Reklama

Kościół

Czytaj sygnały

Jesteśmy przekonywani, że na wszystko jest lekarstwo, jedyny i niepowtarzalny sposób na: ból głowy, wieczną urodę, udane małżeństwo. Czy sposobem na powrót do normalnego porządku – nie idealnym, ale na pewno skutecznym, choć trudnym i nienatychmiastowym – może być, paradoksalnie, samoograniczanie?

Niedziela Ogólnopolska 12/2022, str. 24-25

Adobe.Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Karolina Mysłek: Bez zbędnych wstępów zadam konkretne pytanie: czy potrzebna jest nam samodyscyplina?

Jerzy Kołodziej: Odpowiedź jest oczywista – tak. Dlaczego? Jesteśmy ograniczeni nie tylko rzeczami, ograniczają nas również nasze nawyki. I coś, co jest w pewnym sensie zagadkowe – wygoda i bezpieczeństwo. Człowiek z natury zmierza do tego, żeby było bezpiecznie, i w pewnym sensie wpada w pułapkę własnych nawyków. Jeśli wygoda i bezpieczeństwo dają nam określoną przestrzeń, a nawyki, które nas w jakiś sposób determinują, powodują, że robimy coś automatycznie, to możemy zatracić to, na czym nam naprawdę zależy. I zamiast być osobami, które panują nad swoim życiem, jesteśmy jakby prowadzeni na sznurku.

Co zatem zrobić, żeby z tego sznurka się zerwać? Mam wrażenie, że czasami nie do końca wiemy, czego chcemy, że przestaliśmy słyszeć siebie samych...

Można odnosić takie wrażenie. Jeżeli zawładną nami wygoda i bezpieczeństwo, możemy zatracić cel. A to do nas należy decyzja, dla jakiego celu żyjemy, odkrycie go jest naszym zadaniem. Nikt nas w tym nie wyręczy. To jest trudne zadanie, ale idąc za wygodą i bezpieczeństwem, możemy powiedzieć: nie zajmujmy się takim trudnym tematem. Tak, tylko to ma swoje konsekwencje. Bo tylko ci, którzy odnajdują cel, mają dla kogo i dla czego żyć, a dzięki temu mają przed sobą zupełnie inny wymiar swojego życia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

A jeśli znaleźliśmy już cel, to jak być mu wiernym? Jak rozumieć samodyscyplinę, żeby nam pomogła, a nie nas odstraszyła?

Samodyscyplina jest drogą. Jeśli postawimy ją jako cel sam w sobie, to nie wytrzymamy. Umartwianie się dla samego umartwiania może być negatywne. Jeżeli natomiast widzimy cel, to ciężar, który niesiemy, jest lekki. Matce, która kocha swoje dziecko, nie jest trudno wstać o 2 w nocy. Trud ponoszony dla kochanej osoby jest rodzajem rekompensaty w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jeśli natomiast traktujemy to tylko jako obowiązek, samodyscyplina może być ogromną katorgą. A pomaga jej wspólne działanie, choćby w relacjach małżeńskich. Małżeństwo sprzyja samodyscyplinie, bo z jednej strony współmałżonek jest surowym recenzentem, a z drugiej – pomaga mi, żebym się nie rozsypał, żeby moje życie nie było rozlazłe. Są tu więc dwa wymiary: cel i współpraca z najbliższymi osobami.

Reklama

Trwa Wielki Post. Wielu ma postanowienia, choćby częstszej modlitwy czy pracy nad jakąś cechą. Czy może dać Pan przepis na osiągnięcie takiego celu?

Hmm, zadała mi Pani bardzo trudne pytanie. Bo łatwo jest dawać rady. Wszyscy przecież wiemy, jak postępować dobrze. Dlatego bardzo się boję ich udzielać. Bardziej jestem za tym, żeby szukać sposobu, jak coś osiągnąć. Tym, co może zmienić człowieka, jest to, co się nazywa nawróceniem, inaczej mówiąc – efektem „Aha, już wiem”. To coś, co jest związane z odnalezieniem drogi. Błądzę, plączę się w swoich ograniczeniach – i nagle widzę światło, idę w tym kierunku. Nam, dorosłym, tak jak i młodym, z którymi pracuję, potrzeba dyscypliny, uczciwości, działania, które nada sens istnieniu. Jeżeli postanowienie jest tylko dla postanowienia, to nie wytrwamy w nim zbyt długo. Zamiast rady szukam odpowiedzi na pytanie, czy jest na to sposób, a jak jest, to gdzie go szukać.

I to musimy odnaleźć w sobie...

Tak, nikt za nas tego nie zrobi. Codziennie jesteśmy obdarowywani nowym dniem. Codziennie otrzymujemy za darmo to, co do życia jest potrzebne, lecz odnalezienie sensu życia należy do nas. Często chcielibyśmy delegować to komuś, znaleźć podręcznik albo wypełnić ankietę i usłyszeć: taki jest sens twojego życia. Nie. Takiej ankiety i odpowiedzi nie ma. Czasem uzyskujemy ją przez świadectwo innych ludzi, przez dostrzeżenie bezsensu swojego życia; czasami przez wspaniałe wydarzenie, a czasami przez cierpienie. Nie ma jednej drogi. Jeśli się odnajdzie sens życia, to odpowiedź na pytanie o samodyscyplinę będzie taka: to jest droga, na której jestem, i mam poczucie, że jestem na dobrej drodze. To bardzo głęboki temat, ale nie ma od niego ucieczki.

Reklama

Czyli – trzeba zakasać rękawy i szukać celu...

Szukać celu... Możemy to robić samotnie, a możemy też robić to wspólnie. Bo nie jesteśmy na tym świecie sami dla siebie – jesteśmy dla innych. Oni mogą być dla nas pomocą. To klucz odnajdywania sensu. Jeśli nie jest on połączony z drugim człowiekiem, to nie jest wiele warty. Bo jeśli moim sensem będzie to, że jestem wysportowany, żywotny, zaspokojony w swoich potrzebach, to moje potrzeby bezpieczeństwa i wygody będą zaspokojone tylko na jakiś czas. Dążenie do nich jest bardzo naturalne. Dopóki jest to droga, jest świetnie, ale jeśli już je osiągniemy, zaczyna być niebezpiecznie. Jesteśmy w tym życiu wędrowcami. Odnalezienie tego, po jakiej ścieżce chodzę, to jest sekret i nasze zadanie. Do momentu, gdy szukam tej ścieżki i ją sprawdzam, życie jest ciekawe. Gdy ją już odnajdę, to albo życie przestaje mieć sens, albo robię głupstwa.

Wniosek: całe nasze życie musi być nastawione na czuwanie.

Tak. Dlatego dane nam są różne trudności i problemy, różne przeszkody, żebyśmy nie usnęli. W centrum postawmy sobie zdanie: wszelkie problemy i trudności, które spotykają nas w życiu, są najcenniejszymi wydarzeniami, jakie mogły nas spotkać. Bo te wydarzenia cały czas nas dyscyplinują. Samodyscyplina to umiejętność odczytywania sygnałów, które dochodzą do nas z otoczenia, czasami przez problemy i trudności. Powinniśmy też zrezygnować z pychy, z przeświadczenia, że sami znajdziemy na wszystko odpowiedź. Jeśli znajdziemy odpowiedź na pytanie, gdzie jest zaczepiona moja nadzieja, to przestaniemy się bać tych przeciwności i z nadzieją możemy wchodzić w każdy nowy dzień.

2022-03-15 11:44

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego życia

2024-04-15 13:31

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 15, 18-21.

Sobota, 4 maja. Wspomnienie św. Floriana, męczennika

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 5.): Ile słodzisz?

2024-05-04 22:24

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

W czym właściwie Maryja pomogła Jezusowi, skoro i tak nie mogła zmienić Jego losu? Dlaczego warto się Jej trzymać, mimo że trudności wcale nie ustępują? Zapraszamy na piąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że czasem Maryja przynosi po prostu coś innego niż zmianę losu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję