„Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi” – to pamiętne słowa przewodnie z homilii w czasie Mszy św. rozpoczynającej uroczyście pontyfikat Jana Pawła II w dniu 22 października 1978 r. To niewiarygodne, że od tamtego czasu upłynęło już ponad 40 lat! I ile się już działo!
Myślę, że z tego powodu warto się pokusić o jakiś bilans – nie tylko ten powszechny, ale i indywidualny. Na ile ja, jako człowiek, otworzyłam/-łem drzwi Chrystusowi, drzwi swojego serca? Czy słowa te dotarły do mnie osobiście?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Właściwie to rozbudził mnie stan wojenny. Tak, tak, to brzmi dziwnie, ale tak było. Spętana obowiązkami domowymi i zawodowymi, w szarej i trudnej rzeczywistości, niejako dzięki stanowi wojennemu odrodziłam się duchowo. Wszelka działalność wyzwoleńcza nie była dla mnie raczej wtedy możliwa i postanowiłam coś zrobić choćby sama ze sobą. Przede wszystkim zrobić porządek wewnętrzny. I tak to się wszystko zaczęło... Nawet kremówki papieskie były i Zakopane, i Jaszczurówka, i potem poszukiwanie duchowych przewodników. Zaczęło się od uchylenia okna w pociągu, a skończyło na szerokim otwarciu wrót życia na Chrystusa.
Obecny misyjny październik jeszcze mi pomógł, żeby to wszystko zgrabnie sobie podsumować. A na koniec stwierdzić, że jeszcze jest tak wiele do zrobienia! Bo dokoła tyle zamkniętych drzwi, tyle zaryglowanych serc... i trzeba do nich pukać. Pukać wytrwale i uparcie. Pukać z miłością i ze zrozumieniem. Bo naprawdę warto iść za Chrystusem. Nawet pod krzyż.