Reklama

Dzień Matki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Za moim oknem zakwitły drzewa czereśniowe tak jak przed kilkunastoma laty, kiedy oddawałam Mamusię do szpitala. Może nie zapamiętałabym tamtego pięknego dnia z tym biało-ukwieconym sadem, pod którym w zielonej trawie złociły się mlecze, gdyby niewyniszczone ciało Mamusi, której pomagałam się ubierać w szpitalne ubranie. Stała na tle okna, za którym rozpościerał się ten widok, tworzący z Jej ciałem tak wielki kontrast, bolesny kontrast, że z trudem połykałam łzy. Nie mogłam wtedy pojąć, jak to się stało, że wcześniej tego nie zauważyłam. Ta piękna i silna niegdyś kobieta, za jaką uchodziła do tej pory w moich oczach, siedziała teraz przede mną bezradna i słaba, potrzebująca ode mnie pomocy. Sytuacja, w której się znalazłam, uzmysłowiła mi, że pewien etap naszego życia zostaje już poza nami. Jak tylko zamknęły się za mną drzwi szpitala, z trudem hamowane łzy zaczęły obficie spływać po mojej twarzy. Nie zwracając uwagi na mijających mnie przechodniów, wyrzucałam z siebie cały swój ból i żal za tym, co odchodziło.
Chociaż od wielu lat nie ma Mamusi wśród nas, ten obraz powraca do mnie ilekroć kwitną sady. Ale nie chcę w Dniu Matki pisać o tym, co smutne. Chcę pisać o wdzięczności i szacunku, jaki należy się matkom. Matce, która nosiła mnie pod swoim sercem, a potem przez całe życie okazywała bezinteresowną miłość i pełne oddanie, na którą zawsze mogłam liczyć. Nawet wtedy, kiedy na nią nie zasługiwałam, ale takie właśnie są matki. Szkoda, że wraz z postępem cywilizacyjnym zanikł prawie zupełnie zwyczaj całowania matek w rękę. Ten gest miał bardzo ważną wymowę, przypominając o należnym szacunku dzieci do rodziców, za którą podążało całe mnóstwo innych cennych zachowań, czyniących życie bardziej ludzkim. Czy to kiedyś jeszcze powróci? Czy powróci wspólna modlitwa, która jest wielką wartością dla życia rodzinnego?
„Pod Twoją obronę…” - klęczę z siostrami wpatrzona w obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, a nad domem, obok domu, przelatują świetliste pociski - „uciekamy się Święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami…” - tak pozostało po dziś dzień, tylko w innej już, bardziej ludzkiej scenerii, ale pod tym samym obrazem, który wtopił się nie tylko w moje dzieciństwo, ale i w całe dorosłe życie, towarzysząc moim modlitwom po dziś dzień. Zawdzięczam to Mamusi, bo to Ona wprowadzała mnie w świat pierwszych religijnych doznań i właściwej hierarchii wartości. Mamusia prócz bajek czytała nam religijne książki, zaszczepiając miłość do świętych i do Kościoła, kiedy czytała nam np. „Konfesjonał” i „W cieniu kolegiaty” Grabskiego. Czytała tak, byśmy z nich jak najwięcej zrozumiały. Może właśnie dlatego najbardziej lubię książki o treści religijnej i to one przede wszystkim zapełniają moje półki. Mamusia nauczyła mnie też tej najtrudniejszej ufności, ufności wbrew nadziei.
Kiedy w czasie wojny zaleceniem lekarskim chciano namówić Ją do usunięcia nowo poczętego dziecka, które stało się zagrożeniem dla jej życia, powiedziała: „Nie”.
Przeżyła poród i…
W wojenny wieczór usłyszeliśmy łomot do drzwi naszego domu i nieznoszące sprzeciwu słowa: „Otwierać! Gestapo”. Przyszli po Tatusia, który ostrzeżony w porę, zdołał już uciec. Przeszukali dom i nie znalazłszy Go, kazali Mamusi się ubierać. I właśnie wtedy moja malusieńka siostrzyczka zaczęła bardzo płakać, jakby zrozumiała słowa Niemca. Płacz jej był tak dramatyczny, że gestapowiec popatrzył w stronę dziecięcego łóżeczka i odwracając się do Mamusi, powiedział: „Masz szczęście, to dziecko cię uratowało” i wybiegł z pokoju. Wszelki komentarz w tym miejscu jest zbyteczny.
Teraz dopiero, kiedy opisuję tę scenę, uświadamiam sobie co wtedy, w ten wojenny wieczór musiało przeżywać to biedne Matczysko, będące samo z trójką dzieci i świadomością nocnej ucieczki męża, którego po długiej rozłące udało Jej się przez chwilę trzymać w ramionach.
1 maja przed kilkudziesięciu laty, kiedy nad Krakowem wschodziło ogromną, czerwoną kulą słońce, usłyszałam krzyk swojego nowo narodzonego dziecka. Wtedy uzmysłowiłam sobie, że moje życie już nie należy tylko do mnie. Odtąd będę je już zawsze dzielić z nim, a jego los będzie równocześnie moim losem, bo macierzyństwo to coś więcej niż miłość. Wiedzą o tym tylko matki. Mieć matkę, to wielkie szczęście, tak jak i być matką.
Dzień Matki to dla mnie dzień szczególny. Zawsze pełen wzruszeń.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kalendarz Adwentowy: Bóg z nami po imieniu

2025-12-20 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Bożena Sztajner/Niedziela

• Iz 7, 10-14 • Rz 1, 1-7 • Mt 1, 18-24
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Czy wierzysz w znaki od Boga? Ten odcinek może Cię zaskoczyć

2025-12-19 11:04

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Diec. Bielsko-Żywiecka

Wyobraź sobie: noc, autokar pełen pielgrzymów… i nagle ktoś orientuje się, że jedziemy pod prąd autostradą. Przez 15 minut strach ściska gardło – a jeden przeoczony znak mógł kosztować życie wielu osób.

I wtedy zadałem sobie pytanie, które dziś stawiam także Tobie: czy my przypadkiem nie robimy tego samego w życiu duchowym?
CZYTAJ DALEJ

Teolog KUL o pięknie świąt Bożego Narodzenia

2025-12-21 20:21

Monika Książek

Symbole towarzyszące świętom Bożego Narodzenia przypominają o głęboko tkwiącej w nas potrzebie bliskości i wspólnoty. To są wartości, których potrzebują nie tylko chrześcijanie – mówi ks. dr Michał Klementowicz, teolog, ekspert do spraw komunikacji i uzasadnienia twierdzeń z Katedry Homiletyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.

Boże Narodzenie według polskiej tradycji to święta ściśle związane z rodziną i wieloma symbolami, choćby choinką, opłatkiem, życzeniami czy 12 potrawami. Przygotowaniu Wieczerzy Wigilijnej i świątecznego stołu towarzyszy ogrom pracy. Sprzątamy, gotujemy, kupujemy prezenty. - Cała ta krzątanina, przedziwne napięcie i wysiłek wynikają z tego, że w czasie świąt przeżywamy to, co jest ważne. A ważna jest bliskość w rodzinie, która razem zasiada przy stole wigilijnym. Renesans przeżywa dzisiaj wspólnotowość, czyli bycie razem z innymi choćby w przynależności do różnego rodzaju organizacji, klubów czy zrzeszeń. Przejawem tej wspólnoty jest również stół wigilijny. Przy nim jesteśmy ze sobą razem, we własnym gronie i czujemy się za siebie odpowiedzialni. A ta odpowiedzialność i potrzeba ogromnej życzliwości przejawia się również w składaniu sobie życzeń – mówi ks. dr Michał Klementowicz.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję