych. Owocem tej sentymentalnej podróży było postanowienie przybliżenia Czytelnikom tego miejsca i ludzi, którzy tutaj tworzą na bazie wielkiej nadziei i w mocy biskupiego posłania miejsce dla Chrystusa. Symboliczny to trochę czyn. Niedaleko przyszłej świątyni stoi ogromny pawilon policyjny - miejsce naszej nadziei na bezpieczeństwo, ale także „sanktuarium” pomroków ludzkiej duszy. Myśląc o tym szczególnym porównaniu, wspomniało mi się jedno z kazań arcybiskupa seniora Tokarczuka sprzed lat: „Można przy każdym obywatelu postawić milicjanta, ale kto będzie stał na straży sumienia owegoż?”. Ta nadzieja i determinacja są jakąś odpowiedzią na postawione przed laty pytanie. Nam wszystkim trzeba tego stróża, jakim jest sumienie, a które rozwija się i wzmacnia swój głos w zaciszu świątynnych murów.
Zatem wyruszyliśmy z Asią do duszpasterzy - ks. Zbigniewa Stradomskiego i wikariusza ks. Bogusława Folusiewicza.
Posłuchajmy „duszpasterskiej sagi” młodego proboszcza:
„Parafia pw. św. Jana z Dukli powstała w 1999 r. na terenie należącym wcześniej do dwóch innych parafii (Błonie i Franciszkanie). Pierwszym proboszczem był ks. Piotr Walasz. Obecnie parafia jest w trakcie organizacji. Ja jestem tu od 2 lat. Przyszedłem tu z zadaniem - z planem budowy kościoła materialnego i kontynuowania budowy kościoła duchowego. Jesteśmy na razie na etapie szukania odpowiedniego projektu. Wcześniej szukaliśmy godnego miejsca dla kościoła, co niestety się nie udało. Trzeba było poprzestać na tym, co było na początku zaplanowane. Chcielibyśmy do grudnia przedstawić już projekt nowego kościoła - mówi Ksiądz Proboszcz. - Parafianie chętnie uczestniczą w niedzielnej Mszy św., są obecni w życiu parafii. Cześć z nich mieszka tu już od lat, moją swoje tradycje, ale są też ludzie z zewnątrz, którzy przybyli tu w poszukiwaniu pracy. Na pewno, gdyby nie istniała ta parafia, wielu z nich nie mogłoby uczestniczyć w Mszach św. z powodu sporej odległości od innych parafii. Nadzieją tej powstającej wspólnoty są grupy, które tu działają - róże różańcowe, grupy dziecięce i młodzieżowe. Są to oczywiście początki, ale jakieś zręby tych wspólnot już się pojawiają”.
Nie mogłem sobie odmówić postawienia pytania o misyjną przygodę Księdza Zbigniewa, która nieomal skończyła się śmiercią.
„Tak, przez 3, 5 roku przebywałem na misjach w Gwatemali. Jako wikariusz miałem kontakt z pracą duszpasterską księży przebywających na misjach, dzięki czemu z opowiadań znałem już trochę te realia i w jakiś sposób widziałem tam siebie. Pierwsza moja parafia to była Markowa, potem Brzozów (wtedy już zacząłem starać się o wyjazd) i w końcu Leżajsk. Wtedy to, po rocznym przygotowaniu w Warszawie, wyjechałam do pracy w Gwatemali. Jest to kraj dużych kontrastów, dysproporcji i zależności, kraj ludzi ubogich, często analfabetów, ale też ludzi bardzo otwartych, chętnie opowiadających na pojawiające się potrzeby, oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe. Byłem tam, jak już wspomniałem, 3,5 roku. Potem miałem wypadek przy remoncie kaplicy i - jak się okazało - leczenie trzeba było kontynuować w Polsce, więc zmuszony byłem wrócić, żeby dojść do siebie. A potem podjąłem decyzję, żeby już zostać”.
Ksiądz Wikary swoją pracę kapłańską zaczynał w parafii Olaszanica. Później była Kańczuga, Sanok i...
„...zostałem skierowany do Przemyśla, do tej jednej z najmłodszych parafii, gdzie jeszcze kościoła nie ma jako takiego, tylko przejściowa kaplica (wcześniej Msze św. odprawiano w kaplicy drewnianej, więc i tak warunki bardzo się już poprawiły). To dla mnie chyba największe jak dotychczas doświadczenie, bo poprzednie parafie, na których byłem, były już w jakiś sposób stabilne. Możemy się już teraz poszczycić tym, że na niedzielną Mszę św. przychodzi kilkaset osób, choć początki były trudne. Zasługą moich poprzedników jest także grupa ministrantów, którzy czują się już zrośnięci z tym miejscem, troszczą się o nie, pytają o budowę kościoła.
W porozumieniu z Księdzem Proboszczem postanowiliśmy wprowadzić trzyletni cykl przygotowania do bierzmowania. Problemem jest to, że na terenie parafii nie mamy ani gimnazjum, ani nawet szkoły podstawowej. Mimo to staramy się regularnie odbywać spotkania z młodzieżą, żeby młodzi odczuwali więź z parafią. I faktycznie to się udaje”.
Żegnamy gościnną, choć skromną plebanię na Zacisznej i kierujemy się ku kościołowi i miejscu, w którym kiedyś ma powstać świątynia. Jak jasne promyki nadziei pojawia się na placu p. Jan, który pociągnięciem sznura przy skromniutkiej dzwonnicy oznajmia nam i okolicznym parafianom, że czas na modlitwę dziękczynienia za dar Wcielenia. Zaraz też jak spod ziemi wyrasta osobowe potwierdzenie słów Księdza Bogusia - ministrant Paweł Zawalski. Nie można przepuścić takiej okazji, więc rozpoczynamy pogawędkę:
„Zacząłem służyć w parafii pw. św. Brata Alberta zaraz po I Komunii św. i byłem tam przez 3 lata. Szczerze mówiąc, było mi ciężko później przekonać się do tej parafii, bo warunki były bardzo trudne, zwłaszcza w zimie w tej drewnianej kapliczce... Takim przełomowym momentem, który skłonił mnie i moich kolegów do służenia tutaj, w rodzimej parafii, była wizyta duszpasterska ks. Piotra Walasza, który uświadomił nam, że trzeba budować wspólnotę własną i ważne jest to, żeby właśnie młodzież zaczęła tę budowę. Doszliśmy do wniosku, że warto spróbować, watro pomóc księdzu, bo jemu przecież też nie było łatwo, zwłaszcza na początku. Z biegiem czasu nasza parafia zaczęła się rozwijać i nawet przyciągać do siebie młodzież. Między innymi powstała salka ministrancka, w której spędzamy wolny czas także podczas wakacji. Staramy się w ten sposób przyciągnąć tu, do parafii, naszych znajomych”.
Żegnamy naszych gospodarzy i interlokutorów, ale zanim wrócimy do redakcji, wstępujemy do owego domu, znanego mi sprzed lat. To niemal symboliczny gest. Mamy szczęście - jest siostra prowincjalna, zatem nie będzie kłopotów z „obiegówką” pozwalającą ciałom konsekrowanym pozować do zdjęcia. Czynią to właśnie matka i przełożona domu, miejsca, gdzie - jak się dowiadujemy - w codziennej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem „rosną” przyszłe fundamenty tej parafii.
Żegnając to miejsce, do którego mamy nadzieję wracać, dedykujemy parafianom i duszpasterzom piękne słowa Chestertona: „Cała różnica między budowaniem a stwarzaniem polega na tym, że rzecz budowaną można kochać dopiero po zakończeniu budowy, a rzecz stwarzaną kocha się, nim została powołana do istnienia”.
Miłości życzmy zatem wszystkim, zapraszając jednocześnie ludzi zamożnych i otwartego serca do współtworzenia tego dzieła.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jezu, pokazuj mi każdego dnia, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 6, 22-29.

Poniedziałek, 15 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Życie jest najważniejsze [Felieton]

2024-04-15 14:00

Karol Porwich/Niedziela

Temat życia i śmierci od zawsze budzi dużo emocji. I nie chodzi tylko o moment odejścia z tego świata. Każdego dnia toczy się walka o ludzkie życie, to najbardziej niewinne, a coraz bardziej rozochocona lewicowa machina próbuje udawać, że to wszystko dla dobra Polek.

Bardzo często, kiedy pojawia się temat aborcji, mam przed oczami panią w podeszłym wieku, która zapłakana chodziła po ulicach wrocławskiego Ostrowa Tumskiego. Byłem wtedy diakonem, a ona zapytała się, czy w katedrze może się wyspowiadać z zabicia swojej dwójki dzieci. I zaczęła opowiadać, że gdy w latach 60-tych dokonywała aborcji mówiono jej, że to nic takiego. “Wiedzy nie mieliśmy wtedy żadnej. Mówili, że to dla mojego dobra. A dziś po latach, gdy widzę, jaka to straszna rzecz, cały czas to do mnie wraca. Zabiłam swoje dzieci”.

CZYTAJ DALEJ

Kulinarne potyczki w przemyskiej Caritas

2024-04-16 09:33

Caritas AP

Uczestnicy wykazywali się kunsztem kucharskim

Uczestnicy wykazywali się kunsztem kucharskim

W dniu 11 kwietnia br. na terenie Domu Pomocy Społecznej, im. św. Brata Alberta w Przemyślu miało miejsce wyjątkowe wydarzenie. Przedstawiciele Stowarzyszenia UNUO z Chorwacji przeprowadzili CUPI’S SPOON – finał międzynarodowego konkursu gastronomicznego dla osób z niepełnosprawnościami.

Konkurs zapoczątkowany został w zeszłym roku w Chorwacji i był już przeprowadzony w 23 państwach członkowskich Unii Europejskiej oraz na Ukrainie. W tym roku odbywa się w 40 krajach, a dzięki współpracy z przemyską Caritas, ogólnopolski finał miał miejsce właśnie w Przemyślu. Celem konkursu jest promocja osób z niepełnosprawnościami, ich talentów i pasji, niwelowanie barier i stereotypów oraz integracja społeczna.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję