Kalwaria Pacławska: trwają dni modlitw o beatyfikację o. Wenantego Katarzyńca
O. Wenanty Katarzyniec wsławił się swoją zwyczajnością – tak scharakteryzował franciszkańskiego zakonnika prowincjał krakowskiej prowincji franciszkanów konwentualnych o. Marian Gołąb. Od wczoraj w Sanktuarium Męki Pańskiej i Matki Bożej Kalwaryjskiej w Kalwarii Pacławskiej k. Przemyśla trwają dni modlitw o beatyfikację Sługi Bożego o. Wenantego. W 2016 r. papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót tego zakonnika.
W niedzielę uroczystej sumie przewodniczył prowincjał krakowskich franciszkanów o. Marian Gołąb. W kazaniu starał się odpowiedzieć na pytanie, co sprawiło, że o. Wenanty w ciągu swojego niespełna 32-letniego życia zasłużył sobie na opinię świętości.
- Odpowiedź jest zaskakująca, bo najkrócej rzecz ujmując, to wsławił się swoją zwyczajnością i prostotą – powiedział o. Gołąb.
Przytoczył wypowiedź Sługi Bożego, który mawiał: „Pamiętaj, że świętość życia polega na czynach zwyczajnych, że doskonałe wykonywanie zwykłych czynności zbliża nas do naszego celu”.
- Okazuje się, że zwyczajne sprzątanie domu, mycie samochodu, rozmowa z dzieckiem, praca w kuchni, symboliczne obieranie ziemniaka – ta prosta czynność może mieć w oczach Bożych ogromne znaczenie – zauważył kaznodzieja.
Prowincjał zachęcał do wytrwałości w codziennych obowiązkach, bo jak powtarzał o. Wenanty „wytrwałość szczególnie wznosi nasze czyny ponad cierpienia męczenników”. – Zaskakujące. Słyszymy o męczennikach, bo o czynach, takich jak męczeństwo, jest głośno. Ale dobrze wiemy, że jest to łaska dana nielicznym. Ta natomiast świętość zwyczajna jest w zasięgu ręki każdego – zauważył o. Gołąb.
Reklama
– Wytrwałość w miłości małżeńskiej, w kapłaństwie, w życiu zakonnym, gdy pojawiają się trudności w pracy, gdy życie naznaczone jest cierpieniem, gdy pojawiają się kryzysy wiary, gdy nie chce się człowiekowi modlić, kiedy przychodzą wątpliwości w powołaniu, o. Wenanty przypomina o wytrwałości – wskazywał kaznodzieja.
O. Gołąb zachęcał, aby wzorem o. Wenantego każdą czynności rozpoczynać westchnieniem, aby robić to na większą chwałę Bożą.
Dni modlitw o beatyfikację Sługi Bożego O. Wenantego Katarzyńca odbywały się w sobotę i niedzielę (1 i 2 kwietnia) w Sanktuarium Męki Pańskiej i Matki Bożej Kalwaryjskiej w Kalwarii Pacławskiej, gdzie znajduje się jego grób.
Sługa Boży o. Wenanty Katarzyniec był kapłanem, należał do zakonu franciszkanów konwentualnych. Urodził się 7 października 1889 r. w Obydowie koło Lwowa, a na chrzcie otrzymał imię Józef. Pochodził z ubogiej wiejskiej rodziny.
Jego życie zakonne nacechowane było pobożnością, modlitwą i ascezą. Prowadził głębokie życie duchowe, dużo czytał, robił wiele notatek. Po święceniach kapłańskich pracował jako wikariusz parafii w Czyszkach niedaleko Lwowa. Dał się poznać przede wszystkim jako dobry spowiednik i kaznodzieja, a jednocześnie człowiek skromny i gorliwy.
Po roku został skierowany do Lwowa, gdzie mimo młodego wieku sprawował funkcję magistra nowicjatu. Swoim wychowankom starał się wpoić, aby każdy z nich „był naprawdę dobrym zakonnikiem, a nie tyko z habitu i imienia”. Służył także posługą duszpasterską wśród chorych, sióstr zakonnych, głosił rekolekcje. Wyczerpująca praca poważnie odbiła się na jego zdrowiu. Mimo ograniczenia obowiązków przez przełożonych oraz krótkich wyjazdów uzdrowiskowych, jego stan się pogarszał. W celu odpoczynku i podratowania zdrowia trafił do Kalwarii Pacławskiej. Tam zmarł 31 marca 1921 r. na gruźlicę płuc.
O. Maksymilian Maria Kolbe tak scharakteryzował swojego współbrata i przyjaciela: „O. Wenanty nie silił się na rzeczy nadzwyczajne, ale zwyczajne wykonywał w sposób nadzwyczajny”. Katarzyniec miał również współredagować wydawanego przez o. Kolbego „Rycerza Niepokalanej”, jednak pierwszego numeru już nie doczekał.
W 50-tysięcznym Rybniku jest mała wspólnota dziesięciu sióstr, które od rana do wieczora poświęcają czas Panu Bogu. Ich dzień rozpoczyna się tuż po godzinie piątej od modlitwy, a kończy na modlitwie wieczornej
Wszystkim rybniczanom chcemy głośno i wyraźnie powiedzieć, że ogarniamy ich modlitwą, że pamiętamy o nich – mówią siostry wizytki zza krat klasztoru klauzurowego. – Bardzo chcemy wlać w ich serca niezachwianą ufność. Chcemy im przekazać nasze przesłanie nadziei, że nawet jeśli w życiu jesteśmy skazani na trudności czy kłopoty, to jako chrześcijanie nigdy nie jesteśmy skazani na rozpacz.
O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić
czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku
do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.
Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym,
i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter.
Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez
warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest.
Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem
w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości.
Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest
w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi
ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło
i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość
Panu Bogu".
Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często
są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet
stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla".
Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się
nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość,
bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali".
Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności
w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności
są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy.
Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest
miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
Spotkanie przełożonych męskich wspólnot zakonnych z terenu diecezji bielsko-żywieckiej z bp. Romanem Pindlem odbyło się 2 października br. w sanktuarium salezjańskim Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Oświęcimiu. Spotkania zakonników z pasterzem diecezji to wieloletnia tradycja, którą przerwała kilka lat temu pandemia koronawirusa. W sanktuarium salezjańskim zgromadziło się 14 przełożonych spośród ponad dwudziestu istniejących w diecezji wspólnot.
Wszystko rozpoczęło się nabożeństwem ku czci Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Salezjanie przybliżyli historię sanktuarium i związany z nim szczególny kult maryjny. Następnie uczestnicy mieli okazję do wymiany doświadczeń duszpasterskich oraz przedstawienia charyzmatów poszczególnych zgromadzeń. Przełożeni dzielili się swoimi troskami, omawiali najbliższe plany oraz kwestie związane z życiem wspólnot i parafii.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.