Na pytanie o kondycję rodziny we współczesnej Europie Prelegentka odpowiedziała krótko: "Nie jest najlepsza". Do tego stopnia, że często słyszy się pogląd, iż rodzina we współczesnej
cywilizacji to przeżytek i jest ona zmuszona do konkurencji z różnymi pararodzinnymi "wynalazkami" owej "postępowej" cywilizacji, takimi jak: konkubinat, samotne macierzyństwo, wielokrotne
związki, swobodne modelowanie rodziny, a ostatnio także związki homoseksualne z możliwością adopcji i wychowywania dzieci. Zjawiska te to przede wszystkim następstwo rewolucji
seksualnej, która została zainicjowana w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie pierwsi zaczęli eksperymentować na rodzinie, pierwsi wprowadzali różne rodzaje szkoleń i edukacji seksualnej.
W rezultacie podwaliny zdrowej rodziny zostały mocno zachwiane. Dziś w USA obserwujemy zdecydowany odwrót od tej linii. Powszechnie uważa się, że pomysły te nie zdały egzaminu i spowodowały
ogromny wzrost wszelkich patologii rodziny, które w dotkliwy sposób szkodzą przede wszystkim młodemu pokoleniu.
Obyczajowość lansowana w okresie rewolucji seksualnej wraz z jej następstwami przedostała się na nasz kontynent. W krajach, które nie miały większego oparcia w chrześcijańskiej
świadomości religijnej, zjawisko to trafiło na podatny grunt. W mniejszym stopniu dotknęło krajów, które zaznały lat niewoli. Trwający dziesięciolecia ucisk utrwalił tradycyjne wartości rodzinne,
bo rodzina w takich warunkach była także ostoją narodowości i wiary.
W latach PRL silna, świadoma swej roli i wartości rodzina była zagrożeniem dla systemu władzy, ponieważ taką rodziną nie da się manipulować. Do dziś istnieją systemy, dla których nadal
pozostaje ona zagrożeniem, np. w krajach totalitarnych, gdzie rodziny są celowo rozdzielane.
Z chwilą wyjścia z mroków komunizmu i otwarcia się na świat pojawiły się u nas zjawiska zachodzące w Europie Zachodniej.
- Funkcjonuje pogląd, że szeroko rozumiana patologia jest często wiązana z akcesją Polski do UE - stwierdziła M. Smereczyńska. - Dlatego podnoszą się głosy, że proces ten będzie się pogłębiał
i niedługo osiągniemy unijne "standardy" także w tej dziedzinie, lecz to nie struktury, nie traktaty, nie sprawy organizacyjne Unii wyznaczają sposób funkcjonowania człowieka w rodzinie
i społeczeństwie. Głównym źródłem przenikania tych patologicznych zjawisk, owych konkurencyjnych "propozycji", które mają na celu obniżenie znaczenia rodziny, jest szybko rozwijająca się globalizacja
w świecie informacji.
Na poparcie tej tezy dr Smereczyńska stwierdziła, że w Polsce już grubo przed referendum widać było rysy, jakie na młodym pokoleniu pozostawia wpływ rozwiniętego Zachodu, gdzie lansuje
się owe pararodzinne "wynalazki", traktując je jako normy społeczne, domagając się tolerancji, ustawienia ich na równi z rodziną naturalną. Rysy te pokazuje wyraźnie ostatni spis ludności.
W udostępnionych właśnie wynikach widać wyraźnie, że maleje liczba zawieranych małżeństw, przybyło za to konkubinatów, małżeństw rozwodzących się. Dzieci rodzą się coraz później
i jest ich coraz mniej - od 1999 r. wskaźnik urodzeń jest niższy od wartości gwarantującej zastępowalność pokoleń. Od ostatniego spisu w 1988 r. przybyło w kraju
zaledwie 1% ludności. Przy istniejących trendach granica 40 mln liczebności Polaków jest prawdopodobnie nie do osiągnięcia w przeciągu najbliższych 50 lat. Niestety, pod tym względem "doganiamy"
rozwinięte kraje Europy Zachodniej, gdzie jest jeszcze gorzej. Przyrost ludności w krajach takich jak Francja, Niemcy jest zachowany tylko i wyłącznie dzięki imigrantom. GUS podaje,
że w latach 60. przyrost ludności na kontynencie europejskim (w krajach stanowiących dziś UE) z tytułu migracji wynosił ok. 5%, a obecnie jest on na poziomie 75%. Tymczasem
w krajach trzeciego świata przyrost jest bardzo wyraźny (Chiny 15%, Indie 21%). W USA jest on też obecnie większy niż w Europie, natomiast największy spadek ludności notuje
Rosja: wynosi on 0,005%, co jest liczbą znaczącą jak na tak duży kraj. Jednym z powodów tego zjawiska jest masowa skala aborcji.
W tej sytuacji rola rodziny nabiera coraz większego znaczenia. To rodzina ma sprawić, aby młody człowiek wszedł w dorosłość jako osoba odpowiedzialna, wykształcona, posiadająca nawyk do
samodyscypliny, samokształcenia i samowychowania. Rodzina wyposaża młodego człowieka w wiedzę o sobie samym, o celu życia, daje podstawy jego zachowań w dorosłości,
pozwalając uodpornić się na wszelkie zagrożenia.
Naszym obowiązkiem jest zabieganie o to, aby wszystkich złych zjawisk było mniej, aby ich wpływ był minimalizowany. Nie możemy zamykać się tylko w obrębie rodziny i godzić
się, aby świat zewnętrzny tolerował wszystko. Świat niesie dziś na sztandarach używanie życia, wyżycie seksualne, natomiast wyrzeczenia, samodyscyplinę odrzuca jako niemodne. Ten "wolny", pełen "tolerancji"
świat sprywatyzował moralność, religię. Człowiek jest istotą stworzoną ku dobru i gdy instynktownie czuje, że coś jest nie tak, jest zagubiony, pełen niepewności, jak ma się zachować. Np. mając
świadomość, że rozwody nie są rozwiązaniem dopuszczalnym w sferze jego religii, realizuje w pełni tę zasadę w swojej rodzinie, ale zdarza się, że akceptuje rozwody, przyjmując
chociażby rolę świadka na kolejnym cywilnym ślubie przyjaciela. W ten sposób katolicy identyfikujący się ze swoim Kościołem i systemem moralnym dają wręcz odwrotne świadectwo
swoim życiem i postawą.
Taka postawa nie pozostaje bez wpływu na rodzinę. Ukryta akceptacja tego, co świat proponuje, wraca do niej tylnymi drzwiami. Rodzice są przecież przykładem i wzorem dla swoich dzieci.
Dzieci doskonale widzą, że ojciec i matka postępują dokładnie odwrotnie w stosunku do głoszonych zasad. Właśnie w drobnych i codziennych sytuacjach jesteśmy
zobowiązani do dawania świadectwa wiary. Apeluje o to niestrudzenie Jan Paweł II, a jednym z dowodów na to, jak istotną wagę przywiązuje Ojciec Święty do dawania
świadectwa przez własny przykład, jest liczba współczesnych nam osób, które zostały wyniesione na ołtarze za jego pontyfikatu.
Na podstawie badań socjologicznych udowodniono, że w krajach, gdzie były mocne rodziny, dobrze wychowujące dzieci do przyszłego życia w kierunku odpowiedzialności i uczciwości,
dochodzono szybko do dobrobytu gospodarczego. Dziś w USA wprowadzono zasadę materialnego wspierania rodzin, w których dzieci pobierają edukację, aby matka mogła nie pracować, tylko
poświęcić więcej czasu na wychowywanie dzieci.
"Mam nadzieję, że takie rozwiązanie zostanie zastosowane także u nas" - powiedziała dr Smereczyńska. Spotkanie zakończyło się ożywioną dyskusją.
Pomóż w rozwoju naszego portalu