Ilekroć patrzymy wstecz, szukamy jakichś punktów odniesienia. Co takiego zapadnie nam w pamięć po muzycznym roku 2019 w Polsce? Na pewno nominacja do Grammy dla polskich śpiewaków Tomasza Koniecznego i Piotra Beczały za najlepsze nagranie operowe roku – Lohengrina z Festiwalu Wagnerowskiego w Bayreuth. Beczała wziął również udział w wystawieniu Halki Stanisława Moniuszki w Theater an der Wien (reżyseria Mariusz Treliński) – kto wie, czy obok wystawienia Halki w wersji wileńskiej właśnie w Wilnie (Warszawska Opera Kameralna) nie najbardziej spektakularnym akcencie zakończonego Roku Moniuszkowskiego. Bez wątpienia miniony rok zapamiętamy jako ten, który obalił mit, że polskie gwiazdy niediscopolowe nie wypełnią widownią Stadionu Narodowego. Dawid Podsiadło i Taco Hemingway przechodzą do historii tak jak Perfect 32 lata temu. Udało się, warto było czekać. Ważnym momentem 2019 r. były premiery płyt: kwartetu Adama Bałdycha (Sacrum Profanum) i Adama Palmy (Meets Chopin). Niezasłużoną klęskę Tulii na Eurowizji powetowała nam Viki Gabor, która podobnie jak rok wcześniej Roksana Węgiel wygrała dziecięce wydanie tego konkursu. Smutne jest natomiast dalsze nieuregulowanie w 2019 r. zmiany ustawy reprograficznej (tzw. czyste nośniki). Twórcy jak tracili, tak tracą, wygrywają zachodnie koncerny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu