Włodzimierz Rędzioch: Rozpoczął Ksiądz Prałat pracę w Watykanie z początkiem 1996 r., w szczególnym momencie, gdy Jan Paweł II zaczął mieć problemy z pisaniem – najpierw po złamaniu ręki, a następnie ze względu na postępującą chorobę Parkinsona. Miał mu Ksiądz Prałat pomagać w przygotowywaniu tekstów. Jak wyglądała praca papieskiego pisarza?
Ks. prał. Paweł Ptasznik: Prawie codziennie, ok. godz. 10, na wezwanie sekretarzy szedłem do Ojca Świętego. Pracowaliśmy w niewielkim studiu. Jan Paweł II schodził tu zwykle prosto z tarasu Pałacu Apostolskiego, gdzie się przechadzał, modlił i medytował. Po krótkim przywitaniu siadał za biurkiem i zaczynał wolno dyktować, a ja pisałem. To było zadziwiające, ale podyktowane teksty nie wymagały poprawek czy zmian. Papież cytował z pamięci fragmenty biblijne, dokumenty Soboru Watykańskiego II, a czasem teksty Ojców Kościoła albo innych autorów; miał fenomenalną pamięć. Od pierwszego dnia, po zakończeniu dyktowania, pytał mnie o zdanie na temat zapisanego tekstu. To nie było grzecznościowe pytanie. Zapraszał mnie w ten sposób do twórczej współpracy. Z początku z pewną nieśmiałością, a potem bardziej odważnie podejmowałem to zaproszenie. Te rozmowy były dla mnie zawsze duchową ucztą.
Reklama
Mając prawie codzienny kontakt z Janem Pawłem II, był Ksiądz Prałat świadkiem jego życia i działalności. Co najbardziej uderzało Księdza Prałata w postaci papieża?
Przede wszystkim jego życie modlitwą. Jan Paweł II zawsze się modlił – bez względu na okoliczności; nigdy nie rezygnował z codziennych praktyk: adoracji Najświętszego Sakramentu, odmawiania brewiarza, Różańca, medytacji, Drogi Krzyżowej w piątki czy „godziny świętej” w czwartki. Zachwycały mnie jego prostota, życzliwość i delikatność w odniesieniu do ludzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kiedyś papież powiedział: „Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak potężną bronią jest modlitwa”...
Jan Paweł II był o tym przekonany, a jego modlitwa była konkretna – za osoby i sprawy, ale też za cały Kościół. Ponieważ każdego dnia otrzymywał z całego świata wiele próśb, zlecił nam, żeby mu je przekazywać. Trzymał je w swojej kaplicy, na klęczniku, przeglądał je i się modlił. A potem przychodziły podziękowania za otrzymane łaski...
Wszyscy byli pod wrażeniem, jak Ojciec Święty odprawiał Msze św. Czy Księdza Prałata również uderzało to, jak papież celebrował Eucharystię?
Dla Jana Pawła II Msza św. była centralnym punktem dnia – nigdy z niej nie rezygnował, nawet wtedy, gdy był chory. Mimo to nie chciał odprawiać jej sam – polecił, aby zapraszano gości, żeby Eucharystia była rzeczywiście przeżywana jako akt kościelny, wspólnotowy. Do celebracji eucharystycznej przygotowywał się przez medytację i modlitwę. Sprawował ją z wielkim skupieniem i wewnętrznym przeżyciem, ale spokojnie, bez jakichś nadzwyczajności.
Reklama
W 2001 r. został Ksiądz Prałat szefem polskiej sekcji Sekretariatu Stanu. Jakie były jej zadania?
Sekcja powstała wraz z pontyfikatem Jana Pawła II. Miała służyć ułatwieniu kontaktów papieża z Kościołem w Polsce, z Polakami w kraju i na świecie. Był to przede wszystkim ogrom korespondencji, ale także przygotowanie audiencji i spotkań. Sekcja miała również służyć pomocą w realizacji papieskich zadań, zwłaszcza misji nauczania. Ojciec Święty tworzył po polsku, dlatego jednym z naszych głównych zadań było tłumaczenie jego tekstów na język włoski. Dlatego też od samego początku któryś z księży z sekcji uczestniczył w papieskich podróżach zagranicznych.
Z każdym rokiem stan zdrowia Jana Pawła II się pogarszał. Jak Ksiądz Prałat przeżywał te trudne dla papieża lata?
To, oczywiście, budziło we mnie troskę i coraz większą chęć pomocy. Ojciec Święty nie ukrywał swoich dolegliwości, ale starał się równocześnie podejmować codzienne, często wymagające obowiązki. Nie można było go w nich wyręczyć, starałem się jednak służyć mu pomocą na tyle, na ile tylko było to możliwe. Mimo to z coraz większym bólem i poczuciem bezsilności patrzyłem na zmaganie się z fizyczną słabością człowieka, którego kochałem jak ojca.
Na początku 2005 r. wiadomo było, że papież zaczął swoją kalwarię...
Szczególnie przeżyłem trudny moment po powrocie papieża z polikliniki Gemellego, w ostatnich dniach marca. Wezwał mnie do siebie abp Stanisław Dziwisz i wręczając mi plik kartek, powiedział: „Trzeba zacząć to tłumaczyć”. Był to testament Ojca Świętego. Byłem wstrząśnięty, bo dotarło do mnie, że zbliżał się dzień, w którym trzeba będzie odczytać ten testament. Tłumaczyłem go na włoski, ale było mi trudno, bo wciąż powracała myśl: „papież umiera”.
Reklama
Kiedy Ksiądz Prałat spotkał się po raz ostatni z Janem Pawłem II?
W dniu jego śmierci, 2 kwietnia. Byłem u Ojca Świętego ok. południa. Widać było, że cierpi, ale był całkowicie świadom, a jego twarz była prawie pogodna. W pokoju był też obecny kard. Joseph Ratzinger. Chwilę się pomodliliśmy, a przy pożegnaniu abp Dziwisz poprosił Ojca Świętego, żeby mi pobłogosławił. Uklęknąłem przy łóżku, a papież położył rękę na mojej głowie i zrobił mi znak krzyża na czole. To błogosławieństwo pozostanie na zawsze w mojej pamięci i w moim sercu.
Czy spodziewał się Ksiądz Prałat wyboru kard. Ratzingera na następcę Jana Pawła II?
Nie myślałem o tym, ale bardzo ucieszył mnie ten wybór. Wiedziałem, jak bardzo Jan Paweł II cenił kard. Ratzingera – jego osobę, duchowość, wiedzę... Wielokrotnie, przy różnych okazjach, miałem okazję spotykać się z kardynałem, rozmawiać z nim; mieliśmy dobry kontakt.
Jak zmieniła się praca Księdza Prałata po wyborze Benedykta XVI?
Przede wszystkim zmienił się kierunek tłumaczeń: już nie z polskiego na włoski, a z włoskiego na polski. Spotkania z papieżem ograniczały się do audiencji generalnych i innych oficjalnych okoliczności, ale zawsze były bardzo serdeczne.
W 2013 r. kardynałowie wybrali na papieża człowieka „z końca świata”. Franciszkowi nie były dobrze znane sprawy Europy. Jaki to miało wpływ na działalność polskiej sekcji Sekretariatu Stanu?
Zadania pozostały te same: korespondencja, relacje nuncjusza apostolskiego, tłumaczenia tekstów. Chociaż gdy przygotowywaliśmy informacje dla papieża na tematy związane z wydarzeniami w Polsce, trzeba było mieć na uwadze konieczność szerszego tłumaczenia ich tła historycznego czy kontekstu społecznego.
Czy mógłby Ksiądz Prałat przypomnieć najważniejsze, najtrudniejsze i najciekawsze momenty w swojej 26-letniej służbie w Watykanie?
Chyba najważniejszym i najtrudniejszym okresem był rok Wielkiego Jubileuszu. To był bardzo intensywny czas – przede wszystkim dla Ojca Świętego, ale i dla jego współpracowników. Niemniej był to piękny rok, naznaczony wspaniałymi wydarzeniami, z których najmilej wspominam Jubileusz Młodych. Z najciekawszych momentów wymieniłbym papieską pielgrzymkę do Ziemi Świętej, a potem – podróż śladami św. Pawła. O najbardziej bolesnym już mówiliśmy: odchodzenie Jana Pawła II do domu Ojca. Za to tym bardziej piękne były dni jego beatyfikacji i kanonizacji.
Ksiądz Prałat będzie kontynuować posługę rektora polskiego kościoła św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Rzymie, będzie również odpowiedzialny za duszpasterstwo Polaków w diecezji rzymskiej. To wielkie pole do działania...
Na razie nie mam jakichś szczególnych planów, ale postaram się skorzystać z danego mi czasu, aby bardziej się zaangażować w duszpasterstwo. Do tej pory skupiałem się na duszpasterstwie rodzin i studentów. Ufam, że teraz będę mógł nawiązać bliższy kontakt z innymi grupami duszpasterskimi. Chciałbym też więcej uwagi poświęcić szkole polskiej przy naszym duszpasterstwie i promocji kultury. Od dawna chodzą mi także po głowie różne tematy, które – być może – uda się przelać na papier.
Ksiądz prałat Paweł Ptasznik był jednym z tysięcy młodych ludzi, którzy odkryli swoje powołanie do kapłaństwa dzięki Janowi Pawłowi II. Został wyświęcony w 1987 r. Studiował w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, na którym w 1994 r. obronił doktorat z dogmatyki. Po ukończeniu studiów wrócił do Polski, ale już w końcu następnego roku został wezwany do Watykanu, do pracy w polskiej sekcji Sekretariatu Stanu. Został jej szefem w 2001 r. i tym samym stał się jednym z najbliższych współpracowników Jana Pawła II. Kontynuował tę pracę za pontyfikatu Benedykta XVI, a następnie Franciszka. Po 26 latach dawny szef Sekcji Polskiej i Słowiańskiej Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej zakończył swoją pracę.