Kiedy Ksiądz Biskup posłał mnie przed laty do Cierch, aby zorganizować tu wspólnotę parafialną, wiedziałem, że Duch Święty nie zostawi mnie z tym samego, ale postawi obok ludzi, którzy pomogą. I tak się stało. „Duch tchnie, kędy chce” - mówi ks. Stanisław Kruszyński. - Teraz mogę polecać innym księżom, aby rozwijali wspólnoty u siebie. Bo Ruch - a konkretnie młodzież i dzieci, które do niego należą - wnosi wiele dobra.
Miejsce spotkań - sala kominkowa. Oczywiście, wybudowana przez ks. Kruszyńskiego. Tu jest kominek i mały aneks kuchenny. Na ścianach obrazy Księdza Proboszcza. - Chciałem, żeby mieli coś dla siebie - mówi, wspominając budowę.
Animatorką Ruchu od lat jest p. Sylwia Ślusarczyk, nauczycielka ze szkoły w Mniowie. - Od ośmiu lat jestem w Ruchu. Wspólnota nauczyła mnie odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Zaczęłam dostrzegać Maryję w moim życiu i życiu Kościoła. Formacja pozwoliła mi zrozumieć, że Maryja jest moją Matką. Zresztą, tak staram się mówić o Niej we wspólnocie - nasza Mama. To niesamowite, kiedy zaczęłam oddawać Jej w opiekę bliskich mi ludzi, dostrzegałam, jak zaczyna zmieniać się ich i moje życie.
Jak animatorka postrzegana jest przez wspólnotę? - Ma autorytet, to postać z charyzmatem, a przy tym życzliwa i cierpliwa. Ma wpływ na młodzież. Potrafi zmobilizować nas do działania - tłumaczy Aneta Gaweł.
We wspólnocie jest grupa młodszych dzieci. - Mamy taki zwyczaj, że ci, którzy dołączają do wspólnoty (często po Pierwszej Komunii Świętej), przechodzą takie sympatyczne otrzęsiny na polanie - opowiadają Aneta Gaweł i Monika Buchcic.
W salce mają klub wymiany myśli, rozważają fragmenty Pisma Świętego. Podczas dyskusji poszukują odpowiedzi na trudne pytania.
Stała formacja to także regularne spotkania z modlitwą i śpiewem (działają dwie schole „Spes” - starsza i młodsza). Oprócz tego wyjazdy na rekolekcje do Zduńskiej Woli, do Niepokalanowa. - To konieczne, by naładować duchowe akumulatory. Wyjazdy pomaga sponsorować Ksiądz Proboszcz - mówią Krzysztof Ślusarczyk i Tomasz Węgrzyn. - Bycie we wspólnocie otwiera na świat i drugiego człowieka - przekonują.
Przykład pierwszy z brzegu: Monika, studentka filologii polskiej, związana z Ruchem od jakiegoś czasu, ostatnio spróbowała wolontariatu.
- Do Piekoszowa wybierałam się pełna obaw. Czy dam radę? Ale kiedy się tam znalazłam, od razu wiedziałam, że to jest to. Teraz tęsknię za tym miejscem i mam nadzieję, że wrócę tu w tym roku - mówi.
Dziewczyny z Ruchu prowadzą festyn, który szkoła w Cierchach organizuje w wakacje. Fundusze, zebrane podczas wspólnej zabawy, przeznaczone są na remonty i uzupełnianie wyposażenia szkoły, pomoce.
- Prowadziłam festyn razem z Angeliką Wojsą - opowiada Anna Lech, studentka ostatniego roku filologii polskiej. - W ubiegłym roku wypadł świetnie. Uzbieraliśmy aż 7 tys. Myślę, że to dużo na taką małą społeczność. Włączyli się też mieszkańcy. Licytowaliśmy tort, były loterie i aukcja dwóch obrazów Księdza Proboszcza.
Ania to doświadczona opiekunka kolonii w Kaczynie. Uczestniczyła w kilku turnusach. - Oczywiście, trzeba lubić dzieciaki, to podstawa. Czasem nie śpi się parę dni. Trzeba wszystkiego dopilnować, zaopiekować się nimi, ale warto. Ostatnio przyszedł do mnie do pracy Marcin. Kiedyś był moim podopiecznym w Kaczynie. A teraz sam przygotowuje się do bycia opiekunem kolonijnym - mówi z dumą Ania.
W ciągu dziesięciu lat przez Ruch przewinęło się kilkadziesiąt osób (teraz jest ich 25), niektórzy są w nim do dziś. To dobra szkoła życia i wiary- mówi ks. Kruszyński.
Pomóż w rozwoju naszego portalu