W rodzinie, wraz z pojawieniem się dziecka, zmieniają się role tworzących ją osób. Intuicyjnie czujemy, że każdy z nas (czy jako rodzic czy jako babcia lub dziadek) ma wpływ na nowego członka rodziny. Dziś, z racji na styczniowe święta, trochę o roli dziadków w kształtowaniu młodego pokolenia.
Ważne role
– Okazywanie bezwarunkowej miłości i cierpliwości, to są zadania, które jako babcia mam do spełnienia wobec mojej wyczekiwanej przez 16 lat wnuczki – mówi pani Barbara. – Jest jeszcze mała, ma niespełna półtora roku. Śpiewam jej więc kołysanki, czytam książeczki, bawię się z nią i chodzę na spacery. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mogła opowiedzieć jej historię naszej rodziny, przekazać zasady moralne oraz być jej powierniczką i źródłem wsparcia – kończy pani Barbara. – Jako jedynaczka zawsze marzyłam o rodzeństwie, dlatego jestem szczęśliwa, że moje dzieci mają duże rodziny. Dzięki temu mam siedmioro wnucząt – mówi pani Ewa. – Bardzo je kocham. Staram się, by czuły się akceptowane takimi, jakimi są. I myślę, że one to czują. Cieszy mnie, jak biegną do mnie z otwartymi ramionami, jak się do mnie czule zwracają i jak z zaciekawieniem słuchają opowieści o naszej rodzinie czy historii w ogóle. Chłopcy lubią też majsterkować z dziadkiem w garażu lub ogrodzie, a dziewczynki przeglądać ze mną biżuterię lub kosmetyki. To ważne, że czują się z nami dobrze, bo dzięki temu możemy łatwiej tłumaczyć im, co jest dobre, a co złe oraz przekazywać wartości, które są ważne – kończy pani Ewa.
Obrazy z przeszłości
Ze śp. babcią Heleną mieszkaliśmy przez kilka pierwszych lat mojego życia. Pamiętam, że ilekroć weszło się do niej do pokoju, tuż obok niej na kanapie leżał różaniec lub trzymała go w ręku. Dużo się modliła. Nieraz słyszałam szept wypowiadanych przez nią modlitw. Siadałam obok niej, przytulała mnie lub głaskała po głowie i z czułością ze mną rozmawiała. Pamiętam jej modlitewnik, sposób w jaki go trzymała, szelest i zapach wertowanych przez nią kartek. Zawsze skromna, dbająca o porządek i schludny, porządny strój. Ze śp. babcią Czesią sporo czasu spędzałam w jej kuchni, w której zawsze było włączone radio. Do okien zaglądały gołębie (przeważnie synogarlice), czekały aż babcia je nakarmi. Babcia pysznie gotowała, potrafiła przyrządzić po prostu wszystko. I w tej kuchni rozmawiałyśmy godzinami. Uwielbiałam chodzić z nią na zakupy, szczególnie na Bałucki Rynek. Przysłuchiwałam się wtedy jej rozmowom, z jaką łatwością nawiązywała z ludźmi kontakt. Była jednak zawsze ostrożna i nie spoufalała się zanadto. Świetnie się targowała. Babcia Czesia to też wspólne szycie ubranek dla lalek, wyprawy na łyżwy oraz częste odwiedziny grobu dziadka na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej. W tamtych czasach, jako jedyna w naszej rodzinie, prowadziła auto (malucha 126p w kolorze żółtym piaskowym!). Oj, niezapomniane to były wyprawy do Spały czy nad Zalew Sulejowski. Dziadków niestety tak dobrze nie pamiętam. Zmarli bardzo wcześnie. Kojarzę tylko jedną scenę ze śp. dziadkiem Stasiem: jak po wejściu do domu dziadków wziął mnie za ręce i zaczął ze mną tańczyć. Pamiętam też zapach i smak jego placków ziemniaczanych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu