Reklama

Ich przykład prowadzi nas do Boga...

„Z Tobą nie pójdę, choćbyś miał mnie zabić”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przez mężne wiary wyznanie
złożyła z życia ofiarę
I cierpiąc ciała katusze
Oddała ducha w Twe ręce.
Przykładem odtąd się stała,
Jak lęk zwyciężyć należy
I gardzić świata ponętą
By pełnię ofiary osiągnąć.

Te słowa zaczerpnięte z Liturgii Godzin w pełni można odnieść do postawy sługi Bożej Julii Buniowskiej żyjącej w latach 1924-1944 w Majdanie Sieniawskim. I chociaż Jej proces beatyfikacyjny jest już dość mocno zaawansowany, myślę, że nie wszyscy wiemy, kim była ta zaledwie dwudziestoletnia kobieta.
Jak napisał ks. Stanisław Zygarowicz w książce pt. Świadkowie wiary Diecezji Przemyskiej z lat 1939-1964, jej postawę broniącą dziewictwa aż do śmierci, porównać można do św. Marii Goretti z Włoch lub bł. Karoliny Kózkównej. Aż trudno uwierzyć, że ta młoda, urodziwa, zawsze pogodna, życzliwa, uśmiechnięta dziewczyna stanie się chlubą Kościoła przemyskiego. Wszystko to dzięki jej ogromnej wierze i trwaniu przy wartościach, które wpajali jej rodzice już od dzieciństwa; że w życiu najważniejsza jest wiara i trwanie w niej, choćby życie za nią trzeba było oddać. Jej upór w obronie tych wartości jest tego przykładem.
Nie bała się śmierci, chociaż rok wcześniej, w 1943 r., z rąk Ukraińców zginęło już dwóch jej starszych braci, Kazimierz i Franciszek. To z nimi, jak i z kilkoma innymi mieszkańcami Majdanu Sieniawskiego, którzy zginęli w tych tragicznych dniach została pochowana we wspólnej mogile na miejscowym cmentarzu parafialnym.
Kim była ta młoda, dzielna, głębokiej wiary dziewczyna, teraz już sługa Boża Julia Buniowska? Urodziła się 2 kwietnia 1924 r. jako dziesiąte dziecko Franciszka i Anny z domu Zarosa, w Majdanie Sieniawskim, gdzie 6 kwietnia tegoż roku została ochrzczona w kościele parafialnym pw. św. Mikołaja. Chrztu udzielał ks. kan. Franciszek Sokalski. Rodzice Julii byli rolnikami, posiadali jedenaścioro dzieci, z których troje zmarło we wczesnym dzieciństwie. Młodszą od Julii była Aniela, która po mężu przybrała nazwisko Dubel i obecnie jest jedyną żyjącą z rodzeństwa.
Julia Buniowska podobnie, jak jej rówieśnicy wychowywana była w biedzie. Często rodzinie brakowało grosza na wyżywienie, nie mówiąc o ubraniu. Dlatego też mimo młodzieńczego wieku dzielnie pomagała rodzicom przy wszystkich pracach rolnych oraz szukała dodatkowej pracy zarobkowej. Najchętniej pracowała w szkółce leśnej lub przy sadzeniu drzewek w pobliskim lesie. W szkole uczyła się bardzo dobrze, szybko zapamiętywała przekazywaną wiedzę i jak wspominają żyjące do dziś koleżanki, miała piękny głos. Lubiła śpiewać, zwłaszcza pieśni religijne i ludowe. Lubiła też wyszywanie i pracę na drutach, czasem pomagała rodzicom w pracy na warsztacie tkackim, gdzie wyrabiano wówczas płótno lniane na ubrania. Jako 18-, 19-letnia dziewczyna lubiła też tzw. potańcówki wiejskie, miała chłopaka i być może myślała o wspólnym z nim życiu. Jednak los pokrzyżował te plany. On zginął wcześniej, podobnie jak jej bracia z rąk Ukraińców. Mimo tych tragicznych wydarzeń nigdy się nie załamywała, zawsze życzliwa, otwarta na ludzi a przede wszystkim trwająca zawsze przy Bogu i Kościele.
Jak opowiadają majdaniacy, którzy znali ją bliżej, Julia wykazywała się wielką pobożnością poprzez bardzo częste uczęszczanie do kościoła, częste przyjmowanie Komunii Świętej oraz wieloletnie obchodzenie pierwszych piątków miesiąca. Należała też do Straży Honorowej Najświętszego Serca Jezusa, do której zachęcała też swoje koleżanki. Taką wiarę zachowała do ostatnich chwil swojego życia. Było to 29 czerwca 1944 r., kiedy rankiem była na Mszy św., gdzie przyjęła Komunię św. Wracając po skończonym nabożeństwie, z koleżanką, sąsiadką Katarzyną Dudzińską, do domu znajdującego się w przysiółku Nowiny, rozmawiały o nadciągających na Majdan i pobliskie lasy wojskach mongolskich, zwanych Kałmukami. Byli to Sowieci, którzy pod dowództwem gen. Własowa poddali się Niemcom i przeprowadzali najokrutniejsze akcje przeciwko polskim partyzantom słynąc z wielu okrutnych morderstw i gwałtów. Tak też później stało się i w Majdanie Sieniawskim. Właśnie wracające do swych domów dziewczyny zostały przez nich zauważone. Jak zeznają świadkowie tych tragicznych wydarzeń, Kałmucy zatrzymali się na podwórzu gajowego Karola Małeckiego a druga ich grupa zajęła gospodarstwo Kazimierza Dudzińskiego uprowadzając do stodoły kilka miejscowych kobiet. Jeden z nich usiłował porwać również Julię Buniowską, która widząc na co się zanosi sprytnie wzięła na ręce dziecko swej siostry Katarzyny, myśląc, że żołnierz odstąpi od niej. Ten jednak dalej nalegał, aby z nim szła. Wtedy Julia zdecydowanie odparła: „z tobą nie pójdę, choćbyś miał mnie zabić”. Rozwścieczony tym Kałmuk załadował pistolet i strzelił w skroń Julii tak, że kula przeszyła jej głowę. Julia padła na miejscu. Tak zginęła sługa Boża. Wspomniany proboszcz ks. Franciszek Sokalski, w Księdze Zmarłych Parafii Majdan Sieniawski zanotował przy przyczynie śmierci Julii: „Przez czarnookiego zastrzelona, męczennica za cnotę czystości”. Jest to, jak podaje ks. Zygarowicz wyjątkowa kwalifikacja, którą ksiądz proboszcz wyróżnił Julię, bo fakt ten nie ulegał najmniejszej wątpliwości. Jej męczeńską śmierć w obronie dziewictwa potwierdzają również mieszkańcy Majdanu Sieniawskiego. Wydarzenie to jest po dziś dzień żywe w pamięci wielu z nich. Upływają lata a wierny lud Majdanu Sieniawskiego corocznie odwiedzają grób Julii Buniowskiej, który zawsze jest zadbany.
Dopiero na prośbę Ojca Świętego Jana Pawła II oraz abp. Józefa Michalika, aby gromadzić świadectwa o męczennikach, których ofiara jest przykładem owoców śmierci krzyżowej Zbawiciela a także hołdem złożonym Mu przez Jego wyznawców w XX w., męczeńska śmierć Julii Buniowskiej zaczęła być szerzej nagłaśniana. Duża w tym zasługa obecnego proboszcza Majdanu Sieniawskiego, dziekana sieniawskiego ks. prał. Edwarda Piekło.
Mozolnie zebrane informacje i dokumenty na temat życia i śmierci sługi Bożej Julii Buniowskiej pozwoliły na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Prośmy zatem Dobrego Boga, jak zachęca do tego ks. prał. Piekło, aby Julia Buniowska rychło została wyniesiona na ołtarze. Zanim to nastąpi zachęcam również Czytelników Niedzieli do odwiedzenia tej niezwykłej parafii, wstąpienia choćby na chwilkę do kościoła oraz na cmentarz parafialny, gdzie przy grobie sługi Bożej Julii Buniowskiej i za Jej wstawiennictwem można prosić Boga w różnych swoich intencjach.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kalendarz Adwentowy: Znak Emmanuela w sercu Maryi

2025-12-19 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Adobe Stock

• Iz 7, 10-14 • Łk 1, 26-38
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Bóg z nami po imieniu

2025-12-20 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Bożena Sztajner/Niedziela

• Iz 7, 10-14 • Rz 1, 1-7 • Mt 1, 18-24
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Wyruszył Orszak Trzech Króli!

2025-12-21 11:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Spotkanie organizacyjne Orszaku Trzech Króli

Spotkanie organizacyjne Orszaku Trzech Króli

Organizatorzy i wolontariusze Orszaku Trzech Króli 2026 rozpoczęli bezpośrednie przygotowania do tego wydarzenia.

Już po raz kolejny w święto Trzech Króli ulicami miast całej Polski, jak i archidiecezji łódzkiej przejdą kolorowe, roztańczone i radosne Orszaki Trzech Króli. Do organizacji zgłosiły się zarówno największe miasta jak i małe miasteczka czy wsie. Odpowiedzialni za przygotowanie tego wydarzenia spotkali się, by rozpocząć bardzo intensywne, bezpośrednie przygotowania do Orszaku. Hasło tegorocznego Orszaku Trzech Króli „Nadzieją się cieszą” wywodzi się ze słów drugiej zwrotki kolędy „Mędrcy świata, Monarchowie”. Wynika ono z Roku Nadziei, ogłoszonego przez śp. Papieża Franciszka jako Rok Jubileuszu Narodzin Jezusa Chrystusa, a który zakończy się właśnie 6 stycznia 2026 r. Spotkanie wolontariuszy, artystów i koordynatorów Orszaku rozpoczęła modlitwa. Koordynator Orszaku Trzech Króli przedstawił tegoroczną trasę Orszaku, który, podobnie jak w roku ubiegłym, rozpocznie się Mszą świętą w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego na ulicy Sienkiewicza, gdzie gościnnie progi świątyni otworzą ojcowie Dominikanie. - W scenariuszu tegorocznego Orszaku zawarte są sceny ukazujące różne ludzkie sytuacje, które obrazują brak nadziei. Będziemy szli widząc wokół nas samotność, depresję, czy Heroda – influencera, zapatrzonego tylko w samego siebie. Można powiedzieć, że Orszak idzie wbrew nadziei! A na zakończenie dochodzimy do żłóbka, w którym jest cała nasza Nadzieja – Jezus Chrystus – tłumaczy ks. Grzegorz Matynia, organizator łódzkiego Orszaku.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję