Reklama

Historia

Głupie wojny

Mimo dziarskich pieśni i opowieści pełnych męstwa wojna jest najgorszym sposobem rozwiązywania sporów.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Historia ludzkości w dużej mierze jest historią wojen. Nie ma chyba dnia, w którym w jakiejś części świata ludzie by się nie mordowali. Jeśli zdarzały się chwile spokoju, to po to, by planować kolejną rzeź. Machiavelli przyznał to bez ogródek, pisząc w XVI wieku o idealnym władcy: „Nie powinien mieć niczego innego na celu i o niczym innym nie powinien myśleć ani niczego innego badać jak tylko wojnę, jej reguły i porządek; albowiem jest to jedyne rzemiosło przynależne temu, kto rządzi”.

Zdarzają się wojny sprawiedliwe, w których napadnięci bronią swojego życia i mienia. Ale większość to wojny zaborcze, bezsensowne, wręcz głupie. I większość też miała jakieś usprawiedliwienie – pretekst do zabijania sąsiadów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z rozczochranymi włosami

Pierwsze znane w historii konflikty zbrojne toczone były o kobiety. Potwierdzają to odkrycia archeologiczne i najwcześniejsza historia pisana. Przykładem jest choćby wojna trojańska, która, według Homera, wybuchła, kiedy porwana została żona jednego z greckich władców – piękna Helena. Walki trwały 10 lat i skończyły się całkowitym zniszczeniem Troi.

Reklama

Innym przykładem są najstarsze dzieje starożytnego Rzymu. Romulus, zakładając sławne później miasto, dysponował jedynie zastępem bandziorów mieszkających w prymitywnych chatach wyplatanych z gałęzi. Podstępem porwali więc niezamężne kobiety z sąsiedniego plemienia Sabinów i tym samym rozpoczęli kilkuletni konflikt. Zakończyły go same kobiety, które zdążyły już Rzymianom urodzić dzieci. Według Tytusa Liwiusza, „z rozczochranymi włosami i podartymi szatami miały odwagę rzucić się pośród latającej broni, aby rozdzielić rozwścieczone armie i uspokoić ich wściekłość; błagając swoich ojców z jednej strony, swoich mężów z drugiej, aby jako teściowie i zięciowie nie zanieczyszczali się nawzajem bezbożną krwią ani nie plamili swojego potomstwa ojcobójstwem”. Inna sprawa, że te opisywane z lubością przez starożytnych rzymskich historyków sabińskie „wojny” nie były niczym innym niż wiejskimi bijatykami.

Do prawdziwej wojny z powodu kobiety mogło dojść także w średniowieczu, gdy cesarz Karol IV ubliżył Elżbiecie Łokietkównie – matce węgierskiego, a później i polskiego króla Ludwika Andegaweńskiego. Tylko arbitrażowi Kazimierza Wielkiego zawdzięczamy, że karty historii nie wzbogaciły się o kolejny konflikt zbrojny. Mniej szczęścia miał w XIX wieku Paragwaj, rządzony przez krwawego dyktatora Francisco Solano Lópeza. Wciągnął on swój kraj w bezsensowną wieloletnią wojnę tylko z tego powodu, że jego kochanka – sprowadzona z Europy kurtyzana – zapragnęła uczynić z Paragwaju cesarstwo. Niezwykle krwawe walki kosztowały życie ponad połowy mieszkańców kraju; po ich zakończeniu pozostało w Paragwaju zaledwie 28 tys. mężczyzn, głównie chłopców i starców.

Palcie opium, Chińczycy!

Reklama

Jeśli wojna jest złem, to nie powinno ono trwać zbyt długo. Nic bardziej mylnego! Znamy z historii wojny 7-letnie, 13-letnie czy wręcz 100-letnie. Ale najdłuższa, i mało znana wojna, ciągnęła się aż 335 lat, a rozpoczęła się od oblężenia przez flotę holenderską angielskiego archipelagu wysp Scilly. Tymże wyspom wypowiedział wojnę holenderski admirał i... na tym się skończyło. Nie padł ani jeden wystrzał, nie zginął żaden człowiek. W końcu, po kilkuset latach, ambasador Holandii w Londynie w 1985 r. podpisał przed radą samorządową wysp Scilly i ich mieszkańcami układ pokojowy. Zażartował przy tym: „To musiało być okropne żyć ze świadomością, że w każdej chwili możecie być zaatakowani”.

Najkrótsza wojna trwała za to tylko 38 minut i była niezwykle krwawa. Jej przyczyną było nieuzgodnione z Brytyjczykami objęcie tronu Zanzibaru w 1896 r. przez Chalida Ibn Barghasza. Zbombardowali więc oni pałac królewski i zmasakrowali wojska wierne nowemu władcy, i zabili przy tym niemal 500 osób. Podobną genezę miały sławne wojny opiumowe, kiedy chińskie władze nie chciały się zgodzić na wymianę handlową z Wielką Brytanią (później także z Francją). Miała ona polegać na sprzedaży chińskich wyrobów za opium dostarczane w ogromnych ilościach. W 1860 r. zacofane pod względem militarnym Chiny musiały ulec i podpisać kompromitujący układ pokojowy, nakładający na nie olbrzymią kontrybucję i zezwalający na swobodny handel opium.

Reklama

Technika wojskowa nigdy nie nadążała za potrzebami, stąd w każdej wojnie zdarzały się nieporozumienia i ostrzeliwanie własnych oddziałów. Najbardziej znana tego typu pomyłka miała miejsce podczas wojny austriacko-tureckiej w 1788 r. pod miejscowością Karánsebes w dzisiejszej Rumunii. Austriacka kawaleria wykupiła tam cały miejscowy zapas alkoholu. Kiedy nie chcieli się podzielić z piechotą, wywiązała się bijatyka. W jej trakcie piechurzy wołali: „Turcy, Turcy”, chcąc, żeby kawalerzyści uciekli. Ci wzięli jednak okrzyki za prawdziwe i zaczęli strzelać. Wywiązała się prawdziwa bitwa, w której poszczególne oddziały wielonarodowej austriackiej armii, nie rozumiejąc się nawzajem, strzelały do siebie z armat. W panicznej ucieczce cudem przeżył cesarz Franciszek II, uniknąwszy stratowania, utonięcia i przypadkowej kuli. Kiedy następnego dnia nadciągnęli Turcy, zobaczyli pobojowisko z blisko 10 tys. ciał poległych austriackich żołnierzy.

Wojna o ptasie łajno

Wojny wybuchały z różnych powodów, nie tylko terytorialnych. Pretekstem mogły być złoty tron, pies, świnia, przegrany mecz piłki nożnej, a nawet... ptasie łajno.

W połowie XIX wieku odkryto, że guano, zalegające w wielometrowych hałdach na zachodnich wybrzeżach Ameryki Południowej, może być znakomitym nawozem w rolnictwie. Zawierało w dużych ilościach fosforany wapnia, magnezu, azotu i potasu, a poza tym saletrę używaną do produkcji prochu strzelniczego. Był to tak pożądany i drogi surowiec, że musiało dojść do wojny. W 5-letnim krwawym konflikcie toczonym na lądzie i morzu uczestniczyły Peru, Boliwia i Chile, które w końcu zwyciężyło i odebrało Boliwii dostęp do morza. Wszystkich pogodził Fritz Haber, który w latach 1905-10 opracował metodę chemicznego pozyskiwania saletry. Dostał za to Nagrodę Nobla, ale jednocześnie doprowadził do bankructwa kilka południowoamerykańskich krajów, które swoją gospodarkę opierały na ptasich odchodach.

Co ciekawe, Stanom Zjednoczonym tak na nich zależało, że w 1856 r. Kongres przegłosował specjalną ustawę (Guano Islands Act). Uprawniała ona każdego amerykańskiego obywatela do przejęcia w imieniu Stanów Zjednoczonych wszystkich bezludnych wysp, na których znalazłby żyzne odchody ptaków morskich. Współcześnie inne państwo, Federacja Rosyjska, nie potrzebuje żadnej ustawy, żeby przejmować tereny, które mu się podobają. I nie muszą być wcale niezamieszkane.

2025-03-18 13:52

Oceń: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszek: Nie możemy zapomnieć o niebezpieczeństwie wojny jądrowej

[ TEMATY ]

papież

wojna

Grzegorz Gałązka

„Mówiąc o otwarciu przed 60 laty Soboru, nie możemy zapomnieć o niebezpieczeństwie wojny jądrowej, które właśnie wówczas groziło światu. Dlaczego nie uczyć się z historii? Już wtedy dochodziło do konfliktów i wielkich napięć, ale obrano drogę pokojową” – powiedział Franciszek przed niedzielną modlitwą Anioł Pański w Watykanie.

Drodzy bracia i siostry!
CZYTAJ DALEJ

Męczennica ziemi i anioł w niebie

Niedziela Ogólnopolska 28/2017, str. 24

[ TEMATY ]

beatyfikacja

Archiwum autora

Św. Maria Goretti

Św. Maria Goretti
Ze śmiercią kończy się zwykle pamięć o człowieku. U Marii Goretti było odwrotnie – napisał przed wielu laty ks. dr Stanisław Jezierski. – Okrutna jej śmierć rozsławiła jej imię, wywołała podziw, uwielbienie. Wszyscy mówili, pisali o niej jako o bohaterce. Mnożyły się oznaki czci wobec niej. Stała się istotą pociągającą duchowo, przewodniczką wielu chłopców i dziewcząt, rozdawała łaski, pomoce duchowe, rozsiewała radość”.
CZYTAJ DALEJ

Chrześcijanka w rządzie Syrii: różnorodność jako szansa

2025-07-05 17:23

[ TEMATY ]

szansa

chrześcijanka

różnorodność

rząd Syrii

PAP/EPA

Flaga syryjska

Flaga syryjska

Jedyna kobieta i jedyna chrześcijanka w syryjskim rządzie tymczasowym podkreśla różnicę między religijnością a radykalizmem. W rozmowie z niemieckim magazynem „Der Spiegel” Hind Kabawat powiedziała, że ufa rządowi kierowanemu przez islamistów, że kraj po wojnie poprowadzi on w dobrą przyszłość. 51-letnia polityk przyznała, że kocha swoją religię i chodzi do kościoła, „ale to nie znaczy, że nienawidzę wszystkich niechrześcijan”. Przeciwnie, chrześcijaństwo pomogło jej rozumieć i kochać inne religie.

Dotyczy to również innych religii. Prawdziwy muzułmanin musi kochać innych - ponieważ taka jest po prostu religia” - , powiedziała Kabawat. Jej zdaniem, aby odbudować kraj, ważne jest zachowanie umiarkowania. „Mamy wspólną wizję lepszej przyszłości, więc odłóżmy ideologię na bok. Przy stole negocjacyjnym bierzmy pod uwagę pozytywne strony naszych różnych przekonań i dajmy priorytet Syrii”, wyjaśniła Kabawat.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję