Reklama

Felietony

Królestwo i sumienie

Odrzucenie bądź uznanie królestwa Chrystusa jest ostatecznie sprawą wewnętrzną, sprawą ludzkich sumień.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Każdego roku liturgia Kościoła katolickiego zamyka swój cykl uroczystością Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. To mocny akcent położony na styku historii i wieczności. To wydarzenie, które nakazuje nam angażować się tu i teraz w sposób odpowiedzialny, aby żyć w komunii z Bogiem.

Każdego roku na nowo uderza mnie scena sądu Piłata nad Chrystusem. Warto przypominać sobie, że to przesłuchanie i cały proces mają wymiar jakby zewnętrzny i uwewnętrzniony. Zewnętrzne oskarżenia pod adresem Jezusa są nieprawomocne, sam proces jest wątpliwy od strony legislacyjnej, zgodności z prawem hebrajskim i rzymskim. Sanhedryn domaga się śmierci, mając świadomość, że jest to kara nieuprawniona. W celu wymuszenia tego wyroku arcykapłani posługują się bluźnierstwem („poza cezarem nie mamy króla”). Piłat faktycznie rezygnuje ze swojej władzy i ulega motłochowi. Ale istotą tego procesu jest konfrontacja sumienia Piłata z Bogiem. To właśnie tutaj rozgrywa się sedno dramatu, co potwierdza, że „sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa”. Płynie stąd bardzo ważny wniosek – że odrzucenie bądź uznanie królestwa Chrystusa jest ostatecznie sprawą wewnętrzną, sprawą ludzkich sumień. Tymczasem problem sumień katolików staje się problemem coraz bardziej dramatycznym. Ta sprawa wymaga złożonej refleksji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W dobie bardzo mocnego trendu w naszym Kościele dotyczącego potrzeby słuchania ludzi wydaje się, że czasem już zapominamy o słowach św. Piotra, iż „bardziej trzeba słuchać Boga niż ludzi”. Sumienia stają się coraz częściej podporządkowane dyktatowi relatywizmu, opinii społecznej, trendom medialnym. Na dodatek te właśnie tendencje zyskują rangę pierwszorzędności, która wyraża się w skłonnościach do pouczania z zewnątrz i wewnątrz Kościoła, jego Magisterium, jego Tradycji w imię ducha czasu, potrzeby dostosowania się do tego ducha.

Taki kompromis czy też taka uległość wobec opinii zewnętrznej – jak pokazuje przykład członków Sanhedrynu stojących przed pretorium i wywierających wpływ na to, co dzieje się w jego wnętrzu – może się okazać ostatecznie zdradą Boga i zdradą samego siebie.

Przywołuję tę refleksję z racji tegorocznego kontekstu – ogłoszenia w bliskości uroczystości Chrystusa Króla kandydatów na urząd prezydenta Rzeczypospolitej. Często spoglądamy na wybory przez pryzmat przede wszystkim polityczny. Poparcie dla kandydata to przecież poparcie dla koncepcji politycznej. To wyraz analizy oczekiwanego przywództwa danego polityka: czy Polska umocni swoją pozycję w świecie, czy też ją straci? Oczywiście, są tacy, którzy w tych wyborach kierują się bardziej wizerunkiem zewnętrznym niż ideą. Wizerunkiem zresztą nie tylko samych kandydatów, ale też ich żon.

Niewątpliwie w tych wyborach będzie się pojawiać debata, na ile dany kandydat reprezentuje koncepcję polityki, która jest wyrazem roztropnej troski o dobro wspólne, a na ile jest reprezentantem polityki jako gry o tron, która za naczelną zasadę etyczną uznaje tę, że cel uświęca środki. Te kryteria mogą spowodować, że zaczniemy traktować wybory jako coś zewnętrznego, będącego obok nas, jako rzeczywistość, po którą sięgamy, rzeczywistość gotowych matryc, które bierzemy według uznania. Dramat wyboru rozgrywa się jednak w ludzkich sumieniach. Tak będzie i tym razem. Warto sobie to uzmysłowić na samym progu refleksji, która będzie się przejawiać. Niewątpliwie już wkrótce nasili się szum medialny wykazujący błędy kontrkandydatów, ich nieudacznictwo czy nieuczciwość. Będziemy świadkami informacji prawdziwych i przedstawianych jako prawdziwe, a zupełnie fałszywych, zakłamanych, zmanipulowanych. Będziemy podlegać różnego rodzaju presjom środków socjotechnicznych. Obok kanału wiarygodnych informacji będziemy zasypywani fałszywymi wiadomościami płynącymi szeroko mediami społecznościowymi.

Decydująca sprawa rozegra się jednak w naszych sumieniach. Będziemy wybierać polityka, ale ukształtowanego przez określony system wartości lub antywartości. Taki wybór naznacza naszą odpowiedzialność. Sprawia, że to ja, wyborca, wybieram konkretną wartość lub jej zaprzeczenie. I z tego będę kiedyś sądzony – na najważniejszym z sądów.

2024-12-03 13:48

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

To była zdrada

W wyniku sztucznego zapłodnienia pozyskuje się kilka zarodków, z których jeden zostaje wszczepiony do łona matki, a pozostałe są zamrożone lub ostatecznie unicestwione.

Nowo ukonstytuowany parlament Rzeczypospolitej Polskiej rozpoczął swoje obrady od obywatelskiego projektu ustawy dotyczącej in vitro. Mimo że największym zagrożeniem Polski w tych dniach były debata w Parlamencie Europejskim na temat nowych traktatów Unii i głosowanie w tej sprawie, wybrani posłowie rozpoczęli od tak bardzo specyficznej ustawy. Tematyka in vitro pojawia się na polskiej scenie politycznej wręcz regularnie od ponad 20 lat. Szczególne zainteresowanie w debacie wzbudziły co najmniej dwie wypowiedzi prominentnych przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości. Najpierw rzecznik partii stwierdził: – Skuteczność metody jest różnie oceniana, ale rodzice powinni mieć możliwość decydowania. Uważam, że taka furtka powinna istnieć. (...) Choć mam nadzieję, że w ustawie będzie doprecyzowana kwestia np. wykorzystywania zarodków do celów eksperymentalnych. Nie chciałbym, by tak się to odbywało”. Podobnie wypowiedział się rzecznik rządu, informując dziennikarzy, że zagłosuje za projektem w sprawie in vitro, ponieważ „w klubie parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwości nie ma dyscypliny partyjnej w zakresie spraw ideologicznych, ideowych, takich jak in vitro, jak aborcja”. Te wypowiedzi, podobnie jak enigmatyczna wypowiedź dotychczasowego premiera, budzą zrozumiałą konsternację.
CZYTAJ DALEJ

Kim są najbardziej znani archaniołowie?

[ TEMATY ]

archaniołowie

Family News Service

Karol Porwich/Niedziela

29 września w Kościele katolickim przypada święto trzech archaniołów – Michała, Gabriela i Rafała. Ich imiona pojawiają się na kartach Biblii. Niebiańscy wysłannicy towarzyszą ludziom w konkretnych wydarzeniach, a każdy z nich ma szczególną misję i zadanie do wykonania. Każdy z nich objawił się w konkretnym czasie. Św. Michał ukazywał się aż cztery razy, doprowadzając do ustanowienia swojej własnej bazyliki w podziemnej grocie na Górze Gargano we Włoszech.

Aniołowie są istotami duchowymi, nadrzędnymi wobec ludzi. Posiadają rozum oraz wolę. Św. Grzegorz Wielki tłumaczył, że słowo anioł nie oznacza natury, ale zadanie. „Duchy, które zapowiadają wydarzenia najbardziej doniosłe nazywają się archaniołami. Niektórzy z nich mają imiona własne, wskazujące na określone ich zadania czy posługę” – wyjaśniał papież i doktor Kościoła. Aniołowie i archaniołowie pośredniczą między Bogiem i ludźmi, a ich interwencje świadczą o tym, że są zawsze gotowi, aby nam pomóc. 29 września, w rocznicę konsekracji starożytnej bazyliki św. Michała w Rzymie Kościół katolicki wspomina trzech archaniołów, którym Bóg wyznaczył szczególne misje w historii zbawienia. Przypominamy kilka ciekawych informacji na ich temat.
CZYTAJ DALEJ

Sukces mierzy się ciężką pracą! [Felieton]

2025-09-29 10:39

youtube.com

Wśród naszych sportów narodowych można wymienić różne dyscypliny. Mamy w historii “trochę” sukcesów. Gdyby jednak była taka dyscyplina jak “narzekanie”, Polacy byliby w niej bezkonkurencyjni. Pomijam już codzienne rozmowy, ale zwracam uwagę na to, co dzieje się, gdy reprezentanci Polski biorą udział w różnych imprezach sportowych. Granica między chwałą, a hejtem jest bardzo cienka.

Na ostatnich mistrzostwach świata Polscy siatkarze zdobyli brązowe medale. Wielu internautów, podających się za kibiców [tu zaznaczę, że w moim pojęciu prawdziwy kibic to ten, kto jest z drużyną na dobre i na złe] zaczęło w niewybredny sposób atakować wręcz polskich zawodników za porażkę w Włochami. Dla mnie trzecie miejsce polskich siatkarzy to powód do dumy. Wiem, że to na tej imprezie najgorszy wynik od 2014 roku, ale przecież wcześniej tak pięknie nie było - mistrzostwo świata w 1974 roku i srebro w 2006 roku. A ponieważ z lat mej młodości pamiętam te “suche” lata, cieszę się, że reprezentacja Polski nie schodzi z wysokiego poziomu. W rzeczywistości 3 miejsce w mistrzostwach świata to dowód ogromnej pracy, wytrwałości i charakteru. W przypadku siatkówki, na sukces nakłada się wiele czynników, a wysiłek, który wkłada każdy z zawodników, aby wejść na poziom reprezentacyjny jest ogromny. Naprzeciw siebie stają zawodnicy, którzy poświęcają wiele, aby sukces sportowy odnieść. Obecnie nie ma miejsca na “taryfę ulgową”. Sport ma to do siebie, że bywa nieprzewidywalny. I co jest też ważne, sport, podobnie jak życie, to nie tylko zwycięstwa, lecz także potknięcia, z których trzeba wstać. I właśnie w tym tkwi prawdziwa wartość tego sukcesu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję