Stare polskie powiedzenie: „Mówił chłop do obrazu, a obraz doń ani razu”, może być rozumiane jako pewnego rodzaju kpina z ludzkiego dialogu z Bogiem. Ukazuje bowiem sytuację, w której modlitwa przed obrazem staje się swoistym monologiem, w którym wołający do Boga nie może się doczekać żadnej odpowiedzi. Czy rzeczywiście „rozmowa” z Bogiem ma tylko jeden możliwy kierunek? Czy Bogu można zadawać pytania i uzyskiwać na nie odpowiedzi? Czy modlitwa jest jedynym sposobem na podtrzymanie dialogu z Bogiem? Spróbujmy odpowiedzieć na tak postawione pytanie.
Stare listy
Reklama
Gdy dzisiaj chcemy zadać komuś pytanie, możemy to zrobić na wiele sposobów. Kiedyś, gdy nie mieliśmy do dyspozycji internetu, a nawet telefonu, a adresata pytania nie było w pobliżu, można było zadawać pytania za pośrednictwem listów. Oczywiście, taka metoda miała mankamenty, tym niemniej otrzymanie listu od kogoś, kto był dla nas ważny, stawało się nie lada wydarzeniem. Niejeden z nas wyczekiwał listonosza całymi dniami, bo poczta, zwłaszcza zagraniczna, nie działała z oszałamiającą prędkością. Taki list czytało się w rodzinie wielokrotnie, rozmawiało się na temat jego treści, a potem zwykle przechowywało się go z wielką pieczołowitością. Znalezienie pudełka starych listów było często nie lada przygodą. Listy mogły mieć różne treści. Niektóre były zwykłymi relacjami z życiowych wydarzeń, inne dotyczyły ważnych spraw rodzinnych, zawierały rady, przestrogi, pytania. Były też, oczywiście, listy miłosne, w których ludzie wyznawali sobie uczucia. Te przechowywano zwykle ze szczególną starannością. Nie do wyobrażenia była sytuacja, że ktoś taki list wrzucił do szuflady i szybko o nim zapomniał. Ten rodzaj listów czytano wielokrotnie, często uczono się na pamięć jego całych fragmentów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Listy od Boga
Reklama
Dlaczego tak dużo rozpisałem się o listach? Pewnie nietrudno się domyślić, zwłaszcza tym, którzy słyszeli określenie Pisma Świętego jako listu napisanego przez Boga do człowieka. Dzisiaj list uległ procesowi swoistej dewaluacji. Wiadomości przekazujemy często przy pomocy SMS-ów, których dziennie wysyłamy dziesiątki, i których treści nierzadko nie pamiętamy już następnego dnia. Do naszych skrzynek mailowych wpada tyle wiadomości, że czasem, aby odnaleźć tę potrzebną, już po kilku dniach musimy się posłużyć wyszukiwarką. Wiele listów ma treść banalną. Zalewa nas morze reklam, ludzie „rozmawiają” przy pomocy memów lub samych emotikonów. Może właśnie dlatego swego rodzaju dewaluacji ulega również Pismo Święte, jego lektura. Gdyby miało ono formę tweetu lub SMS-a albo było przedstawione w obrazkach, nam, dzisiejszym ludziom, łatwiej byłoby po nie sięgać. Tymczasem bardziej przypomina ono stare listy. Są w nim zawarte relacje z wydarzeń dnia codziennego z wielu stuleci, a także rady, przestrogi, pouczenia. Opowiada o ludzkich losach, wzlotach i upadkach. Zawiera odpowiedzi na wiele pytań, nie zawsze jednak w postaci prostych formuł. Jest też wreszcie listem, który pozwala odkrywać Bożą miłość objawianą człowiekowi na przestrzeni wieków. Pismo Święte to przestrzeń, w której możemy znaleźć odpowiedzi na wiele pytań, które chcielibyśmy postawić Bogu. Oczywiście, czytanie tego listu wymaga cierpliwości. Do jego treści trzeba wracać wielokrotnie, bo te same fragmenty czytane w różnych sytuacjach życiowych mogą nam odsłonić zupełnie inne problemy (to trochę jak z powieścią, którą czytaliśmy w szkole, a przeczytana ponownie po 20 latach wydaje się zupełnie inną książką). Nie wszystko w takim liście jest od razu zrozumiałe, dlatego warto, aby czasem był czytany przez kilka osób: w rodzinie, gronie przyjaciół, na kręgu biblijnym lub w grupie formacyjnej. Ponieważ opowiada o sytuacjach, które miały miejsce dawno temu i w nieco innym kręgu kulturowym, warto zapoznać się z kontekstem i historią. Także znajomość gatunków i rodzajów literackich pomoże nam uniknąć błędnych interpretacji i pochopnych wniosków. A w razie wątpliwości jako katolicy możemy zawsze poszukać wykładni Kościoła, który Pismo Święte czyta, przechowuje i interpretuje od samego początku swojego istnienia.
Czytanie i medytacja
Swoistym sposobem lektury Pisma Świętego jest medytacja. Wielu kojarzy się ona raczej z Dalekim Wschodem. Tymczasem w tradycji chrześcijańskiej medytacja to właśnie powolna lektura tekstu biblijnego połączona z głębokim rozmyślaniem nad jego treścią. Chodzi tu nie tylko o dobre zrozumienie tej treści, lecz przede wszystkim o odpowiedź na pytanie, co Bóg chce do mnie powiedzieć przez konkretne wydarzenia, sytuacje i osoby. Jest więc ona czymś na pograniczu lektury i modlitwy, co nadaje jej walor dialogu. Przez wieki Kościół wypracował liczne formy medytacji. Warto byłoby napisać kiedyś o tym oddzielny artykuł. W wielu współczesnych wspólnotach formacyjnych i ruchach religijnych – od oazy po Odnowę w Duchu Świętym – używa się określenia „namiot spotkania”. Jego źródłem jest Księga Wyjścia, w której opisany jest namiot, do którego wchodził Mojżesz, aby spotykać się z Bogiem twarzą w twarz. „Namiot spotkania” to forma modlitwy, która wychodzi od tekstu Pisma Świętego i zmierza w kierunku zastosowania go w konkretnych realiach czyjegoś życia. Jest zadawaniem Bogu pytań i szukaniem na nie odpowiedzi. Oczywiście, taka forma ma swoje wady i zalety. Tam, gdzie tekst Biblii przymierzamy do naszych życiowych sytuacji, gdzie poszukujemy odpowiedzi na osobiste pytania, zawsze jesteśmy skazani na pewien subiektywizm. Dlatego poszukiwanie tego rodzaju rozwiązań nie może się opierać na płytkiej interpretacji jednego, wyrwanego z kontekstu fragmentu, zwłaszcza gdy te odpowiedzi mają nas prowadzić do wdrożenia w życie konkretnych rozwiązań. A już zupełnie karkołomne jest swoiste „wróżenie” z tekstu Pisma Świętego, polegające na otwarciu Biblii na chybił trafił i przeczytaniu jednego zdania, które ma przynieść odpowiedź na zadane wcześniej pytania. Oczywiście, są możliwe – i nawet opisane w życiu wielu świętych – sytuacje, kiedy jedno zdanie z Biblii odmieniło czyjeś życie. Ale ta odmiana kończyła się zwykle tym, że ktoś czytał wiele kolejnych zdań, by znaleźć sens tego, co przeczytał. Dlatego kiedy odkryjemy taki kamień milowy naszego życia duchowego, warto się nim podzielić ze spowiednikiem, kierownikiem duchowym, animatorem małej grupy czy inną doświadczoną w wierze osobą, aby uniknąć nadmiernie subiektywnych interpretacji, które mogą prowadzić do wręcz katastrofalnych skutków. Takie wspólne rozeznawanie konkretnych Bożych odpowiedzi pozwala uniknąć licznych błędów w naszym duchowym rozwoju.
Oczywiście, lektura i medytacja Pisma Świętego nie są jedynym sposobem szukania Bożych odpowiedzi. Bóg może mówić do nas przez wydarzenia, napotkane – często tzw. przypadkiem – osoby, przez homilie, konferencje, doświadczenie wspólnoty. Zawsze mówi do nas przez nauczanie Kościoła. Duch Święty może poruszać umysł i serce, przemawiać przez dobrze uformowane sumienie. Warto jednak cierpliwie, i często z pomocą innych osób, rozeznawać to, co Jego Słowo wnosi w konkretne realia naszego życia.