Angelika Kawecka: Zanim odkryłaś, że Pan Bóg chce Cię mieć dla siebie na własność, długo szukałaś odpowiedniej drogi. Rozeznanie powołania nie było łatwe?
Reklama
Ewa Malinowska: Moja relacja z Bogiem zaczęła się tak na poważnie, gdy miałam ok. 16 lat. Trafiłam wtedy do rodziny zastępczej. Mój zastępczy tata był katechetą i prowadził nabożeństwo o miłości Bożej. Właśnie podczas tego nabożeństwa ta wielka miłość Boga przeniknęła całą moją istotę, chociaż ja wtedy jeszcze nie znałam Go osobowo. Znałam Kościół, parafię, prawdy wiary, ale to nie było znanie Boga. Po tym nabożeństwie kupiłam Pismo Święte i rozkochałam się w Jego słowie. Pojechałam też chwilę później na swoje pierwsze rekolekcje powołaniowe do sióstr pasterzanek. Byłam tak zakochana w Bogu, że wydawało mi się, że chcę zostać siostrą zakonną. Ale to było bardzo emocjonalne, zachłysnęłam się wiarą, ale nie bazowałam na rozumie, na stabilności. To był zachwyt, który mnie dosłownie zamroczył. Trwało to przez kilka lat, ale po drodze moje życie się zmieniło. Oddaliłam się od Boga, tłumacząc sobie, że to był tylko chwilowy impuls. Zagłuszyłam go, zostałam narzeczoną, nawet planowaliśmy wspólną przyszłość, ale Pan Bóg dalej o mnie walczył, nie zostawił mnie. Silnie mnie do siebie przyciągnął, na tyle skutecznie, że podczas adoracji usłyszałam, że On chce, abym była cała Jego. I kiedy po modlitwie wróciłam do domu, powiedziałam narzeczonemu, że to koniec, bo Bóg zaprasza mnie do innej drogi. To był trudny czas.
Wtedy już wiedziałaś, że zostaniesz dziewicą konsekrowaną, czy jednak dalej szukałaś miejsca w Kościele?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Nie, to znów był proces. Długi proces, podczas którego byłam też w zakonie. Pojechałam na rekolekcje do sióstr jadwiżanek. Spotykałam się z siostrami w Łagiewnikach. Wszystko po to, aby odpowiednio rozeznać, aby naprawdę odnaleźć miejsce, do którego zaprasza mnie Bóg. I znów wydawało mi się wtedy, że żyć dla Chrystusa mogę tylko w zakonie. Trafiłam do Sióstr Misjonarek Miłości, ale ze swoją osobowością nie umiałam się odnaleźć w zgromadzeniu. Po takiej chwili życiowego „zamotania” Maryja pokazała mi, że mam wrócić do świata, głosić Jezusa tym, którzy są samotni, chorzy, niepełnosprawni. Wcześniej tego nie dostrzegałam, że w taki sposób też można nieść Ewangelię. Gdy wróciłam do świata, ktoś mi powiedział o obecności dziewic konsekrowanych w Kościele i od tego zaczęło się moje formowanie w tym kierunku. Napisałam list do bp. Andrzeja Czai, w którym opisałam swoje pragnienie bycia dla Boga, całą dotychczasową drogę. Biskup Czaja zaprosił mnie do rozeznania tej drogi jako dziewica konsekrowana i kiedy zaczęłam czytać, studiować, modlić się, Pan Bóg dał mi łaskę, abym zobaczyła, że ten stan łączy w sobie wszystko to, co ja wyobrażałam sobie o życiu z Bogiem w świecie. Kiedy Go nie znałam, to szukałam przestrzeni, w której mogłabym oddać życie komuś, jakiejś słusznej idei. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to był Jego głos, aby Mu zaufać, z Nim służyć najmniejszym, że On już wtedy sobie mnie wybrał.
Czy miałaś wsparcie duchowe na tej drodze rozeznawania?
Na przestrzeni czasu rozeznawania i przygotowania do ślubów, a trwało to w sumie 10 lat, byli to i kobiety – siostry zakonne, i mężczyźni – spowiednicy, przeszłam też psychoterapię. To wsparcie jest konieczne. Zresztą nie można rozeznawać żadnego powołania samotnie. Trzeba się poukładać, bo kiedy nie mam relacji ze sobą, nie mogę też mieć relacji z Bogiem. Jestem pusta w środku, a wtedy nie mogę dawać siebie. Moim takim wsparciem duchowym jest ks. Hubert Sklorz, który zajmował się naszą formacją. Widzę, że rzeczywiście Kościół jako wspólnota jest tą przestrzenią, która nas szlifuje, i że w nim odnajdujemy drogę do Boga.
Jak wygląda etap dochodzenia do ślubów? Czy podobnie jest w przypadku małżeństwa, jest czas chodzenia ze sobą, narzeczeństwo i potem sama uroczystość? Widzisz podobieństwa?
Reklama
Ten proces wygląda tak, że kandydatka spotyka się najpierw z księdzem koordynatorem, a następnie z biskupem, który dopuszcza ją do formacji. Faktycznie można to porównać do chodzenia. Na ogół trwa to ok. roku i po tym czasie można prosić o złożenie pierwszych ślubów. Tu dochodzi do tak jakby zaręczyn, czyli pierwszych ślubów, czasowych. Po nich można je za jakiś czas powtórzyć lub złożyć już śluby wieczyste. To jest fascynujące, bo dziewice konsekrowane są jedną z najstarszych form życia konsekrowanego, ale wciąż na nowo odkrywaną w Kościele.
Wydaje się, że ten okres przed ślubami jest nie tylko intensywny duchowo, ale też niełatwy. Miałaś sporo zmagań?
Tych zmagań jest całe mnóstwo. Pojawia się chociażby lęk o finanse, czy sobie poradzę sama w dzisiejszym świecie, jest silny lęk o samotność, zwłaszcza na starość. Kiedy takie lęki mnie budziły nad ranem przed ślubami, to wtedy przychodziła do serca myśl, że życie poświęcone Bogu nigdy nie jest zmarnowane. To było takie pokrzepiające i dodawało pewności, że ta droga jest moją drogą. Tą właściwą, chociaż mogę powiedzieć, że decyzja o dziewictwie konsekrowanym to największy przełom w moim życiu. To dało mi niesamowite poczucie godności. Wynikające nie z tego, że jestem lepsza, ale z tego, że Bóg wybrał mnie, kruchą, glinianą Ewkę dla siebie. To zmaganie było też czysto ludzkie – co znajomi powiedzą, jak ta moja decyzja będzie odebrana przez innych... Ale kiedy przychodziły takie wątpliwości, wówczas jeden z kapłanów, którzy mi towarzyszyli, zapytał mnie, na czym naprawdę chcę oprzeć swoje życie. To przypomniało mi, że na Jezusie – Jedynym Oblubieńcu, a nie na świecie.
Obecnie jesteś po ślubach czasowych. Myślisz już o wieczystych?
Reklama
Śluby czasowe są składane na czas, który wybieramy sobie same. Wszystko zależy od indywidualnej relacji dziewicy z Bogiem. Ten czas ustala się potem z biskupem. Jedne dziewice składają pierwszy ślub na 3 lata i po tym czasie np. mają wieczyste, a inne np. składają na rok i po tym czasie odnawiają na kolejny rok, odwlekając wieczyste. Dla mnie wieczyste nie są jak w małżeństwie, nawiązując do twojego porównania. Bo w małżeństwie pada przysięga – dopóki śmierć nas nie rozłączy, a tutaj ślubuję już na wieczność. To mnie fascynuje, że w tej oblubieńczej relacji jesteśmy z Bogiem nie do śmierci, ale właśnie całą wieczność. Swoje pierwsze śluby złożyłam na 3 lata i po nich planuję już złożyć śluby wieczyste.
Kiedy mówisz ludziom, kim jesteś, zdarza Ci się tłumaczyć im różnicę między dziewicą konsekrowaną a siostrą zakonną? Niewiele osób wie, jak funkcjonuje ta forma życia konsekrowanego w Kościele.
Tak, niektórzy nie wiedzą, a ta różnica jest bardzo prosta. Chociażby wizualna. Nie noszę habitu, welonu. Dziewica składa ślub tylko czystości, a siostry zakonne ślubują jeszcze ubóstwo i posłuszeństwo. Siostry zakonne żyją we wspólnocie, przyjmują konkretną duchowość i misję. My, jako dziewice konsekrowane, mamy indywidualną misję i nie mamy z góry narzuconej duchowości. Życie zakonne ma też swoją regułę, a my nie mamy takiej reguły. Owszem, jest Vademecum, które mówi o tym, jak dziewica konsekrowana powinna żyć, ale w tym całym byciu w naszym stanie jesteśmy nieco pozbawione struktury.
