Reklama

U progu kapłaństwa

Kapłanami są rok, dwa, siedem, siedemnaście czy nawet siedemdziesiąt lat. Święceni byli w różnych miejscach i różnym czasie. Jeden otrzymał zaszczyt przyjęcia święceń z rąk Jana Pawła II. Inny był święcony jako pierwszy kapłan w diecezji. Jeszcze inny nigdy nie chciał być księdzem i na widok kapłana uciekał na drugą stronę ulicy. Oto jak dziś wspominają swoje święcenia i pierwsze miesiące kapłańskiej posługi...

Niedziela warszawska 25/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z rąk Papieża

Reklama

- Jestem bardzo szczęśliwym księdzem. Na nic innego, chociaż wiele w życiu widziałem, nie zamieniłbym swojego kapłaństwa - mówi ks. Bogdan Sałański, proboszcz parafii Świętych Marcina i Mikołaja w Kuflewie. Jest jedynym księdzem w diecezji warszawsko-praskiej, który święcenia kapłańskie otrzymał z rąk Jana Pawła II. Do dzisiaj nie potrafi ukryć wzruszenia, kiedy myśli o tamtym dniu.
Była późna wiosna 1987 r. Do Ojczyzny przybył z trzecią pielgrzymką Papież Jan Paweł II. Pielgrzymka stała pod znakiem Eucharystii. Papież otworzył II Kongres Eucharystyczny, grupie dzieci w Łodzi udzielił Pierwszej Komunii, a kilkudziesięciu diakonom z całej Polski, po jednym z każdej diecezji, udzielił w Lublinie święceń kapłańskich. Wśród nich był ks. Sałański. - O tym, że to właśnie ja przyjmę święcenia z rąk Ojca Świętego zadecydowało losowanie. W koszyku umieszczone zostały na karteczkach nazwiska wszystkich dopuszczonych do święceń diakonów. Podszedł nasz kursowy senior i zamkniętymi oczami wyciągnął jedną karteczkę. Kiedy okazało się, że widnieje na niej moje nazwisko, radość była przeogromna. Ale przyznam, że wcześniej jakoś intuicyjnie przeczuwałem, że to mogę być ja.
Święcenia udzielone zostały 9 czerwca podczas celebrowanej przez Papieża Mszy św. na lubelskim osiedlu Czuby. Ks. Sałański pamięta m.in. morze ludzi wypełniających pustą przestrzeń pomiędzy blokami osiedla i to, że pod koniec uroczystości popsuła się pogoda. - I jakoś tak się stało, że nie mamy wspólnego zdjęcia wszystkich święconych z Papieżem. Ale mam zdjęcie, kiedy Ojciec Święty nakłada ręce na moją głowę - mówi ks. Sałański.
Po święceniach ks. Sałański trafił na swój pierwszy wikariat w Dębem Wielkim. - Byłem tam dwa lata - opowiada - i to był rewelacyjny czas. Wspólne mecze z ministrantami, wyjazdy turystyczne, pielgrzymkowe. Pierwsze lata mojego kapłaństwa były najpiękniejsze.
Potem ks. Sałański był jeszcze wikariuszem w Grodzisku Mazowieckim, Klembowie, Mrozach, a następnie został mianowany proboszczem parafii Guzew, gdzie zorganizował od podstaw parafię i zbudował plebanię. Obecnie jest proboszczem parafii w Kuflewie.

Pierwszy święcony w diecezji

Reklama

Ks. Tomasz Chciałowski, pomimo że pochodzi z diecezji siedleckiej, kiedy postanowił zostać kapłanem, wybrał seminarium warszawskie. Kiedy kończył formację w 1992 r., specjalną bullą Jan Paweł II zreorganizował strukturę diecezji w Polsce. Wśród nowo utworzonych diecezji znalazła się również warszawsko-praska. - Ze względu na fakt, że pochodziłem z innej diecezji mogłem wybrać diecezję, w której chcę być kapłanem. I wybrałem diecezję warszawsko-praską. Było nas 15 diakonów, którzy pierwsi zostali wyświęceni w diecezji przez jej pierwszego ordynariusza bp Kazimierza Romaniuka. A ponieważ do święceń podchodzi się według alfabetu, to ja byłem tym pierwszym spośród pierwszych, ale tylko na liście - opowiada ks. Chciałowski.
Dla ks. Chciałowskiego wielką radością były prymicje w rodzinnej miejscowości Górki koło Garwolina. Od granic parafii aż do kościoła jechał na bryczce w szpalerze jeźdźców konnych. Do ołtarza szedł w wieńcu zrobionym z kwiatów. Pierwszą parafią, gdzie został wikariuszem, był Wieliszew. - Od początku - mówi ks. Tomasz - rzuciłem się w wir pracy: dużo katechizacji, opieka nad ministrantami, codzienne kapłańskie obowiązki. Szczególnie zapamiętałem swoje pierwsze spowiedzi. To się bardzo przeżywa, kiedy przed młodym człowiekiem otwierają się ludzkie serca z najskrytszymi tajemnicami.
Najstarszym kapłanem diecezji warszawsko-praskiej jest ks. prał. Wacław Karłowicz. Święcenia kapłańskie otrzymał 31 stycznia 1932 r. z rąk abp. Stanisława Galla.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przejście przez próg

Reklama

Ks. Paweł Sołowiej jest dziś ojcem duchownym Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Warszawsko-Praskiej. Podczas formacji seminaryjnej nigdy nie myślał, że będzie kiedyś pełnić taką funkcję. Widział siebie raczej jako zwykłego księdza na parafii. Święcenia kapłańskie przyjął 25 maja 1996 r. - Moment święceń był dla mnie zwieńczeniem procesu, który zaczął się z chwilą wstąpienia do seminarium. Było to przejście przez próg, za którym mogłem wreszcie realizować swoje największe pragnienia, które nosiłem, a które Bóg wywołał przez fakt powołania - mówi ks. Sołowiej.
Jego pierwszą parafią był Anin. Pamięta, że był to czas wielkiego entuzjazmu, chęci działania na różnych polach. - Ale były również trudności - zauważa ks. Paweł. - Nie było już seminaryjnej organizacji czasu. Trzeba było nauczyć się tak organizować swój czas, aby starczyło go na wypełnienie obowiązków, modlitwę, kontakt z Bogiem, lektury, wypoczynek, a także braterski kontakt z innymi księżmi.
Księża Marcin Kaczmarski i Tomasz Kamola przyjęli święcenia w ubiegłym roku. Pierwszy jest wikariuszem w Tłuszczu, drugi w Siennicy. Obaj uczą katechezy, opiekują się ministrantami, wypełniają zwyczajne obowiązki duszpasterskie. - Największą radością jest dla mnie to, że się poznaje ludzi, którzy poszukują Boga. Są otwarci na księdza, pomocni, zaangażowani. To mnie nauczyło, że z parafianami trzeba się liczyć, umieć ich słuchać - mówi ks. Kamola. - Dla ludzi trzeba mieć czas - dodaje ks. Kaczmarski. - Szczególnie dotyczy to dzieci, bo rodzice często nie mają dla nich czasu. Prowadzę grupę ministrantów i wiem, że im więcej im się da, tym więcej oddadzą.

Dowód na istnienie Boga

- Pochodzę z Pruszkowa i czasami żartuję, że jestem dowodem na istnienie Pana Boga - mówi ks. Bogdan Bartołd, rektor akademickiego kościoła św. Anny. - Bo to cud, że chłopak z Pruszkowa został księdzem.
Na pierwszą parafię został skierowany do Latowicza. - Nie miałem nigdy wcześniej kontaktu ze wsią, bo urodziłem się i mieszkałem w mieście. Rzuciłem się w wir pracy, a wieś mnie zafascynowała. Kupiłem sobie rower, jeździłem po okolicy, interesowałem się uprawami - wspomina ks. Bogdan.
Którejś nocy, zimą, ks. Bartołd został pilnie wezwany do chorego. Jechał saniami, 10 km podczas śnieżnej zadymki. Powożący saniami co chwila tracił orientację w terenie. Na szczęście zdążyli. Dosłownie kilka minut po udzieleniu kapłańskiej posługi chory zmarł.
Szczególna była pierwsza wigilia na pierwszej parafii. Szczególna bo... spędzona w samotności. Proboszcz był w szpitalu, organista i kościelny u swoich rodzin.
- Byłem zupełnie sam i wtedy pomyślałem, że taki muszę przyjść do Chrystusa, który właśnie się rodzi, aby oddać mu pokłon - opowiada ks. Bartołd.
- Intelektualnie mało rozgarnięci - tak młody Janek Sochoń myślał o kapłanach. Kiedy widział księdza na ulicy uciekał na drugą stronę. Ale po ukończeniu studiów polonistycznych zaczął rozumieć, że praca świecka jest nie dla niego. Chciał studiować na KUL-u. Nie przyjęli go, bo przekroczył limit wieku. Postanowił w Warszawie wstąpić do seminarium duchownego i ukończył je. - Podczas rozdania kart do pracy duszpasterskiej bp Kazimierz Romaniuk skomentował: "Zobaczymy Sochoń, czy ty się w ogóle nadajesz na księdza". Potem nastąpił rok ciężkiej pracy w parafii jako wikariusz - mówi ks. Sochoń, dziś wykładowca na UKSW i znany poeta.

Słabsi psychicznie

Każdy ksiądz przed święceniami musi ukończyć seminarium duchowne. I właściwie wszyscy księża, z którymi rozmawiałem, wspominają seminarium bardzo dobrze. Podkreślają, że trudno przecenić wagę tego czasu. - Seminarium jest cudowną możliwością do ugruntowania swojego powołania, wykształcenia sobie silnej relacji z Bogiem. To będzie procentowało w przyszłości - mówi ks. Bartołd.
- Seminarium daje klerykowi bardzo dużo możliwości do dobrego przygotowania się do kapłaństwa. Inna sprawa, czy on to wykorzysta - dodaje ks. Sołowiej.
Pełniąc w seminarium funkcję ojca duchownego ks. Sołowiej stwierdza, że dzisiejsi alumni są słabsi psychicznie, niż ci, którzy kończyli uczelnię jeszcze 6, 7 lat temu. - Są również słabsi religijnie, słabiej związani z religią, Kościołem, Bogiem. Ale trudno się dziwić, są tacy sami jak społeczeństwo, mają te same obciążenia i te same zalety. I po to jest praca w seminarium, żeby te wszystkie braki wyrównać - podkreśla ks. Sołowiej.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niezwykła przyjaciółka Ojca Pio

2025-09-22 19:37

[ TEMATY ]

św. Ojciec Pio

Grafika Studio Serafin

Pragnienie śmierci znalazło poczesne miejsce w duchowości Ojca Pio. Nie było ono wyrazem ucieczki od cierpienia czy rozpaczy, lecz dojrzałą tęsknotą za pełnym zjednoczeniem z Bogiem. Myśl o jej bliskim nadejściu nie tylko Stygmatyka nie przerażała, lecz przeciwnie, nieodparcie pociągała...

Śmierć w rozumieniu Ojca Pio nie była końcem życia, ale przejściem do pełnej komunii z umiłowanym Bogiem. Wyznał, że pod wpływem działania Jego łaski stała się dla niego „szczytem szczęścia” i jego „przyjaciółką”. Takie jej pojmowanie ukazuje głęboki związek zakonnika ze św. Franciszkiem z Asyżu, który w swej „Pieśni słonecznej” nazwał ją „siostrą”.
CZYTAJ DALEJ

Nowe cuda świętego stygmatyka

Niedziela Ogólnopolska 39/2020, str. 12-13

[ TEMATY ]

O. Pio

pl.wikipedia.org

Jeszcze za swojego życia Ojciec Pio wzbudzał zarówno podziw, jak i kontrowersje. Przede wszystkim jednak pociągał wiernych do większej pobożności. Czy jego przesłanie jest nadal aktualne? 
Jakie cuda dzieją się obecnie za jego wstawiennictwem? Zapytaliśmy o to br. Romana Ruska, kapucyna, który niemal na co dzień spotyka się z ludźmi doznającymi łask za wstawiennictwem św. Ojca Pio.

Ireneusz Korpyś: Od śmierci Ojca Pio minęły 52 lata, a nadal mówi się o nim tak, jakby żył. Czy Brat dostrzega wpływ tego świętego na nasze życie?
CZYTAJ DALEJ

Delegaci Episkopatów Europy: troska o stworzenie to istotna część wiary, a nie opcja polityczna

Troska o stworzenie jest istotną częścią wiary chrześcijańskiej, a nie opcją polityczną. Mówiono o tym podczas spotkania biskupów delegatów konferencji episkopatów Europy i dyrektorów krajowych kościelnych biur ds. ochrony stworzenia.

Spotkanie odbyło się w dniach 19-21 września w Castel Gandolfo pod hasłem „«Laudato si’»: nawrócenie i zaangażowanie”. W dziesiątą rocznicę encykliki papieża Franciszka „Laudato si’” zorganizowała je Sekcja ds. Ochrony Stworzenia Rady Konferencji Biskupich Europy (CCEE). Jej przewodniczący, greckokatolicki biskup Bohdan Dziurach wskazał na trwałą wartość encykliki, uznając ją za kamień milowy nauczania i działań Kościoła katolickiego w dziedzinie ochrony środowiska.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję