Uśmiech nie jest wprawdzie lekarstwem na problemy XXI w., ale może stać się początkiem ich rozwiązania. Stanowi formę walki z ponurymi zakamarkami naszej duszy. Jeśli jest szczery, oczyszcza nas z przesadnego patosu i śmiertelnej powagi. Może też być sympatyczną oznaką autoironii. Smutny chrześcijanin to chrześcijanin, któremu brakuje wiary i nadziei, czyli pary skrzydeł potrzebnych, by wydostać się poza swoje cierpiące ja. Prawdziwą radość bowiem daje nam tylko ufność w Opatrzność Bożą. Kiedy ją mamy, nawet największy dramat przestajemy - jak mawia ks. Twardowski - widzieć osobno („Jest taki uśmiech, co się nawet na cmentarzu kryje”). Życie świętych było często naznaczone męczeństwem. „Św. Franciszek Salezy przekreślił się ogromnym cierpieniem, ale nie stracił uśmiechu” (cyt. Za J. T.), św. Tomasz Morus nawet w obliczu śmierci potrafił zdobyć się na żart. Kiedy skazano go na ścięcie za rzekome sprzeniewierzenie się królowi Henrykowi VIII, jeszcze przed wykonaniem wyroku powiedział do oficera u stóp szafotu: „Dobry panie, pomóż mi wejść. Schodząc, poradzę już sobie sam”. Erazm z Rotterdamu tak pisał o Tomaszu Morusie: „[...] w towarzystwie bywa tak ożywiony i przyjemny, że nie masz nikogo dosyć zgryźliwego, by go rozweselić nie potrafił, a nic nie jest dość okropne, by zdołało oprzeć się pogodnemu usposobieniu Morusa. [...] I nic się stać nie może, czego by się nie starał wziąć od wesołej strony, nawet rzeczy najbardziej serio”. Potrafił on także rozbroić swoją żonę Alicję Middleton, znaną ze swojej swarliwości i zrzędliwości. More, jak podaje jego przyjaciel Erazm, dokonał cudu - nauczył swą połowę grać na trzech instrumentach, co - jak dodaje - graniczyło wręcz z cudem”. Tomasz More bardzo często modlił się o chrześcijański zmysł humoru, tymi słowami: „Panie, obdarz mnie zmysłem humoru, daj mi łaskę rozumienia się na żartach, ażebym zaznał w życiu trochę szczęścia, a i innych mógł nim obdarzać”. Z kolei św. Tomasz z Akwinu jest autorem takiej oto modlitwy dla ludzi dojrzewających: „Panie, Ty wiesz lepiej, aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary. Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek [...] Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół. Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydła, bym w lot przechodził do rzeczy [...] Użycz mi chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić. Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jedno ze szczytów osiągnięć szatana”. Ks. Tadeusz Dajczer ostrzega jednak, że wszystko, co się dzieje dookoła nas, jest naprawdę mało ważne z wyjątkiem Boga. To On nauczy nas patrzeć na świat z perspektywy absurdu i niedorzeczności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu