Powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny. św. Brat Albert
Puławy, ponad 50 tys. miasto w zachodniej części województwa lubelskiego, nad Wisłą, na pograniczu Niziny Środkowomazowieckiej i Wyżyny Lubelskiej, niegdyś rezydencja Lubomirskich, 13 listopada br.
obchodziło 5. rocznicę nadania Patrona w osobie św. Brata Alberta. Uroczystej Mszy św. w kościele pw. św. Brata Alberta przewodniczył i homilię wygłosił abp Józef Życiński, który również poświęcił nowe
organy w świątyni. Tego dnia miała miejsce również uroczysta sesja Rady Miasta w Domu Kultury „Chemik”.
Chrześcijaństwo w stylu św. Brata Alberta
Reklama
„Św. Brat Albert żył w czasach, które były trudniejsze niż nasze, gdy Polska nie istniała na mapach i zamiast narzekać na bezradność, zepsucie i brak nadziei, potrafił kochać Polskę i Kościół
zespalając w swojej miłości to, co pozostało jako dziedzictwo dla naszego pokolenia” - podkreślił w homilii Metropolita Lubelski. Zwracając uwagę na trudności istniejące obecnie w polskiej
rzeczywistości, Ksiądz Arcybiskup mówił, iż „trzeba nam dostosowywać miłość do Chrystusa, bliźnich i Ojczyzny, inspirowaną duchem Brata Alberta, do nowych zadań i wyzwań”. Zaznaczył, że ważne
jest, byśmy na co dzień żyli tymi wartościami, za które Brat Albert ryzykował życie i którym dawał piękny kształt. „Musimy w wielkiej wspólnocie serc zjednoczyć się w zatroskaniu o bezdomnych, ubogich,
dzieci ze środowisk, które dotknięte są biedą”, ponieważ „egoizmu nie da się pogodzić z duchowością św. Brata Alberta, reagującego natychmiast na ludzką biedę. Jego duchowość była duchowością
człowieka zapatrzonego w tajemnicę Eucharystii, który pochyla się jak Chrystus, by umyć ludzkie stopy, by przynieść nową nadzieję”. Ksiądz Arcybiskup modlił się, byśmy „czcząc Eucharystycznego
Chrystusa i wpatrując się w Jego milczącą miłość, naśladowali ten styl, którym żył Patron miasta, byśmy nie równali do tego, co prymitywne i puste, byśmy jak Chrystus miłość bliźniego wyrażaną w obmywaniu
nóg przekładali w nasze codzienne życie i przez to ukazywali chrześcijaństwo dojrzałe w stylu św. Brata Alberta”.
Parafia została erygowana w 1990 r. przez abp. B. Pylaka. W 1986 r. został skierowany do pracy w Puławach ks. Aleksander Zeń z misją budowy kościoła, a już w 1988 r. powstał samodzielny
ośrodek duszpasterski pw. bł. Brata Alberta Chmielowskiego. Jako że w 1989 r. przeprowadzona została kanonizacja Patrona parafii, uzyskała ona tytuł św. Brata Alberta. Parafia, w której opiekę duszpasterską
pełnią: ks. kan. Aleksander Zeń (proboszcz), ks. Jan Pietruszka, ks. Paweł Pęcak, ks. Tomasz Zgórka i ks. Jerzy Węzka, podejmuje na co dzień wiele inicjatyw inspirowanych duchem św. Brata Alberta. Prężnie
działają m.in.: Akcja Katolicka, Duszpasterstwo Sakramentalne Chorych, Rycerstwo Niepokalanej, Grupa AA „u Alberta”, Legion Maryi, Katolickie Stowarzyszenie Kolejarzy Polskich, Kółka Różańcowe,
schola, Służba Liturgiczna, Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego Zawisza FSE, Odnowa w Duchu Świętym; działa chór, księgarnia i biblioteka parafialna, Parafialna Poradnia Rodzinna, a także jest wydawana
gazeta parafialna „Kromka” i list do parafian „Okruchy miłości”.
Dumą puławskiej parafii św. Brata Alberta są organy, poświęcone 13 listopada przez abp. J. Życińskiego. 39-głosowa, uniwersalna dyspozycja puławskich organów, zapewnia instrumentowi szerokie możliwości
muzyczne. Niezwykły instrument i unikalne walory akustyczne budynku kościoła, stawiają możliwości muzyczne kościoła w ścisłej czołówce archidiecezji. Cykl koncertów organowych zorganizowany w 2004 r.
udowodnił, że odbiór muzyki można porównywać nawet do najstarszych w Polsce organów w kościele św. Andrzeja i Bartłomieja w Kazimierzu Dolnym. Budowniczym organów jest Jerzy Kukla, organista, dyrygent,
organizator życia muzycznego, absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie i Katowicach. Jako organista występował w najważniejszych ośrodkach muzyki organowej w Polsce oraz za granicą, nagrał płyty z polską
muzyką organową, a od 1994 r. prowadzi działalność organmistrzowską.
Dobry jak chleb
Adam Chmielowski, wybitny artysta, jeden z prekursorów polskiego impresjonizmu, urodził się w 1845 r. Pozostawił po sobie obrazy olejne, akwarele i rysunki. Do najbardziej znanych należą: Po pojedynku,
Cmentarz, Dama z listem, Zachód słońca. Włączył się w działalność konspiracyjną i brał udział w powstaniu styczniowym. W czasie bitwy pod Mełchowem został ciężko ranny w wyniku czego stracił nogę. Studiował
w Monachium na ASP, gdzie zaprzyjaźnił się m.in. z S. Witkiewiczem, J. Chełmońskim, A. Gierymskim, L. Wyczółkowskim. Z okresu życia we Lwowie pochodzą jego pierwsze obrazy o tematyce religijnej. Słynny
obraz Ecce Homo jest wyrazem przełomu, jaki dokonał się w sercu artysty. W 1880 r. wstąpił do jezuitów w Starej Wsi, jednak spokój ducha odnalazł w regule Zakonu św. Franciszka z Asyżu. Podjął działalność
jako tercjarz na Wołyniu, Podolu i Podlasiu. Usunięty przez władze carskie, osiadł w Krakowie. Angażował się w opiekę nad nędzarzami i bezdomnymi, z którymi mieszkał w ogrzewalni miejskiej. W 1887 r.
Chmielowski przywdział szary habit III Zakonu św. Franciszka, przyjmując imię brat Albert. W 1888 r. złożył śluby zakonne, dając początek Zgromadzeniu Braci Albertynów. W 1891 r. założył Zgromadzenie
Sióstr Albertynek. Prowadził w Krakowie przytułek, w którym mieszkał z ubogimi. Swoją działalnością objął Lwów, Sokal, Tarnów, Stanisławów, Przemyśl, Kielce, Tarnopol i Jarosław, gdzie oprócz przytulisk
zakładał domy dla bezdomnych, kalek, starców i chorych. Zmarł 25 grudnia 1916 r. w opinii świętości. W 1983 r., Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym, a w 1989 r. -
świętym.
Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy
świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę -
czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt
wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii.
Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze
odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene
nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane
i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”.
Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia
jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia
i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy
jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość,
nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala
Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji
kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi
jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia.
Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny
do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy
wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale
cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu.
Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie.
Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by
je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała
sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło.
Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu,
albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim
życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości.
Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask
na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii
św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że
i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością.
Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie
jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec
osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę,
że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
W objawieniach fatimskich Maryja nieustannie przypominała o sile modlitwy różańcowej. Podczas każdego z sześciu spotkań z trojgiem pastuszków przekazywała jedno, niezmienne przesłanie: „Odmawiajcie Różaniec”. Ta prośba, powtarzana niczym refren, stała się najważniejszym elementem objawień.
W maju Matka Boża wzywała: „Odmawiajcie codziennie Różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny”. Z każdym kolejnym miesiącem Jej głos rozbrzmiewał coraz silniej, jakby przypominał o pilności prośby. W czerwcu było to niemal jak wezwanie do codziennego rytuału: „Chciałabym, abyście każdego dnia odmawiali Różaniec”. Lipiec przyniósł kolejne napomnienie: „Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać Różaniec”, a w sierpniu Maryja powiedziała: „Chcę, abyście nadal odmawiali codziennie Różaniec”. We wrześniu Matka Boża jeszcze raz przypomniała o sile tej modlitwy, mówiąc: „Odmawiajcie w dalszym ciągu Różaniec, żeby uprosić koniec wojny”.
Proszę was, byście w tym miesiącu codzienny różaniec ofiarowali w intencji pokoju. Niech wam towarzyszy opieka świętych Aniołów Stróżów! - wskazał Ojciec Święty podczas środowej audiencji generalnej. Zwrócił się także do pielgrzymów z diecezji włocławskiej, którzy w tych dniach pielgrzymują do Rzymu z okazji Jubileuszu 2025.
„Serdecznie pozdrawiam Polaków, a zwłaszcza pielgrzymów z diecezji włocławskiej z ich biskupem diecezjalnym i biskupem pomocniczym seniorem. Proszę was, byście w tym miesiącu codzienny różaniec ofiarowali w intencji pokoju. Niech wam towarzyszy opieka świętych Aniołów Stróżów! Z serca wam błogosławię!”.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.