Antonio Vivaldi (1678 – 1741) gry na skrzypcach uczył się od ojca, Giovanniego Battisty, którego największym muzycznym osiągnięciem była gra w weneckiej bazylice św. Marka. Pisanie jednoznacznie o licznych faktach z życia księdza skrzypka jest bardzo ryzykowne, datę jego narodzin ostatecznie ustalono bowiem dopiero w 1963 r., a śmierci – w 1938 r. Przyjmuje się, że Vivaldi sporo podróżował, koncertując, jednak na to również trudno znaleźć niezbite dowody. Gdy się urodził, nie dawano mu szans na przeżycie, stąd pierwszy chrzest przyjął w domu od położnej Margarity Veronese; właściwy chrzest otrzymał 2 miesiące później, kiedy stwierdzono, że dusza maleńkiego Antonia jednak nigdzie się nie wybiera. Jako młody chłopiec trafił do kapeli kaplicy dożów, gdzie kontynuował naukę gry na skrzypcach u maestra di cappella Giovanniego Legrenziego. Z czasem zaczął zastępować ojca w grze w orkiestrze. Okazało się jednak, że Bóg miał wobec niego inny plan.
Reklama
Kariera kościelna młodego Antonia rozpoczęła się 18 września 1693 r., kiedy osiągnął minimalny wiek tonsury z rąk patriarchy Wenecji, przyszłego kardynała Giovanniego Badoera. Następnie kontynuował naukę w kościele San Geminiano i kościele San Giovanni in Oleo; w tym czasie mieszkał, jak to było wówczas praktykowane, z rodziną w parafii San Giovanni Battista w Bragorze. Na szczęście nie porzucił muzyki, a biegłość w grze na skrzypcach sprawiła, że został zatrudniony jako dodatkowy skrzypek podczas nabożeństw bożonarodzeniowych w kaplicy bazyliki św. Marka. 4 kwietnia 1699 r. otrzymał niższe święcenia subdiakonatu w kościele San Giovanni in Oleo, a 18 września 1700 r. – diakonatu. 23 marca 1703 r. przyjął święcenia kapłańskie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Znamienne, że naturalny kolor włosów Vivaldiego nie był powszechnie znany, ukrywał je bowiem pod typową dla tamtych czasów peruką. W 1704 r. przestał odprawiać Msze św. – powodem był zły stan zdrowia (prawdopodobnie astma). Istnieje też wersja, że został ukarany przez inkwizycję za niewłaściwe zachowania przy ołtarzu (w czasie celebracji potrafił wyjść do zakrystii, by zapisać jakiś muzyczny motyw). Uratowało go to, że był muzykiem, uznano go bowiem za... szaleńca. Rozpoczął pracę w Ospedale della Pieta, gdzie uczył muzyki biedne i osierocone dzieci. A jak to robił? Znakomicie, czego dowodem jest wzmianka Charlesa de Brossesa (kronikarza i miłośnika muzyki): „Wyjątkowo muzykalne są te dzieci ze szpitali, gdzie «putte» śpiewają jak anioły i grają na skrzypcach, organach, oboju, wiolonczeli, fagocie. Nic im nie jest straszne”.
Sam Vivaldi został dostrzeżony. Jego obowiązki jako nauczyciela muzyki szybko poszerzono o kompozycję i powierzono mu funkcję kierownika muzycznego Ospedale della Pieta. On sam oddał się komponowaniu i zrobił błyskawiczną karierę. Opery, oratoria, muzyka solowa – to wszystko uczyniło go słynnym skrzypkiem, kompozytorem i kapelmistrzem. Do historii przeszedł jednak głównie jako twórca dwunastu koncertów.
Jest to również okres, w którym napisał słynne Cztery pory roku – koncerty skrzypcowe przedstawiające sceny natury. To w nich Vivaldi naśladuje szum strumieni, śpiew ptaków, szczekanie psów, brzęczenie komarów, płacz pasterzy, burzę, pijanych tancerzy, ciche noce, polowania (z punktu widzenia zarówno myśliwego, jak i ofiary), krajobraz zimowy, dzieci jeżdżące na sankach po lodzie i płonące ogniska. Co ciekawe, każdy koncert związany jest z sonetem napisanym przez samego Vivaldiego (opisuje on scenę przedstawioną w muzyce). Koncerty stanowią część dwunastoczęściowego zbioru Il cimento dell’armonia e dell’inventione. Niestety, po śmierci Vivaldiego jego muzyka popadła w zapomnienie. Szczęśliwie przypomniano sobie o niej wraz z odkryciem geniuszu Jana Sebastiana Bacha przez Feliksa Mendelssohna-Bartholdy’ego, a prawdziwy renesans jego popularności rozpoczął się w drugiej dekadzie XX wieku. I trwa do dzisiaj. Dowodem tego jest nowe nagranie I Musici pod dyrekcją Francesca Buccarellego z Markiem Fiorinim w roli solisty. Polecam.