Reklama

Katecheza na wygnaniu

Wielu z nas dobrze pamięta naukę religii w małych, skromnych salkach katechetycznych, do których trafiła ona po ostatecznym wycofaniu ze szkoły. Ogromną rolę spełnili wówczas katecheci, którzy odważnie i z ogromnym poświęceniem, często w trudnych warunkach, uczyli dzieci i młodzież katechizmu, prowadząc ich do dojrzałej wiary. Za podjęcie tej trudnej misji wielu z nich zostało odznaczonych medalem papieskim „Pro Ecclesia et Pontifice”. Dzisiaj, kiedy dzwonek szkolny już bez przeszkód wzywa uczniów na lekcje religii, jesteśmy im winni naszą wdzięczność i uznanie.

Niedziela kielecka 39/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W propagandzie wychowania świeckiego

Wyprowadzenie katechezy ze szkoły następowało stopniowo. Po wojnie szkoła stała się polem walki z wychowaniem religijnym, rzekomo siłą narzucanym przez Kościół. Kiedy ogłoszono, że obowiązuje tzw. wychowanie świeckie, w którym nie ma miejsca na odniesienie do Boga, wówczas bardzo szybko zaczęto usuwać oceny z religii ze świadectw i zmieniać katechezy na przedmiot fakultatywny. Najlepszym sposobem pozbycia się jej ze szkoły w ogóle była powszechna praktyka zwalniania katechetów pod byle pretekstem lub bez podania powodu.
Po wydarzeniach Października 1956 r., na krótko pojawiło się światełko w tunelu, kiedy na mocy zarządzenia ministra oświaty z 8 grudnia 1956 r. katecheza powróciła do szkół. Jednak już w styczniu 1957 r. zabroniono osobom zakonnym uczenia religii w szkołach, co wyeliminowało ok. 2 tys. katechetów. Kres katechezie w szkole położyła ustawa z 15 lipca 1961 r. Przewidywała ona przeniesienie lekcji religii ze szkół do punktów katechetycznych, podlegających obowiązkowej rejestracji. Państwo miało sprawować nad nimi nadzór oraz zatrudniać i wynagradzać katechetów. Na to jednak Episkopat nie wyraził zgody i w specjalnym liście pasterskim do rodziców, dzieci i młodzieży katolickiej O nauczaniu prawd wiary świętej wezwał do organizowania katechezy kościelnej, niezależnej od władz państwowych, przy parafiach.

Zatrudnieni w kościele

Nastał nowy rozdział katechizacji w Polsce. Dla wszystkich był on wielkim wyzwaniem. Pomimo licznych trudności, pośpiesznie i od podstaw organizowano punkty katechetyczne w parafiach. Dziecięce głosy zaczęły wkrótce rozbrzmiewać w salkach parafialnych, zakrystiach, organistówkach, pomieszczeniach na chórze czy plebaniach. Kiedy brakowało miejsca, lekcje odbywały się po prostu w kościele, a przy ładnej pogodzie - nawet pod gołym niebem.
Katechetami zostawało coraz więcej osób świeckich, którzy razem z księżmi i siostrami zakonnymi stworzyli w naszej diecezji prężną grupę skupioną wokół swojego wizytatora, ks. Edwarda Materskiego, obecnego biskupa w Radomiu. Rozpoczął się okres prawdziwych wędrówek apostolskich. Katecheci pracujący w terenie, aby dotrzeć do niektórych punktów, rozpoczynali podróż pociągiem lub autobusem, kontynuowali rowerem, a niekiedy przemierzali wiele kilometrów pieszo - czasami przez błota, a zimą przez zaspy śniegu.
Pracowali po kilkadziesiąt godzin tygodniowo za niewielkie wynagrodzenie. Tam, gdzie nie było kościoła, punkty katechetyczne organizowano w wynajmowanych od gospodarzy mieszkaniach. Warunki były bardzo różne. Czasami lekcje odbywały się w słabo ogrzewanych pomieszczeniach, a katecheta sam musiał się troszczyć o opał. Brakowało tablicy, ławek. Spotykano się jednak z ogromną życzliwością mieszkańców, którzy pomagali, jak mogli.
Symbolem losu katechezy w tamtych czasach były tzw. punkty wędrowne. Lekcje odbywały się wówczas po kolei we wszystkich domach danej miejscowości. Istniała również katecheza indywidualna. Dzieci rodziców na wysokich stanowiskach (w milicji, w sądzie, w partii itd.), często z inicjatywy babci czy cioci, uczyły się katechezy potajemnie w domach. Zdarzali się też dorośli uczniowie, jak milicjant, czy lekarz, przygotowujący się do przyjęcia sakramentów.
Dlaczego katecheci podejmowali to dzieło? Fragment wiersza napisanego przez jedną z uczennic daje odpowiedź na to pytanie: „Wspominam nasze religie, dla Pani ważny był Pan Bóg, my i nikt więcej”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Pod lupą urzędów

Dla katechetów przyszedł czas próby. Ich praca nagle stała się nielegalna, ponieważ uczyli w niezarejestrowanych punktach i nie mogli się ubezpieczyć. Byli więc zatrudniani w parafiach, np. jako pracownicy kancelarii, sprzątaczki itp. Wielu z nich przez jakiś czas pracowało bez ubezpieczenia. Nie uniknęli spotkań z Urzędem ds. Wyznań, którego wojewódzkie oddziały blisko współpracowały z UB. Wzywano ich na rozmowy i proponując współpracę, kuszono dziesięciokrotnie wyższymi pensjami. Ich domy były obserwowane, otwierana korespondencja. Problemy pojawiały się w zwykłych sytuacjach życiowych, np. przy dostaniu stypendium, mieszkania, sanatorium, przy ukończeniu bądź dostaniu się na studia. Niektórych wzywano przed kolegium pod zarzutem nielegalnego uczenia religii i wymierzano im kary finansowe, a nawet zamykano w areszcie.
Przykładem słabości systemu komunistycznego i jego zakłamania może być pewne humorystyczne zdarzenie. Miało ono miejsce podczas jednej z wielu interwencji księdza wizytatora u wysoko postawionego urzędnika państwowego, a chodziło o uniemożliwianie uczniom z internatu udziału w rekolekcjach. Oto w samym środku dyskusji, w której urzędnik właśnie przytaczał argumenty za rolą wychowania świeckiego, do pokoju wchodzi 10-letni chłopiec i bardzo grzecznie wita się słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, a następnie zwraca się w stronę obrońcy świeckości szkoły: „Tatusiu...”.

Dom na Ulicy Wesołej

Dwa nieduże pomieszczenia i maleńka kaplica tworzyły przestrzeń, w której toczyło się życie Ośrodka Katechetycznego, powołanego z inicjatywy bp. E. Materskiego. Od stycznia 1957 r. Ośrodek na dobre zagościł przy ul. Wesołej 54, w nieistniejącym już tzw. wikariacie, gdzie znajdowały się również salki katechetyczne parafii katedralnej. Opiekę nad nim powierzono siostrom Urszulankom Szarym.
Było to wielkie centrum formacyjne, w którym zaznajamiano się z nowościami w katechezie, poddawano dyskusji problemy biblijne, ale też sytuację polityczną, program szkolny, podręczniki, lektury itp. Do historii przeszły już słynne lekcje pokazowe podczas wakacyjnych kursów katechetycznych i comiesięcznych zjazdów, na których swoje wykłady mieli również profesorowie seminarium.
Katechizmy autorstwa bp. E. Materskiego i siostry Hekker przez szereg lat były jedynymi dostępnymi w Polsce podręcznikami. Oczywiście pilnie przyglądała się im cenzura, a zwłaszcza katechizmowi do V klasy, z którego wykreślono kilka błogosławieństw, m.in.: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie” oraz „błogosławieni, którzy płaczą” - bo w Polsce Ludowej nie mogło być prześladowania, ani ludzi płaczących… Lekarstwem na cenzurę był sprytny pomysł. Ukazał się podręcznik, w którym było napisane: „Błogosławieni... - przeczytaj: (Mt 5, 3-12)”.
Każdy katecheta z tamtych czasów powie, że Ośrodek był prawdziwym domem, otwartym od rana do późnego wieczora. Można było tam usłyszeć pytania: „Jak żyjesz?”, „Czy masz ubranie, pieniądze?”, „Jak ci się uczy?”. Ksiądz wizytator często zachęcał i chwalił. Ta radosna i pełna życzliwości atmosfera jednoczyła katechetów, wyzwalała w nich ogromny potencjał, pomagała odważnie przetrwać trudności.
Na niewielkim metrażu Ośrodka ktoś w jednym miejscu przepisywał na maszynie konferencje, wykłady, komunikaty, konspekty do lekcji, obok inni wspólnie przygotowywali katechezę, a jeszcze inni wykonywali ręcznie pomoce katechetyczne, niedostępne w sprzedaży. Rysowano mapy Palestyny, schematy roku liturgicznego, które potem zdobiły salki katechetyczne, plakaty okolicznościowe itp. Do kopiowania rysunków służył specjalny stolik ze szklanym blatem, podświetlanym od spodu.
Atmosfera Ośrodka wzmacniała w katechetach zapał apostolski. Wszyscy odczuwali, że katecheza jest jedną z najważniejszych misji Kościoła. I właśnie za podjęcie tej misji, w szczególnie trudnych czasach indoktrynacji ateistycznej, wielu katechetów zostało odznaczonych medalem papieskim Pro Ecclesia et Pontifice, ustanowionym przez papieża Pawła VI. W dużym stopniu dzięki ich poświęceniu udało się w Polsce uratować katechezę przed zniszczeniem, dzięki czemu po latach mogła powrócić do szkoły we wrześniu 1991 r.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. Ripamonti: jesteśmy świadkami wycofywania się z prawa do azylu w Europie

2024-04-18 17:39

[ TEMATY ]

Unia Europejska

Włochy

migracja

Ks. Ripamonti

robertopierucci/pl.fotolia.com

W Europie jesteśmy świadkami wycofywania się z prawa do azylu - uważa ks. Camillo Ripamonti, kierujący Centro Astalli - jezuickim ośrodkiem dla uchodźców w Rzymie. Postawę taką sankcjonuje, jego zdaniem, Pakt Migracyjny, przyjęty kilka dni temu przez Parlament Europejski.

Według niego fakty i sytuacje z 2023 roku pokazały, że „zjawiska migracji nie rozwiązuje się poprzez outsourcing [kierowanie migrantów do krajów trzecich - KAI], push-backi, brak realnej polityki ratowniczej na morzu i przyspieszone procedury na granicy”. „Tego, co uważa się za problem migracyjny, nie rozwiązuje się poprzez usuwanie ludzi z ziemi europejskiej, ale poprzez usuwanie przyczyn przymusowej migracji” - wskazał włoski duchowny.

CZYTAJ DALEJ

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

„Każdy próg ghetta będzie twierdzą” – 81 lat temu wybuchło powstanie w getcie warszawskim

2024-04-19 07:33

[ TEMATY ]

powstanie w getcie

domena publiczna Yad Vashem, IPN, ZIH

19 kwietnia 1943 r., w getcie warszawskim rozpoczęło się powstanie, które przeszło do historii jako największy akt zbrojnego sprzeciwu wobec Holokaustu. Kronikarz getta Emanuel Ringelblum pisał o walce motywowanej honorem, który nakazywał Żydom nie dać się „prowadzić bezwolnie na rzeź”.

„Była wśród nas wielka radość, wśród żydowskich bojowników. Nagle stał się cud, oto wielcy niemieccy +bohaterowie+ wycofali się w ogromnej panice w obliczu żydowskich granatów i bomb” – zeznawała podczas słynnego procesu Adolfa Eichmanna, jednego z architektów Holokaustu, Cywia Lubetkin ps. Celina. W kwietniu 1943 r. należała do dowództwa Żydowskiej Organizacji Bojowej, jednej z dwóch formacji zbrojnych żydowskiego podziemia w getcie. Zrzeszeni w nich konspiratorzy podjęli decyzję o podjęciu walki, której najważniejszym celem miała być „śmierć na własnych warunkach”. Tym samym odrzucili dominujące wcześniej przekonanie, że tylko stosowanie się do poleceń okupantów może uratować choćby część społeczności żydowskiej w okupowanej Polsce. W połowie 1942 r. było już jasne, że założeniem działań III Rzeszy jest doprowadzenie do eksterminacji narodu żydowskiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję