Reklama

Niedziela Wrocławska

Syberia zostawia ślad

Bolesław Włodarczyk, Dorota Niedźwiecka i Sergiusz Leończyk napisali książkę pt. „Syberyjskie peregrynacje”. To historia o poszukiwaniu zaginionej tożsamości człowieka, który jako 3-letni chłopiec, wraz z całą rodziną został wywieziony na Syberię. Wychował się w syberyjskim Diet Domu

Niedziela wrocławska 37/2019, str. 6-7

[ TEMATY ]

historia

Andrzej Niedźwiecki

Od lewej: Sergiusz Leończyk, Dorota Niedźwiecka i Bolesław Włodarczyk – autorzy książki

Od lewej: Sergiusz Leończyk, Dorota Niedźwiecka i Bolesław Włodarczyk – autorzy książki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Trzy lata życia w cieple rodzinnego domu to za mało, by to ciepło zapamiętać i wchłonąć w siebie na tyle mocno, by wzrastać. Człowiek potrzebuje mocnych korzeni, by go wichry świata nie wywiały na manowce. Bolesław Włodarczyk, bohater i główny autor książki, przez wiele lat poszukiwał informacji na temat swojej rodziny, wywózki, losu rodziców i rodzeństwa. Ukradzione dzieciństwo zostawiło w nim głęboki ślad, ale – dzięki ogromnej pracy własnej – nie zgorzkniał i nie utonął w rozpaczy. Dziś ma 82 lata i pełne młodego zapału oczy. Życzliwy, z poczuciem humoru, ujmująco serdeczny, szczęśliwy pradziadek. Nie nosi śladów piekła, które zgotowała mu sowiecka ekspansja, choć Syberia w każdym zostawia ślad.

22 kwietnia 1946 r. w grupie 120 dzieci przyjechał z Diet Domu w Małej Minusie w Krasnojarskim Kraju do Domu Dziecka w Malborku. Był cichym i małym blondynkiem. „Bolesław Włodarczyk, lat 9” – tak zanotowano jego obecność na wykazie transportu i przez długi czas w ten sposób go identyfikowano, tylko wiek się zmieniał. Serce zabiło mu mocniej, gdy kilka lat później okazało się, że trzeba podać datę urodzenia, a on jej nie zna...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„W naszym Domu Dziecka – pisze w książce – była wtedy Basia, urodzona 4 grudnia, która bardzo mi się podobała, powiedziałem więc, że też urodziłem się w tym dniu. I tak zostało na wiele lat”. Dzień 4 grudnia 1936 r. przyjął jako datę swoich narodzin, dopiero po latach okazało się, że urodził się 8 stycznia 1937 r.

W czasie pobytu w Domu Dziecka coraz mocniej docierało do niego, że datę urodzenia trzeba znać, a skoro on nie zna, to jest mniej wartościowy... I już wtedy, w Malborku, postanowił, że się dowie, że znajdzie, że przecież ktoś musi pomóc. „To pragnienie wyznaczyło kierunek całemu mojemu życiu – pisze w „Syberyjskich peregrynacjach” – Zagubiona tożsamość jest równie bolesna, jak utracenie kogoś najbliższego. Przez całe życie rozdzierała mnie tęsknota...” – czytamy jeszcze.

Początek tułaczki

Reklama

Rodzinę Włodarczyków wywieźli w pierwszym transporcie. Gdy w 1939 r. Armia Czerwona zajęła tereny Brześcia i jego okolic, Wincenty, ojciec pana Bolesława, leśniczy w Popowej Dąbrowie (dziś na granicy Polski z Białorusią), otrzymał kwalifikację: „wróg ludu”. Zabrali go 10 lutego 1940 r. z żoną i czwórką dzieci: Janina miała lat 13, Kazimiera 9, Eugeniusz 6, a Bolesław 3. Mama Julianna miała wtedy 38 lat, tato 50. Cała rodzina trafiła do obozu Niżnaja lub Wierchnaja Udacznaja, a potem do obozu Kwitok w Tajszełagu. W 2006 r. po raz pierwszy wysłuchałam opowieści pana Bolesława o życiu w sowieckich łagrach. – Żyliśmy w barakach, zadrutowanych łagrach – mówił wtedy. – Najpierw zmarła mama, z niedożywienia, na ostrą dyzenterię. Potem zmarł ojciec. Pochowano go pod sosną, tam gdzie upadł w czasie ciężkiej pracy. Tę pierwszą sierocą zimę przeżyliśmy tylko dzięki pomocy sąsiadów – dzielili się z nami okruszkami. Niedługo potem, w tajemniczych okolicznościach zginęła nasza siostra. Mówiono, że zmarła w szpitalu, ale okazało się, że została adoptowana. Niewiele pamiętam z okresu łagru, gdy jeszcze żyli rodzice. Kiedy nadszedł czas powrotu do Polski okazało się, że aby dotrzeć do dworca w Abakanie, trzeba pokonać rzekę. Wyjazd zaplanowano na 27 marca 1946 r., niby była jeszcze zima, ale na Syberii zima przechodzi w wiosnę bardzo gwałtownie. Pokonywaliśmy Jenisej w samochodach sunących po lodzie, woda chlupała do połowy wysokości osi auta. Udało się. Wyruszyliśmy do ojczyzny we wskazanym dniu, transportem nr 13 – opowiadał mi pan Bolesław.

W „Syberyjskich peregrynacjach”, które są niczym innym, jak uczciwym zmierzeniem się z własną przeszłością, też chlupie – od uczuć, od noszonego latami żalu, od niemocy, że przez tyle lat nie można dokopać się do własnych korzeni. I wreszcie, jak w próbie dotarcia do dworca w Abakanie, udaje się autorom nie tylko uporządkować fakty, ustalić dotąd nieznane, ale uspokoić emocje, które muszą towarzyszyć powrotnej podróży na nieludzką ziemię.

Wywoływanie ze starych klisz

Reklama

– Na początku to miała być zupełnie inna książka. Planowaliśmy przygotować wspólnie zbiór felietonów opowiadających o kolejnych powrotach pana Bolesław na Syberię, ale w trakcie naszej pracy okazało się, że przyszedł czas, by dotknąć całej historii życia. Pan Bolesław był na to gotowy i – krok, po kroku – rozpoczęliśmy mozolny proces powrotu i rekonstrukcji wydarzeń – mówi Dorota Niedźwiecka, dziennikarka i współautorka książki. – Historię życia zrekonstruowaliśmy z opowieści i dokumentacji, którą pan Bolesław posiada. Proces pracy nad książką wyglądał tak: opowiadaliśmy jakiś fragment życia, to było drążenie, w pamięci i w uczuciach, a potem dołączyliśmy fotografie i filmy nagrane podczas podróży na Syberię – pan Bolesław wracał do domu i przypominał sobie kolejne obrazy. To był mozolny proces – mówi Niedźwiecka – ale szliśmy do przodu. – W książce moja historia jest jakby bardziej miękka – mówi pan Bolesław. – Prawdziwa, oczywiście, ale wzbogacona emocjami, które udało się pani Dorocie ze mnie wydobyć w czasie wielogodzinnych rozmów. Mój styl pisania jest bardziej szorstki, koncentruję się na faktach, ale przecież to nie jest dokument, zapis samych dat, to jest opowieść o ludziach i ich życiu, więc jestem pani Dorocie wdzięczny, że przekonała mnie do takiej formy książki i metodologii pracy – dodaje pan Włodarczyk.

Autorzy pracowali nad opowieścią od września ubiegłego roku. W trakcie wyniknęło wiele trudności, pojawiły się pytania, na które nie było odpowiedzi, zwłaszcza jeśli chodzi o warstwę dokumentacyjną. – W pewnym momencie prof. Leończyk musiał pojechać na Białoruś i tam, przekopując archiwa, podjąć próbę znalezienia dokumentów ustalających fakty dotyczące rodziny mamy pana Bolesława, Ulaniuków – mówi dziennikarka. – Pracowaliśmy na kilku frontach, bardzo głęboko sięgając do pamięci, ale też do zranień pana Bolesława – dodaje. – Pan Bolesław jest jednym z ostatnich świadków pamiętających Diet Dom w Małej Minusie, należących do tych, które utworzono w czasie II wojny światowej na Syberii dla polskich sierot. Książka stanowi z jednej strony ciekawe studium psychologiczne, z drugiej jest zaproszeniem dla historyków, aby pogłębili badania tamtego okresu, ze względu na wagę dla polskiej przeszłości narodowej – tłumaczy Sergiusz Leończyk, profesor historii, który zna Bolesława Włodarczyka od 19 lat.

Od chwili przeprawy przez Jenisej do Abakanu, która trwała od marca do maja 1946 r., minęły 73 lata. Odpowiedzi na pytania o to, co w tym czasie wydarzyło się w życiu Bolesława Włodarczyka, kim został, czego dokonał i jak się żyje ze śladem, który zostawia Syberia, trzeba poszukać w książce. Niech za recenzję dzieła posłuży reakcja wnuka pana Włodarczyka. – Jechaliśmy kiedyś autem – mówi pan Włodarczyk. – Wiele razy opowiadałem wcześniej w domu strzępy mojej historii, ale wiadomo, młodzi żyją innym rytmem. W czasie tej podróży mój wnuk wyznał nagle, bardzo poważnym tonem, że przeczytał książkę jednym tchem i nie miał pojęcia, że to wszystko się wydarzyło, i że to przeżyłem...

2019-09-10 13:23

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niepodległość to przyszłość

O niepodległości mamy skłonność mówić w stylu retro, jak o ważnej kwestii historycznej. Polska odzyskała niepodległość po I wojnie światowej. W odniesieniu do powstania państwa, w którym dziś żyjemy, komunistom (i ich sojusznikom) udało się narzucić określenie „transformacja ustrojowa”. W określeniu tym był projekt: nowa Polska nie powinna być ani nowa, ani polska - powinna stać się przekształconym PRL-em. Niestety, duża część opinii nieświadomie podjęła tę sugestię. Tymczasem zasadniczym zadaniem naszego pokolenia, odpowiedzią na daną nam przez Opatrzność wolność, jest budowa państwa - nowego niepodległego państwa, które powinno stać się nie epizodem, ale trwałym faktem w życiu naszego narodu i narodów Europy. Każde Święto Niepodległości to okazja do refleksji nad przeszłością, ale przede wszystkim - nad przyszłością.

Kiedy Alojzy Feliński pisał hymn „Boże, coś Polskę” - sprawę niepodległości uznał „za najświętszą”, zapewniając, że Bóg „tknięty jej upadkiem/ wspierał walczących” o jej odzyskanie. Te słowa, napisane na progu XIX wieku, znakomicie oddają zgodne przeświadczenie Polaków o świętości sprawy niepodległościowej. Była święta w tym sensie, który - mówiąc o powstaniu węgierskim ’56 - wyjaśniał papież Pius XII: „W czasach, gdy religia była żywym dziedzictwem dla naszych przodków, ludzie traktowali jako krucjatę każdą walkę, do której zmuszała ich niesprawiedliwość nieprzyjaciół”. Zresztą znaczenie sprawy polskiej dla całego chrześcijaństwa rozumieli nie tylko Polacy. Dla obu najwybitniejszych prekursorów europejskiego konserwatyzmu - Josepha de Maistre’a i Edmunda Burke’a - było oczywiste, że rozbiory Polski są taką samą zbrodnią, takim samym zamachem na chrześcijański ład społeczny, jak rewolucja francuska. A nasz Julian Klaczko przestrzegał, że niemożliwa jest trwała odbudowa Polski w Europie wrogiej naszym wartościom. Dziś te dwie sprawy ponownie się zbiegają. U progu XXI wieku jeszcze wyraźniej niż 100 czy 200 lat temu widać znaczenie Polski dla cywilizacji chrześcijańskiej. Dwa lata temu Ojciec Święty Benedykt XVI w kazaniu krakowskim mówił, że wraz z wyborem Jana Pawła II na stolicę Piotrową nasza „ziemia stała się miejscem szczególnego świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa”, że zostaliśmy „powołani, by to świadectwo składać wobec całego świata”. Ale jednocześnie Benedykt XVI zapewniał, że to polskie „powołanie jest nadal aktualne, a może nawet jeszcze bardziej od chwili błogosławionej śmierci Sługi Bożego”. I Papież apelował: „Niech nie zabraknie światu waszego świadectwa!”. Ale zależność jest ciągle dwustronna. Bo Polska stała się na forum europejskim zaczynem ponownej refleksji nad chrześcijańskim powołaniem naszej cywilizacji, ale stała się też obiektem - formalnej i strukturalnej - presji, by wyrzec się chrześcijańskiego charakteru naszej państwowości. Dość tu przypomnieć tylko niedawną rezolucję Parlamentu Europejskiego w sprawie „praw reprodukcyjnych”, skierowaną wprost przeciw Kościołowi katolickiemu, a pośrednio przeciw Polsce i Irlandii, za zachowywanie w prawie elementarnej obrony nienarodzonych.
CZYTAJ DALEJ

Co prokuratura chce zarzucić dziełom o. Rydzyka? "Nie mamy nic do ukrycia"

Prokuratura Krajowa potwierdziła w czwartek, że wejście CBA do Fundacji Lux Veritatis dotyczy badania siedmiu umów z Funduszem Sprawiedliwości z lat 2017–2023. Zabezpieczona dokumentacja ma wyjaśnić okoliczności współpracy, m.in. konkursów, w których korzyść miała uzyskać fundacja. O. Tadeusz Rydzyk przekonuje, że fundacja nie ma nic do ukrycia.

O postępowaniu Prokuratury Krajowej, na zlecenie której funkcjonariusze CBA weszli w środę do siedziby Fundacji Lux Veritatis ojca Tadeusza Rydzyka i zabezpieczyli dokumenty dotyczące Funduszu Sprawiedliwości, poinformował w czwartek rzecznik PK prok. Przemysław Nowak.
CZYTAJ DALEJ

Kolędnicy Misyjni

2025-11-28 13:57

Archiwum Wydz. Misyjnego AK

Kolędnicy z parafii MB Dobrej Rady w Krakowie

Kolędnicy z parafii MB Dobrej Rady w Krakowie

Przypominają wszystkim, że Boże Narodzenie to czas, w którym każdy człowiek – niezależnie od miejsca, w którym żyje – jest kochany przez Boga.

Każdego roku, gdy w naszych domach rozbrzmiewają kolędy, a serca wypełnia radość Bożego Narodzenia, na ulice, do szkół, parafii i domów wyruszają Kolędnicy Misyjni.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję