Reklama

Niedziela Sandomierska

Droga do chwały ołtarzy

Zarówno św. Jan Maria Vianney (1786 – 1859), proboszcz z Ars, jak również sługa Boży ks. Stanisław Sudoł (1895 – 1981) umierali w opinii świętości.

Niedziela sandomierska 13/2021, str. VIII

[ TEMATY ]

św. Jan Maria Vianney

ks. Stanisław Sudoł

Archiwum diecezji

Biskup Krzysztof Nitkiewicz rozpoczął proces beatyfikacyjny ks. Stanisława Sudoła

Biskup Krzysztof Nitkiewicz rozpoczął proces beatyfikacyjny ks. Stanisława Sudoła

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ksiądz Jan Maria Vianney zmarł w wieku 73 lat na plebanii w Ars 4 sierpnia 1859 r. Święty proboszcz zakończył życie niemal jak męczennik. W ostatnich latach pojawiły się u niego cierpienia fizyczne i duchowe: oschłość, skrupuły, trwoga o zbawienie, obawa przed odpowiedzialnością za powierzone sobie dusze i lęk przed sądem Bożym.

Po jego śmierci wierni przez cały dzień przesuwali się przez pokój na parterze, gdzie złożono jego ciało, aby okazać mu szacunek i wdzięczność za niezwykłą posługę. W pogrzebie wzięło udział ok. 300 kapłanów i ok. 6 tys. wiernych. Nabożeństwu żałobnemu przewodniczył biskup ordynariusz, który wypowiedział wówczas słowa: „Wiedz o tym kochany i czcigodny księże proboszczu, że najpiękniejszym i najbardziej upragnionym dniem mego biskupstwa byłby ten, w którym nieomylny głos Kościoła pozwoliłby mi uroczyście zaintonować na twoją cześć: «Sługo dobry i wierny, wejdź do wesela swego Pana»”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ciało ks. Vianneya złożono w kościele parafialnym. Ludzie wyrażali głośno opinię, że ich zmarły proboszcz jest święty. Proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym rozpoczął się 3 lata po jego śmierci w roku 1862. Papież Pius X dokonał beatyfikacji sługi Bożego w 1905 r., a do chwały świętych wyniósł go Pius XI w roku jubileuszowym 1925. Ten sam papież w roku 1929 ogłosił św. Jana Marię Vianneya patronem wszystkich proboszczów Kościoła rzymskiego. W roku kapłańskim 2009 Benedykt XVI ogłosił proboszcza z Ars patronem wszystkich kapłanów.

Ksiądz Stanisław Sudoł, nazywany często polskim Vianneyem, zmarł w uroczystość św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, 19 marca 1981 r., na plebani w Dzikowcu, w której mieszkał przez większość swojego kapłańskiego życia. Ciało zmarłego wystawiono w budynku plebani. Przy trumnie pełnili służbę strażacy, którzy dali świadectwo, że wielu parafian, przychodzących pomodlić się, na znak szacunku całowało jego ręce złożone na piersi.

Dzikowiecki proboszcz miał szczególne nabożeństwo do św. Józefa. Czcił go jako patrona dobrej śmierci, o czym wspomniał w swoim testamencie. Dostąpił wyjątkowej łaski przejścia do domu Ojca w dniu poświęconym św. Józefowi. W testamencie napisał: „Nie posiadam żadnych środków materialnych”. Ponadto przepraszał „gorąco wszystkich kapłanów i wiernych parafii, gdziekolwiek jego kapłańska stopa przeszła, za swoje wybuchy, niecierpliwości i wyrządzone przykrości”. Prosił o skromny pogrzeb i pochowanie go w prostej białej trumnie. „Niech się nie fatyguje żaden z naszych Przedobrych Biskupów” – zapisał. Na pogrzebie nie chciał też żadnych mów, „tylko modlitwy, bodaj dziesiątek Różańca”. Wszystkim biorącym udział w ostatniej drodze na cmentarz podziękował słowami: „Bóg zapłać”.

Reklama

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w III Niedzielę Wielkiego Postu, 22 marca 1981 r., przy licznym udziale duchowieństwa i wielkich tłumów wiernych z parafii Dzikowiec i z sąsiednich wiosek. Byli też ludzie z dalekich stron, co można było poznać po samochodach z rejestracją z województw: tarnobrzeskiego, krośnieńskiego, przemyskiego i rzeszowskiego. Świadkowie szacują, że w pogrzebie uczestniczyło ok. 4 tys. wiernych.

Nad trumną ks. Sudoła proboszcz z Raniżowa ks. Stanisław Gołdasz wypowiedział słowa: „Nie powinna być zapomniana pamięć o zmarłym zasługującym na wyniesienie go kiedyś do chwały ołtarzy”. Podobne zdanie wyraził w czasie egzorty pogrzebowej pochodzący z Lipnicy ks. Adam Sudoł (nie był spokrewniony z proboszczem z Dzikowca; zbieżność nazwisk), który nazwał go „doborowym duszochwatem, który niczym Jan Vianney był niezmordowanym spowiednikiem i przewodnikiem dusz ludzkich na drogach prowadzących do Ojca Przedwiecznego”. Parafianie z Dzikowca, przekonani o jego świętości, na nagrobku umieścili napis: „Módl się za nami i ciesz się w Niebie za wierną służbę Bogu i ludziom”.

To przekonanie zwykłych ludzi doprowadziło do tego, że po 33 latach od śmierci, 19 marca 2014 r., bp Krzysztof Nitkiewicz w katedrze w Sandomierzu rozpoczął uroczyście na szczeblu diecezjalnym proces beatyfikacyjny. Po upływie 6 lat, 2 czerwca 2019 r., w setną rocznicę święceń kapłańskich, zakończył się proces w diecezji i akta sprawy zostały przekazane do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Na obecnym etapie przygotowywany jest obszerny dokument, nazywany Positio, który ma za zadanie udowodnić heroiczność cnót sługi Bożego.

2021-03-23 19:41

Oceń: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wskazywanie drogi do nieba

Niedziela sandomierska 12/2021, str. VIII

[ TEMATY ]

św. Jan Maria Vianney

ks. Stanisław Sudoł

Archiwum diecezji

Sługa Boży przy swoich ulach

Sługa Boży przy swoich ulach

Różne miejsca posługiwania, ale jeden cel przyświecały zarówno św. Janowi Marii Vianneyowi (1786 – 1859) , jak i słudze Bożemu ks. Stanisławowi Sudołowi (1895 – 1981) – zdobywać ludzi dla Pana Boga.

Przybycie św. Jana Marii Vianneya do Ars było bardzo zwyczajne. Trzydziestokilometrową drogę z Ecully odbył pieszo. Kiedy zabłądził, zapytał przypadkowo spotkane dziecko: „Chłopcze! którędy do Ars?”. Po uzyskaniu informacji natychmiast odpowiedział: „Ty mi pokazałeś drogę do Ars, a ja ci pokażę drogę do nieba”.
CZYTAJ DALEJ

Święty Albert Wielki

Niedziela Ogólnopolska 14/2010, str. 4-5

[ TEMATY ]

św. Albert Wielki

Kempf EK/pl.wikipedia.org

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii
Drodzy Bracia i Siostry, Jednym z największych mistrzów średniowiecznej teologii jest św. Albert Wielki. Tytuł „wielki” („magnus”), z jakim przeszedł on do historii, wskazuje na bogactwo i głębię jego nauczania, które połączył ze świętością życia. Już jemu współcześni nie wahali się przyznawać mu wspaniałych tytułów; jeden z jego uczniów, Ulryk ze Strasburga, nazwał go „zdumieniem i cudem naszej epoki”. Urodził się w Niemczech na początku XIII wieku i w bardzo młodym wieku udał się do Włoch, do Padwy, gdzie mieścił się jeden z najsłynniejszych uniwersytetów w średniowieczu. Poświęcił się studiom „sztuk wyzwolonych”: gramatyki, retoryki, dialektyki, arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki, tj. ogólnej kultury, przejawiając swoje typowe zainteresowanie naukami przyrodniczymi, które miały się stać niebawem ulubionym polem jego specjalizacji. Podczas pobytu w Padwie uczęszczał do kościoła Dominikanów, do których dołączył później, składając tam śluby zakonne. Źródła hagiograficzne pozwalają się domyślać, że Albert stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Mocna relacja z Bogiem, przykład świętości braci dominikanów, słuchanie kazań bł. Jordana z Saksonii, następcy św. Dominika w przewodzeniu Zakonowi Kaznodziejskiemu, to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości i przezwyciężeniu także oporu rodziny. Często w latach młodości Bóg mówi do nas i wskazuje plan naszego życia. Jak dla Alberta, także dla nas wszystkich modlitwa osobista, ożywiana słowem Bożym, przystępowanie do sakramentów i kierownictwo duchowe oświeconych mężów są narzędziami służącymi odkryciu głosu Boga i pójściu za nim. Habit zakonny otrzymał z rąk bł. Jordana z Saksonii. Po święceniach kapłańskich przełożeni skierowali go do nauczania w różnych ośrodkach studiów teologicznych przy klasztorach Ojców Dominikanów. Błyskotliwość intelektualna pozwoliła mu doskonalić studium teologii na najsłynniejszym uniwersytecie tamtych czasów - w Paryżu. Św. Albert rozpoczął wówczas tę niezwykłą działalność pisarską, którą miał odtąd prowadzić przez całe życie. Powierzano mu ważne zadania. W 1248 r. został oddelegowany do zorganizowania studium teologii w Kolonii - jednym z najważniejszych ośrodków Niemiec, gdzie wielokrotnie mieszkał i która stała się jego przybranym miastem. Z Paryża przywiózł ze sobą do Kolonii swego wyjątkowego ucznia, Tomasza z Akwinu. Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta. Między obu tymi wielkimi teologami zawiązały się stosunki oparte na wzajemnym szacunki i przyjaźni - zaletach ludzkich bardzo przydatnych w rozwoju nauki. W 1254 r. Albert został wybrany na przełożonego „Prowincji Teutońskiej”, czyli niemieckiej, dominikanów, która obejmowała wspólnoty rozsiane na rozległym obszarze Europy Środkowej i Północnej. Wyróżniał się gorliwością, z jaką pełnił tę posługę, odwiedzając wspólnoty i wzywając nieustannie braci do wierności św. Dominikowi, jego nauczaniu i przykładom. Jego przymioty i zdolności nie uszły uwadze ówczesnego papieża Aleksandra IV, który zapragnął, by Albert towarzyszył mu przez jakiś czas w Anagni - dokąd papieże udawali się często - w samym Rzymie i w Viterbo, aby zasięgać jego rad w sprawach teologii. Tenże papież mianował go biskupem Ratyzbony - wielkiej i sławnej diecezji, która jednak przeżywała trudne chwile. Od 1260 do 1262 r. Albert pełnił tę posługę z niestrudzonym oddaniem, przywracając pokój i zgodę w mieście, reorganizując parafie i klasztory oraz nadając nowy bodziec działalności charytatywnej. W latach 1263-64 Albert głosił kazania w Niemczech i Czechach na życzenie Urbana IV, po czym wrócił do Kolonii, aby podjąć na nowo swoją misję nauczyciela, uczonego i pisarza. Będąc człowiekiem modlitwy, nauki i miłości, cieszył się wielkim autorytetem, gdy wypowiadał się z okazji różnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie swoich czasów: był przede wszystkim mężem pojednania i pokoju w Kolonii, gdzie doszło do poważnego konfliktu arcybiskupa z instytucjami miasta; nie oszczędzał się podczas II Soboru Lyońskiego, zwołanego w 1274 r. przez Grzegorza X, by doprowadzić do unii Kościołów łacińskiego i greckiego po podziale w wyniku wielkiej schizmy wschodniej z 1054 r.; wyjaśnił myśl Tomasza z Akwinu, która stała się przedmiotem całkowicie nieuzasadnionych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń. Zmarł w swej celi w klasztorze Świętego Krzyża w Kolonii w 1280 r. i bardzo szybko czczony był przez swoich współbraci. Kościół beatyfikował go w 1622 r., zaś kanonizacja miała miejsce w 1931 r., gdy papież Pius XI ogłosił go doktorem Kościoła. Było to uznanie dla tego wielkiego męża Bożego i wybitnego uczonego nie tylko w dziedzinie prawd wiary, ale i w wielu innych dziedzinach wiedzy; patrząc na tytuły jego licznych dzieł, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego kultura miała w sobie coś z cudu, i że jego encyklopedyczne zainteresowania skłoniły go do zajęcia się nie tylko filozofią i teologią, jak wielu mu współczesnych, ale także wszelkimi innymi, znanymi wówczas dyscyplinami, od fizyki po chemię, od astronomii po mineralogię, od botaniki po zoologię. Z tego też powodu Pius XII ogłosił go patronem uczonych w zakresie nauk przyrodniczych i jest on też nazywany „Doctor universalis” - właśnie ze względu na rozległość swoich zainteresowań i swojej wiedzy. Niewątpliwie metody naukowe stosowane przez św. Alberta Wielkiego nie są takie jak te, które miały się przyjąć w późniejszych stuleciach. Polegały po prostu na obserwacji, opisie i klasyfikacji badanych zjawisk, w ten sposób jednak otworzył on drzwi dla przyszłych prac. Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga. Biblia mówi nam o stworzeniu jako pierwszym języku, w którym Bóg, będący najwyższą inteligencją i Logosem, objawia nam coś o sobie. Księga Mądrości np. stwierdza, że zjawiska przyrody, obdarzone wielkością i pięknem, są niczym dzieła artysty, przez które, w podobny sposób, możemy poznać Autora stworzenia (por. Mdr 13, 5). Uciekając się do porównania klasycznego w średniowieczu i odrodzeniu, można porównać świat przyrody do księgi napisanej przez Boga, którą czytamy, opierając się na różnych sposobach postrzegania nauk (por. Przemówienie do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk, 31 października 2008 r.). Iluż bowiem uczonych, krocząc śladami św. Alberta Wielkiego, prowadziło swe badania, czerpiąc natchnienie ze zdumienia i wdzięczności w obliczu świata, który ich oczom - naukowców i wierzących - jawił się i jawi jako dobre dzieło mądrego i miłującego Stwórcy! Badanie naukowe przekształca się wówczas w hymn chwały. Zrozumiał to doskonale wielki astrofizyk naszych czasów, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął, Enrico Medi, gdy napisał: „O, wy, tajemnicze galaktyki... widzę was, obliczam was, poznaję i odkrywam was, zgłębiam was i gromadzę. Z was czerpię światło i czynię zeń naukę, wykonuję ruch i czynię zeń mądrość, biorę iskrzenie się kolorów i czynię zeń poezję; biorę was, gwiazdy, w swe ręce i drżąc w jedności mego jestestwa, unoszę was ponad was same, i w modlitwie składam was Stwórcy, którego tylko za moją sprawą wy, gwiazdy, możecie wielbić” („Dzieła”. „Hymn ku czci dzieła stworzenia”). Św. Albert Wielki przypomina nam, że między nauką a wiarą istnieje przyjaźń, i że ludzie nauki mogą przebyć, dzięki swemu powołaniu do poznawania przyrody, prawdziwą i fascynującą drogę świętości. Jego niezwykłe otwarcie umysłu przejawia się także w działalności kulturalnej, którą podjął z powodzeniem, a mianowicie w przyjęciu i dowartościowaniu myśli Arystotelesa. W czasach św. Alberta szerzyła się bowiem znajomość licznych dzieł tego filozofa greckiego, żyjącego w IV wieku przed Chrystusem, zwłaszcza w dziedzinie etyki i metafizyki. Ukazywały one siłę rozumu, wyjaśniały w sposób jasny i przejrzysty sens i strukturę rzeczywistości, jej zrozumiałość, wartość i cel ludzkich czynów. Św. Albert Wielki otworzył drzwi pełnej recepcji filozofii Arystotelesa w średniowiecznej filozofii i teologii, recepcji opracowanej potem w sposób ostateczny przez św. Tomasza. Owa recepcja filozofii, powiedzmy pogańskiej i przedchrześcijańskiej, oznaczała prawdziwą rewolucję kulturalną w tamtych czasach. Wielu myślicieli chrześcijańskich lękało się bowiem filozofii Arystotelesa, filozofii niechrześcijańskiej, przede wszystkim dlatego, że prezentowana przez swych komentatorów arabskich, interpretowana była tak, by wydać się, przynajmniej w niektórych punktach, jako całkowicie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Pojawiał się zatem dylemat: czy wiara i rozum są w sprzeczności z sobą, czy nie? Na tym polega jedna z wielkich zasług św. Alberta: zgodnie z wymogami naukowymi poznawał dzieła Arystotelesa, przekonany, że wszystko to, co jest rzeczywiście racjonalne, jest do pogodzenia z wiarą objawioną w Piśmie Świętym. Innymi słowy, św. Albert Wielki przyczynił się w ten sposób do stworzenia filozofii samodzielnej, różnej od teologii i połączonej z nią wyłącznie przez jedność prawdy. Tak narodziło się w XIII wieku wyraźne rozróżnienie między tymi dwiema gałęziami wiedzy - filozofią a teologią - które we wzajemnym dialogu współpracują zgodnie w odkrywaniu prawdziwego powołania człowieka, spragnionego prawdy i błogosławieństwa: i to przede wszystkim teologia, określona przez św. Alberta jako „nauka afektywna”, jest tą, która wskazuje człowiekowi jego powołanie do wiecznej radości, radości, która wypływa z pełnego przylgnięcia do prawdy. Św. Albert Wielki potrafił przekazać te pojęcia w sposób prosty i zrozumiały. Prawdziwy syn św. Dominika głosił chętnie kazania ludowi Bożemu, który zdobywał swym słowem i przykładem swego życia. Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, aby nie zabrakło nigdy w Kościele świętym uczonych, pobożnych i mądrych teologów jak św. Albert Wielki, i aby pomógł on każdemu z nas utożsamiać się z „formułą świętości”, którą realizował w swoim życiu: „Chcieć tego wszystkiego, czego ja chcę dla chwały Boga, jak Bóg chce dla swej chwały tego wszystkiego, czego On chce”, tzn. aby upodabniać się coraz bardziej do woli Boga, aby chcieć i czynić jedynie i zawsze to wszystko dla Jego chwały.
CZYTAJ DALEJ

Prefekt Dykasterii ds. Komunikacji: sztuczna inteligencja nie może zastąpić ludzkiej inteligencji

2025-11-14 19:46

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

dykasteria ds. komunikacji

@Vatican News

Kongres uniwersytetów katolickich w Salamance

Kongres uniwersytetów katolickich w Salamance

Sztuczna inteligencja jest darem, którego trzeba dobrze używać. Nie może zastąpić ludzkiej inteligencji - mówił Paolo Ruffini, prefekt Dykasterii ds. Komunikacji podczas zorganizowanego w Salamance kongresu wyższych uczelni katolickich.

Badanie, w jaki sposób dialog wewnętrzny wzmacnia tożsamość i jednoczy społeczność uniwersytecką wokół wspólnej misji, to cel, który przyświecał międzynarodowemu kongresowi w Salamance w Hiszpanii. Wydarzenie pod hasłem: „Komunikacja wewnętrzna na katolickich i papieskich uniwersytetach. Granice i wyzwania" zostało zorganizowane przez Papieski Uniwersytet w Salamance oraz Międzynarodową Federację Katolickich Uniwersytetów. W kongresie uczestniczyli przedstawiciele uczelni z krajów Europy, Afryki, Ameryki Południowej, Azji i Oceanii.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję