Reklama

Historia

Duszpasterstwo Tułaczy

W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r. NKWD dokonało drugiej wywózki Polaków na Sybir. W głąb ZSRS zesłano 67 tys. osób.To była druga z czterech masowych wywózek Polaków. Jej ofiarami stały się głównie rodziny polskich jeńców rozstrzeliwanych przez NKWD w Katyniu, Charkowie i Kalininie oraz najbliżsi mordowanych w tym samym czasie polskich obywateli, przetrzymywanych w więzieniach sowieckich.

[ TEMATY ]

historia

Agnieszka Bugała

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Niedziela” przypomina rozmowę z o. Stanisławem Golcem, nieżyjącym już duszpasterzem Sybiraków z Wrocławia

„Więc wywózki odbywają się nocą. Chodzi tu o zaskoczenie. Człowiek śpi, a oto nagle budzą go krzyki, widzi nad sobą wściekłe twarze żołnierzy i NKWD, siłą wyciągają go z łóżka, popychają kolbami i każą wychodzić z domu. Każą oddać broń, której i tak przecież nikt nie ma. Bez przerwy miotają straszliwymi plugastwami. Najgorzej, jeżeli nazwą kogoś burżujem. Burżuj to okropne wyzwisko. Cały dom przewracają do góry nogami, w tym znajdują największe upodobanie. W czasie, kiedy robią rewizję i cały ten nieopisany bałagan, przyjeżdża podwoda. Jest to chłopski wóz zaprzężony w lichego konika, bo Poleszucy są biedni i konie mają marne. Więc kiedy komandir widzi, że jest już podwoda, krzyczy do tych, których będą wywozić: macie piętnaście minut, żeby się spakować i siadać na furmankę. Jeżeli komandir ma dobre serce, daje pół godziny. Wtedy trzeba po prostu rzucać się na wszystko i pchać do walizek, co się da. Nie ma mowy, żeby coś tu wybierać albo nad czymś się zastanawiać. Szybko, natychmiast, już, bystro, bystro! Potem pędem do furmanki, dosłownie - pędem. Na wozie siedzi chłop, ale chłop nie pomoże, nie wolno mu, nie wolno mu się nawet obejrzeć, żeby zobaczyć, kto wsiada na furmankę. Dom zostaje pusty, bo zabierają całą rodzinę, dziadków, dzieci, wszystkich. Gaszą światło”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

To obrazki zatrzymane w pamięci Ryszarda Kapuścińskiego. Powrócił do nich po latach i przeniósł na karty „Imperium”. Przypominam sobie ten fragment, gdy wchodzę do Izby Pamięci poświęconej Sybirakom w domu ojców redemptorystów na wrocławskim Dąbiu. To tutaj Sybiracy mają miejsce, w którym są rozumiani i wysłuchiwani. Przed laty opiekował się nimi o. Stanisław Golec, dziś już świętej pamięci, był proboszczem parafii Matki Bożej Pocieszenia, kustoszem sanktuarium Golgoty Wschodu. Wtedy jest moim przewodnikiem.

Reklama

Duszpasterz dla wszystkich

W gablotach łyżki, modlitewniki, ostatnie i jedyne listy od ukochanego. Paski do spodni, kosz z łyka, pożółkłe fotografie. Boję się tych oczu, które patrzą na mnie zza szklanych gablot. Nie wiem, ile musiały zobaczyć, ile wytrzymać, zanim przyszedł koniec. - Gdy powstawała Izba Pamięci, to można było umieścić w gablotach bardzo cenne pamiątki, z którymi, zawłaszcza wdowy zamordowanych w Katyniu nie potrafiły się rozstać. Bo to był czasem jedyny list, ostatni, od męża. Z pytaniami o dzieci, ze łzami, ze strachem. Nie dziwiłem się temu, nie. Ale wiem, że potem wiele z tych jedynych pamiątek zaginęło. I już ich nie ma - mówił o. Stanisław.

Na początku była Matka...

- Zaczęło się od Rodziny Katyńskiej. Przeżywaliśmy tutaj drugą peregrynację Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w 1994 r., zresztą na ścianie Golgoty Wschodu jest uwieczniona data tego wydarzenia - opowiadał. - Tu była grota lourdzka, jednak w takim miejscu, że utrudniała wejście do sali teatralnej w głównym budynku. Kiedy zdecydowałem, że nie trzeba będzie budować nowej świątyni, ale uda się tę ogromną salę z przeznaczeniem na teatralną, zmienić i tam uczynić kaplicę, kształt groty również musiał ulec zmianie. Grotę projektował prof. Tadeusz Biesiekierski i do niego zwróciłem się z pomysłem ściany pamięci ofiar zsyłek, wywózek, deportacji. Przed przyjściem Obrazu Jasnogórskiej Madonny odbywały się rekolekcje. Spytałem wtedy, czy byłby sposób sprowadzenia ziemi z Katynia. Pomyślałem, że istnienie takiej ściany pamięci musi być osadzone w modlitwie. Wizyta Matki Bożej, to dobry początek. Zgłosił się ktoś, kto z ekshumacji miał fragment munduru, paska, była też kość z nadgarstka. To wszystko umieściliśmy w urnie, ale nie w tej, która jest teraz w ścianie, w innej, w małej dębowej trumnie. W czasie rekolekcji ta trumna była obecna w kościele, przeprowadziliśmy symboliczny pogrzeb. Kiedy był tu Obraz Matki Bożej, prochy z Katynia też były obecne.

Reklama

Duszpasterz Tułaczy

Za szkłem gablot modlitewniki, a w nich czarno-białe obrazki Madonny, starte od ciągłego dotykania palcami. Ile odwagi musiało kosztować zabranie ich do tamtego świata? Czytam uważnie napisy pod eksponatami i zaczynam rozumieć: było tak, jak pisał Kapuściński, zabierali to, co najważniejsze: Matkę. Po peregrynacji przyszła do mnie znów Rodzina Katyńska i poprosiła, aby być z nimi, skoro jakoś chcę pamiętać. Dlaczego chciałem? - zastanawiał się o. Stanisław - Bo pamięć ocala, a ja, choć w żaden sposób nie związany z losem tamtych ludzi, nosiłem w sobie taką potrzebę. Udało się. Za grotą powstał cmentarz - symbol. Zawisły pierwsze tablice, miało to być raczej miejsce pochówku dla zakonników, ale są tablice - symbole: Matka, Ojciec, każdy przecież nosi ich w sobie. Kiedy otwarliśmy kościół, ten po sali teatralnej, powiesiliśmy tam symbol katyński. Niebawem przyszli do mnie Sybiracy, poprosili, aby z nimi też być. Przynieśli swoją tablicę, i w kościele powiesili krzyż. Niezwykły, z odbiciem rąk ludzi, którzy przeżyli zsyłkę. Zaprojektował go Stanisław Wysocki. Potem przyszli Sybiracy Afrykańczycy. A ja, wstyd się przyznać, nie do końca wiedziałem, dlaczego taka nazwa. Powiedzieli, że są dziećmi, które gen. Anders zabrał do Afryki, a dorastali w koloniach angielskich. Wielu z nich potem wróciło do Polski. Wielu wyruszyło w wielki świat. Potem przyszli przedstawiciele Batalionów Chłopskich, Armii Krajowej, potem Jaworzniacy. Ja nawet specjalnie nie robiłem im miejsca - mówił o. Stanisław - po prostu chcieli być. Każda z tych grup ma swoją strukturę, przedstawicieli, a ja jestem tylko ich duszpasterzem.

Pogrzeb spóźniony

- Dużym wydarzeniem był tutaj 1 października 2005 r. Widzę, jak spojrzenie o. Stanisława ucieka gdzieś daleko. - Pochowaliśmy siedem katyńskich czaszek. Pod urną, w ścianie groty, jest umieszczona większa trumna a w niej siedem małych. Pochodzą z pierwszej, powojennej ekshumacji. Dlaczego? Był w tej grupie wrocławski antropolog. To on zabrał je stamtąd w celach badawczych. Przez wszystkie te lata były we Wrocławiu. Był tylko problem, aby je pochować, aby znaleźć dla nich miejsce. Po wszystkich perypetiach udało się zabrać je tutaj. Dlaczego tak późno? To delikatna sprawa, potrzeba było zbudować obopólne zaufanie. Ten pogrzeb, to była wielka uroczystość. Kard. Gulbinowicz celebrował Eucharystię a ks. Peszkowski, jako kapelan wszystkich Tułaczy, odprawił obrzędy pogrzebowe. To mężczyźni, ponieważ w Katyniu zginęła tylko jedna kobieta, pilot, po mężu Lewandowska, pochowano ją pod Poznaniem.

Reklama

Młodzi, którzy chcą pamiętać

Twarz o. Stanisława rozpromieniła się. - Ostatnio przyszli harcerze - mówił - już mają swoją gablotę, poświęcono im obraz św. Jerzego, patrona. Oni chcą, co bardzo mnie ucieszyło jako kustosza Golgoty, wziąć patronat nad całą inicjatywą i dbać o podtrzymywanie pamięci. To ważne. Bo ludzie, którzy przeżyli Golgotę Wschodu, topnieją. W tej chwili jeszcze mówimy o tysiącach, ale po wojnie to były setki tysięcy. Trzeba dziś zrobić wiele, aby ocalić wspomnienia ludzi, którzy stamtąd wrócili i chcą opowiedzieć swoją historię. Trzeba pozwolić im mówić własnym głosem, ale też opłakiwać bliskich, którzy nigdy nie wrócili. Pamięć ocala miłość i radość ze wspólnie spędzonego czasu, prawda?

2018-04-12 18:44

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wędrówka historycznym szlakiem Liwa

Niedziela podlaska 33/2020, str. VI

[ TEMATY ]

historia

Kościół

Liw

Archiwum autora

Kościół św. Leonarda w Liwie

Kościół św. Leonarda w Liwie

Liw jest miejscowością o niezwykłej przeszłości. Położony jest na lewym brzegu rzeki Liwiec, który stanowi granicę pomiędzy rdzennym Mazowszem a Podlasiem. W 110. rocznicę konsekracji kościoła warto przybliżyć historię świątyni, jak i początki miejscowości.

Pierwsza wzmianka o Liwie w dokumentach pochodzi z 1304 r. Prawa miejskie Liw otrzymał prawdopodobnie w połowie XIV wieku. Książęta mazowieccy nadali miejscowości liczne przywileje i swobody, które wraz z korzystnym położeniem na szlaku Kraków – Wilno, a później Warszawa – Wilno oraz z wybudowaniem w XV wieku zamku książęcego i ustanowieniem go stolicą Ziemi Liwskiej sprzyjały rozwojowi osadnictwa i handlu.

CZYTAJ DALEJ

Jesteśmy jednym Kościołem

2024-06-15 22:46

Magdalena Lewandowska

Abp Józef Kupny odznaczył szczególnie zasłużonych dla archidiecezji medalem św. Jadwigi Śląskiej.

Abp Józef Kupny odznaczył szczególnie zasłużonych dla archidiecezji medalem św. Jadwigi Śląskiej.

Podczas 11. rocznicy ingresu abp Józef Kupny pobłogosławił do funkcji 90 nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej – w tym siostry zakonne – 80 ceremoniarzy i 70 lektorów.

Uroczystości odbyły się w katedrze wrocławskiej, wzięło w nich udział wielu kapłanów, sióstr zakonnych i wiernych z różnych stron archidiecezji. – Jesteśmy jednym Kościołem. Wspólnie mu służymy sprawując różne urzędy, posługi, jakie są do życia Kościoła potrzebne – mówił abp Józef Kupny wyrażając wdzięczność wobec diecezjan i radość z nowych posługujących. Metropolita wręczył także dwóm osobom zasłużonym dla archidiecezji wrocławskiej medale św. Jadwigi Śląskiej. Otrzymali je s. Dorota Zamojska, która przez ostatnie lata pełniła funkcję diecezjalnej referentki zakonnej i Tadeusz Rajter z parafii św. Jacka we Wrocławiu.

CZYTAJ DALEJ

Papież: Pan uczy nas ufnego zasiewania Ewangelii

2024-06-16 12:37

[ TEMATY ]

Anioł Pański

Vatican Media

Pan uczy nas „ufnego zasiewania Ewangelii tam, gdzie jesteśmy, a następnie czekania, aż zasiane ziarno wzrośnie i wyda owoce w nas i w innych” – powiedział Papież Franciszek w rozważaniu przed południową modlitwą „Anioł Pański”.

Ojciec Święty podkreślił, że jako chrześcijanie powinniśmy zasiewać Ewangelię, „nie zniechęcając się i nieustannie wspierając się i pomagając sobie wzajemnie, również tam, gdzie, pomimo wysiłków, wydaje się nam, że nie dostrzegamy natychmiastowych efektów”. Papież zapewnił: „Często bowiem, również wśród nas, pomimo pozorów, cud już trwa i w swoim czasie wyda obfite owoce!”

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję