Gdy czytamy Ewangelię, dziwimy się ludziom, którzy odrzucali Jezusa, nie wierzyli w Niego. Na czym polegał ich problem? Tkwił on w nich samych, w tym, że mieli „za dużo Jezusa”. Po prostu Jezus był dla nich codziennością od małego, czyli nikim nadzwyczajnym.
Kiedy otaczający nas świat staje się dla nas powszechny, z czasem przestaje być czymś wzniosłym, okrytym tajemnicą. Również nasza wiara, jeśli ta rzeczywistość dotyczy spraw Boga, przez spowszechnienie może się gdzieś zagubić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wróćmy do naszego dzieciństwa, do naszej młodości. Każdy z nas marzył. Gdy widzieliśmy np. strażaka, wyobrażaliśmy sobie jego bohaterstwo, ale także nas samych w sposób heroiczny ratujących komuś życie. Tak samo może być z rzeczywistością lekarza, adwokata, rolnika, księdza czy osoby zakonnej. Z zewnątrz zawsze wszystko wydaje się takie piękne i poukładane. Kiedy jednak ktoś już zostanie tym strażakiem czy księdzem, zauważa, że bycie tym, o czym marzył od dzieciństwa, kosztuje – kosztuje wiele trudu, ćwiczeń, nauki – poza tym zaczyna doświadczać nie tylko chwały, ale również słabości swojej i kolegów w pracy. Wówczas nie jest już tak sielankowo, jak nam się wydawało. Wiele rzeczy i spraw przemienia się z nadzwyczajności w zwyczajność. Stają się one takie codzienne, banalne.
Reklama
W życiu ważne są wzniosłe ideały, które zachęcają nas do tego, aby iść naprzód. Niech nas jednak nie zniechęcają trudności, których doświadczamy na tej drodze. Uważajmy je raczej za środki, które nam pomagają w naszym wzmocnieniu się, w utwierdzeniu w powołaniu. „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” – woła do nas dzisiaj Pan. Nie zniechęcajmy się trudnościami, ale kroczmy naprzód ufni w Bożą moc. Chwile zwątpienia, problemy, szara codzienność, nawet nasza grzeszność niech kierują nasze serca ku modlitwie psalmisty: „Do Ciebie wznoszę oczy, który mieszkasz w niebie. Jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów. Jak oczy służebnicy na ręce jej pani, tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu, dopóki się nie zmiłuje nad nami”.
Dążmy do Bożego myślenia. A myślenie to objawia się w przekonaniu, że wszelka moja niemoc jest okazją do tego, aby doświadczyć potęgi Boga, który nie oszczędza swojej łaski (czyli życzliwości, przychylności, pomocy) tym, którzy Mu ufają. Egzaminem naszego zaufania są nasze porażki. Czy wtedy potrafimy ufać Bogu i wzywać Jego pomocy? „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. (...) Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny”.
Wpatrujmy się w Chrystusa, naszego Pasterza, który przewodzi nam w wierze. Wpatrujmy się dzisiaj w Tego, który wśród swoich, wśród tych, którym spowszechniał, doświadczył „duszpasterskiej porażki”, a mimo to nie zniechęcił się, nie zwątpił, ale pośród tych wielu niedowiarków odnalazł chociaż kilku chorych, na których położył ręce i ich uzdrowił. A potem, mimo porażki, poszedł dalej i ogłaszał wszystkim królestwo Boże, i zachęcał do nawrócenia.