Reklama

Niedziela Wrocławska

Via Dolorosa po wrocławsku

Idąc Drogą Krzyżową w Jerozolimie, popadamy w zakłopotanie. Jak to możliwe, że historia zbawienia świata odbywała się wśród kurzu i straganów? Podobne doświadczenie możemy przeżyć we Wrocławiu. Bez zapachu przypraw i olejków, ale nadal wśród zgiełku miasta. O Adoracyjnej Miejskiej Drodze Krzyżowej z Dominikiem Golemą rozmawia Grzegorz Kryszczuk.

Niedziela wrocławska 10/2021, str. VI

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

Wrocław

Archiwum prywatne autora

Droga Krzyżowa w Jerozolimie wiedzie wąskimi uliczkami wśród straganów i głośnych sprzedawców

Droga Krzyżowa w Jerozolimie wiedzie wąskimi uliczkami wśród straganów i głośnych sprzedawców

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Grzegorz Kryszczuk: Jest pan inicjatorem tego projektu. Często na początku rozmowy pada pytanie – jak to się zaczęło?

Dominik Golema: Pomysł zrodził się, kiedy do Pierwszej Komunii św. przystępował nasz syn. Ustaliliśmy wtedy, że rezygnujemy z dużych prezentów i całą rodziną pojechaliśmy na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Kiedy szliśmy w Jerozolimie Drogą Krzyżową, mieliśmy ciekawe spotkanie.

Zapewne lokalni sprzedawcy ze straganów nagabywali do zakupu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W pierwszej chwili myśleliśmy, że tak. Pewien franciszkanin, u którego nocowaliśmy, ostrzegał, że w mieście, które jest nie tylko pielgrzymkowe, ale też turystyczne, jest bardzo dużo samozwańczych przewodników, którzy za drobną opłatą podpowiedzą, gdzie iść.

Kim okazała się ta osoba?

Spotkaliśmy kobietę, która zapytała, czy idziemy w stronę Bazyliki Grobu Pańskiego. Uprzedzeni ostrzeżeniem znajomego zakonnika, grzecznie odpowiedzieliśmy, że nie potrzebujemy pomocy. Jednak kobieta nalegała i w końcu przyznaliśmy się, że podążamy właśnie w tym kierunku. Ku naszemu zdziwieniu poprosiła, abyśmy w takim razie pomogli jej nieść zakupy.

Reklama

To był jakiś impuls?

I wtedy zrozumieliśmy, że Droga Krzyżowa nie jest jedynie nabożeństwem odprawianym w bocznych nawach kościoła, ale jest to wędrowanie przez miasto, bo tam właśnie spotykamy Jezusa, który prosi nas o pomoc i wsparcie. To jest wędrowanie przez miasto, bo tam mamy dawać świadectwo, wśród trąbienia samochodów i przejeżdżających tramwajów.

Czy była jakaś inna inspiracja do przygotowania Adoracyjnej Miejskiej Drogi Krzyżowej?

Opieraliśmy się też na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej, która jest już dosyć długą i piękną praktyką. Kiedyś przeczytałem świadectwo jednego z uczestników EDK, który dzielił się radością, że jednego roku przemierzył trasę w określonym czasie, a rok później udało mu się pójść o godzinę krócej. I wtedy pomyślałem, czy rzeczywiście chodzi tylko o czas? Nie krytykuję absolutnie tej formy nabożeństwa, tylko podkreślam, że był to początek moich przemyśleń.

Które zrealizowały się dokładnie 4 lata temu.

Chcieliśmy, żeby ta droga była adoracyjna, aby przemierzać ją w swoim tempie. Niech ona nie trwa pół godziny, tylko wypełni cały Wielki Post. Może ktoś nawiedzi kościół raz na trzy dni, może codziennie. Oddajmy ten czas na dłuższą adorację. Wtedy w tym wielkim i hałaśliwym mieście spotkam żywego i prawdziwego Pana Jezusa. Dzięki rozważaniom przygotowanym przez ks. Aleksandra Radeckiego, możemy doświadczać i odkrywać to nabożeństwo w sposób niezwykły, czyniąc Wrocław jedną, wielką kaplicą adoracji.

Ks. Radecki nie potrzebuje chyba żadnych rekomendacji?

Tak. Rozważania są wyjątkowe i przygotowane w formie przewodnika. Możemy dzięki tej książeczce, którą otrzymamy w zakrystii katedralnej, mieć konkretną pomoc w modlitwie oraz dowiedzieć się trochę więcej o historii kościoła, w którym będziemy adorować Pana Jezusa. Z relacji wielu osób, które przemierzyły w poprzednich latach AMDK, dowiedzieliśmy się, że bardzo pomocna w tym przewodniku jest podpowiedź, w jaki sposób dojechać do konkretnej lokalizacji.

Idea AMDK polega na odwiedzaniu 14 kościołów, czyli tylu, ile jest stacji drogi krzyżowej.

Jest jedna zasada, która polega na tym, że Adoracyjną Miejską Drogę Krzyżową rozpoczynamy zawsze w katedrze. Kolejne stacje zmieniają się każdego roku i próbujemy je organizować w pewnym geograficznym porządku, aczkolwiek nie zawsze się to udaje. Jeżeli zobaczymy listę kościołów w tym roku, to rozpiętość jest od Złotnik, aż po Księże Małe. Myślę, że duże odległości są dobre ze względu na ogarnięcie całego miasta modlitwą.

Oprócz przewodnika, o którym rozmawialiśmy przed chwilą, przygotowana została aplikacja na telefon.

Aplikacja pomaga nam odczytać specjalne kody QR, które są umieszczone na tych kościołach stacyjnych. Dzięki temu treści, które zawarte są w papierowym wydaniu przewodnika, wyświetlą nam się na ekranie smartfona. Jeżeli jesteśmy powołani do życia w XXI wieku, to mamy wszystkie narzędzia, które nam są dane, aby je wykorzystywać na chwałę Bożą. I nasza propozycja na Wielki Post jest jedną z takich okazji.

Czy jako organizatorzy posiadacie świadectwa osób, które już Adoracyjną Miejską Drogę Krzyżową zrealizowały?

Pojawiały się bardzo często i dawały przysłowiowy wiatr w żagle. Zachęcały one do tego, aby w tym dziele trwać nadal, przygotowywać następne stacje i planować kolejne lata. Mieliśmy dużo głosów, żeby odkrywać kolejne miejsca we Wrocławiu i wypełniać je adoracją. Czasem były to podpowiedzi techniczne, gdzie np. umieścić tabliczkę ze stempelkiem. Trafiały się czasem świadectwa w dość nieoczekiwanym momencie.

Na przykład?

Pojechałem na adorację do kościoła, który był w zupełnie innym miejscu niż miejsce mojego zamieszkania. Była to parafia św. Franciszka z Asyżu. Panujący półmrok pozwolił mi dostrzec starsze małżeństwo. Mąż żonie świecił małą latarką na kartki naszego przewodnika stacyjnego, a ona szeptem czytała mu rozważania. Ten widok bardzo mnie poruszył, ponieważ było to świadectwo wyrażone postawą, a nie słowami. Spotkanie się z kimś, kto trzyma te same modlitwy, co ja, tworzy pewną duchową wspólnotę. I to jest bardzo mocne doświadczenie jedności.

Czyli warto wziąć udział...

Zachęcamy do podjęcia wysiłku przemierzania Adoracyjnej Miejskiej Drogi Krzyżowej, nawet w pandemii koronawirusa. Jak się okazuje, szczególnie w tym roku taka forma nabożeństwa jest dopasowana do realiów, w których żyjemy. AMDK kilka lat temu przewidziała w swojej formule wszelkie reżimy sanitarne, które są od nas dzisiaj wymagane.

2021-03-02 14:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Siewierska Droga na Golgotę

Niedziela sosnowiecka 15/2018, str. VI

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

misterium

Emilia Lorek

Spotkanie z niewiastami

Spotkanie z niewiastami

Już po raz trzeci w swojej historii parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Siewierzu podjęła się wielkiego trudu przedstawienia na żywo treści wydarzeń zamkniętych w 14. stacjach Drogi Krzyżowej Jezusa. Fenomenem misterium jest to, że odtwórcami wszystkich ról są mieszkańcy Siewierza

To grono 110 osób odtwarzających ewangeliczne sceny. Obok Jezusa i Jego Matki byli oczywiście Maria Magdalena, Józef z Arymatei, Prorok Nikodem, w którego wcielił się emerytowany proboszcz parafii ks. kan. Emil Ilków, uczeń Jan, dwóch łotrów, arcykapłani, faryzeusze, Żydzi, Piłat i jego żona Klaudia, niewiasty jerozolimskie, siepacze, żołnierze, chórzyści, którzy zapewnili tło muzyczne, a także narratorzy. Ten zakrojony na szeroką skalę spektakl odbył się w naturalnej scenerii. Pielgrzymi, idąc za Chrystusem, przebyli drogę od parafialnego kościoła, stanowiącego pretorium Piłata aż na Golgotę, czyli na Górki Rejętowskie. Trasa wynosiła tyle, ile rzeczywista Droga Krzyżowa, tzn. równy 1 km. Blisko 3-godzinne plenerowe Misterium Męki Pańskiej odbyło się w Wielki Piątek o godz. 15.00. Ciężar zorganizowania Drogi Krzyżowej podjęło wielu parafian, którzy całym sercem, oddaniem i poświęceniem zapragnęli ofiarować go wraz z modlitwami. Reżyserem widowiska i autorką scenariusza była p. Irena Świertok-Kmiecikowa.

CZYTAJ DALEJ

Papież Franciszek obchodzi dziś imieniny

2024-04-23 11:19

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Najgorętsze i najszczersze życzenia od narodu włoskiego, a także osobiste, wraz z serdecznymi życzeniami zdrowia i pomyślności przekazał Ojcu Świętemu z okazji dzisiejszym imienin prezydent Włoch, Sergio Mattarella.

Prezydent Republiki Włoskiej wyraził ubolewanie z powodu napiętej sytuacji w świecie, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, gdzie dochodzi do aktów przemocy, konfrontacji i zemsty. Podkreślił znaczenie nieustannych apeli Ojca Świętego o pielęgnowanie w rodzinie ludzkiej więzów braterstwa, stanowiących inspirację zarówno dla wierzących jak i niewierzących.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję