Reklama

Historia

Z Magellanem po goździki

W sierpniu 1519 r. z hiszpańskiej Sewilli wypłynęło pięć statków, by nową trasą dopłynąć do Wysp Korzennych. Po 3 latach powrócił tylko jeden z nich, który jako pierwszy okrążył kulę ziemską.

Niedziela Ogólnopolska 17/2021, str. 46-47

Biblioteka Narodowa Portugalii

Ferdynand Magellan (1480 – 1521), autor: Charles Legrand, ok. 1841 r.

Ferdynand Magellan (1480 – 1521),
autor: Charles Legrand, ok. 1841 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na początku XVI wieku najcenniejszą rzeczą w Europie były przyprawy. Kuchnie wielkich dworów nie mogły się obejść bez pieprzu, gałki muszkatołowej i goździków. Pochodzącymi z indonezyjskich Moluków – Wysp Korzennych – przyprawami handlowali arabscy kupcy, którzy nabywali je z kolei na dalekowschodnich bazarach. Zanim towar dotarł do europejskiego odbiorcy, przechodził z rąk do rąk kilkanaście razy. W związku z tym był droższy niż złoto i bardzo pożądany.

Większość wypraw morskich tamtego czasu miała na celu znalezienie szlaku, który umożliwiałby bezpośredni dostęp do przypraw. Państwo, które tego dokonało, stawało się potęgą. Pierwsi byli Portugalczycy, a rywalizowali z nimi Hiszpanie. Zatargi między krajami doprowadziły w końcu do traktatowego podzielenia się światem. Wyznaczono linię pośrodku Atlantyku – wszystko po stronie zachodniej miało podlegać Hiszpanii, a po wschodniej – Portugalii. Mimo to, ostra rywalizacja nadal trwała.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Cieśnina Wszystkich Świętych

W rywalizacji tej wziął udział portugalski żeglarz Ferdynand Magellan, który chciał wytyczyć nowy szlak do Wysp Korzennych, opływając Amerykę od strony południa. Udało mu się namówić do sfinansowania wyprawy młodego króla Hiszpanii Karola I, późniejszego cesarza. Przed wypłynięciem z Sewilli w sierpniu 1519 r. oficerowie oraz 260 marynarzy flotylli pięciu statków wzięło udział w uroczystej Mszy św. w kościele Santa Maria de la Victoria, podczas której reprezentant króla przekazał klęczącemu przed wizerunkiem Maryi Dziewicy Magellanowi królewską flagę.

Niełatwo było skompletować załogę do tak ryzykownej podróży. W jej skład wchodzili Hiszpanie, Portugalczycy, Włosi, a także Niemcy i Holendrzy. Jedynym uczestnikiem, który tak bardzo chciał popłynąć, że nawet za to zapłacił, był Wenecjanin Antonio Pigafetta. Jego zadaniem było pisanie szczegółowego dziennika z podróży.

Sam Magellan, wytrawny żeglarz i żołnierz, ryzykował najwięcej – oddając się pod opiekę hiszpańskiego króla, zdradzał własny kraj i jego morskie tajemnice. Jego wyprawa musiała się skończyć sukcesem. Szczęśliwie na samym początku uniknął pościgu okrętów portugalskich, ale zmagał się z nieustającymi sztormami i niezadowoleniem kapitanów oraz oficerów, dla których był twardym dowódcą. Już po dopłynięciu do brzegów Ameryki Południowej wszczęli oni bunt, chcąc wracać do Hiszpanii. Magellan rozprawił się z opornymi niezwykle okrutnie, poddając ich torturom i wymyślnej egzekucji.

Reklama

W następnym roku flotylla płynęła na południe, badając każdą zatokę, aż w końcu znalazła cieśninę z silnymi prądami morskimi i słoną wodą. Od dnia wpłynięcia do niej nazwali ją Cieśniną Wszystkich Świętych, dziś znana jest jako Cieśnina Magellana. Po 30 dniach błądzenia w jej zakamarkach w końcu wypłynęli na nieznane morze po drugiej stronie. Ponieważ przez wiele dni nie było na nim żadnych burz, nazwali je Morzem Spokojnym.

Lapu-Lapu

Od tego momentu wszystko miało pójść gładko. Według map, które Magellan miał ze sobą, od Wysp Korzennych dzieliło go kilka, najwyżej kilkanaście dni żeglugi. Nie miał pojęcia, że morze, które właśnie odkrył, było największym oceanem na naszej planecie. Gdy płynęli przez prawie 4 miesiące na zachód, nie widzieli żadnego lądu, żadnej wyspy. Rozwścieczony Magellan, podczas jednego z napadów gniewu, wyrzucił swoje bezużyteczne mapy za burtę, krzycząc: „Z przeproszeniem kartografów, Moluków nie ma w wyznaczonym przez nich miejscu!”.

Szybko zaczęło brakować prowiantu. Pigafetta zapisał w swoim dzienniku: „Żywiliśmy się wyłącznie starymi sucharami, wyschniętymi już na proszek, pełnymi robaków i śmierdzącymi uryną żerujących na nich szczurów. Woda, którą piliśmy, miała kolor żółty i obrzydliwie cuchnęła. Jedliśmy też wołowe skóry, owinięte na głównym maszcie. (...) także wióry z piłowanych desek oraz szczury”. Większość marynarzy dotknął szkorbut, przez który zmarło dziewiętnastu z nich.

Reklama

Gdy po 98 dniach od wypłynięcia z cieśniny dopłynęli wreszcie do wyspy Guam, mieli już tylko 150 marynarzy i trzy statki – jeden się rozbił, a drugi uciekł do Hiszpanii jeszcze przed cieśniną. W kolejnym miesiącu odkryli Filipiny i byli pod wrażeniem gościnności ich mieszkańców. W Magellanie odezwała się wówczas dusza misjonarza – zaczął masowo chrzcić miejscowych, a opornym palił wioski. Gdy na wyspie Mactan tubylcy odmówili chrztu, postanowił dać im nauczkę i z 60 marynarzami, 27 kwietnia 1521 r., zorganizował karną wyprawę. Na plażę naprzeciwko nim wyszło prawie 3 tys. wojowników pod dowództwem miejscowego wodza Lapu-Lapu. Europejczycy nie mieli szans, wielu zginęło, a wśród nich Magellan.

W następnych dniach zbuntowali się także zaprzyjaźnieni Filipińczycy. Zabili kilkudziesięciu członków wyprawy, reszta zdołała odpłynąć. Zdążyli jeszcze tylko zobaczyć tłum rozwścieczonych wyspiarzy, którzy obalili krzyż na szczycie góry i rąbali go na kawałki.

„Victoria”

Pod innym dowództwem wyprawa w końcu dotarła do Wysp Korzennych. Po drodze musieli spalić jeden ze statków – był tak przeżarty przez robactwo, że nie mógł płynąć dalej; kolejny został przejęty przez Portugalczyków strzegących pilnie swoich szlaków handlowych. Ostatni statek: „Victoria”, z ładownią pełną wartych fortunę goździków, dopłynął we wrześniu 1522 r. do Hiszpanii.

Po przybyciu do Sewilli 18 ocalałych uczestników wyprawy, chorych, w łachmanach, ze świecami w rękach, poszło do kościoła Santa Maria de la Victoria, tym razem jako cudem ocaleni grzesznicy i pokutnicy. Pigafetta, który znalazł się między ocalałymi, triumfował: „Od chwili, gdy wyruszyliśmy z tej samej zatoki w naszą podróż, do dnia dzisiejszego zrobiliśmy czternaście tysięcy czterysta sześćdziesiąt legas (prawie czterdzieści pięć tysięcy mil morskich) i dokonaliśmy okrążenia Ziemi ze wschodu na zachód”.

Na Filipinach Magellan był postrzegany nie jako wielki odkrywca, ale jako agresor i zabójca. To wódz Lapu-Lapu został ukoronowany tutaj pomnikiem. Według tutejszych, był pierwszym historycznym bojownikiem, który walczył o niepodległość i przeciwstawił się hiszpańskiej kolonizacji. Na wyspie Mactan na plaży co roku, w kwietniu, inscenizowana jest rekonstrukcja bitwy sprzed 500 lat. Rolę Lapu-Lapu odgrywa zwykle filipiński gwiazdor filmowy, a Magellana – zawodowy żołnierz. Tysiące widzów oglądają, jak prawie nagi wojownik walczy z zakutym w pancerz najeźdźcą i wygrywa.

Tekst powstał na podstawie opracowania Laurence’a Bergreena: Poza krawędź świata. Opowieść o Magellanie i jego przejmującym grozą rejsie dookoła Ziemi.

2021-04-20 11:14

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Licheń: 148. Zebranie Plenarne Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich

2024-04-23 19:45

[ TEMATY ]

Licheń

zakonnice

Karol Porwich/Niedziela

Mszą Świętą w bazylice licheńskiej pod przewodnictwem abp. Antonio Guido Filipazzi, nuncujsza apostolskiego w Polsce, 23 kwietnia rozpoczęło się 148. Zebranie Plenarne Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich. W obradach bierze udział ponad 160 sióstr: przełożonych prowincjalnych i generalnych z około stu żeńskich zgromadzeń zakonnych posługujących w Polsce.

Podczas Eucharystii modlono się w intencjach Ojca Świętego i Kościoła w Polsce. 23 kwietnia to uroczystość św. Wojciecha, patrona Polski.

CZYTAJ DALEJ

Bp Miziński: bądźmy wierni dziedzictwu św. Wojciecha

– Dzisiaj musimy się zapytać, co uczyniliśmy z tym dziedzictwem, które przyniósł nam św. Wojciech – mówił w homilii bp Artur Miziński, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski, który 23 kwietnia w uroczystość św. Wojciecha, patrona Polski przewodniczył Mszy św. w kościele św. Wojciecha w Częstochowie.

– Zapewnienie Chrystusa zmartwychwstałego w słowach: „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” zrealizowało się nie tylko w życiu apostołów, ale także w życiu i posłudze ich następców. Św. Wojciech jest tego jasnym przykładem – podkreślił bp Miziński.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję