Dla narodu najważniejszą siłą i bastionem jest rodzina.
Kto jest przyjacielem narodu - umacnia rodzinę,
kto jest wrogiem narodu - niszczy rodzinę.
Tak jak bez chleba, bez ziarna z roli wziętego,
stanęłyby wszystkie najpotężniejsze i najbardziej
przemyślne fabryki,
tak bez rodziny, bez pokornego pokłonu przed ojcem
i matką,
rodzącymi nowe życie - naród zniszczeje.
To w rodzinie, pod sercem matki kryje się naród!
kard. Stefan Wyszyński
"Moja przygoda ze służbą liturgiczną rozpoczęła się w
marcu 1986 r., kiedy to mama po raz pierwszy zaprowadziła mnie do
zakrystii. Od tej pory w każdej Mszy św. służę przy ołtarzu. Doskonale
pamiętam dzień 25 września 1993 r., kiedy z rąk bp. Józefa Zawitkowskiego
uzyskałem promocję lektorską" - wspomina Mariusz, najstarszy syn
państwa Janiny i Mariana Kujawskich, rolników z Nowej Wsi w gminie
Kutno.
Rodzina państwa Kujawskich liczy siedem osób. Czterej
dorosli synowie studiują, najmłodsza córka - Iwona przygotowuje się
do matury. Dwaj młodsi bracia Mariusza, Piotr i Janusz także są lektorami,
tylko Paweł nie służy przy ołtarzu.
"Było ciężko, choć człowiek odejmował sobie od ust -
wspomina pani Janina. - Tak jakoś się złożyło, że zabrakło pieniędzy
na komeżkę i Paweł nie został ministrantem. Gdy widzę całą trojkę
przy ołtarzu, brakuje mi tam Pawła. Wiem, że i on podobnie czuje,
ale dobrze jest, jak jest. Może Jezus chciał, abym w czasie Mszy
nie była sama i miała pod bokiem choć jednego syna?".
Paweł już czwarty rok studiuje w Poznaniu ogrodnictwo,
niedzielę uważa za dzień święty, doskonałą okazję do spotkania się
z Bogiem na Mszy św. i w Komunii, czas radosnego świętowania w gronie
rodziny. "Choć nie jestem z braćmi przy ołtarzu, to niezmiennie w
życiu kieruję się wiarą, nadzieją i miłością, wszystkim tym co drogie
każdemu, szczególnie tak młodemu jak ja człowiekowi - mówi i dodaje
- Służba liturgiczna to wielka sprawa, ale pamiętać trzeba, że nie
każdy może być przy ołtarzu i nie zawsze ten, kto przy nim nie jest,
musi być zaraz gorszy. Dumny jestem z tego, co robią bracia, ale
i daleki od rodzinnego samouwielbienia".
Opinię Pawła podziela Janusz i najmłodszy z braci - Piotr.
Obaj bracia lektorzy są studentami Uniwersytetu Łódzkiego na kierunku
finanse i bankowość. Cała czwórka jest razem tylko w wakacje, kiedy
to pomagają rodzicom w pracy na roli.
"Nic człowiekowi nie przychodzi łatwo, jeśli do wszystkiego
trzeba samemu dojść" - stwierdza Marian Kujawski. - Cała rodzina,
żona i piątka dzieci, wymagała solidnego fundamentu, na którym mogłaby
wzrastać. Z pomocą Boga udało mi się to zrobić. Cały czas zabiegałem
o to, by fundament był mocny - tak, by domowe ognisko płonęło spokojnym
ogniem".
"W styczniu minie 26. rok naszego małżeństwa, naszego
trudu, naszych smutków i naszych radości - mówi pani Janina. - Dziś
życie z rolnictwa to już koszmar i każdy, kto mieszka na wsi, doskonale
o tym wie. Przedtem też nie było lekko. Kochałam jednak dzieci, pragnęłam
je mieć i byłam w stanie poświęcić im się bez reszty. Dziś cieszę
się, że dałam im życie, że Bóg ich wybrał, że są jego iskierką. Są
oni dla mnie skarbem największym, każdego dnia o nich myślę czy są
w szkole, czy w domu. To ja poprowadziłam ich od Komunii św., do
służby ministranckiej, a potem lektorskiej. Dumna jestem z tego i
Bogu dziękuję, że ich chroni i daje im takie dobre myśli. Dzięki
temu doskonale rozumieją naszą sytuację rodzinną, są mądre, nie buntują
się, chętnie pomagają nam w pracy. Tak naprawdę wcale się nie kłócą,
a jeśli są sprzeczki, szybko się dogadują".
"Rzeczą dziś bardzo rzadko spotykaną jest nieprawdopodobna
miłość jaka ogarnia tę rodzinę. Jest ona wynikiem autentyczności
postaw religijnych dzieci i rodziców. W ich religijnym życiu trudno
się doszukać nawet skrawka przekłamania, żyją tym co mówią - opowiada
proboszcz parafii św. Stanisława w Kutnie-Łąkoszynie, ks. Mirosław
Czarnołęcki. - W tym domu dzień zaczyna się i kończy wspólną modlitwą,
a niepodzielna miłość matki sprawia, że wszystkie dzieci jednakowo
są kochane. Jest to wynikiem przyjęcia przez nią nauczania Bożego
w sposób literalny, wprost werbalny. I w tym właśnie należy upatrywać
głębi i wielkości życia religijnego matki, a w konsekwencji całej
rodziny.
Kujawskich dobrze znają wszyscy w okolicy i, co rzadko
się teraz zdarza, z jak najlepszej strony. Cała czwórka to chłopy
jak dęby, niezwykle przy tym mili, uprzejmi i grzeczni. Żaden nosa
do góry nie zadziera, radia w samochodzie na cały regulator nie rozkręca
i z piskiem opon z bramy nie wyjeżdża. Nie modnemu zawołaniu ´róbta,
co chceta´ służą, lecz Bogu każdej niedzieli w kościele. Zawsze uśmiechnięci
i życzliwi budzą podziw i szacunek u wszystkich. Rzadko można ich
spotkać w kawiarniach i dyskotekach, często na polu lub w obejściu
przy ciężkiej pracy. Doczekał się ojciec pociechy z dzieci, więc
często go można zobaczyć jak siedząc na ciągniku, niczym dowódca,
wydaje polecenia rodzinnej załodze. A załoga sprawnie i ochoczo pracuje,
bo wychowana przez dom i Kościół - po staremu - doskonale rozumie,
co ojcu zawdzięcza i co w związku z tym ma robić.
Dzieci państwa Kujawskich są dla mnie fenomenem postawy
chrześcijańskiej młodych ludzi w tym konsumpcyjnym, hedonistycznym
i coraz bardziej zrelatywizowanym świecie zabawy i uciechy. Fenomen
polega na tym, że potrafią się oni cieszyć tym, co przekazali im
rodzice, że dodatkowo potrafią pomnażać zarówno materialne, jak i
duchowe dobra. Odwdzięczają się rodzicom, spłacając dług na oczach
wszystkich. Nie wstydzą się wobec innych wyznawać swej wiary, kiedy
trzeba pójdą zbierać tacę, a na procesji z ochotą biorą i niosą krzyż.
I w tym właśnie wyraża się autentyzm ich głębokiej wiary, muszą być
przekonani o tym co robią, bo gdyby wątpili, zrobiliby coś odwrotnego.
Przy tym wszystkim są normalnymi, bardzo miłymi i życzliwymi dla
wszystkich ludźmi i niekwestionowanymi autorytetami dla pozostałych
ministrantów i lektorów" - podsumowuje ks. Mirosław Czarnołęcki.
Najmłodsze dziecko państwa Kujawskich - córka Iwona przygotowuje
się do matury. Kilka tygodni temu cała rodzina przeżywała uroczyście
radosne święto - 18. rocznicę jej urodzin. Najważniejszy jej punkt
stanowiła Msza św. będąca podziękowaniem i prośbą do Boga o nieustającą
opiekę i dary potrzebne do spokojnego życia.
"Bardzo pragnę by córka, tak jak synowie, rozpoczęła
studia. Choć będzie mi jej brak i przybędzie pracy, bardzo proszę
Boga, by pomógł jej w osiągnięciu tego celu" - mówi mama.
Pragnienia mamy podziela Iwona. Ona także wierzy, że
wytrwała nauka i Opatrzność Boża pozwolą jej już niedługo odebrać
indeks. Uczy się zatem pilnie i pomaga matce w pracy, której w gospodarstwie
nigdy nie brakowało i nie brakuje.
"Po solidnie przepracowanych sześciu dniach w domu i
szkole, niedziela przynosi potrzebne chwile odpoczynku. Jest czas
na refleksje i rozmowę z Panem Bogiem, powierzenie mu trosk i lęków,
jakie niesie życie" - mówi Iwona.
"Najbardziej dziękuję Jezusowi, że daje dzieciom siłę
i strzeże od złych ludzi - mówi pani Janina. - 25 września byliśmy
na pielgrzymce w Częstochowie i przeżyliśmy wielką radość spotkania
z najlepszą Mateńką. Podziękowaliśmy za wszystkie dary i prosiliśmy
o dalszą opiekę nad nami. Zawsze rozumiałam, że tak jak liczne są
przeszkody na drodze życia rodzinnego, tak i liczne są pomoce, którymi
Bóg wzmacnia wszystkich wiernych Jego przykazaniom. Bo tak naprawdę
to myślę, że Bóg jest źródłem rodziny, tak jak jest źródłem Kościoła.
Rodzina więc to taki Kościół domowy, to świętość powołana przez Boga
i droga do Boga samego prowadząca. Kościół i rodzina idą razem, jedną
drogą, do Boga. Dlatego właśnie każdą ważną sprawę, każde niebezpieczeństwo,
chorobę i zmartwienie przedkładamy Bogu i wierzymy, że nie zostawi
nas w potrzebie. Uważamy, iż mamy do takiego zachowania prawo, bo
zasłużyliśmy sobie na to, bo byliśmy na moc sprawczą Boga otwarci,
bo go kochaliśmy i wypełnialiśmy jego przykazania. Mamy zatem śmiałość,
by prosić i mamy wiarę oraz nadzieję na spełnienie naszej prośby.
Sądzę, iż podobnie myślących rodzin jest wiele w naszej okolicy.
Chyba tylko trud życia sprawia, że ludzie zamykają się w sobie, że
coraz trudniej o życzliwość, o uśmiech i bezinteresowną pomoc. Wieczorem
każdy włącza telewizor i co widzi? Gwałt, przemoc, beztroskie i absolutnie
zmyślone życie. Brak w tym telewizyjnym świecie prawdziwej miłości,
o wszystkim decyduje interes i pieniądz, siła i przebiegłość - także
w rodzinie" - konstatuje pani Janina.
Słucham pani Janiny, a pamięć przywołuje słowa Prymasa
Tysiąclecia, w których upominał: "Naród zabezpiecza się bardziej
w rodzinie, niż w granicach państwa. Granice narodu i państwa biegną
przez kołyski! To sobie zapamiętajcie! Temu duchowi pozostańcie wierni"
.
Pomóż w rozwoju naszego portalu