Reklama

Kościół

Kościół z ludzkich serc

O podróżowaniu blisko 800 km, aby odprawić Mszę św. dla kilku osób, i o tym, jak zorganizować pogrzeb, gdy ziemia przykryta jest 4-metrową warstwą śniegu, rozmawiamy z ks. Krzysztofem Kowalem – byłym misjonarzem, prezesem Fundacji „Serce dla Kaukazu”.

Niedziela Ogólnopolska 31/2022, str. 26-27

[ TEMATY ]

misje

Archiwum ks. Krzysztofa Kowala

Ks. Krzysztof Kowal

Ks. Krzysztof Kowal

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysztof Tadej: Ile lat był Ksiądz na misjach?

Ks. Krzysztof Kowal: W sumie ponad 15. W Rosji 12 lat i 3 lata w Gruzji. W Rosji byłem m.in. proboszczem parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus na Kamczatce. Głównym miastem, w którym mieszkałem, był Pietropawłowsk Kamczacki.

To największa parafia świata?

Trudno powiedzieć, bo nikt nigdy dokładnie nie wyznaczył jej granic. Na pewno jest jedną z największych. Jak ktoś o to pytał, wskazywałem na mapie charakterystyczne punkty i zakreślałem obszar. Był trzy razy większy od Polski.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Być dobrym misjonarzem to...

...głosić Chrystusa zawsze i wszędzie. Słowem i postępowaniem. Bez względu na warunki i okoliczności. Służyć ludziom i być z nimi w trudnych sytuacjach. Przykładowo: kiedyś do naszej kaplicy przyszedł pewien mężczyzna. Nie był katolikiem. Nie chodził do kościoła ani do cerkwi. Płakał, rozpaczał. Okazało się, że zamordowano mu 17-letniego syna, dźgnięto go nożem w serce. Poprosił, żeby ciało jego dziecka leżało u nas, żebym się pomodlił i pochował chłopca. Przeżywałem ten najbardziej dramatyczny okres w jego życiu razem z nim. Bycie z ludźmi i bycie dla każdego po prostu dobrym człowiekiem to podstawa działań każdego misjonarza.

Reklama

Co to dla Księdza oznaczało w praktyce?

Podstawowym zadaniem było szukanie ludzi. Tych, którzy chcą się modlić i przyjmować sakramenty w Kościele katolickim. Szukałem ich wszędzie: w urzędach, na stacjach benzynowych, w sklepach, na cmentarzach. Kiedyś nawet zamieściłem ogłoszenie w gazecie. W tamtym rejonie świata przez wiele lat nikt nie widział księdza. Dlatego kiedy ktoś mi opowiadał, że 500 km dalej mieszka katolik, to tam jechałem. I odnalazłem Polaka, p. Stanisława. Przyjechał na Kamczatkę w latach 50. XX wieku w poszukiwaniu pracy. Założył rodzinę. Gdy się pojawiłem, poprosił mnie o przygotowanie wnuczki do chrztu.

Dużo miał Ksiądz wiernych w parafii?

Zarejestrowanych było osiemdziesiąt osób. W niedzielę na Mszę św. przychodziło ok. czterdziestu; w dni powszednie – jedna lub dwie, ale często były dni, gdy nikt się nie pojawiał.

To musiało być frustrujące.

Trzeba być cierpliwym. Kiedyś zadzwonił podpity mężczyzna. Miał 70 lat. Pytał, czy mogę go ochrzcić. Dodał, że gdy był dzieckiem, to obiecał ojcu, że przystąpi do chrztu. Zaprosiłem go na spotkanie. Nie przyszedł. Po roku znowu zadzwonił i powiedział: „Muszę się ochrzcić. Obiecałem to ojcu!”. Znowu go zaprosiłem i znowu nie przyszedł. Pojawił się dopiero po 3 latach. Przygotowywałem go pół roku i w końcu ochrzciłem. Gdybym po pierwszym telefonie się na niego zdenerwował, to już nigdy by nie zadzwonił.

W ciągu 10 lat ochrzciłem cztery osoby. Miałem też dwa śluby i osiem pogrzebów. Koledzy księża z Polski pytali: „Tylko cztery chrzty? To po co tam siedziałeś tyle czasu?”.

Reklama

Bolesne pytanie...

Odpowiadałem im, że liczy się nie ilość, a jakość. Zachęcałem ich do wyjazdu na misje. Prosiłem, żeby przyjechali, choćby na 2 czy 3 miesiące. Okazało się, że ci, którzy najbardziej mnie krytykowali, nigdy nie odważyli się porzucić komfortu i wygodnego życia w Polsce – przysłowiowej i dosłownej ciepłej wody. Bo tam woda w kranach zamarzała na pół roku i zostawała tylko ta, którą przyniesie się ze strumyka.

Dzisiaj, gdy jestem proboszczem w Pile, do wiernych, którzy mieszkają w najbardziej odległym miejscu parafii, mogę dojść w ciągu 15 min. Tam jechałem po 700-800 km, żeby spotkać się z trzema, czterema osobami i odprawić dla nich Mszę św. I tak działo się bez względu na warunki. Pojechałem np. do miejscowości oddalonej o 800 km, gdzie połowa mieszkańców to wojskowi. Przy wjeździe zostałem zatrzymany i dostałem zakaz wjazdu. Nie mogłem odprawić Pasterki na zewnątrz, bo było -40°C. Po pertraktacjach zgodzono się, żebym odprawił Mszę św. w małej budce. Tam było lepiej, bo tylko -20°C. Przyjechało dziesięć osób. Pamiętam, że jedna z nich trzymała kielich z winem mszalnym za pazuchą i ogrzewała go, żeby nie zamarzło.

Podróż samochodem przy tak niskich temperaturach to też duże ryzyko...

Zawsze trzeba jeździć z pełnym bakiem paliwa, bo jeśli wypadnie się z trasy i zgaśnie silnik, to człowiek zamarznie, zanim ktoś go znajdzie. Jakimś ratunkiem jest rozpalenie ogniska, ale i to wystarczy na określony czas. Zasięg telefonów komórkowych kończy się 10 km za miastem, więc w przypadku poważnych problemów zostaje modlitwa, żeby ktoś przejeżdżał, bo na pewno się zatrzyma i pomoże.

Niskie temperatury są ogromnym wyzwaniem w codziennym życiu. Bo jak zorganizować pogrzeb, gdy ziemia pokryta jest 4-metrową warstwą śniegu, a temperatura wynosi -30°C?

Reklama

I jak to się robi?

Na cmentarz przyjeżdża kilku mężczyzn z koparką. Odkopują śnieg i zaczynają palić duże opony, które ze sobą przywieźli. A potem, po dosłownie 5 cm odkopują ziemię, znowu kładą oponę i ją podpalają. Po długim czasie można zobaczyć czarny dół, a w nim czarnych od sadzy mężczyzn wydobywających ziemię. I wtedy podjeżdża stary autobus, w którym są trumna ze zmarłym, rodzina i ksiądz, czyli ja. Autobus podjeżdża metr od grobu. Raz, kiedy wysiadłem i zacząłem modlitwy, silnik autobusu dalej pracował. Poprosiłem, żeby kierowca go wyłączył, bo nic nie było słychać, ale on odpowiedział, że jak to zrobi, to już nie uruchomi autobusu i na zawsze zostaniemy na tym cmentarzu... I tak, po raz pierwszy w życiu, wykrzykiwałem modlitwy, żeby stojący obok ludzie cokolwiek słyszeli.

Czy często są tak trudne warunki pogodowe w ciągu roku?

Śnieg pada od października do maja. W czerwcu zaczyna być zielono. Teren parafii jest ogromny, więc temperatury są bardzo różne. W niektórych zimą jest -40°C mrozu, a latem +30°C ciepła.

Reklama

Jak wyglądał zwykły dzień Księdza na misjach?

Pamiętałem, że kard. Wyszyński, gdy został aresztowany, stworzył swój plan dnia i ściśle go przestrzegał. Zrobiłem to samo, żeby nie ulec pokusie lenistwa. Gdy byłem tak daleko, nikt przecież człowieka nie kontrolował, nie sprawdzał. A biskup był oddalony o 4,5 tys. km! Wstawałem rano, modliłem się, jadłem śniadanie i zaczynałem odkopywać dom ze śniegu. Gdybym tego nie robił, tobym zginął. Podczas pobytu na Kamczatce fizyczna praca, tzw. łopatologia, zajmowała wiele godzin. Później wypełniałem dokumenty, sprawozdania. Taka papierologia była związana z wymaganiami miejscowych władz. Później spotykałem się z ludźmi. Miałem np. grupę ok. czterdziestu osób, narkomanów i alkoholików, którym pomagałem wyjść z nałogów. Przychodzili do pracy, a ja ich uczyłem, jak remontować domy, jak zakładać instalacje hydrauliczne i elektryczne. To pomagało im wyjść z problemów. Na Kamczatce brakuje specjalistów, a ci, którzy zajmują się usługami budowlanymi, zarabiają ogromne pieniądze. Po obiedzie zajmowałem się sprawami dotyczącymi wiernych, modliłem się, odprawiałem Mszę św.

Z czego się Ksiądz tam utrzymywał? Dochody z tacy chyba nie wystarczały, żeby przeżyć...

To, oczywiście, nie byłoby możliwe. Pomagało mi wiele osób z Polski. Na Kamczatce nikt nie był przyzwyczajony do tacy. Księża katoliccy byli tam postrzegani jako ludzie, którzy coś rozdają. Dlatego po przyjeździe powiedziałem, że nie przyjechałem, żeby rozdawać pieniądze. „Przyjechałem po to, żeby być z wami, wspólnie się modlić, odprawiać Msze św., mówić o Bogu” – zaznaczyłem. Po jakimś czasie ludzie przynosili dary: babcia Wandzia bułeczki, ktoś inny ciasto. Tam specyfika modlitwy i uczestnictwa we Mszy św. jest inna niż w Polsce. Wierni jadą na Mszę św. po 2-3 godz. Trwa ona zwykle 1,5 godz., a potem wszyscy zostają na rozmowę i posiłek. Nikt się nie spieszy, każdy chce opowiedzieć, co u niego słychać.

Jaki był najpiękniejszy moment w życiu Księdza?

Zacznę od tego, czego nie udało się zrobić. Starałem się o budowę kościoła. Zbierałem pieniądze od wiernych w Polsce. Miejscowe władze mnożyły trudności, kazały płacić za plany i zezwolenia. Pomimo ogromnych wysiłków nie pozwolono mi zbudować materialnego kościoła. Po ludzku zakończyło się to porażką, ale mam świadomość, że został tam Kościół złożony z ludzkich serc.

A najpiękniejszy moment? Jak wyjeżdżałem, przyszedł 30-letni mężczyzna, Wasia, z synem. Był z grupy narkomanów i alkoholików, którym pomagałem. Nauczył się u mnie pracy i założył przedsiębiorstwo budowlane. Jego życie zmieniło się na lepsze. Powiedział proste słowo: dziękuję. To jedno słowo było pięknym podsumowaniem tych 10 lat w Rosji.

Ks. Krzysztof Kowal proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego i administrator parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Pile. Fundacja „Serce dla Kaukazu”, której jest prezesem, organizuje pomoc charytatywną dla Gruzji i Armenii.

2022-07-26 09:56

Oceń: +9 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Haiti: zamordowano troje świeckich misjonarzy

[ TEMATY ]

misje

Haiti

misjonarze

hollyfotolia

Małżeństwo młodych Amerykanów, którzy pomagali w sierocińcu na Haiti oraz dyrektor lokalnej chrześcijańskiej organizacji pozarządowej Missions in Haiti zostali zamordowani przez członków uzbrojonych band, którzy od miesięcy przejęli kontrolę nad tą karaibską wyspą. By postawić tamę przemocy i przywrócić bezpieczeństwo w kraju na Haiti dotrze wkrótce międzynarodowy kontyngent stabilizacyjny dowodzony przez Kenijczyków.

Tragedia rozegrała się 23 maja na oczach bliskich ofiar, którzy w chwili napadu rozmawiali z nimi dzięki wideo-połączeniu i śledzili przebieg wydarzeń aż do momentu, kiedy zbrodniarze przerwali połączenie. Zabite małżeństwo to Natalie i Davy Lloyd, 21 i 23 lata, córka i zięć republikańskiego deputowanego Bena Bakera. Trzecią ofiarą jest 45-letni Jude Montis, który kierował misją na wyspie. Amerykański deputowany poinformował o tragedii w mediach społecznościowych: „Moje serce rozdarte jest na tysiąc kawałków. Nigdy nie doświadczyłem takiego bólu. Są zjednoczeni w niebie. Proszę, módlcie się za naszą rodzinę, desperacko potrzebujemy teraz siły. Brak mi słów”. Do tragedii odniósł się były prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump: „Niech Bóg błogosławi Davy’ego i Natalie. Cóż za tragedia! Haiti jest całkowicie poza kontrolą! Znajdźcie ich morderców”.
CZYTAJ DALEJ

Rzym: podano trasę konduktu pogrzebowego papieża

2025-04-25 10:48

[ TEMATY ]

śmierć Franciszka

PAP/Art Service

Bazylika Santa Maria Maggiore

Bazylika Santa Maria Maggiore

Sześć kilometrów będzie liczyła trasa konduktu pogrzebowego papieża Franciszka z Bazyliki św. Piotra do bazyliki Santa Maria Maggiore, gdzie zostanie pochowany - podały władze Rzymu.

Ostatnia podróż papieża Franciszka z placu św. Piotra do Bazyliki Santa Maria Maggiore będzie miała sześć kilometrów długości i po raz kolejny, tak jak miało to miejsce przez dwanaście lat jego pontyfikatu, będzie mu towarzyszył lud Boży, który będzie mógł go oglądać zza barier.
CZYTAJ DALEJ

Symfonia Miłosierdzia. Dziękczynienie za pontyfikat Franciszka

2025-04-25 16:22

[ TEMATY ]

Kraków

Symfonia Miłosierdzia

Vatican Media

Scena w pobliżu Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach już gotowa

Scena w pobliżu Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach już gotowa

Wołanie o pokój i miłosierdzie dla świata – tym będzie wielkie wydarzenie muzyczno-religijne Symfonia Miłosierdzia, organizowana 26 kwietnia jednocześnie w Krakowie, Rzymie i na pięciu kontynentach. Organizatorom pobłogosławił jeszcze w lutymOjciec Święty. Teraz Symfonia będzie dziękczynieniem za pontyfikat Franciszka. „To będzie Symfonia dla Ciebie, Drogi nasz Ojcze święty Franciszku!” – mówią organizatorzy.

„W tym roku Jubileuszu Nadziei będziemy celebrować wielkie wydarzenie nadziei” — mówi kard. Tagle, zachęcają do uczestnictwa w Symfonii Miłosierdzia, która — jak dodaje — będzie swego rodzaju „pielgrzymką nadziei poprzez Boże Miłosierdzie”. Z kolei metropolita łódzki kardynał Grzegorz Ryś podkreślił, że wydarzenie przemawia językiem kultury, estetyki i piękna. Teraz Symfonia będzie także wielkim dziękczynieniem za pontyfikat Franciszka.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję